Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

czwartek, 13 sierpnia 2015

Twinkle twinkle...

... little star...
Tak mi się jakoś samo nuciło, kiedy o 2 w nocy, na wydmach, w towarzystwie jednego przystojniaka gapiłam się w niebo.
A niebo, z minuty, na minutę było nam coraz bardziej przychylne.
Wiatr przegonił chmury, żeby odsłonić spektakl, który natura przygotowała na tę noc.
I leciały, jak szalone.
Spalając się w swym ostatnim tańcu.
Mały Wóz, patrzył na ten szaleńczy taniec z dostojeństwem i pogardą.
Migając słabym, ale jednostajnym światłem, zdawał się nie rozumieć chęci przypodobania się Perseid.
To one jednak były w tę noc gwiazdami show.
Z mocą spełniania życzeń.

Jeżeli to prawda, obdarowałam życzeniami niezłą ekipę.
Niech się spełni chociaż jeden procent.
Niech...

P.S.
Po powrocie Ted wyszedł na balkon zapalić papierosa.
- Wiesz, tu też je widać- powiedział.
- No tak, a my, jak zwykle biliśmy się o sprawę, która niekoniecznie była słuszna :)))

11 komentarzy:

  1. No a ja nad swoimi bezkresnymi polami nic nie widziałam :(:(:( Zachmurzone było bardzo. Pocieszam się jednak, że skoro nie wypowiadałam życzeń to i rozczarowań będzie mniej ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. ja - dla odmiany - kręciłam się po mieście pełnym światła.
    ale
    też w towarzystwie przystojniaka :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też nic nie widziałam buuuuuu u nas chmurki poza tym padłam po 24 ((((
    niech Ci się spełnią wszystkie )))))

    OdpowiedzUsuń
  4. No patrz, a ja zupełnie o nich zapomniałam. Ale wieczór spędziłam podobnie, jak Ty, też w towarzystwie pewnego przystojniaka. Mojego przystojniaka. :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas niebo było zachmurzone. To trzeba mieć szczęście!

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja z biegiem czasu przestałam w nie wierzyć chyba... Zresztą pod koniec tygodnia byłam już dość zmaltretowana i pragnęłam już znaleźć się w domu.
    A "twinkle, twinkle..." kojarzy mi się z momentem "Aliciji w Krainie Czarów" kiedy Johnny Deep w roli Szalonego Kapelusznika nuci to, troszeczkę zmieniając ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. no tak miała być noc spadających gwiazd :) tylko akurat wtedy usnęłam jak zabita :P

    OdpowiedzUsuń
  8. No to niech się spełnią :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Widziałem tylko kilka - niektóre mrugały i szumiały. Koleżanka Małżonka twierdziła, że to samoloty, ale ja swoje wiem...
    Życzeń nie wymyślałem, bo z założenia nie ufam czemuś, co spada.

    OdpowiedzUsuń
  10. Co wieczor podziwiam gwiazdy z tarasu, jakos tak lubie sie gapic na niebo. Nie zawsze te gwiazdy sa widoczne, bo czasem chmury przeszkadzaja, ale w wiekszosci jest ladny widok. Tyle, ze nie spadaja.
    A czasem sie jakas planete uda wypatrzyc, ale to Wspanialy jest od tego specjalista i wola zebym zobaczyla to ide i sie gapie:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Myśmy wtedy poszli oglądać, ale jedyne co zrobiliśmy, to zmarzliśmy. Nic nie widzieliśmy, nawet mini smużki światła...

    OdpowiedzUsuń