Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

piątek, 1 sierpnia 2014

Simple story

Kiedy dzisiaj ucichło radio i zawyły syreny, prozaicznie kisiłam ogórki.
Przebiegł mnie dreszcz jednakowoż.
I przypomnieli mi się Ludzie, których poznałam dawno temu.
Pani Ala i Pan Tomasz.
Pani Ala leżała w jednej sali z moją Mamą, na oddziale neurochirurgii, na Przybyszewskiego w Poznaniu.
Była po udarze.
Miała problemy z mówieniem.
Nie mogła się wysłowić i wówczas obie, z moją Mamą, wybuchały  śmiechem.
Po operacji, moja Mama też miała podobny problem.
Śmiechom nie było końca.
Pewnego dnia, siedząc na łóżku Mamy, byłam świadkiem, jednej z piękniejszych scen:
Do sali wszedł Pan Tomasz.
W garniturze.
Z bukietem róż.
Pani Ala, nie mogąc nic powiedzieć, uniosła tylko dłonie do twarzy i zalała się łzami.
Kiedy już bukiet trafił do właścicielki i obeschły łzy... nasze też, bo jakoś tak wzruszyliśmy się zbiorowo (co dla mnie było osobistym szokiem, gdyż będąc dzielną czternastolatką, nie ulegałam 'takim' emocjom), Pan Tomasz opowiedział nam, że pobrali się w czasie Powstania Warszawskiego. Byli prawie dziećmi, ale chcieli walczyć i ginąć wiedząc, że należą do siebie. Nie obchodzili rocznicy ślubu w dniu, kiedy on nastąpił, ale w dniu 1 sierpnia. Pani Ala zawsze dostawała bukiet róż, za to, że w tym najważniejszym dniu Pan Tomek nie miał dla niej nawet stokrotki.

Jeżeli żyją, Pani Ala dostała dzisiaj kwiaty.
Jeżeli nie, mam nadzieję, że ktoś pamiętał o różach na grobie.
Jeżeli zaś nikt... pamiętała cała Polska.
I... mnie się przypomniało.
I taka muza, pod jakże znaczącym tytułem, choć zupełnie niepatriotyczna, mi się przyplątała.

14 komentarzy:

  1. Jak nic innego nie ma to pamięć zostaje i pamięć pielęgnować trzeba ............

    OdpowiedzUsuń
  2. W rocznicę Powstania, każdego roku od nowa, przeżywam to samo rozdarcie. Z jednej strony wzrusza mnie niezwykle, gdy życie zatrzymuje się na minutę, wzruszają mnie ledwo poruszający się ludzie, którzy na 1 sierpnia mobilizują wszystkie siły, by być na Powązkach, by wsunąć na ramię opaskę z literkami AK. A z drugiej strony budzi się we mnie od nowa przekonanie, że tyle istnień tak bezsensownie, tak nonszalancko ktoś poświęcił dla własnych, osobistych ambicji oraz idei i zwyczajnej politycznej walki.
    Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że mogę sobie myśleć i gadać co uważam, ale niechby tylko jakiś obcokrajowiec wydął wargi z lekceważeniem Powstania Warszawskiego dopadłabym do gardła

    OdpowiedzUsuń
  3. Miłość dwojga ludzi, naprzekór wszystkiemu, zawsze jest wzruszająca, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  4. Za każdym razem mam w oczach łzy....Każdego 1.08.

    OdpowiedzUsuń
  5. chyba żadna rocznica mnie tak nie porusza. żal mi tamtych czasów, ludzi, którzy zginęli za nas. a najbardziej mi żal, że zwyczajnie to zmarnowaliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  6. wojna to nieludzki czas.
    a miłość i tak :) pomimo :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne i wzruszajace Myshu... Bardzo dziękuję :)

    O ile mi wiadomo, w Powstaniem żadnych rodzinnych związków nie mam... Prędzej z Monte Cassino...

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy słyszę syreny, przeszywa mnie dreszcz strachu, że może się to powtórzyć....

    OdpowiedzUsuń
  9. Taka piękna wzniosła opowieść... :) Uśmiecham się czytając.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uczmy się takiej miłości i wierności....

    OdpowiedzUsuń