Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

środa, 11 stycznia 2017

Dary, dary, dary...

Trzej Królowie pojawili się u mnie z darami.
Przynieśli gorączkę, zapalenie zatok i zapalenie tchawicy :D
Nie ma, jak wejść w nowy rok z przytupem.
A takie miałam plany...
Ze wszystkich został mi kocyk, kubek herbaty i książka.
Tyle, że jakoś tak wszystko mnie uwierało, kuźwa.

W poniedziałek, cała przerażona, jak to będzie, gdyż z wolna traciłam głos, pojawiłam się w pracy.
Wirus dopadł nie tylko mnie, więc jakoś przeżyłam.
Ale we wtorek na dzień dobry wyskrzypiałam coś do Teda i wiedzieliśmy już, że jest żle.
Po konsultacji z... farmaceutami rodzinnymi na blacie w kuchni stanął antybiotyk.
Już wziąć, czy jeszcze się wstrzymać, krążyło wokół pytanie.
Moje proletariackie serce wrzeszczało 'Nie brać!!!', ale rozum mówił 'Nie dasz rady bez niego'.

W grupę wariatów na pewnym portalu rzuciłam żałosne 'Ratunku!'
W odpowiedzi przyszły różne odpowiedzi z propozycją konsumpcji główki czosnku włącznie. O propozycjach kogla-mogla na czerwonym winie i rozpędzaniu widma innymi mocnymi trunkami nawet nie wspominam.
Były też propozycje poważne, ale jedna, dziwna bardzo, okazała się być godną przetestowania i dzisiaj oto brzmię prawie normalnie, gotowa do nękania młodocianych adeptów sztuki konwersacji w języku obcym, zachodnim.


Więc (mam w dupie to, że od więc nie zaczyna się zdania, bo to, co po więc jest ważne i mam nadzieję, komuś się kiedyś przyda), jeżeli dopadnie Was kiedyś ABG (absolutni brak głosu), bierzecie gar (duży), wypełniacie go wodą, ale nie na chybił-nalał. Na każdy litr wody dodajecie doń 2 łyżki sody oczyszczanej i gotujecie tak, że po szybach w kuchni spływa woda. Siedzicie w tej kąpieli parowej 2 godziny (ja siedziałam przez całą 'Tłumaczkę') i na drugi dzień już prawie swoim głosem mówcie światu, radosne, 'dzień dobry'.

Zatem do darów Trzech Króli ja dodaję przepis, jak odzyskać głos, który zaginął.
Howgh!

11 komentarzy:

  1. To ja już wolę czerwone wino bez kogla mogla :)
    Wyzdrowienia szybkiego życze i serio, o kuchni zaparowanej sodą nie słyszałam jak żyję. Człowiek ciągle się uczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie słyszałam, z niedowierzaniem pewnym zaparowałam kuchnię z przyległościami i... okazało się, że to działa. Serio, serio :D

      Usuń
    2. Oraz czerwone wino wolę najbardziej ;D

      Usuń
  2. Coś jak inhalacja. Ważne, że działa. Teraz o tej porze roku każda rada się przyda. Szczególnie przy tych wszystkich wirusach, smarkach i innych cholerstwach. Co do wina. Mam dwa, białe i czerwone. Nie ruszone jeszcze. Mogę się podzielić. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wina Ci u mnie dostatek. Mój dom, że tak powiem, winem stoi 😊 A inhalacja była taka bardziej... masywna. Ted też się załapał i roślinki i firanki😆

      Usuń
  3. Dreamu chodziło o zmasowany atak wilgoci nadmorskiej??
    z tym garem? zwykła, w obrębie, że tak powiem własnej twarzy inhalacja nie działa? pytam poważnie, bo też miewam kłopoty z zatokami
    oraz współczuję i rozumiem Cię doskonale.
    dobrze, że już lepiej ))za chwilę ferie u nad od poniedziałku...choć ja dopiero od 23 stycznia mam luz.

    OdpowiedzUsuń
  4. też jestem zdania, że ludowe sposoby są najlepsze. po jedynym w życiu antybiotyku byłam jeszcze bardziej chora niż przed. zdrówka życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra rada, do wypróbowania. Dobrego zdrówka życzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. podobno parówki (i nie mam na myśli kiełbasek) dobrze też robią na cerę... zdrówka!!!!

    OdpowiedzUsuń