Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

środa, 3 października 2012

No nie...

Wyświadczyłam Jednej Takiej przysługę.
W związku z chwilowym brakiem środków i czasu, nie stać mnie na działalność charytatywną, powiedzmy zatem, że na tym nie straciłam.
Zadowolone byłyśmy obie. Ja może mniej, gdyż z racji rozciągnięcia się w czasie tej przysługi zobaczyłam parę takich akcji, jakich nie chciałam widzieć, ale, że dyplomacji uczyłam się od mistrzów, stosownie nie komentowałam.
Przyszedł czas na uściśnięcie dłoni i rozstanie, a tu nagle padło zaproszenie... na kolację, w podzięce.
Hotel, do którego zostaliśmy zaproszeni nie robi na mnie wrażenia, mimo, że na zapraszających pewnie tak. Trzeba było westchnąć, powiedzieć sobie 'sorry Winnetou' i pójść. Zaproszenie jednak 'z przyczyn od nas niezależnych' zostało odwołane.
- Uff- pomyślałam- odpieprzyli się.
Nic by, w zasadzie, nie było złego w zjedzeniu kolacji i napiciu się wina, tyle tylko, że po tych kilku akcjach, z gorącego okresu współpracy, wiedziałam z kim mamy się spotkać ('zapraszamy Dreama, ale że ty jesteś jej facetem, to też się łapiesz'- dobrze, że Ted nie jest przewrażliwiony na swoim punkcie). Poza tym od jakiegoś czasu już bardzo ostrożnie dobieramy towarzystwo, z którym pijemy wino, gdyż ostatnio jakoś każdy chce. Najlepiej, żebyśmy my je wybrali, zapłacili i... żeby było najlepsze z najlepszych.
Po tym przydługim wstępie zmierzam już do brzegu.
Sobota. My w biegu, gdyż to jedyny dzień w tygodniu, który od rana mamy do dyspozycji całą rodziną. Wpadamy na Jedną Taką.
- Dzwoniłam do ciebie, masz chwilę, żeby pogadać.
- Nie- ja jej na to zgodnie z prawdą.
- Zadzwoń, jak znajdziesz chwilę, jest parę pilnych spraw- prosi.
No raczej! W sobotę był 29 września, a od 1 października byłyśmy umówione, że mój projekt rusza u niej w firmie.
Nie powiem, że spędził mi sen z powiek, ale 'chwilę' przygotowań mi zajął.
Po południu znalazłam czas.
Dzwonię.
- Chciałabym ci powiedzieć, że mam raka, czeka mnie długie leczenie i wszystkie projekty idą w odstawkę. Nie wiem, jak to się skończy... -tu dużo bla, bla, bla, a na koniec- chcielibyśmy ponowić zaproszenie na kolację, co powiesz na poniedziałek?
Wryło mnie.
Odmówiłam, gdyż tydzień od poniedziałku do piątku nie wchodzi w grę. Ona wyrzygała się na mnie jeszcze stekiem informacji przekazanych mi 'po koleżeńsku' i odłożyła słuchawkę.
Moment mi zajęło, zanim zorientowałam się, że to ja wykonałam telefon i to ja powinnam skończyć tę rozmowę.
Potem (refleks klatki schodowej) zebrałam wymiociny Jednej Takiej i z obrazu całości wyszło mi, że nie rak, a guz, nie umiera, a nawet chemii pewnie nie będzie  gdyż to T2.
Zepsuła mi tym jednak trochę weekend, gdyż się przejęłam anyway, aż tu w poniedziałek otwieram sobie książkę a tam:
... musimy nauczyć się tworzyć granice, które nas ochraniają (...) Dla większości kobiet wytyczenie granic jest bardzo trudne i nie robimy tego do czasu, aż zostaniemy zmuszone przez zewnętrzne warunki i wyczerpie się nasza wyrozumiałość. (...) musimy nauczyć się mówić, dotąd i ani kroku dalej.
Ledwie skończyłam czytać, zadzwoniła Moja Ulubiona Dietetyczka:
- Pracujesz już, powiedz, że nie, muszę z tobą pogadać, bo mi łeb rozsadzi- wywaliła z grubej rury.
Przyszła w ciągu 10 minut, przypędziła znaczy, zgoniona, jak stara kobyła. A trzeba tu nadmienić, że jest trenerem personalnym i ma kondycję, jak nikt, kogo znam.
- Ostatnie dwie noce nie spałam, wiesz... - wysapała od wejścia.
- Wiem, nic już nie mów...
Potem wymieniła jeszcze kilka osób, którym Jedna Taka skasowała weekend, każdemu nota bene sprzedając inną bajkę, jak tak sobie wszystko porównałyśmy i wtedy ja ruszyłam do akcji.
- Uspokuj się, to jest manipulacja nami wszystkimi. Zapuściła jad, a sama siedzi w domu i śmieje się z nas, gdyż jest naszą główną myślą. Rozpętała cyklon, sama siedzi w jego centrum, a tam jest cisza i spokój.

W odpowiedzi na to wszystko Młoda pokazała mi fragment filmu 'Jak się pozbyć celulitu' 'NO NIE' (stąd tytuł i zakończenie notki)

Nie będzie żadnego projektu, kolacji też nie będzie.
Podobno to nie jest nawet guz, tylko jakaś choroba genetyczna, z którą da się żyć, tyle, że trzeba trochę uważać.

Najfajniej zareagowała jej pracownica, starsza pani. Powiedziała (tu autentyk przytoczony przez samą jego autorkę Mojej Ulubionej Dietetyczce) 'ty przestań chlastać jęzorem o tym raku, bo sobie go wykraczesz'. Wygadana Jedna Taka nie miała nic do powiedzenia.

Chyba nareszcie zrozumiałam, co chciał mi zasugerować Robert Frost tekstem: 'Zanim otoczę sie murem, muszę wiedzieć co będzie wewnątrz, a od czago się odgradzam'.

... no po prostu, kurwa, no nie!

19 komentarzy:

  1. Dzielna kobieta, nikt się nie interesował, to wywołała zainteresowanie wszystkich;)
    Też mam takich w bezpośrednim otoczeniu, co to ich katar stanowi śmiertelne zagrożenie a twoje zapalenie płuc nie nadaje się na zwolnienie lekarskie. I oczywiście rzecz nie tylko w chorobach a ogólnie w stylu życia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, może i dałabym się wrobić we współczucie, a nawet pomoc, ale jak sobie przypomnę, jakie podejście do ludzi ma ona, odechciawa mi się nawet kupowania jej snikersa ;o)

      Usuń
  2. Profilaktycznie kup psie krokiety, niech ma na odczepnego:)Zanim się zorientuje co zeżarła będziesz po za jej zasięgiem:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehehehe!!!!! Dobre, muszę to poważnie wziąć pod uwagę i jeszcze sprzedać patent Mojej Ulubionej Dietetyczce, bo ta też ma serce, jak kanapa ;o)

      Usuń
  3. Istnieja tacy dziwni ludzie, ktorzy zyja wspolczuciem innych.Kochaja byc biedni,chorzy i skrzywdzeni i lubia zyc wsparciem i wspolczuciem otoczenia.I zawsze to oni sa skrzywdzeni i najbardziej chorzy i oni sa najwazniejsi,innych nie zauwazaja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli tak zwane wampiry energetyczne... A ja jestem w szoku, że nie zauważyłam tego wcześniej.

      Usuń
  4. No tak, wampiryzm energetyczny w całej okazałości!
    Najgorzej jest w momencie, kiedy pojmiemy, że zostaliśmy złapani w sidła.
    Potem może być już tylko lepiej :)
    Powodzenia i nie daj się więcej wykorzystywać!

    OdpowiedzUsuń
  5. biedna manipulantka))
    to się zawsze fatalnie kończy. Kiedyś naprawdę będzie potrzebowała współczucia i go zabraknie.
    Trzymaj się z daleka D. cmoki

    teatralna

    OdpowiedzUsuń
  6. Otaczać się murem należy umiejętnie. Staram się nie dać zniewolić znajomym, bo to krępowałoby moje ruchy, a ja lubię wiedzieć co i o której godzinie robię. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiele rzeczy rozumiem, naprawdę, ale czegoś takiego nie ogarniam. A potem przypominam sobie, że ludzie są... dziwni. I nie ma co rozkminiać, bo nawet farba mi nie zakryje siwizny, jaka z tego rozkminiania powstanie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  8. To, że zostałaś zmanipulowana to jedno, każdy pewnie by się dał zmanipulować. Ale nie bez kozery starzy Górale przestrzegają- nie wywołuj wilka z lasu (to w kontekście choroby tej pani sprytnej inaczej)oraz co zasiałeś, to zbierzesz, więc wszystko przed nią. I tego życzę tej pani najserdeczniej!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ucz się od starszych mawiali ;o) , przyda się ;o) . A pamiętasz dowcip o Aniele Stróżu który jechał z facetem w tramwaju i skonkludował: dziwne życzenia ale cóż. Możesz jej kiedyś przy okazji opowiedzieć ;o) . Ciekawe czy zrozumie.

    OdpowiedzUsuń
  10. oj jak mnie wnerwiają tacy konfabulanci, kłamią dla czystej przyjeności, potem nawet często nie pamiętają co komu i kiedy :))
    Dobrze, ze o niej już wiesz, mnie zajęło pół roku, zanim rozszyfrowałam swojego szefa.

    OdpowiedzUsuń
  11. Osobiście zostałam zmanipulowana przez wspólnika w jego rzekomym rakiem. Wprawdzie mi zajęło dłużej wyrwanie się z tego, a i konsekwencje większe, ale co przeszłam to moje.
    I tak, jak najbardziej sprawdza się to co Akular napisała.

    OdpowiedzUsuń
  12. opowiadanie takich rzeczy w końcu się zemści... nie jest mi szkoda takich ludzi, sami na siebie kręcą bat... a Ty się nie przejmuj tak bardzo, każdemu zdarza się być wkręconym czy wykorzystanym przez innych, trzeba na przyszłość wzmóc czujność .... miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Są tematy, z których nie powinno się robić sobie przysłowiowych jaj. A pani Jedna Taka może dostać nauczkę, chociaż jej tego nie życzę. Chociaż nie - tacy rzadko dostają po nosie, im się zwykle upiecze. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. no niektórzy za wszelką cenę muszą być w centrum... żenua.. a wampirów energetycznych uwierz jest na pęczki i lepiej trzymać się od nich na stosowną odległość, czyli hmmmm jakieś min. jak stąd do Katmandu;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Miałam też taka znajomą...udało mi się uwolnić!!A długo mna manipulowała -aż mi wstyd ,że się dałam i nie słuchałam ostrzeżeń!
    Az trudno uwierzyć,że są tacy;/ Tak bardzo chcą być w centrum zainteresowania,że nie znają granic!
    Pozdrawiam ciepło;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ile to może się wydarzyć na wolnym dniu. Już chyba lepiej pracować.
    Bardzo podoba mi się koncepcja spotkań przy winie, które wybieracie i płacicie, no i musi być najlepsze! Nieźle pomyślane :-)

    OdpowiedzUsuń