Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

poniedziałek, 27 listopada 2017

Huśtawka

... czyli maniakalno-depresyjnie.

Czasem moi uczniowie, swoimi zainteresowaniami, pasjami czy działaniami dają mi nadzieję, że duch w narodzie nie zginie.
Ale są dni, kiedy mroki średniowiecza wydają się być wschodem słońca w letni poranek.
Tak też było w piątek.
Dzieciaki, klasa szósta robiły zadania.
Jednym z nich było stworzenie krzyżówki tematycznej, a następnie jej rozwiązanie.
Do wpisania było hasło 'gra planszowa', jako podpowiedź podana była gra Monopoly.
Siedzą i nie czają.
Kminią.
W końcu ruszam na ratunek.
- Co to jest Monopoly?- pytam, naiwnie myśląc, że pomagam.
- Sklep?- pada odpowiedź.

-Jesooooo- westchnęła moja dusza.
To nawet nie jest śmieszne.
Byłoby, gdyby nie fakt, że rozmawiamy o dwunastolatkach.
Gra planszowa kojarzy im się z monopolowym?

- Jakie 'patusy'- ucieszyła się Młoda- gra planszowa brzmi im, jak sklep z alkoholem? Gdzie ty je znalazłaś, matko?
Jako, ze nie było mi do śmiechu, Młoda postanowiła podnieść mnie na duchu.
- Potraktuj to, jak Chińczyka, mamo czyli 'Człowieku nie irytuj się'.


Oraz wiem, kto zamordował w Orient Expressie, ale nie powiem.
Nie odmówcie sobie przyjemności zobaczenia Kennetha Branagha w roli Herkulesa Poirot.

 

środa, 22 listopada 2017

Blek frajdej

Nigdy tego nie robię.
Zawsze zachowuję pisownię oryginalną, jeżeli potrafię, ale w tym wypadku się nie da.
Jutro w USA obchodzone jest piękne święto. Thanksgiving. Na szczęście nie możemy go zapożyczyć, jak wszystkiego, co angielskojęzyczne, bo to święto odnosi się ściśle do historii Ameryki i pierwszych osadników z Europy.
Urok Święta Dziękczynienia rujnuje dzień następny. Black Friday to pierwszy dzień przedświątecznego wietrzenia magazynów. Star, correct me if I'm wrong. Ludzie walczą o takie rzeczy, że nie mieści mi się to w głowie. Ze sklepu można przynieść tv za 30% wartości, ale też siniaka i rękę w gipsie.
My też mamy swój blek frajdej, chociaż nie mamy Thanksgiving.
Zmałpowaliśmy tylko trochę.
Ciekawe, czy bijatyki też 'kupimy'?

środa, 15 listopada 2017

Fighterka

Popełniłam kiedyś tekst o tym, że moja Mama jest największą fighterką, jaką znam.
Mamy już z nami nie ma, ale tradycja walki w rodzinie nie ginie.

Młoda.
Młoda jest kotem.
Nie znosi wody.
W podstawówce najgorszym dniem tygodnia w szkole był dzień obowiązkowego basenu.
Młoda nie jest antysportowa.
Tańczyła przez wiele lat, z sukcesami, w formacji tanecznej.
Przez kilka następnych uprawiała aikido.
Jeździ na rowerze, biega, trenuje fitness.
Wszystko byle nie w wodzie.

Ted.
Od wielkiego dup w wykonaniu koleżanki nie może złapać pionu.
Emocje zjadają go od środka i , mimo, że o tym nie mówi, my to widzimy.
- Tatuś musi się ruszać- orzekł fit ekspert- chodź pobiegać ojcze.
-... (wymówki, wymówki, wymówki) ;)
- Chodź na siłkę- padła inna propozycja.
-... ta sama reakcja.
- A co lubisz robić?- zapytała zdesperowana Młoda.
- Tatuś lubi pływać- wysypałam go radośnie.
- OK, jutro idziemy na basen.
- Co?- zapytaliśmy jednocześnie.
- Basen, takie miejsce z wodą, ludzie chodzą tam pływać- odpowiedziała rozbawiona Młoda.

Pojechali.
Wiem, ile ją to kosztuje.
Robi to dla niego.
Walczy, bo on nie ma siły.
I mimo, że jest dużo słabsza od niego, to ona go teraz dźwiga.
Jestem z niej dumna.

Moja fighterka ;*

sobota, 11 listopada 2017

Listopadowo

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba....
Tęskno mi, Panie...

*
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...

*
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
"Bądź pochwalony!"

Tęskno mi, Panie.
...że tak na wstępie wieszczem się podeprę.

Tak mi dzisiaj przyszło do głowy, że gówniany ze mnie patriota. Na domu niby biało-czerwona, ale raczej z przyzwyczajenia, niż potrzeby.
Mieszkam tu dzisiaj i tęsknię zarazem.
Do patriotyzmu moich Dziadków.
Do normalności.
Do pozdrowień szczerych, niewymuszonych, nieoceniajacych przez pryzmat pisowstwa, peowstwa, żydowstwa, buddyzmu, gejowstwa a w wolnych chwilach dymania się, jak króliki.
Gdzie wszyscy po dupie dostawali po równo.
Olałam, chyba pierwszy raz w życiu rogale, słucham Stinga i prasuję.

Kiedyś mogłam podjąć decyzję i zostać tam.
Wróciłam dla Teda.
Błąd.
Trzeba było go zabrać i spieprzać.
Ot życiowe wybory.

Za Ojczyznę poobijaną wzniesiemy dzisiaj wieczorem toast winem.
Czerwonym, jak krew.
I takie ciśnie mi się na usta pytanie, czy my, jako naród zawsze musimy mieć przejebane?
Nie musicie odpowiadać.

poniedziałek, 6 listopada 2017

"Najlepszy"

Czy to był najlepszy film, jaki w życiu widziałam, nie wiem.
Wiem, że Jakubik, że Gierszał, że Cielecka i że Gajos.
Że fajnie się ogląda i śmiesznie jest do czasu, aż zdasz sobie sprawę, że to nie jest fikcja.
Że tak było.
Że ludzie są silniejsi niż ich najstraszniejsze demony, tyle, że nie wszyscy.

Kino lżejsze niż "Bogowie"- obiecywał Jakubik.
"Żeby po seansie widz wyszedł z wyżej uniesioną głową"- marzył Palkowski.

Jeżeli popatrzeć na film jak na coś, co powstało ku pokrzepieniu serc, to spełnił on swoją rolę w każdym calu. Bo leżąc mordą w najgorszym gównie można się podnieść, bo bez nadziei na jutro, w spazmach i drgawkach można zacząć budować marzenie. Bo moje (nasze marzenie) może być silniejsze... od wszystkiego.
No i tego się trzymajmy.

A do kina?
Iść, koniecznie iść.