Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

niedziela, 17 września 2017

Jak ciąg dalszy będzie taki, jak początek, to ja wysiadam

A początek jest słaby, żeby nie powjedzieć chooyowy.
Nie chodzi mi o reformę edukacji, bo tu wszyscy jesteśmy w czarnej dupie, dzieci, nauczyciele i rodzice po równo.
Nie chodzi też o plany zajęć zmieniajace się, jak w kalejdoskopie, co bardzo skutecznie demoluje mi pracę.
Najgorsze jest to, co dzieje się z 'moimi dziećmi'.
Mamy kilka ognisk zapalnych- zderzeń na linii rodzice- dzieci.
Jestem powalona zachowaniem rodziców.
Jestem w szoku, jak rodzice z łatwością szafują wyrokami w stylu: 'on/ona nie chce, jest niewdzięcznikiem, nie wyciąga lekcji z kar, jakie otrzymał/ otrzymała.'
I takie mną targa pytanie, którego nie mogę zadać: 'jeżeli twoje metody/ kary/ nagrody nie działają, to kto tu się kurwa nie uczy na błędach?'
Mamy żniwa pokolenia zaburzonych relacji. Nie wychowujemy już dzieci plemiennie, wielopokoleniowo. Relacja zaburzona z rodzicem skutkuje relacją z równolatkiem, a nie innym dorosłym, który jest. Który ma czas. Który wysłucha i uszanuje.
Wiecie, co mówią dzieci? Że najlepiej im jest, kiedy rodzice są jeszcze w pracy, bo nikt się nie przypierdala. Po ich powrocie trzeba przyjąć na klatę, że mieli chooyowy dzień i na kimś muszą odreagować.
Staram się bronić rodziców, ale ci, swoim zachowaniem wybijają mi argumenty. Dzieciaki mają swój rozum, jak się zagalopuję, stracą zaufanie do mnie- jednego z niewielu dorosłych, który ich nie ocenia, przyjmuje z ich poplątaniem i może pozwolić sobie na przywołanie ich do porządku jedynie przy pomocy krótkiego 'serio?', a oni wiedzą.
Każdy rok pracy jest inny.
Ten będzie trudny.
Następny trudniejszy.
Kolejny jeszcze trudniejszy, aż my, dorośli się nie opamiętamy.
Bo oni są tylko dziećmi, nie rozumieją, co się z nimi dzieje oraz nie, nie ma w nich perfidii, o którą są posądzani.
To wołanie o pomoc, którego zajęci sobą, dorośli nie słyszą.
Mam założyć, że też są perfidni?


10 komentarzy:

  1. ...a dzieje się tak dlatego, że ci rodzice to dorosłe już pokolenie totalnej porażki wychowawczej i dydaktycznej, jaką była reforma (demolka) oświaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez mam takie wrazenie. Nie wiem, gdzie jest pies pogrzebany i na ile tez jestem za to odpowiedzialna, jako nauczyciel.

      Obecnie obserwuje dzieciaki i rodzicow w USA. I ciesze sie, ze obserwuje. Koszmar koszmarow.

      Jakie przedsiewziac srodki zaradcze?

      Usuń
    2. Wysadzić wszystko w powietrze, egzorcyzmować lej po bombie i zacząć od nowa.
      A gdzie jest pies pogrzebany, to chyba wiem - w popieprzonym systemie nauczania i w popierdzielonym wychowaniu. Jeżeli gówniarzowi od pieluch odczytuje się same prawa, a obowiązki ma wyłącznie nauczyciel, jeżeli matołectwo nazywa się dysleksją, dysgrafią, dyskalkulią i zespołem obniżonej motywacji, a brak wychowania - ADHD, to nigdy już nie będzie lepiej.

      Usuń
    3. Nie Frau, przepraszam, ale patrzysz na sprawę tak, jak większość. ADHD, wszystkie dysy, Aspergery i inne dysfunkcje to skutek. Przyczyną nie są dane dziecku prawa, tylko zaburzone rekacje rodzinne, czyli jednak niedopełnione obowiązki. Nie jest to teoria. Bada się ten problem od lat 90-tych, czyli od pojawienia się na szeroką skalę nowych technologii w naszych domach.

      Usuń
    4. Ameryko, nie trzeba szukać przyczyn. Znaleźli je mądrzejsi od nas. My jedynie musimy odbudować relacje. A, że jest to najtrudniejsze, jako dorośli dajemy ciała na całej linii, bo kasa, bo film, bo mail, bo telefon. Moje dzieci mówią wyraźnie 'kiedyś prosiłam/ prosiłem rodziców, żeby poświęcili mi czas, dzisiaj nauczyłam/nauczyłem się funkcjonować bez nich'.

      Usuń
    5. O, że niedopełnione funkcje (i obowiązki przy okazji) rodzinne, to na pewno się zgodzę. Ale to nie usprawiedliwia lenistwa, nieuctwa i nieposłuszeństwa.

      Usuń
  2. o matko a wiesz że to nie ma końca ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaa... To ja się cieszę, że nie jestem takim rodzicem, chociaż nie jestem idealna i rykoszetem zbierają. Ale skoro przyłażą i gadają i razem jesteśmy, to znaczy, że nie jest źle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie też, jako rodzic. Chociaż wiem, że spaprałam parę spraw, dlatego mam nadwrażliwca.

      Usuń