Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

czwartek, 6 listopada 2014

Awantura o jedno s

... czyli zaczynam kląć na zajęciach.
Wczoraj- grupa gimnazjalistów z klasy pierwszej.
Zostało nam 10 minut lekcji.
Wszystko zrobione, można się pobawić.
Pierwsza myśl- wisielec.
Podchodzi do tablicy Werka.
Duuuużo kresek, będzie ciężko.
Bardzo.
Werka w nowej szkole trafiła na mojego ulubionego anglistę z pobliskiego gimnazjum.
Facet pięknie buduje słownictwo.
Na orkiestrze dętej (marching band) padli wszyscy (ja nie gram:)
Do tablicy podchodzi Agata.
Niepewnie stawia kreski.
W tym samym gimnazjum uczy ją 'moja idolka', pani, która uczyła niemieckiego, za czasów naszej Młodej.
Teraz zanglistyczniała.
Niech jej Bóg wybaczy.
Agata nie jest pewna więc sprawdza pisownię, ze mną.
Na tablicy są kreski do hasła sometime (kiedyś).
- Fajne, gramy- ja jej na to, ale potem przychodzi refleksja- A co to znaczy?- pytam zaczepnie.
- No jak to co?- dziwi się, że nie wiem- Czasami.
Do jej hasła na kartce dopisuję s- sometimes.
- Aguś, czasu Present Simple i przysłówków częstotliwości uczyliśmy się w czwartej klasie- przypominam uprzejmie.
- No tak, ale ja je wszystkie zapomniałam, a teraz robimy powtórzenie w szkole i pani podała nam bez s.
Kurwaaaaaaaa!
Opadły mi ręce.
Już widać przepaść między tymi do Pana i tymi od pani (wielka litera użyta świadomie).
Co będzie w trzeciej klasie? Nie wiem.
Ja ich mam tylko na dwie godziny w tygodniu.
W szkole pani demoluje ich przez następne cztery.
Mogę nie nadążyć z prostowaniem.
Część moich uczniów, to jej olimpijczycy.
Jestem z nich oczywiście dumna, ale też nieźle wkurzona, że jedzie na mojej pracy i kasie ich rodziców, ograniczając się w przygotowaniach do podania zakresu materiału do kolejnego etapu.
W tym roku nakazałam jednej z dziewczyn spieprzyć selekcję szkolną, żeby miała spokój w toku przygotowań do testu gimbazjalnego (tak napisałam przez B ;)

Przez ostatnie dwa tygodnie zapoznałam się z trzema milionami wirusów, które przynieśli mi uczniowie.
Wczoraj dopadły mnie wszystkie jednocześnie.
Padły mi odruchy obronne, gdyż takich kwiatków od pani jest mnóstwo, i mi się przelało.


Przepraszam.

14 komentarzy:

  1. Dzisiejsza notka to jakby ciąg dalszy poprzedniej. Opisuje tylko drugą grupę nauczycieli - niedouczonych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzięję, ciągle ją mam, że te przeze mnie opisane są wyjątkami, ale wkurzaja mnie setnie, bo biją w 'moje dzieci'.

      Usuń
  2. czujesz się jak syzyf ? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Czuję, że miałabym chęć wziąć głaz Syzyfa i palnąć nim pani w łeb ;) Ja nie jestem agresywna, agresywność jeden ;)

      Usuń
  3. wiesz co Dreamu ??
    a to )))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  4. oj tam , oj tam , sama Popełniłaś w wyrazie Kurwaaaaaaaa! błąd ....o jedno a za mało

    macham wieczorowo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale chciałam zauważyć, że to nie zmieniło znaczenia rzeczownika 'kurwa' ;)

      Usuń
  5. uuuu, zua kobieta z Ciebie Dreamu, kazałaś celowo spieprzyć.... :))))))))
    nie jestem belfrem, ale rozumiem Twój wkurw...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież zawsze twierdziłam, że jestem człowiekiem-skurwielem ;)

      Usuń
  6. Nie mam pytań... Trzymaj się... dzielnie. :***

    OdpowiedzUsuń
  7. uf! też bym się zdrzaźniła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) Mnie opadają ręce, a to już gorsze, niż zdrzaźnienie.

      Usuń