Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Bajka z morałem

... bo kiedy Kopciuszkowi wydawało się, że gorzej już być nie może, że grunt pod stopami zadziała jak trampolina, zrobiło się jeszcze bardziej chooyowo.
Qoorwa!!!

Gdzieś w głowie Kopciuszek słyszała jednak zdanie, które ktoś kiedyś rzucił jej, ku pokrzepieniu:

Everything will be OK in the end.
If it's not OK it's not the end.

Bez tego zdania, życie byłoby absolutnie nieznośne.

piątek, 27 kwietnia 2012

Najważniejszy...

Lila siedzi sama w pokoju.
Na parapecie.
I płacze.
Wtulona w kraciastą koszulę taty, która jeszcze nim pachnie.
Lila wytarmosiła ją z kosza na brudną bieliznę, żeby mama nie zdążyła jej wyprać.
 Zawsze tak robi, kiedy tata znowu wyjeżdża do pracy na wielki, biały statek.
Kiedy jest jej tęskno i źle, przytula się do koszuli taty i jak zamknie oczy, wydaje jej się, że tata ciągle tu jest.
Jest początek szkoły i tata nie wróci aż do Gwiazdki.
To strasznie długo.
Lila musi być silna, obiecała to tacie gdy wyjeżdżał i jeszcze, że zaopiekuje się mamą.
Ale mama nie daje się sobą zaopiekować. Kiedy Lila nie widzi, płacze w kuchni, a zapytana czy jest jej źle, udaje wesołą. Przecież Lila wie, że mamie smutno, Lili też jest smutno.
Na pierwszej lekcji Lila usiadła z taką jedną Olką, strasznie ciekawską. Nowa koleżanka wypytywała ją o mamę i tatę, gdzie mieszka i wszystko inne. Potem powiedziała jej, że pewnie nie ma żadnego taty, albo, że je zostawił.
Lila popłakała się w świetlicy. Nic nie powie mamie, bo byłoby jej jeszcze bardziej przykro.
Dzisiaj rano tata znowu dzwonił, ale Lila nie chciała z nim rozmawiać. Bała się rozpłakać, a przecież obiecała, że będzie dzielna.
Na parapecie, za oknem, usiadł wróbelek. Lila zastygła w bezruchu, żeby nie odleciał. ‘Nie boi się mnie’- pomyślała.
Wróbelek ciekawie zerknął i, ku zdziwieniu Lili, zapytał:
- Płaczesz?
- Nie!- odpowiedziała dziewczynka- Tak!- poprawiła się po chwili.
- Dlaczego?
- Tęsknię za tatą, który pracuje daleko, na wielkim, białym statku.
- Dlaczego nie pójdziesz do mamy, żeby cię przytuliła?- zapytał wróbelek. - Ja, jak mi źle, lecę do swojej mamy, a kiedy ona mnie przytuli zaraz mi lepiej.
- Nie chcę, moja mama też jest smutna i płacze, a ja miałam być silna.
- Wiesz, są na świecie istoty, przed którymi nie musisz udawać. Boisz się, mówisz im o tym. Cieszysz się, też mówisz. Tęsknisz, również powiedz.- poradził wróbelek.- Ja tak robię, lecę do mamy, opowiadam jej różne straszne rzeczy, a potem ona się uśmiecha, głaszcze dziobkiem po łebku i moje strachy nie są już takie wielkie.
-  Ale twoja mama nie jest smutna, jak do niej lecisz, i nie płacze.
- Wiesz, dorośli są mądrzejsi i silniejsi od nas. Znają więcej odpowiedzi na trudne pytania i poradzą sobie z tym, co smuci i straszy nas, maluchy.
- Ale ja obiecałam tacie, że zaopiekuję się mamą, nie mogę jej dokładać smutków- przypomniała wróbelkowi Lila.
- Ty zaopiekujesz się mamą? A jak? Pójdziesz za nią do pracy? Ugotujesz obiad?- dopytywał ciekawski wróbelek, przestępując z nóżki na nóżkę, aż Lila zaczęła się śmiać.- Przecież dzieci tego nie potrafią! Tata tylko żartował mówiąc, że masz zaopiekować się mamą!
- No to co mam zrobić?
- Idź do mamy i powiedz jej, że jest ci źle i o Olce też jej powiedz (skąd wróbelek wiedział o Olce???), albo porozmawiaj z tatą przez telefon.
- Boję się, że jak go usłyszę, to się rozpłaczę.
- To się rozpłacz!-zabawnie  podskoczył w miejscu wróbelek, czym znowu rozśmieszył Lilę- nie ma nic złego w płakaniu, gorzej jest, jak nic nikomu nie mówisz, a rodzice się o ciebie martwią.
 Zawiał wiatr, szarpnął liście i spłoszył wróbelka.
- Wrócisz jeszcze?- krzyknęła za nim Lila- Wróć!
Nie było odpowiedzi…
W kuchni zadzwonił telefon mamy, Lila usłyszała, jak mama mówi przyciszonym głosem:
-… dalej jest smutna, prawie nic nie je i płacze… nie chce ze mną rozmawiać…
- Mamusiu czy to tatuś dzwoni?- zapytała Lila wpadając do kuchni.
- Tak kochanie, chcesz mu coś powiedzieć?
- Chcę- odpowiedziała Lila i odważnie wzięła do ręki telefon.
- Cześć tatusiu, chciałam ci powiedzieć, że taka jednak Olka z mojej klasy mówi, że ja wcale nie mam taty, albo się z nami rozwiódł. Przyjedziesz po mnie do szkoły, jak już wrócisz do domu?
- Oczywiście- roześmiał się tata- przyjadę i jeszcze zatrąbię- po czym dodał- kocham cię, mój mały zuchu.
- Ja też cię kocham tatusiu i bardzo za tobą tęsknię.
Oddając telefon mamie, Lila zobaczyła łzy w jej oczach. „Kiedy mama skończy rozmowę też trzeba będzie z nią porozmawiać”- pomyślała.
-Mamusiu, zagadnęła po chwili dziewczynka widząc, że mama skończyła rozmowę- jak jesteś taka strasznie smutna, to mi też jest smutno.
- Wiem córeczko, przepraszam- odpowiedziała mama.
- Mam pomysł, chodźmy na spacer- zaproponowała Lila- popatrzymy na wróbelki.
- Na wróbelki?- zdziwiła się mama.
- Tak, na wróbelki (Lila nie zamierzała powiedzieć mamie, że z jednym z nich rozmawiała, bo mama zaczęłaby się martwić jeszcze bardziej)- i wiesz co? Chyba chciałabym, żebyśmy kupiły karmnik dla ptaszków.
- Nooo… dobrze.
- Jak tatuś wróci, zamontuje go na balkonie, żeby wróbelki przylatywały do nas jeść…
- Skąd nagle taki pomysł, córeczko?- dopytywała się mama.
- Bo widzisz, pomyślałam sobie, że mi teraz źle i to nie jest fajne, jak wróbelkom będzie zimą źle, to ja im pomogę, żeby im było lepiej.
- Moja mądra córeczka- przytuliła Lilę mama- masz rację, jak pomagamy komuś, nie myślimy o tym, jak źle jest nam samym. A może wcale nie jest nam tak źle? Jutro tatuś znów zadzwoni i znowu mu coś opowiesz… A zaraz będzie zima i do nas wróci…
Lila siedziała tak przytulona, do mamy, i pomyślała, że wróbelek miał rację. Od razu zrobiło jej się lepiej.
Wyjrzała przez okno i na gałęzi zobaczyła całą wróbelkową rodzinkę.
Czy ten najmniejszy do niej mrugnął?

Mojej, zupełnie już dzisiaj dużej Córeczce, która przez te wszystkie lata,
kiedy Jej tatuś pływał na wielkim białym statku,
była dla mnie radością i wsparciem, w dniu 18-tych urodzin.

czwartek, 26 kwietnia 2012

Chill out

Posiadanie wszystkiego w dupie ma swoje zalety.
Skoro mam coś w dupie, to nie muszę, na ten przykład, tego oglądać.
Inni też nie muszą.
Okradziona z własności intelektualnej przez jedną dziwkę zamknęłam się w sobie.
Jutro se wyjdę.
Bo mam taki kaprys, to se wyjdę.
Dzisiaj jeszcze sobie posiedzę w kąciku, gdyż tak chcę.
I pobujam się w rytm.
Fajnie tak.
Se posłuchajcie ze mną, jak chcecie, a jak nie...
Rastafari!

czwartek, 19 kwietnia 2012

Bitwa na słowa

- Młoda, od dzisiaj zaczynasz brać Citrosept - poinformowałam Młodą, gdyż trzeba ją zacząć wzmacniać, żeby mi znowu nie padła - jak tylko skończę brać antybiotyki, też do ciebie dołączę.
- To jest to gorzkie świństwo?
- Niestety nie masz wyboru.
- Nie, no dam radę, ale co to mi zrobi?
- Citrosept zawiera bioflawonoidy...
Chwilka koncentracji na twarzy Młodej i strzał:
- Tetrahydrokannabinol! Heh, też znam trudne słowo.

No, tośmy se pogadały i tylko nie jestem pewna, czy cieszę się, że jej słowo było dłuższe :o)

P.S.
Za naśmiewanie się z Realu spotkała nas kara, Barca przegrała mecz :o(
P.S.2
Przespałam dzisiaj całą noc bez kaszlu, jestem wyspana, może nawet zacznę zdrowieć ;o)))

środa, 18 kwietnia 2012

Football łączy, albo dzieli

- Po wczorajszym szaleństwie mam dzisiaj wolny wieczór- wygłosiła oświadczenie Młoda- jest coś do obejrzenia może?
- Nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, gdyż ja nigdy nie wiem- tatuś w salonie czegoś szuka.
A tatuś, pierwszy raz od niepamiętamkiedy miał chwilkę i szukał meczu ;o)

Z salonu dobiegł mnie głos Młodej.
- Barca gra?
- Nie, Barca gra jutro.

Otóż trzeba tu nadmienić, że Młoda od siódmego roku życia, kiedy to po raz pierwszy dostąpiła zaszczytu ujrzenia Camp Nou, stała się wierną fanką, co ja piszę, szalikowcem Barcy. Obecnie jej miłość do pupili potęguje jeszcze fakt istnienia Messiego, ale to tylko przyjemny dodatek.

- Kto gra?
- Bayern z Realem.
- A Real - zainteresowała się Młoda, gdyż wiadomo czym jest Real dla fana Barcy.
Do widzów dołączyłam ja i tak leniwie, bo na baczność tylko jak kopią Messiego, oglądaliśmy mecz.
Ku swojemu zaskoczeniu, w szeregach Realu, Młoda zauważyła, godnego zainteresowania, Xabiego Alonso (cookie) ale i tak kibicowała jednak Niemcom.

Niemcy wygrali. Co prawda tylko jedną bramką, więc Ronaldo nie płakał, co zawsze raduje Młodą przeokrutnie (mała jędza ;o), energia włożona w kibicowanie zatem nie była zmarnowana.

Na koniec z właściwym sobie wdziękiem Młoda podsumowała całość:

- Wiecie, lubię sobie tak czasem pooglądać jak drużyny europejskie grają w nogę... bo one potrafią.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Gdzie są kwiaty z tamtych lat... i jak się kuźwa nazywają

Tak mnie naszło dzisiaj.
Pod wpływem pewnej lektury mnie naszło.
Żeby wrócić myślami do czasów, kiedy miałam dziesięć lat.
Że ludzie tak długo nie żyją?

Ja tu jestem ;o)

Otóż w myślach popierniczałam sobie do szkoły alejką pod takimi drzewami kwitnącymi na różowo, co to nigdy nie miałam ambicji, żeby rozkiminić ich rodzinę, rodzaj i gatunek.
I tak sobie pomyślałam, że gdyby mała dreamu miała tę wiedzę tajemną, którą ma dzisiaj, nie popędzałaby pod tym drzewostanem okopana kompleksami.
Miałaby wszystko w dupie oraz wierzyłaby święcie w swoją zajebistość.
Szkoda, że nikt jej wtedy nie sprzedał pewnych patentów.
Szkoda, bo energię marnowaną na ukrywanie się w skorupce i wyłażenie z niej ponownie, tylko po to, żeby odnieś kolejny sukces i... spieprzać, można było spożytkować na parcie naprzód.

Dzisiaj dreamu ma doświadczenie.
Patenty sprzedaje Młodym.
A co! Niech wią i się nie dają.
Dzisiaj dreamu ma gdzieś to, że kiedyś gdzieś nie miała.
Tamten stan wpłynął na dzisiejszą dreamową świadomość.

A tak btw zupełnie fajnie było znowu się przejść, choćby w myślach, tamtą alejką.

niedziela, 15 kwietnia 2012

O przegranej bitwie i mazurku

Zacznijmyż od muzy...
Przegrałam bitwę.
Nie przespana noc zmusiła mnie do podjęcia rękawicy na antybiotyki.
Kurna! Ja pracuję głosem, nie mogę w robocie pomilczeć.
Chociaż Tygrysy pewnie nie miałyby nic przeciw, żebym się nie czepiała.
Szlag!
Mazurka upiekłam.
Że mi się omsknęło o tydzień?
Nie, to drugi.
Tamtego zeżarli wszyscy, ten jest tylko dla Młodej, która po chorobie odzyskuje węch i smak.
Cóż, ja pamiętam jak smakował tydzień temu...
Dzisiaj wierzę IM na słowo, że jest taki sam.

Ta muza na wstępie zawsze mnie podnosiła na duchu, ze względu na tekst. Dzisiaj jest bez słów, ale za to w jakim wykonaniu!
Dla Wszystkich Którzy Walczą...

piątek, 13 kwietnia 2012

Trzynastego

Na zajęcia wchodzą dwie dziewczynki, patrząc na kalendarz jedna mówi:
- Dzisiaj piątek, trzynastego, żeby tylko przeżyć dzień do końca.
Druga na to:
-Dla mnie dzisiaj jest super, nie miałam geografii...

Czym piątek trzynastego różni się od piątku dwudziestego siódmego?
Otóż Ty zdecydujesz czy czymkolwiek.
Oczekując bowiem- otrzymujesz.
Przypomnij sobie jak Twoje dziecko, jako mały brzdąc, biegło, a Ty za nim krzyczałeś, 'tylko się nie przewróć!'.
-... przewróć, przewróć- odpowiadało echo, a po chwili brzdąc leżał rozdarty lub rozbawiony (niepotrzebne skreślić).
Tak samo jest z piątkiem trzynastego.
Co sobie pomyślałeś dzisiaj rano?
'O kurcze, piątek, trzynastego' czy 'Jaki czad piątek trzynastego'.
Nie powiem Ci, co pomyślałam sobie ja, ale dzięki moim myślom ten dzień będzie piękny dla mnie, moich bliskich, moich uczniów i wszystkich tych, których dzisiaj spotkam.
I pal sześć, że nie mogę powiedzieć im 'cześć', bo mnie prawie nie słychać!

środa, 11 kwietnia 2012

Testuję sobie tak na wiwat ;o)

Dzień dobry...
Jest tu ktoś?
Ja jestem... i echo jest.
Dudni po tej nowej dla mnie blogowni.
Rozglądam się ciekawie.
Wszystko tu takie nieznane i obce.
Jeszcze nie zapraszam gości, ale jeżeli tu przyszedłeś, usiądź proszę.
Rozgość się.
Zostań.

Ja jestem pacyfistką, a Ty?
Jestem pracusiem, a czasem leniem.
Jestem mamą i żoną i belfrem, ale czasem dreamem, albo myshem.
Lubię wszystkie te stany.
Gdzieś między nimi jest też prawda o mnie.

Najwięcej zaś prawdy o mnie jest w tej piosence.
Posłuchaj, uśmiechnij się może.
I wróć... pogadamy, bo so far gadam ja.