Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

poniedziałek, 16 lipca 2012

Taka strefa...

Jest taka strefa w naszym życiu, w której poruszamy się pewnie. To tak zwana strefa komfortu. Część z nas przebywa w niej od urodzenia do śmierci przeżywając życie pobieżnie, po łebkach.
Jak się tak rozejrzymy po znajomych, prawie każdy z nas ma wśród nich takich ludzi, którzy ciągle gdzieś gnają, uprawiają jakieś ekstremalne sporty, uczą się nowych rzeczy... budzą nasz podziw.
Nika napisała pod poprzednią moją notką, że pracuję sobie pracowicie latem, gdyż pewnie to lubię.
Otóż nie, nie lubię, jestem Byczkiem Fernando. Lubię pobrykać, ale w granicach strefy komfortu, popracować do upadłego, w tym samym obrębie, a potem odpocząć. To, co robię teraz to walka. Opuszczam strefę komfortu, gdyż przebywanie w niej nie daje oczekiwanych efektów. Mój Guru od mądrości wszelakiej zawsze mawiał 'nie możesz oczekiwać innych efektów ciągle wykonując te same czynności'.
Zmieniłam czynności.
Ted też zmienił.
Od miesiąca uprawia swój zawód (jeden z kilku :o) w języku, którego praktycznie nie zna. Nie przeszkadza Mu to zupełnie w robieniu odpowiedniego wrażenia, gdyż jest profesjonalistą, a język to szczegół i można się go nauczyć.
Ted jest mistrzem wychodzenia ze strefy komfortu, uczę się od Niego.
Wychodzi mi.
Nie chcę tu napisać, że jest idealnie, bo nie jest, ale daje radę i to jest OK.

' Skoro nie mogę oczekiwać pomarańczy, uprawiając marchewkę, czas poznać sposób uprawy pomarańczy'.

To właśnie robię Niku i staram się wykrzesać z siebie max entuzjazmu, chociaż wcale mi się nie chce.
Teraz tylko trzeba zadbać o to, żeby nie wrócić to wygodnych kapci, bo moje pomarańcze wykiełkują nacią ;o)))

Muzę se zagram, żeby mi się łatwiej pracowało u podstaw.

P.S.
Odpisując Nice zdałam sobie sprawę, że masz rację Józiu, muzę trzeba zrzucić bardziej optymistyczną.
Ta się bardziej nada.

18 komentarzy:

  1. No... trzymam kciuki za Cię :o) . Może poszukam innej muzy dla Cię, ta jest owszem piękna ale taka mało entuzjastyczna i mało porywająca choć budująca a powinna Cię porwać ze sobą naprzód i zarazić entuzjazmem :o) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym wolała zachować entuzjazm na wrzesień, żeby tak porwać i zarazić swoje 'tygrysy', teraz jedynie sprawdzam swoje samopoczucie poza strefą i dochodzę do wniosku, że dam radę bez odcinania dni na centymetrze ;o)

      Usuń
    2. Tak się zastanawiając nad tą muzą naszła mnie inspiracja od Twojej blogowej Przyjaciółki która miała kiedyś u siebie gdzieś coś takiego:
      http://www.youtube.com/watch?v=wU3Uy75UQ_8
      a dalej to już poszło samo tak:
      http://www.youtube.com/watch?v=aEabJAtoMOA
      no i dalej tak:
      http://www.youtube.com/watch?v=B_SgDV97Wo4&feature=related
      a na zakończenie tak:
      http://www.youtube.com/watch?v=21HCriknc-c&feature=related
      Mam nadzieję że ta ilość zabezpieczy Twoje pokłady entuzjazmu na dłużej niż do września :o) .

      Usuń
    3. Znalazłem/przypomniałem sobie coś co powinno Cię zarazić entuzjazmem i porwać entuzjastycznie co najmniej do września a nawet dłużej. I tak w wersji podstawowej to:
      http://www.youtube.com/watch?v=c0Nc7bWmhfA&feature=fvwrel
      a wersji rozszerzonej oddającej w pełni atmosferę ale gorszej trochę jakości to:
      http://www.youtube.com/watch?v=C-pGzCre7Po&feature=related
      Miłego podnoszenia poziomu entuzjazmu i ciekaw jestem wrażeń ;o) .

      Usuń
    4. Przepraszam, jak się ma otwartych naście linków z nimi to można się machnąć, ten drugi to miał być ten... chyba ;o) :
      http://www.youtube.com/watch?v=iSSXnYXnq5g&feature=related

      Usuń
  2. Znaczy się, że się sprawdzasz. W innych rolach:)Podziwiam dreamu, bo ja nie cierpię wychodzić ze swojej strefy komfortu.Tylko bardzo mocny kop Losu daje radę wysadzić mnie z tej strefy.Naprawdę nie lubię zmian, chociaż już wiem, że to nie zawsze są zmiany na gorsze.Ale wiesz i rozumiesz. Jak "człeku" gdzieś dobrze i wygodnie chociaż nie najlepiej i nie najwygodniej to zostaje na starych śmieciach z obawy by gorzej nie było. A Ty próbujesz nowego i zapuszczasz żurawia w cudze ogródki:)Odważnie jak dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Niku, to raczej brak wyboru. Moja strefa komfortu to były bardzo wysokie zarobki Teda okupione tęsknotą i wielomiesięcznym rozstaniem. Oboje zdecydowaliśmy rok temu, że chciemy być razem za każdą cenę. Dzisiaj płacimy. Cena przerosła nasze najśmielsze oczekiwania, nie mieliśmy pojęcia, że można wytrzymać taką presję przez tak długi czas. Nie piszę o tym, bo nikogo by to nie bawiło. Napiszę, jak wygramy gdyż wyznajemy zasadę 'it's not over until I win'.

      Usuń
  3. Bardzo mi się podoba ta złota myśl co się nią kierujecie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami jest taka potrzeba, że aby osiągnąć ważniejszy cel, mus wyjść ze swojej strefy komfortu. I dobrze, że masz od kogo się uczyć! I ważne jest, że mimo wyjścia ze swojej strefy komfortu, cel główny i najważniejszy się nie zmienia ;-)
    A Ty dasz radę!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. W strefie komfortu można być, kiedy już tą strefę się osiągnie. Ja niedawno miałam taką swoją strefę, ale musiałam zaryzykować, wyjść niej i po 20 latach pracy w jednym miejscu przeniosłam się do innego. Teraz chciałabym zostać w tej nowej strefie, bo mi sie spodobała, ale już wiem, że jeśli będzie trzeba, to znowu zaryzykuję. Życzę Ci porządnej nowej strefy w niedługim czasie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Ewuś, tamten stan sprzed roku był prawie dobry. Były duże pienądze, była stabilizacja i spełnianie marzeń i możliwości rozwoju, tyle, że tak jakoś osobno. Dzisiaj o wspólna strefę walczymy wyłażąc z własnych skorup i chyba tylko to jest fajne, że każde z nas (z Młodą włącznie) robi coś, czego nigdy wcześniej nie robiło. I wszyscy walczymy, i zmagamy się. najbardziej sami ze sobą ;o)

      Usuń
  6. Orka na ugorze zawsze jest trudna. Ale następnym razem to już nie będzie ugór. Rok po roku zamieni się to w Wasze pole - i Waszą strefę komfortu. Czego serdecznie Wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja to chyba bym mogła przeżyć życie po łebkach, w tej sferze luksusu by mi się podobało. Nie lubię brać się za łby z ciężkimi obowiązkami, lubię robić to, co lubię - może być intensywnie i męcząco, ale znam, chcę i podoba mi się. Po co się pchać w rzeczy, z którymi mi nie po drodze? Tylko i wyłącznie kiedy nie ma innej opcji.

    No, mądre i głębokie to było. Zaiste.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieustannie trzymam za Ciebie kciuki, uprawiać trzeba to, co dobrze obrodzi na posiadanej glebie :)!

    p.s. może zagłosowałabyś na moją Kicię, jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś? Szczegóły u mnie na blogu (czas dziś do 20.00)

    OdpowiedzUsuń
  9. Strefa komfortu powiadasz? Nie wierzę w istnienie takiej utopii.
    Jej, maila miałem napisać!!! To wino mi całkiem pamięć wymazuje.

    OdpowiedzUsuń
  10. Strefa komfortu... hmmm. Ciekawe, bo jeżeli dobrze zrozumiałam, to ja cały czas jestem poza swoją strefą. :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń