Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

piątek, 8 stycznia 2016

Postanowienia noworoczne...

... kto to kuźwa wymyślił?
Znacie kogoś, kto ich dotrzymał?
Ja, osobiście, nie dotrzymałam NIGDY. 
Postanowienie zadbania i swoją formę i masę nie było zatem tym noworocznym.
Było impulsem.
Było z tych 'a co, jeśli to zadziała?'
Postanowienie uczynione pod wpływem szampana, albo po nieprzespanej nocy też jest impulsem, tyle, że potem przeradza się we frustrację 'muszę', a następnie 'jestem niemotą, nawet to mi nie wyszło'.
Dlatego postanowiłam sobie, już czas jakiś temu, nic nie postanawiać.
Jeżeli jest coś do zrobienia, raczej podejmuję decyzję.
Czym różni się decyzja od postanowienia?
Za decyzją idzie akcja.
Próbując przechytrzyć system mogłabym postanowić, że utrzymam wagę.
Haha!- nie przeszkodziły mi w tym nawet święta.
Albo, że będę uprawiała sport- w drugi dzień świąt już mnie poniosło, więc to łatwe.
Tyle, że to wszystko są konsekwencje decyzji z maja.

W tym roku odpocznę, odpoczniemy RAZEM.
Będzie ciężko, bo w naszych obowiązkach służbowych i dniach wolnych mijamy się koncertowo.
Ale podjęłam decyzję.
Mam dwanaście miesięcy na jej realizację.

A tym czasem napier... napadało śniegu.
I żeby było zabawnie, tempertura wyskoczyła na plus.
Napierdziela mnie łeb.

Idę do pracy.
Do tego nie potrzebuję ani postanowienia, ani decyzji.


8 komentarzy:

  1. no więc u mnie aktualnie pierze ino furczy i wieje zadymką,a ja cała spanikowana...i chyba nie pojadę podbić oc trudno.
    Masz rację gówno warte te postanowienia na bańce w szampańskim nastroju... zwłaszcza dietetyczne i palaczowe)))
    trzymaj się i realizuj marzenia))

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie plus 2 za oknem a tydzień temu minus 18!

    OdpowiedzUsuń
  3. udanego odpoczynku zatem :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy postanawiam,nie obiecuję, bo nie dotrzymuję. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy postanawiam,nie obiecuję, bo nie dotrzymuję. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. E, tam! Trzeba tworzyć takie postanowienia. Przynajmniej jest potem na co ponarzekać - jak to wszystko sprzysięgło się przeciwko nam. Ja po raz kolejny postanawiam zrzucić brzuszek - ciekawe, ile kg mi przybędzie w końcowym bilansie. A wszystko przez producentów żywności, stresujący tryb życia, geny, Koleżankę Małżonkę (bo za dobrze gotuje) i w ogóle przecież to nie moja wina, że te nalewki wyszły mi takie dobre!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dokładnie tak, Dreamu, nie ma co postanawiać. Trzeba się realizować na bieżąco, i w zależności od chwili :))) Odpoczywanie też się tego tyczy! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo są postanowienia i postanowienia. :)
    Moje nigdy nie są decyzją pod wpływem szampana czy innej substancji odurzającej. Zwykle dojrzewam do moich postanowień, które są równoznaczne z Twoją decyzją - miesiącami, do niektórych latami. Dlatego jak już się biorę za realizację, to jestem w tym najczęściej dobra. Nawet nie lubię postanawiać, za szybko, wolę się przygotować, mieć to, co trzeba wokół siebie, bo wtedy wiem, że mam więcej szans na powodzenie! :)

    OdpowiedzUsuń