Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

piątek, 21 września 2012

Konstruktywnie

- Trzeba ustalać, co zrobić na obiad wcześniej, żebyś nie zostawała z tym sama- rzucił luźno Ted.
- Trąbię o tym od stu lat, że mogę gotować, jak tylko będę wiedziała co- delikatnie, ale jednak pojechałam szpilą.
- W takim razie codziennie wieczorem ustalimy zawartość lodówki i plan na kolejny dzień.
- Dzięki Ci Panie Boże za to nagłe oświecenie po latach- wzniosłam oczy ku niebu.
Minął dzień.
Drugi minął.
Trzeci.
I kolejny...
Żeby nie było, że ich głodzę, uprzejmie donoszę, że obywałam się bez burzy mózgów i żywiłam jednak.
Wczoraj wieczorem doczekałam się pierwszej próby ustalenia menu.
- Ustalmy, co jutro na obiad, żebyś nie musiała walczyć sama.
- Czy ja tego już nie słyszałam?- pomyślałam jedynie, rezygnując ze szpili, w obawie przed kolejnym brakiem współpracy.
- Co proponujesz tatusiu?- Młoda zaatakowała czujnie.
- Nie mam pojęcia?- przyznał Ted.
Ja się nie odzywałam profilaktycznie, niech walczą.
- To może zróbmy...
- Albo...
- Nie no, trzeba się jednak odezwać, bo nas zima zastanie nad tym jednym obiadem- to znowu ja i tylko do siebie.
I nagle Młoda palnęła coś głupiego. Zaczęła się śmiać, a że śmiech ma zaraźliwy, dołączyłam do niej ja. Ryczałyśmy tak sobie w najlepsze, gdy zniecierpliwił się Ted.
- To jest wesoło, czy jednak konstruktywnie?
- Nie widzisz, tatusiu, jest wesoło.
- Ja was tam nie rozkminiam- Ted ciągle poważnie.
- Jak się śmiejemy to jest wesoło- rzuciła Młoda między jednym, a drugim, niczym nie uzasadnionym wybuchem śmiechu- taki hint, tatooooo... i ryczy.
Ten hint był oliwą do ognia. Ja też już tylko ryczałam,
- Jak się nie śmiejemy, też jest wesoło, tyle tylko, że bez efektów dźwiękowych i nie staraj się tego zrozumieć.

Dobrze, że Ted był zmęczony. Dał się nam wyryczeć, a obiad ustaliłam sama... ze sobą, między kolejnymi wybuchami ;o)))

35 komentarzy:

  1. http://www.youtube.com/watch?v=pPtlSF4TlJE

    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A propos zaraźliwego śmiechu (może znasz):

    http://www.youtube.com/watch?v=VT7ohBRYfd4

    :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihihi:) Szef kuchni ma jednak przechichrane (dziwnie to słowo wygląda, ale niech będzie :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebym ja chociaż była szefem, ja podkuchenną jestem ;o)))

      Usuń
  4. Godzina 7.25 moje stado wychodzi do szkoły, jest już przy drzwiach, rzucam szybkie -co Wam zrobić na obiad? Jakiś szepty, jakaś narada, po czym cisza i no to pa już prawie zza drzwi. No dobra widać nie doszli do porozumienia. Zrobiłem co uważałem, stado wzburzone że tego nie chcą, przecież pytałem, nie odpowiedzieliście. Pytałeś (młody odpowiada), a skoro nie odpowiedzieliśmy, to widać nic nie chcieliśmy i z dziką satysfakcją wyciąga jakiegoś tam batona. Udusić to mało:)
    Desperado

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że nie wymagam szacunku dla moich wyczynów kulinarnych, ale zniewagę w postaci batona potraktowałabym, jak policzek na co najmniej tydzień. Niech żre batony, jak mu moje papu nie pasi!

      Usuń
    2. No nie chciałabyś słyszeć, mojego zdania jakie wyraziłem na temat batona i nie chcenia papusiania naszykowanego obiadu:) Następnym razem już obyło się bez demonstracji:)

      Usuń
    3. No ja myślę ;o))) W końcu, kto jest szefem Leon czy Jego dzieci? ;o)

      Usuń
  5. :)))))))))))) poprosiłam Adama, żeby przeczytał.. :))))))
    Może zrozumie? :))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  6. ... jego tego Teda to często nachodzi taka chęć wspomożenia ? ...efektywnego ...
    a dzieci to dranie som i tyle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chęć tak, ale zaraz potem opada go niechciej. Weźmy się i zrób, znaczy. A dziecko? Okazało się szybsze, gdyż ojciec był zmęczony i zatracił instynkt łowcy ;o)))

      Usuń
  7. u mnie w domu: - co zrobić na obiad?
    - nie wiem, obojętne....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi obojętnie, jem kanapkę z pomidorem, więc niech sobie też zrobią ;o)

      Usuń
  8. Obojętnie to najczęstsza potrawa na obiad;))
    Przestałam pytać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma współpracy, nie ma papu, ja pracuję od 12 do 19:30 ;o)))

      Usuń
  9. lubię konsekwencje!! w każdej postaci!! u kobiet!!

    t.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Twoje notki[? Nie. Notki brzmi źle. Na chwilę obecną 'Radokartki' bardziej mi pasują ^^ Twoje - bo Pani - brzmi niesympatycznie, a na tak sympatycznym blogu nie wypada pisać niesympatycznie. Ot.]
    Czytywałam na O., raczej nie komentując. :)
    Tu nie mogłam się powstrzymać.
    Dawno się tak nie uśmiałam ^^ System rozwalony ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj ;o) Takie wpisy lubię najbardziej. Dobrze, że jesteś ;o)

      Usuń
  11. Miało być konstruktywnie a okazało się wesoło:)
    U mnie nie ma problemu w temacie papu. Zaglądam do lodówki dzień wcześniej i co tam ujrzę to mnie natycha pomysłem na obiad na następny dzień. Znaczy ja decyduję a Marek nie ma nic przeciwko.Tylko by spróbował... kuchni potrafię być nieobliczalna:) Zazwyczaj więc potulnie się zgadza :)Zaczyna protesty jak je coś trzy razy pod rząd oraz wtedy kiedy robię zapiekankę z ryżem, jabłkiem i cynamonem. Nie lubi.

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jabłko i cynamon w zapiekance z makaronem (ryż w tej potrawie, to ich wróg) akceptują za karę ;o))) Nie chcą, niech myślą nad innymi potrawami ;o)))

      Usuń
  12. gdybym ja pytała, to usłyszałabym: od męża - jajko sadzone, od Młodej - pierś z kurczaka, od Młodego - kotlet schabowy... zawsze!... nie pytam, robię co mi się chce albo... nic... muszą się dostosować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja pytam, a odpowiedź: 'jajko sadzone' uzanję za niebyłą ;o)))

      Usuń
  13. Nie ma to jako konstruktywny plan!
    A przedostatnie zdanie, jeżeli pozwolisz, sobie zaanektuję na własne potrzeby, bo to mistrzostwo świata jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale, że to o wesołości bez efektów dźwiękowych? U nas to standard ;o)

      Usuń
  14. rodzinne głupawki to najwyższe szczęście :) pielęgnujcie to i kultywujcie każdego dnia :)
    dobre! :)

    OdpowiedzUsuń