- Przeczytałem moje orzeczenie o dysleksji- wyrąbał Bartek wpadając do mnie wczoraj.
- Słońce, po co ci to było?- zapytałam ze smutkiem- Mało masz problemów?
- No teraz wiem, czego nigdy nie zrobię, czego się nie nauczę i mam problemy z koncentracją takie, że klękajcie narody!
- Widzisz, teraz już to wiesz i co ci po tej wiedzy? Wiesz, że zgodnie z prawami fizyki bączek nie powinien latać, bo jest za ciężki?
- Nie wiem- zadziwiłam Bartka.
- A wiesz, dlaczego lata?- ciągnęłam opowieść.
- Nie mam pojęcia.
- Bo nikt mu nigdy nie powiedział, że nie może... więc może lepiej było nie wiedzieć, co tam mądre głowy na ciebie nawypisywały.
- No ale teraz wiem i nareszcie rozumiem dlaczego mama mówi 'skup się', a ja nie umiem.
Ekhhhhh.
Bartek pojawił się u mnie dwa lata temu.
Mama zadzwoniła z polecenia i od razu wypaliła:
- On ma głęboką dysleksję, więc jeżeli pani nie zechce z nim pracować, to ja zrozumiem.
- Proszę pani, co to znaczy 'nie zechce'?- zapytałam- Zapraszam na spotkanie, poznamy się z młodym człowiekiem i oboje postanowimy, czy zechcemy ze sobą współpracować.
Po spotkaniu mama zadała mi tylko jedno pytanie 'dlaczego ja pani nie znalazłam wcześniej?'
I tak jedziemy sobie z Bartkiem na tym samym wózku, raz na, raz pod nim. W grę wchodzą tylko zajęcia indywidualne, a ja walczę o każdą minutę jego skupienia. Nie widziałam orzeczenia. Nie było mi potrzebne. Widziałam dziecko. To wystarczyło.
- Bartuś, czy ty chodziłeś na jakieś zajęcia do poradni?- zapytałam po tym, jak Młody przeprocesował informację o bączku- Takie pomagające ci się skupić.
- Tak, na początku, ale teraz jestem za stary.
No tak.
- A pamiętasz jeszcze jakieś ćwiczenia, które wtedy robiłeś?
- Nie- odpowiedział nerwowo, jak zwykle, kiedy czegoś nie pamiętał.
- A więc...
Tu odłożyliśmy zajęcia językowe na bok i zaczęliśmy trening oddechowy, techniki relaksacyjne i poprawiające koncentrację. Boszszszszsz ileż to już razy uczyłam moich uczniów jak odpocząć, jak się skupić, jak zrelaksować, jak uspokoić oddech. Przed maturą, przed egzaminem gimbazjalnym, przed sprawdzianem, diagnozą i Bóg jeden wie czym tam jeszcze...
I tak sobie myślę, że w szkole uczy się ich tylu niepotrzebnych bzdur, a zapomina o higienie psychicznej.
Bez tego ani rusz.
Nie teraz, kiedy świat popyla w takim tempie.
Jeżeli macie wokół siebie dzieci lub młodzież zadbajcie proszę o to, żeby same potrafiły o siebie zadbać.
Jeśli my o tym nie pomyślimy nasz kraj pełen będzie frustratów, których i tak już nam nie brakuje.