Moja Mama była dla mnie wzorem.
Miłości, ciepła, determinacji, pomysłowości, gospodyni... mogłabym tak wymieniać jeszcze długo.
Choroba ją zmieniła, ale kiedy na chwilę wracała ta, właściwa, patrzyła na mnie swoimi dobrymi, czekoladowymi oczami i mówiła:
- Kocham cię, córeczko.
I ja na chwilę znowu byłam córeczką. Małą dziewczynką, której jeden całus poprawiał nastrój na cały dzień.
Przepraszam, powtarzam się, gdyż mną szarpie.
Moja ostatnie doświadczenia, a raczej doświadczenia moich uczniów, opowiedziane gdzieś w przelocie, sprawiają, że zwątpiłam w instytucję-opokę, jaką w moim pojęciu powinna być matka. Nie, nie piszę tu o Adze i Jej chorej relacji z matką, bo nad tym przeszłam już po porządku dziennego.
- Moje wspomnienie, jako siedmioletniego dziecka- mówi jedna z dziewczyn- to mama krzycząca na ojca, że jest żarłokiem, bo zeżarł jej ulubione cukierki i rzucająca w niego zawartością lodówki.
- Co??? - na żadną ambitniejszą reakcję nie było mnie stać.
- No normalnie, zeszłam na dół w sobotę rano, do kuchni, a tam latały jajka, plasterki sera, wędliny.
- A ja dzisiaj na śniadanie dostałam kanapkę z twarożkiem i pomidorem, a jak zapytałam, dlaczego mój brat dostał z nutellą, usłyszałam, że jestem za gruba (!!!) i już się nutellą w życiu nażarłam.
- Mój młodszy brat- odrzuca kolejna- dostał na urodziny chomika ze wszystkimi akcesoriami i nowy telefon, a ja 100zł, nawet nie w kopercie i polecenia 'kup sobie co tam chcesz'. Jak zapytałam czy ja też mogę sobie kupić chomika, usłyszałam, że jeden gryzoń w domu jest. Tyle, że to ja, od zawsze, prosiłam o zwierzątko, a dostał je on. Teraz czekam, kiedy chomik Młodego zejdzie na zawał, bo tak go męczy, że jak go w końcu dostanę na ręce, serce wali mu nawet w ogonie.
- E tam- dodaje kolejna- mój brat na urodziny dostał cztery stówy, a ja pięć dych i informację, że mam sobie dorobić, coś tam dorzucić i kupić trampki, jakie mi się podobają. Tyle, że mnie podobaja się Conversy... poczekam jeszcze dwa lata i już je będę miała.
- Moja mama zmusiła mnie do chodzenia do prywatnego gimnazjum! Ludzie tam są okropni! Myślą, że sarkazm, to szczyt, na który każdy musi się wspiąć, a reszta ucieszyć. Jak sobie ostatnio wybiłam palec na WF, dwie dziewczyny do mnie podeszły, myśałam, że chcą mi pomóc się ubrać, a one, jak na amerykańskim filmie, powiedziały 'dobrze ci tak', ucieszyły się i poszły. Dopiero, jak nauczycielka wpadła do szatni 'z twarzą', że ona już skończyła i chce iść i zobaczyła mnie we łzach i z tym palcem, pomogła mi się ubrać.- oczy jej się na chwilę spociły na wspomnienie- Powiedziałam mamie, że nie chcę tam chodzić, chcę do pubilcznego, gdzie chodzą wszyscy moi koledzy, a mama mi na to, że nastolatki takie są i ja pewnie też bym nie pomogła.
- Tak źle cię ocenia?- zapytałam zaskoczona.
- Nie, proszę pani, mierzy mnie swoją miarą- zatkało mnie, dziewczynka ma 13 lat.
- Ja muszę chodzić do szkoły muzycznej- dorzuca kamyczek do ogródka kolejna- mój brat skończył muzyczną, to ja też muszę. A... i jeszcze w liceum muszę iść do klasy medycznej, bo Piotrek też chodzi do 'biochemu'.
- A czego ty chcesz?- pytam.
- Ja już nie wiem. Chcę wybrać to, co mama sobie wymyśliła, bo jak zrobię inaczej, każde potknięcie będzie wypunktowane ze zdwojoną energią. Tańczyłam towarzyski też dla mamy, bo to było jej niespełnione marzenie.
- Ostatnio mama, spiesząc się do pracy, poprosiła, żebym zrobiła bratu kanapkę do szkoły. Zrobiłam. Nawet na nią nie popatrzył tak, jak na śniadanie na stole. Na drugiej przerwie zadzwonił do babci, że jest taki biedny, bo mu nie dałam jeść i poprosił babcię, żeby mu przyniosła pizzerkę, pepsi i czipsy. Jeszcze nie zdążyłam wrócić do domu, a już dostałam taką jazdę, że miałam szlaban na wszystko, na miesiąc do przodu.- opowiedziała kolejna z dziewczyn- Po powrocie do domu zrobiłam zdjęcie kanapek, śniadania na talerzu i zimnej czekolady w kubku. Wysłałam smsem do mamy. Nawet nie usłyszałam 'przepraszam'. Nigdy już smarkaczowi nie zrobię śniadania, niech dzwoni po pizzerkę do babci. I tak dostanę szlaban, ale będę chociaż wiedziała za co.
To tylko kilka przykładów... innych nie chcę pamiętać.
Ludzie!!!!!!!!!
Czy mnie otaczają same kretynki???
Kto im pozwolił mieć dzieci???
Powinnam z każdą z nich pogadać, ale wiem, że wszystko, co powiem zostanie użyte przeciw dzieciom.
Zawsze myślałam, że wzory różnych rzeczy znajdują się w Sevres pod Paryżem.
Teraz wiem, że wzory antymatek ocierają się o mnie w sklepach, patrzą na przystankach, rozmawiają ze mną przez telefon.
Nie mówcie mi, że nam się społeczeństwo stacza.
Nie pytajcie, dokąd zmierza ten kraj.
Rozejrzyjcie się wokół i... odpowiedź dostaniecie na tacy.
Histeryczki, egocentryczne, nieomyle psycholożki- amatorki, niezrównoważone emocjonalnie kobiety zostają matkami.
Zamiast leczyć siebie, mają przyjemność w narzucaniu swojej chorej woli innym, w ich pojęciu, słabszym, głupszym i ślepym oraz bez uczuć, dzieciom.
Ich dzieci będą takie, jak one.
Już ich nienawidzą, marząc, że w dniu 18-tych urodzin wyprowadzą się z domu, ale to dopiero początek.
Kiedy matki się zestarzeją, dzieci będą patrzeć w ich, proszące o szklankę wody, oczy i wtedy nieomylne mamuśki zrozumieją, że przegrały.
Dostaną wodę i tylko tyle...
Albo nic, bo przecież wody w życiu się już napiły...
Taki przekazały wzór.