Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

poniedziałek, 31 grudnia 2018

Jak?

Jak podsumować 25 lat w słońcu i w deszczu, w zdrowiu i w chorobie, w euforii i w depresji?
Jak podsumować czasy kiedy z 5-cioma złotymi w kieszeni błagaliśmy o cud i kiedy jedliśmy kolację w 5- cio gwiazdkowym hotelu w Las Vegas?

Kiedyś, w czasach tej piątki w kieszeni skończyły mi się ulubione perfumy. Nie mieliśmy ani kasy ani nadziei, On wtedy bezczelnie obiecał mi 'zobaczysz, przyjdą jeszcze takie dni, że nigdy ci ich nie zabraknie'. Uśmiechnęłam się tylko, bo cóż miałam powiedzieć?
On bezczelnie dotrzymał słowa.
A ja do dzisiaj pachnę nimi tylko dla Niego.
Jestem pieprzoną szczęściarą!
Mam nadzieję, że On chociaż w części też się tak czuje.

Ten dzień, zgodnie z tradycją spędzamy oddzielnie.
On w pracy...
Nikt jednak, tak jak my, nie docenia tego, że po pracy, nieważne która będzie godzina, wróci do domu i obudzimy się obok siebie.
I za to oraz za każdy rok z tych 25 dziękuję. Nie wiem komu, ale dziękuję.

Pozwólcie, że na Nowy Rok podeprę się mądrością Alberta Einsteina:
'Wyciągnij lekcję z wczoraj, żyj dniem dzisiejszym i miej nadzieję na jutro'.
... i niech ta nadzieja nie będzie matką głupich.

Dobrego Roku- Kochani❤

niedziela, 23 grudnia 2018

... I niech

...I niech nie dzieli nas w tę noc
ni gniew, ni żal, ni ściana.
Przy skromnym stole z nami siądź
 i dobra bądź jak mama.
Kolędo płyń wśród polskich zim,
wśród smutków i zamieci.
A my popatrzmy dziś na świat
oczami naszych dzieci.

 -Magda Czapińska-

Na Święta i w Nowym Roku bądźcie dobrzy dla innych i dla siebie.
I niech to dobro przyniesie Wam spokój.
Bo spokój to miłość, radość i otwarta głowa... na świat i na siebie.
I niech będzie pięknie, bo dlaczego nie?



piątek, 21 grudnia 2018

To już?

Zajęta wszystkim innym, myśli o świętach odkładałam na bok, do rowu, w krzaki, byle dalej.
Nie było czasu na wieniec adwentowy, płonące świece nie odliczały niedziel.
Porządki? Jakie porządki?
Biuro i klasa udekorowane jedynie.
I bałwanek skacze po kolejnych prezentach na choince, powodując konflikty, gdyż wszyscy chcą go przeprowadzić do kolejnego dnia.
O prezentach, chociaż początkowo miało ich nie być, ze względu na koncert, też pomyśleliśmy wcześniej.
Jakieś menu również istnieje, a ja nadal w pracy.

Wczoraj jednak ze swoim stadem wjechała z glana Młoda.
Dostaliśmy po uszach, Ted zwłaszcza, za olewanie magii świąt😉
No i dzisiaj powstaje jednak wieniec.
Odliczy jedną niedzielę😀
I choinkę ubierzemy i zapakujemy prezenty w cudne papiery, kupione w czerwcu po 20 groszy za sztukę.

W międzyczasie bywamy Mikołajami.
Ted powiedział, że skoro stać nas na wypier... fury kasy na książki i muzę, możemy ruszyć dupę, żeby inni też mieli święta.
Nie protestuję.

I tak oto za rogiem... stoją 'anioł z bogiem' i przez chwilę wracamy do dziecięcej radości ze świąt.

Dobrze, że są Dzieci 😉

sobota, 15 grudnia 2018

Ona

Kiedy ją poznałam, była Małą Pyzą.
Potem Pyza, przechodząc okres buntu, wybrała liceum w mieście na S., byle z dala od mamy.
Tam poznała Jego.
Ich drogi zeszły się i zaraz rozeszły.
Spotkali się jakiś czas potem.
W pociągu.
I wybuchła miłość.
A potem On Jej powiedział.
Że nie jest zdrowy.
Żeby się nie angażowała.
Ale było już za późno.
I tak człapali razem od źle, do dobrze.
Od chemii, do chemii.
On został zakwalifikowany do immunoterapii w Niemczech.
Miał tylko wziąć jeszcze jedną chemię...

Wiedzieli, że to się może nie udać.

Teraz Pyza została sama.
Z dziurą w miejscu serca.
Z 'taką' przeszłością, mimo swoich dwudziestu lat.

Cieszę się, że na swojej belferskiej drodze spotykam TAKICH Młodych ludzi.
Mam nadzieję, że poprosi o pomoc, jak już poczuje, że nie daje rady.
I ją znajdzie.

I niech dostanie od losu wszystko, co najlepsze.
Proszę.

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Dorosłość

Jedno z naszych dziecków, to NieNasze, wpadło na chwilę do miasta.
Przed wyjazdem pakowało się do późna i zauważyło, że u sąsiadki, starszej pani, pali się światło.
Rano paliła się ta sama lampa.
NaszeNasze dziecko zostało w domu ze zwierzyńcem i pracą licencjacką razy dwa... i tą nieprzerwanie palącą się u sąsiadki lampą.
Kolejny poranek i nie wytrzymała.
Poszła do klatki obok, zadzwoniła pod pierwszy z brzegu numer i wyłuszczyła sprawę.
Pan spokojnie wysłuchał, po czym wpuścił ją i razem poszli ratować panią.
Pani długo nie otwierała, ale w końcu podeszła do drzwi i podziękowała za troskę.
Od kilku dni słabo się czuła, ale już jest dobrze.
Jakiś czas temu Młoda pędziła do pobliskiej kliniki weterynaryjnej po pomoc dla jej jamniczka.

- Mamo- westchnęła mi po wszystkim do słuchawki- uczą nas w szkole takich bzdur, ale nikt nie uczy nas, że w pewnym momencie przestajemy być dziećmi, stajemy się dorośli i powinniśmy być odpowiedzialni, za własną dupę, ale też za innych, którzy może nie mają już siły?
Przecież tę palącą się stale lampę widziałam nie tylko ja.

Kolejny już raz przeszło mi przez myśl, że chyba nieźle wychowaliśmy dziecko.

poniedziałek, 26 listopada 2018

Okop

Okopałam się bo mnie przerosło.
Wszystko.
Pogoda.
Jesień.
Otoczenie.
Polityka.
Tempo życia.


Mam wszystko w dupie i dobrze mi z tym.

czwartek, 15 listopada 2018

Smalltalk

On: Widzę, że całkiem nieźle idze ci hodowanie feniksa, kochanie.
Ja: Feniksa?
On: No, tej mięty z parapetu w kuchni.
Ja (niczego nieświadoma) : Dlaczego mówisz na nią feniks?
On: Bo liczysz, że się odrodzi, jak feniks... z popiołów😁😂😁



sobota, 10 listopada 2018

Nie oczekuję

Nie oczekuję, że jutro nagle wszyscy pokochają wszystkich.
Nie oczekuję, że jutro nagle wszyscy pokochają wszystkich.
Razem ruszą pod biało- czerwoną.
Nie oczekuję, że nagle, w jedną noc pozbędziemy się wszystkich swoich przywar i na dwa głosy zaśpiewamy 'Pierwszą Brygadę'.
Że Twój bóg będzie moim bogiem, Twoja ulubiona książka, będzie moją, a dla wszystkich na poniedziałkowy obiad hitem będzie pomidorowa, koniecznie z makaronem.

Marzę sobie cichutko, że każdy zajmie się własną dupą. Bez zaglądania innym w majtki, do garnka, do piwnicy.
I tak  zajmując się własnym rozwojem dorośniemy do tego, żeby wyjść na któryś kolejny marsz z okazji i ku czci, ze świadomością, że nasza Ojczyzna to my. Nasze podwórka i nasi sąsiedzi.
Nie ma znaczenia w co wierzą, do kogo się modlą, jeśli w ogóle i co jadają na świąteczny obiad.

100 lat temu Polska była poraniona i nic się przez ten czas nie zmieniło.
Nie wyciągamy wniosków.
Zamiast w lustro patrzymy przed siebie w poszukiwaniu.
Winnych.

Wszyscy daliśmy ciała.
Przykro mi Polsko.


wtorek, 6 listopada 2018

Uff

Jeszcze łapię pion.
Powrót o 2 w nocy w niedzielę, a w zasadzie w poniedziałek zaskutkował lekkim oklapem w pracy.
W cztery dni zrobiliśmy 1560 km.
Z drugiej strony adrenalina z wyjazdu jeszcze trzyma.
Byliśmy w Holandii.
O celu samej podróży może kiedyś napiszę.
A może nie.
Nie wiem.

Miasto Kerkrade, gdzie gościliśmy i hotel w którym mieszkaliśmy są do powtórki, gdyż było za krótko.

Sklep z ziołem wbił nas w podłoże (nie, to nie on był celem wyprawy) 😊

Holendrzy dobrze gotują i pieką pyszny chleb.

Język to mieszanka niemieckiego i angielskiego, albo w jednym, albo w drugim można się spokojnie dogadać.

Mogłabym tam zamieszkać.


czwartek, 25 października 2018

Imperatyw

Imperatyw świętowania mamy w genach.
Ja nie o setnej rocznicy, podziałach na marsz lepszy i gorszy, zaproszenie prezydenta lepszego i gorszego. Mam to w dupie. Świetowanie na zgliszczach tego, co zostało po przejściu... mnie nie interesuje.
Ja o obowiązku zapalenia świecy i eleganckim ustawieniu stu chryzantem złocistych.
Otóż obligatoryjne wizyty na cmentarzach nie znalazły się na naszej liście w tym roku.
Plan jest zupełnie inny.
Zabieramy Dzieci i jedziemy tam, gdzie imperatywu nie ma.
Może chryzantemy są ale raczej jako rośliny ozdobne, a nie w charakterze przymusu bezpośredniego.
Jak będzie ładna pogoda, zrobię zdjęcia.
Gdzie nas niesie?
Tam, gdzie być może zacznie się coś nowego i fascynującego.
Wiem, że moja Mama nie potrzebuje chryzantem. Gdzieś tam uśmiecha się do naszych planów.
To również dla niej jest ta wyprawa.

To jest moje SPA , Teatru 😉

poniedziałek, 22 października 2018

Jeżeli, oraz...

Jeżeli jesteś chory, usiądź w domu, na dupie, pod kocem i się lecz!
Światu nie są potrzebne twoje wirusy.
Jak masz, kurwa, chore dziecko POZWÓL mu zostać w domu! Nic nie zapamięta z lekcji, nic z zajęć pozalekcyjnych. Niech zostanie w domu i odetchnie. Szybciej wróci do pełni sił.

Przepraszam, skumulował mi się wkurw.

- Co ty tu robisz w takim stanie, Oliwia?- zapytałam uprzejmie, w ubiegłą środę, jedną obsmarkaną.
- Bo ja mam tylko jedną lekcję u pani, to mama kazała mi przyjść.
ZA-JEBIŚCIE!
Teraz ja jestem chora.
I nie mam jednej lekcji.
Jaka, kurwa, szkoda!
Przeleżałam weekend plackiem.
Dzisiaj poszłam do pracy.

Oraz wyniki wyborów w moim mieście mnie dobiły. Wybrali mi beton i port kontenerowy, molo wzdłuż wody i wycinkę drzew z wydm.
Trzeba spierdalać.

wtorek, 16 października 2018

O czytaniu ze zrozumieniem będzie

Wczoraj prezydent miasta wyspiarskiego rzucił kiełbasą wyborczą, w postaci kawioru i owoców morza, w nauczycielstwo tutejsze.
Dzieciaki, w związku z tym, że pokończyły lekcje o 12, rzuciły się na mnie.
I tak cały mój wczorajszy plan stanął na głowie, ale to oznaczało, że zamiast o 21 skończę o 19, wiedziałam więc o co walczę. Jak się po chwili okazało jest nadzieja, zaraz potem, jak stoczę walkę z wiatrakami.
Z częścią uczniów, tych kumatych, kontaktuję się bezpośrednio, poszły więc szybkie wiadomości i odpowiedzi 'mogę/ nie mogę i super.
Gorzej było tam, gdzie musiałam napisać do rodziców.
LUDZIE NIE CZYTALI ZE ZROZUMIENIEM!  Jakby nie rozumieli co do nich piszę, czego chcę. Chciałam, żeby ich dzieci nie czekały na zajęcia do 20 na ten, kurwa, przykład!!!
Są takie dzieci, którym nauka języka idzie, jak po grudzie. Wczorajszy dzień wiele mnie nauczył.
Jeżeli nie czytasz ze zrozumieniem, jak możesz tego wymagać od swojego dziecka??!!
Zbieramy plon po wszystkich bublach edukacyjnych, a będzie jeszcze gorzej.
Tak, że ten...
Wszystkiego najlepszego.

piątek, 12 października 2018

Podobno dzisiaj...

Podobno dzisiaj jest Światowy Dzień Owsianki.
Owsianka zawsze była moją zmorą.
Każdy wyjazd na kolonie czy obóz wiązał się z koniecznością jej jedzenia na mleku. Może nie chodziło jednak o owsiankę, tylko o ciepłe mleko?
Kiedy przyszło mi przewartościować moją dietę (dietę w znaczeniu ogólnym, czyli tego, co jem), dowiedziałam się, że dobrze byłoby wrócić do tematu. Na szczęście nie jestem tchórzem, dzielnie zatem podjęłam akcję, aczkolwiek z nastawieniem, że nie będę robiła nic na siłę.
Na początek dotarło do mnie, że tego wcale nie trzeba gotować- taka jest część mojego menu wiosennego wraz z jegurtem i truskawkami. Potem, że inny sposób, to ugotować w wodzie z dodatkami owoców i orzechów- ta wersja z jabłkiem i rodzynkami uratowała mi życie podczaj najgorszej jelitówki, jakiej doświadczyłam ubiegłej zimy. Na koniec powrócił temat mleka- to się nawet da zjeść!
Przeżyłam.
Lubię.
Jadam.
Doceniam.
Myślę, że z owsianką jest tak, jak z kasztanami chowanymi po kieszeniach i jedzeniem szpinaku.
To jak jest u Ciebie? 😉

wtorek, 9 października 2018

(nie)Recenzja Kleru dla Ameryki

No i się wkurwiłam jednak.
Wiedziałam na co idę, ale nie wliczyłam wpierdolu*.
Nie będzie recenzji.
Film, jak każde dzieło (tak, dzieło) Smarzowskiego jest dobry i potrzebny.
Trzeba go zobaczyć, żeby nie powtarzać głupot, jak Misiek, nieznający faktów.
Ja od siebie dodam tylko, że reżyser po mistrzowsku manipuluje naszymi uczuciami w stosunku do bohaterów.
A bohaterowie... Jakubik, Braciak, Więckiewicz to top of the top.
I Gajos. Pan Gajos.
Z kina wychodziliśmy w milczeniu.
Potem poszliśmy na długi spacer.
Żeby odetchnąć pełną piersią, bo w kinie jakby brakowało tlenu.
To tyle.

Mało, jak na recenzję?
Dużo, bo nie miała powstać wcale.


*nasz kumpel opowiadał nam, że jak był mały i planował jakiś numer, mierzył poziom dobrej zabawy dopiero po tym, jak wliczył w akcję wpierdol, od tego czasu w naszym slowniku funkcjonuje termin 'wliczyć wpierdol'.

piątek, 5 października 2018

Przed Klerem o Klerze

Z natury nie czytam recenzji filmów, na które idę oraz szerokim łukiem omijam te, które są nagradzane oraz okrzyknięte.
Na Kler pójdę, bo Smarzowski robi filmy po coś.
Pójdę jutro, ale już wczoraj ucięłam sobie pogawędkę z uczniem.
- Podobno słaby- powiedział Misiek.
- Widziałeś?- zapytałam zdziwiona.
- Nie, ale ksiądz nam powiedział.
- 😁???
- Ale on jest spoko- ciągnął niczego nieświadomy Misiek- on jest księdzem, bo to dobrze płatna praca, tak naprawdę jest fotografem, a w Boga tak średnio wierzy.
- Ależ to jest film o takich, jak on! Nie mógł mu się podobać!- dostałam piany na twarzy- Jestem fotografem, ale nie mam jaj, żeby z moją pracą wyjść do ludzi, zakładam więc czarną sukienkę, nie wierzę w to, co robię, ale trzaskam kasę!
- No ale pani też trzaska kasę- odbił piłkę Misiek.
- W przeciwieństwie do twojego księdza, ja wierzę w to, co robię i jak nikt w was nie wierzy, wszyscy stawiają na was krzyżyk, zostaję wam jeszcze ja! Gdybym nie wierzyła w to, co robię, musiałabym zmienić pracę.
- No ale gość jest spoko!- sfrustrował się Misiek.
- Kurcze, nie jest spoko! Jest hipokrytą! Mówi, że wybrał zawód dla kasy? Dla kasy można sprzedawać samochody! To, co wybrał on, powinno być powołaniem. Wiesz, jeżeli ktoś kiedyś wyląduje w piekle, to on będzie w czołówce peletonu.

Taaaaak.
Tacy ludzie mają wpływ na młodzież.
Są spoko!
I dlatego powstał Kler.
Mam bilety.
Bardziej się już nie wkurwię.

środa, 3 października 2018

Kasztany w kieszeniach czyli spacer

Lubię.
Kasztany w kieszeniach lubię mieć.
Gdybyś zapytał dlaczego, nie wiem.
To taka dziecinna chęć posiadania z czasów, kiedy miałam niewiele, a chciałam mieć wszystko.
Dzisiaj mam więcej niż mniej.
Nie napinam się i nie szaleję, wolę być niż mieć, ale chęć posiadania kasztana mi nie przeszła.
Dlaczego?
Pojęcia nie mam, jak już napisałam.
To odruch.
Nachylam się.
Podnoszę.
Przecieram dłonią, żeby docenić błyszczący brąz.
I... mam.
Wkładam do kieszeni.
Misja zakończona sukcesem.
Można iść dalej.
Ty też tak masz?

czwartek, 27 września 2018

Tak, jak nie robi się tego kotu...

nie robi się tego człowiekowi.
Nie będzie się chodzić na obrażonych łapkach.
Będzie się chodziło z poobijanym sercem.
Totmes, imiennik faraonów, fan suszonego groszku i orzechów włoskich dołączył do braciszka.
Nie ma już Tocia i Fredzia.
Buszują już gdzieś razem, podkradając batoniki w innym, mam nadzieję lepszym, świecie.


Kurwa!

poniedziałek, 24 września 2018

Jesień😀

W ciągu doby świat spochmurniał, zszarzał i zbrzydł.
Biegając po domu nerwowo, z trudem przypominałam sobie, co nosi się na stopach, jak pizga złem.
Złapawszy w niedzielę płaszcz przed wyjściem, odrzuciłam go z obrzydzeniem.
Zimno mi, więc sezon na futrzaste kapcie z pomponami uznałam za otwarty bez fajerwerków i wina.
Nie lubię jesieni, ale od kilku dni nie potrafię przestać się uśmiechać. Jakiś czas temu, kiedy wokół mnie zrobiła się dziwna pustka pomyślałam, że muszę być jakaś wybrakowana, bo ludzie używają mnie, jak tubki pasty do zębów, a gdy już wycisną, wyrzucają. A potem sama sobie wytłumaczyłam, że się mylę.
I myliłam się.
Wokół nas zakręcił się jakiś dziwny wir, który sprawił, że się uśmiecham.
Nie wiem, czy z wiru coś wyniknie, ale powód do uśmiechu sprawił, że jesień rysuje się jakoś mniej szaro.

Dziękuję.
Za nadzieję❤

sobota, 15 września 2018

Młyn mnie wciągnął i przemielił

Pierwszy tydzień pracy za mną.
Przemielona się czuję i wypluta.
Mimo, że wracałam do pracy powłócząc nogami, gdyż bardzo nie chciałam, nie było wcale źle.
Dzieciaki mają fajną energię i nowe cele.
Ja jednak lubię tę robotę.

Gorzej radzę sobie z debilizmem systemu, kolejnymi zmianami nauczycieli, zmianą wymagań i podręczników. Jak można nie skończyć podręcznika z klasy 6 i zabrać się za materiał z 7? Co te dzieciaki mają zrobić? Wstać podczas egzaminu i obwieścić światu 'tego nie potrafię, gdyż moja pani olała 3 ostatnie rozdziały podręcznika'?
Co mają zrobić ci, którzy nie uczą się na boku?
Najbardziej jednak rozwala mnie postawa rodziców, taka bardziej roszczeniowa.

Sms do mnie z 6 września (3 września zaczęliśmy rekrutację) ' Czy godziny zajęć dzieci mogą pozostać takie, jak w ubiegłym roku?'
- A jakie były godziny zajęć w ubiegłym roku? 😉
'Proszę przenieść mojego syna na 16:15, o 18 ma basen'.
- Oczywiście proszę pani, tylko zabiję dziewczynę z 16:15, bo ona się nie zamieni, na 17:30 Alicja ma trening😉
'Proszę znaleźć mojemu synowi drugą osobę do towarzystwa, chcę, żeby miał zajęcia indywidualne, ale koszty są za wysokie'.
- Są jeszcze zajęcia grupowe, zapraszam, wywalimy inne dzieci i nam wyjdą zajęcia indywidualne, za cenę grupowych😉
'Czy zajęcia możemy przenieść na sobotę? Syn ma za dużo zajęć w tygodniu?'
- Ależ oczywiście, jak również na niedzielę, wigilię i trzeciego maja, a zapomniałam o   Nowym Roku😉

Nie chcę pamiętać innych durnych tekstów.
Było ich dużo. Za dużo.
Dobrze, że fazę rekrutacji mamy za sobą.
Teraz powinno być łatwiej.


niedziela, 9 września 2018

No to koniec

... wolności.
Nie będzie spacerów po plaży podczas zachodów słońca.
Treningów, bo taką mam ochotę.
Obiadków gotowanych na świeżo.
I sił na nocne włóczęgi.

To było fajne lato.
Zrobiłam pieszo ponad 400 kilometrów.
Schudłam trochę, ale zaraz to nadrobię.
Zajęłam się własną głową i dupą w kolejności dowolnej.
Przestałam zadowalać wszystkich.

Wracam do pracy, chociaż wcale mi się nie chce.
Reforma edukacji drasnęła też mnie i mój plan zajęć.
Nie wiem, jak to będzie, bo nie wszystkich jeszcze mam ujętych w planie, a większość dzieciaków, nawet tych najmłodszych, kończy zajęcia o 15:15.
Moja doba powinna być bardziej elastyczna.

Wdech, wydech i zaczynam.
Mam nadzieję, że to będzie dobry rok.



sobota, 1 września 2018

Zupełnie nagle...

i niespodziewanie nastał wrzesień.
Po jaką cholerę?- ja się, uprzejmie oczywiście, pytam.
Wspomnienie wakacyjnego nieba niech Was rozgrzeje i dopieści.
Może jeszcze będzie pięknie.
Jak w lipcu i w sierpniu...


                   





Przecież jeszcze nie koniec lata.

wtorek, 28 sierpnia 2018

Ponieważ...

za oknem pizga złem, trzeba zatem odświeżyć wakacyjne wspomnienia.
- Zapraszam Cię na kawę i ciastko- powiedział Ted podczas naszego pobytu w górach. Kawy i ciastka prowadziły nas przez góry i pagórki, nie wyczułam więc podstępu.
- Masz na myśli coś szczególnego?- zapytałam naiwnie.
Miał.
Następnego ranka zarządził pobudkę o 5 rano i po kilku godzinach zrozumiałam.
I kawa, i ciastko, i miejsce były szczególne.



O historii miasta nie będę nic pisała- wszystko jest w wiki.
O ciastku tylko tyle, że nigdzie nie smakuje lepiej, o kawie, że uwielbiam, gdyż bita śmietana ją pokrywajaca nie jest słodka!
Kumulacja zabytków na kilometr kwadratowy jest tu powalająca.





Jak kiedyś będziecie mieli okazję, spróbujcie  kawy i Sacher torte... w Wiedniu ❤








niedziela, 19 sierpnia 2018

Jak i dlaczego...

zostałam osobistym trenerem mojego Małża i co z tego wynika.

Teda połamało.
Rwa kulszowa kolejny raz go dopadła, tym razem tak, że jego odruchy obronne na chwilę zanikły. Wykorzystałam więc okazję i przypuściłam szturm.
Już jakiś czas temu, kiedy to świństwo wróciło , wykonałam pracę u podstaw i poczytałam to tu, to tam, ale bardziej tam, że tego nie da się załatwić lekami. To trzeba rehabilitować. I tak, za każdym razem, kiedy Teda dopadało, ja uprzejmie sugerowałam. Widocznie za mało uprzejmie, albo nie dość sugestywnie.
Tym razem jednak przebilam się przez głupotę, sorki, przez ból i dotarło.
Jako, że od dawna mam zapisany zestaw do odpękania, otworzyłam stronę i ruszyliśmy. To znaczy Ted się poczołgał.
Zakres jego ruchu mnie zabił. To nie był zakres, to był brak zakresu. Pierwszy raz trwało to godzinę. Powinno 30 minut.
Dzisiaj machnęliśmy (Ted dosłownie, ja werbalnie: 'pas barkowy płasko na macie, bardzo dobrze') zestaw po raz trzeci. Kolano, które w piątek zatrzymało się pół metra nad podłogą, dzisiaj miało do niej TYLKO 20 centymetrów. Naszym celem jest spotkanie rzeczonego kolana z matą do ćwiczeń.

Ted w maju rzucił palenie, niestety, co było do przypuszczenia, utył. Nie dlatego, że nagle zaczął żreć ( dzięki Ci Panie za bratanicę świeżo po szkoleniu z uzależnień). Wiemy, jak mu pomóc i wagę zatrzymaliśmy po pięciu kilogramach. Pan Naiwny myśli, żeby wrócić na siłownię. Z tego co jednak widzę, bardziej potrzebny jest rozruch dla seniora😃

I po co ja to piszę?
Kurcze, sprawdźcie się.
Spróbujcie dotknąć dłońmi podłoża przed stopami.
Może Wy też potrzebujecie rehabilitacji?
Wydaje nam się, że jesteśmy piękni i młodzi?
Cóż, może się znienacka ( co to jest ten nienacek?) okazać, że tylko piękni 😉
Ja nadal będę tresować, przepraszam, trenować z Tedem. Może jak nie schudnie, to chociaż przestanie go boleć?

czwartek, 16 sierpnia 2018

Kolejne marzenie do spełnienia...

... znika z listy.
Wcale nie dlatego, że się spełniło.
Nie spełni się już, kuźwa, bo Ona wzięła i umarła.
Nie polecę już do NYC na koncert.
Nie usłyszę na żywo.
Mogę się już tylko uśmiechać do sceny, po której obejrzeniu zrodziło się marzenie.

Idę se kuźwa poszukać nowego...
ale zanim znajdę, jeszcze raz popatrzę.

TO była Królowa!


Z całym szacunkiem... i w różowych bamboszkach!

niedziela, 12 sierpnia 2018

Materiał edukacyjny oraz dałam radę...

... i nie oszalałam.
Lubię gości.
Na krótko może być nawet zabawnie.
Ci przyjechali na dłużej.
I potrzebowali bodźców.
W pierwszym tygodniu było słabo ponieważ byłam chora, ale i łatwo, bo trwał Grechuta Festiwal.
W drugim dopadła mnie bezsilność, bo ile można tłumaczyć, że na plaży jest chłodniej, niż w mieście.
Ted wychodząc do pracy puszczał do mnie oczko, co oznaczało 'nie daj się'.
Kiedyś próbowałam być kaowcem, teraz mi się nie chce.
Ja mieszkam nad morzem, jak na plażę nie pójdę z nimi, ona tu nadal będzie po ich wyjeździe.
Dzisiaj sobie pojechali, a zanim dojechali do domu ja zaliczyłam 9 km spaceru po plaży w tempie poniżej dwóch godzin.
Pranie się pierze.
A ja analizuję.
Uczę się, jak nie być.
Marudą.
Leniem.
Wymówkom się nie dawać.
Cieszyć się z powodów lub mimo wszystko.
Nie koncentrować na bzdurach.
Głosu nie podnosić bez sensu.
I dziękuję.
Bo niektóre tematy mam już przepracowane.
Od dawna.
Może nawet od zawsze.


Fotka z dzisiejszego spaceru.
Temperatura spadła.
Lato się zrobiło zwyczajne 😉

czwartek, 9 sierpnia 2018

Jest cudnie

Wszyscy jęczą.
Że upał.
Że nie ma czym oddychać.
Że mogłoby popadać.
Że... (tu wstaw powód do jęczenia).
I przypomnij mi o nim w listopadzie.

Jest gorąco gdyż jest LATO.
Jak w ubiegłym roku lało, też słychać było jęki.

Nigdy nie będzie dobrze, prawda?

Mam gości.
Zamiast siedzieć w wodzie po szyję, albo na plaży pod parasolem, siedzą w domu i narzekają.
Mój regularny spacer (bez kijów, na luzie i z przerwą na lody w połowie) zabił ich prawie.

Nie rozumiem świata.
A przecież jest tak cudnie.


piątek, 3 sierpnia 2018

'Strzeż się tych miejsc'

Taka piosenka była kiedyś.
Niejakiego Janerki Lecha.
Tych ze zdjęć też trzeba się wystrzegać.
Mimo, że powstały z marzeń.
O lataniu...






Peenemünde...

A jeszcze wczoraj w innym wymiarze przebywanie. 
Nohavica. Sikorowski. Andrus.

Głos wraca.
Milczało się trzy dni.
Ale już się mówi, chrypiąc jeszcze żałośnie.

piątek, 27 lipca 2018

Jaaaaakie śmieszne!!!

Jestem chora.
Tak cho-ra!
Ted przytargał jakiegoś wirusa.
Najpierw powalił Jego, potem mnie.
Leżę sobie zatem i się rozpływam.
Z powodu upału oraz z powodu, że samo mruganie wywołuje u mnie siódme poty.
Czy to jest kuźwa normalne?
Bez zrobienia przeciągu nie da się funkcjonować.
Przeciąg rozrywa zatoki.
Jak pić gorącą herbatę lipową z imbirem i z miodem?
Jadą goście.
Dobijcie mnie 😭

niedziela, 22 lipca 2018

Jeśli...

Jeśli obrabiasz mi dupę, przy okazji możesz mnie w nią pocałować 😁
Takie słowo na, mijającą już, niedzielę mi się nasunęło.

- Komu powiedziałaś właśnie cześć, mamo?- zadało mi pytanie dziecię, podczas gdy ja wracałam do domu, rozmawiając z nią przez telefon, kilka dni temu- Czy to była ... -tu padło imię.
- Tak!- roześmiałam się zdziwiona tym, jak dobrze mnie zna.
- Tak myślałam, to nie mógł być ktoś, kogo lubisz... 😀
I tu pojawił się problem, bo ja nic do tej osoby nie mam. To ona podjęła decyzję, mnie nie zostało nic innego, jak ten fakt zaakceptować.

Dzisiaj usłyszałam chyba coś, czego nie powinnam.
Nie zamierzam tego faktu analizować.
Uśmiechnęłam się tylko.
Jednak coś piecze?

Well, to nie ja spieprzłam tę relację.
Widocznie nie była ważna, skoro nie przetrwała.
Nauczyłam się odpuszczać.

Bargiel zjechał na nartach z K2.
O takich ludziach powinno się rozmawiać.
Przepraszam, już więcej nie będę...

Zaczynają cykać świerszcze.

czwartek, 12 lipca 2018

Co nam z nimi walczyć każe?

Zadano mi takie pytanie: dlaczego góry, co nas tam gna, dlaczego męczymy się, zamiast leżeć bykiem.
Otóż leżeć bykiem możemy w domu, na białym piasku jednej z najpiekniejszych plaż w kraju tutejszym (jak mawia Teatr).
Nas niesie pod górę, żeby potem było z górki.
Żeby widoki zapierały dech.
Żeby było inaczej, niż zwykle.


I było.
Na celownik wzięliśmy Góry Stołowe.
W ciągu 10 dni przedreptaliśmy dobrze ponad 100 km.
Spaliliśmy 'milion' kalorii.
Nie przeczytaliśmy żadnej książki, gdyż po przeczytaniu trzech stron zamykały nam się oczy.
Zjedliśmy mnóstwo szarlotek, serników i lodów oraz jeden szczególny tort, ale o tym będzie oddzielna opowieść.
I, co najważniejsze, ani przez moment z nimi nie walczyliśmy. Górom należy się respekt, a od człowieka wymaga się tam zdrowego rozsądku.

Dzisiaj leje.
Ted poszedł do pracy, a ja nadrabiam zaległości czytając (kuźwa!) cztery książki jednocześnie, wszystkie fascynujące.
Oraz zaraz idę do fryzjera pozbyć się części nieogaru, gdyż, za sprawą Młodej, pojawiła się nadzieja  na ogar.
To straszne, po tylu latach dowiedzieć się, że Twoje włosy mają Cię w dupie ponieważ Ty robiłaś wszystko, żeby tak właśnie było.
Przestaję z nimi walczyć, postanowiłam się z nimi dogadać.
Idzie mi średnio, ale mam czas do końca wakacji.

poniedziałek, 9 lipca 2018

Nefrehotep

Za Wiki: Nefrehotep I- władca starożytnego Egiptu, 22 król XIII dynastii z czasów Drugiego Okresu Przejściowego. Panował prawdopodobnie w latach1705-1694 p.n.e. Był najdtarszym synem Haanchefa- arcykapłana Abydos i Kem.
Nawet nie wiedziałam, że był taki faraon.

Poznałam go kiedy miał 4 miesiące.
Był małą, czarną kulką szczęścia z dużymi uszami i pokręconymi wąsami. 
Jego szlachetna odmiana wymagała szlachetnego imienia, dla nas był jednak Fredziem, kochanym, ciekawskim stworzeniem, amatorem podkradania pustych butelek od mleka i zdobywcą kija od szczotki.
Szturmem podbijał serca każdego, komu pozwolił się przytulić. Przez niego pokochałam małe gryzonie. Z jednego kubka pijaliśmy zieloną herbatę.

Nede wszystko jednak był pierwszym i najważniejszym powodem, dla którego Młoda zaczęła wychodzić z domu, kiedy cokolwiek przestało mieć znaczenie. Trzeba było wyjść do Żabki po świeże owoce i Gerberka dla małego przyjaciela.

Najlepszy terapeuta ma cztery łapki i ogonek.

Teraz nasz mały terapeuta śpi sobie na zawsze, a mnie jest tak chujowo, że nie chce mi się nawet pisać o urlopie, a był zajebisty!

Kuźwa!!!




środa, 4 lipca 2018

Powrót do domu...

też może być przyjemny.
Im bliżej było domu, tym bardziej poprawiała się pogoda.
Wracaliśmy naładowani energią gór i kilku innych miejsc, które udało nam się odwiedzić (o nich napiszę jeszcze, bo warto).
Idąc wieczorem na spacer pomyśleliśmy sobie, że to do nas przyjeżdża się na urlop.
Zaczęło się lato.
Niech będzie piękne.
Leniwie zbieramy się do życia.
Trzeba iść sprawdzić, jaka jest woda w morzu 😉


Dobrego lata Wam życzę, gdziekolwiek je spędzacie.

czwartek, 21 czerwca 2018

Czasem

Idąc pod górę mierzysz się ze sobą.
Z własną słabością.
Z własnym bólem mięśni.
Z własnym, jakże krótkim oddechem.
Nie patrzysz na boki.
Obok idzie ktoś, kto toczy swoją walkę.
Nie ma to dla Ciebie znaczenia, czy ma dobre buty.
W dupie masz, czy są to sandałki, czy glany.
Nie obchodzi Cię czy zamiast markowego T-shirtu ma bluzeczkę w panterkę.
Co Ci do tego, że zamiast plecaka przez ramię ma przewieszoną torbę.
Twój cel jest na horyzoncie.
Podnosisz głowę i marzysz, żeby nam być.
Zasapany odpowiadasz 'dzień dobry' tym, którzy wracają.
Serce bije Ci w podobnym do innych, przyspieszonym rytmie.

Tak jest w górach.
A wszędzie indziej?
Oceniamy, porównujemy, zazdrościmy.

Czasem każdy powinien pójść w góry.
Dla higieny.
Psychicznej zwłaszcza.


Widok ze Śnieżnika na czeską stronę.

wtorek, 19 czerwca 2018

Zgodnie z zasadą

Idź tam, gdzie najbardziej czujesz, że żyjesz, poszliśmy.


25 kilometrów.
Trudnej, zróżnicowanej trasy.
Dobrej zabawy.
Głębokich oddechów.
Wsłuchiwania się w las...
I w siebie.

Tak!

piątek, 15 czerwca 2018

To już

Dzisiaj jest ostatni dzień naszej pracy z Dzieciakami. Są już takie rozkojarzone, że nie ma o czym z nimi gadać. Gramy więc w gry, jemy ptasie mleczko i żegnamy się do września.
W niedzielę jedziemy na urlop.
W góry oczywiście.
Tym razem Stołowe.
Jedziemy w atmosferze, delikatnie mówiąc, kijowej. Nasz współpracownik wystawił nas do wiatru i zarobione na urlop pieniądze do nas nie trafią na czas. Tylko tyle i aż...
Próbuję tym razem do tematu podejść inaczej, spokojniej (nie jest to pierwszy taki numer), ale Ted nie potrafi.
Podjęliśmy decyzję, zgodnie z moją sugestią.
Ciekawe, czy za jakiś czas Ted wygłosi znienawidzone przez wszystkich zdanie 'a nie mówiłem'?
Nie umiem się cieszyć.
Kurna!
A tak czekałam na ten urlop!!!

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Zaginął pies

Nasi znajomi, jakimś dziwnym, niezrozumiałym dla nas sposobem, skręcili w kierunku snobizmu.
Od jakiegoś czasu kontakty bardzo się rozluźniły, nie wiedzieliśmy zatem, że stali się posiadaczami psów.
Dwóch.
Drogich w ch...
Co mnie to w sumie, zapyta ktoś, obchodzi.
Otóż w sobotę na fb pojawił się apel o pomoc, u niej i u niego.
Zaginął jeden z nich.
Pobiegł za lisem.
A, że to pies myśliwski jest, wiadomo było raczej, że albo on przyniesie lisa, albo lis wykończy jego.
Miałam kiedyś wyżła, wiem, jak to działa.
Tylko bardzo dobrze ułożony pies zareaguje na komendę, rezygnując z łowieckiego instynktu.
Pies był młody.
Przegrał z impulsem.

Jest mi przykro, oraz mimo to, że raczej na zawsze, nasze drogi się rozeszły poprosiłam (łamiąc zasadę, gdyż nasz fb jest tylko firmowy) naszych uczniów i znajomych o pomoc w poszukiwaniach.

Nic z tego.
Nie ma pasa.
Uciekło kupę forsy, ulokowane uczucie, towarzysz tego drugiego...

I tu pada pytanie o sens.
Nie umiesz ułożyć psa, kup sobie chomika.
Nie umiejąc o niego zadbać robisz krzywdę sobie, jemu i innym.
Zwierzę to nie jest zabawka.
Zwierzę to istota.
Czuje, myśli, wymaga uwagi.

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Takietam poweekendowe...

 Niedziela. Wyjeżdżają nasi goście. Przy pożegnaniu pada pytanie o spotkanie  latem.
- Mamy nowego pracownika, może nam się nie udać wspólny przyjazd- odpowiada mój brat (tak to jest, jak para pracuje w jednym miejscu)- najwyżej ja przyjadę z tylko z Młodą w ostatnim tygodniu lipca.
- Zaraz, zaraz- odzywa się Starsza- ja kończę praktykę 31 lipca!
- No i...- nikt z nas nie zauważył związku.
- Ktoś musi mi pomóc się spakować i wynieść na strych- rzuca oburzona.

Tu musi nastąpić wyjaśnienie. W ubiegłym roku po takiej akcji przeprowadzkowej na strych akademika mój braciszek, a tatuś Starszej wylądował w szpitalu. Odkleiła mu się siatkówka. Przeszedł DWIE operacje. NIE MOŻE DŹWIGAĆ. Zgrzewka wody to dla niego za dużo. Do dyspozycji jest jeszcze mamusia z problemami zdrowotnymi i młodsza siostra, jak trzcinka chudzieńka.

- Spakuj się w małe kartony i zacznij przenosić się wcześniej. Sama dasz radę to zrobić- ja jej na to, pomna faktu, że w kwietniu nasze Dzieci przeżyły przeprowadzkę i nikt z tego powodu nie wylądował w szpitalu.
- Kartony będą takie duże, jakie przywiozą mi oni- Starsza nadal nie zauważyła, że przegina.
- Kochanie idź do pobliskiej Biedronki i uśmiechnij się ładnie do pani. Ty myślisz, że to ja, 350 km, wiozłam Kit kartony na przeprowadzkę?
- Powiem tak- Starsza postanowiła się pogrążyć do reszty- nie obchodzi mnie kto, ktoś mi musi pomóc!

Tu zapanowała krępująca cisza i każdy udał się na z góry upatrzoną pozycję, oni do swojego samochodu, my do swojego.

Odpalając nasz, Ted przerwał ciszę:
- Boszsz, jak dobrze wychowaliśmy nasze dziecko- jęknął.

środa, 30 maja 2018

Ekhhh żyzń

Zniesmacza mnie wszystko, więc się odcinam.
Zamiast oglądać, wolę patrzeć.
Zamiast słuchać, wolę słyszeć.
Zamiast oceniać innych, robię swoje.
Ludzie zakładają swoją nieomylność.
Na jakiej podstawie?
Wiem coraz mniej i chodzę po świecie zdziwiona.
Ale zaczynam akceptować... wszystko.
I nadal zmierzam swoją drogą.

Podobno czas na odpoczynek jest wtedy, kiedy już na nic nie masz czasu.

No nie mam.
Jadę na oparach.
Jutro przyjeżdżają goście.
Jak będę musiała ich zabawiać, to się rozpłaczę.

Odliczam dni do wyjazdu.
Ekhhh!


P.S.
I co ja mam powiedziedzieć uczniowi, który podczas wprawki w mówieniu, na pytanie, co chciałby dostać na urodziny odpowiada 'new parents'*?

_______________________
* nowych rodziców

niedziela, 27 maja 2018

Kolejny już raz

przekonałam się, że dawanie uszczęśliwia.
Oczywiście najbardziej obdarowanego, a jeżeli jeszcze dar jest niespodzianką, szczęście się mnoży.
Jeżeli do tego obdarowany, w naszym wypadku obdarowana, patrzy ci w oczy i mówi 'jestem szczęśliwa', chociaż wiesz, że życie jej się rozsypało i zbiera się właśnie z gleby, ocierając twarz z błota, jej oczy nie kłamią. Wiesz, że swoim durnym wybrykiem przeniosłeś ją w inny wymiar, ty też jesteś szczęśliwy.
Tak, realizując marzenie naszego kumpla, które zrodziło się w marcu, uczciliśmy okrągłe urodziny jego siostry. Był rejs łodzią, strzały z armaty, uprowadzenie i tańce do rana. Była kąpiel w Bałtyku i grill na ka... dla regeneracji.


To był piękny weekend zgodnie z tym, co kiedyś gdzieś przeczytałam, że
'najlepsze wspomnienia to durne pomysły realizowane z przyjaciółmi'

czwartek, 24 maja 2018

Ponieważ nie mogę w tytule umieścić wiązanki pieśni bojowych

nie zaczynam od k... mać w pełnej krasie, a tylko ja wiem, jak bardzo bym chciała.

Nie będzie przyjemnie mimo, że słońce, truskawki i w ogóle zajebiście.

Nie jest zajebiście. Nigdy nie będzie. Bo my, dorośli zjebaliśmy. Na całej linii.
Wychowaliśmy słabe pokolenie. My w ich wieku umieliśmy walczyć.
Braliśmy odpowiedzialność.
Byliśmy zaradni.
A oni?
A oni nie.
A czyja to zasluga?
Kto nie nauczył ich walczyć?
Kto nie pokazał, jak brać odpowiedzialność?
Kto za rękę nie poprowadził ku zaradności?

Wymagaliśmy.
Dobrych ocen.
Dobrego zachowania.
Porządku.

Kurwa!
A gdzie wsparcie?
Gdzie rozmowa?
Gdzie bycie tu i teraz.

Życie to bycie tu i teraz. Reszta to wspomnienia lub wyobrażenia.
Jeżeli nie mają dobrych wspomnień ich głowa zastąpi je wyobrażeniami.
Jakimi?

Piszę MY, ponieważ nikt z nas nie urodził się z patentem na mądrość. Niektórzy jednak zakładają, że mogą czegoś nie wiedzieć. Rozwijają się. Szukają. Sami, albo z dzieckiem. Czasem szukają wsparcia. Nie stoją biernie.

Gdyby ktoś chodząc po Poznaniu znalazł odłamki rozsypanego serducha, znam właścicielkę.
Znowu zbieramy Agę do kupy.
Nie rodzice! My!

A oni, w poczuciu zajebistości, oceniają, każą przemyśleć, wziąć się w garść.
Przepraszam, że jednak nie opanowałam języka.

Nie mam już siły.

wtorek, 22 maja 2018

O rzeczach najważniejszych w języku obcym

Matura ustna z języka obcego zaczyna się od 'pytań na rozgrzewkę', które nie są brane pod uwagę w ocenie końcowej. Mają na celu 'rozluźnienie' egzaminowanego i zapoznanie się sposobem w jaki mówią obie strony.
Trenujemy zatem.
Odpowiedzi na pytania trenujemy.
I poznajemy się dokładniej.
Zaczynamy dostrzegać.
Ważne dla ciebie nie musi być ważne dla mnie.
I odwrotnie.
Ja nie oceniam.
Mnie cieszy każde, z sensem, wypowiedziane zdanie po angielsku.
Ale zaczynam się trochę martwić.
Najważniejszy dla młodych jest 'hajs', kasa musi się zgadzać.
- Jaki byłby twój idealny szef?- pytam.
- Musi być bogaty, bo jak będzie biedny, będzie słabo płacił.
- Co w takim razie jest najważniejszą rzeczą w dorosłym życiu?- brnę w temat.
- No myślałem, że pani wie- pada odpowiedź.
- Ja wiem, a ty wiesz?
- Kasa przecież- pada odpowiedź prawie oburzona.
- No nie...- uderzam z zaskoczenia.
- A niby co? - słyszę kpinę?
- Najważniejszy w życiu jest czas i święty spokój, chłopaku- mówię i widzę w jego oczach dwa ogromne znaki zapytania, kontynuuję zatem- Twoi rodzice mają, jak mówisz 'hajs'. Właśnie kupili nowy samochód. Dokąd nim pojechali, ty mi powiedz.
- No nigdzie, bo pracują.
- A kiedy ostatnio mieli czas dla siebie? Pojechali na basen? Usiedli w słońcu na tarasie? Napili się kawy? Pogadali z tobą i twoją siostrą?
Każde z moich pytań spotykało się z przeczącym potrząśnięciem głową.
- Co im po kasie, kiedy nie mają czasu i świętego spokoju, żeby się nią cieszyć?

Zrozumiał?
Chwilowo pewnie tak.
Ale co potem?
Przecież dla całego świata to jednak 'hajs' jest numerem jeden.

poniedziałek, 14 maja 2018

O braku wyobraźni...

albo o mamwdupuźmie, jak kto woli.

MatkaZ ma przyjaciół, starszych państwa,
bardzo fajnych, aktywnych ludzi.
Podróżują, czytają, spacerują... żyją.
Kilka tygodni temu pani Basia zadzwoniła do mnie i powiedziała, że matrwi się o Zosię, bo ta ciągle się przewraca, za mało chodzi i ogólnie brak jej ruchu. Nie odkryła Ameryki, jak ktoś ma 155 cm wzrostu i waży 72 kilogramy, to nóżki nie noszą.
Pani Basia jednakowoż zaproponowała rozwiązanie. Otóż ma rower stacjonarny, na którym Zosieńka, oglądając swoje ulubione seriale, będzie mogła pedałować. Jest tylko jeden problem, od nich Zosia pomocy nie przyjmie. Liczą na nasze wsparcie  w tym względzie.

Wczoraj spróbowaliśmy...
- Nie, bo mi się nie chce.
- Nie, bo nie lubię.
- Nie, bo nie.
Na pytanie Teda, co będzie, jak w końcu tak upadnie, że się połamie, jak sobie wówczas wyobraża naszą pomoc, skoro teraz nie wyrabiamy się czasowo?- odpowiedziała: 'Jakoś to będzie'!!!
JAKOŚ TO BĘDZIE!!!

Teraz my liczymy na to, że zrobiło jej się przykro i zadzwoni do 'Maciejów' na skargę, a oni nas poprą i zaproponują rower Basi, który umiera z nudów w pokoju gościnnym.

I taka mnie tylko naszła refleksja, że nigdy bym nie powiedziała czegoś takiego Młodej. Nie wiem, jak to nazwać.
Mamwdupuzm mi jedynie przychodzi do głowy, żeby nie powiedzieć kure...

poniedziałek, 7 maja 2018

O tym, że nigdy nie wiesz z kim rozmawiasz...

Wczoraj mieliśmy wspólny wolny dzień. Uczciliśmy go długą wycieczką pieszą, a że nie chciało nam się wracać do domu, postanowiliśmy zjeść obiad w uzdrowiskowej, czyli tej najbardziej atrakcyjnej, części miasta. Wybór padł na restaurację, o której wiedzieliśmy, że karmią dobrze i ceny nie są zabójcze. Dodatkową motywacją była, często przez nas zauważana, kolejka oczekujących przed wejściem.
Weszliśmy, a razem z nami na scenę wkroczył 'kelner-super star'. Od początku założył, że nie warto się nad nami wytrząsać, pamiętajmy, że wracaliśmy, odziani na sportowo, z 10-cio kilometrowego spaceru. Na pytanie, jakie poleciłby piwo odpowiedział: nie piję piwa (nie o to pytaliśmy), ale jak mnie pan spyta o wino, to możemy porozmawiać.
Ted zechciał porozmawiać.
Super Star nie miał pojęcia z kim uprawia pogaduszki, brnął gdzieś zatem po krzaczorach i skończył na propozycji otwarcia specjalnie dla nas Prosecco przy użyciu szabli. Cóż... nie mam pojęcia, co miała na celu ta propozycja. Szablą otwiera się najszlachetniejsze trunki. W ogródku przy plaży, pieścić butelkę Prosecco, jakby to było conajmniej Dom Perignon? Gdzie tu sens?
Wróciliśmy zatem do piwa i platera ryb dla dwojga oraz butelki wody.
Nasz Gwiazdor zabrał Tedowi popielniczkę i mimo, iż potwierdziliśmy, że Ted pali, nie dostaliśmy nowej.
Ted z rozbawieniem obserwował, jak Gwiazdor góruje, nad spragnioną żywności, gawiedzią. Tu chlapiąc gościa wodą ze zmrożonej butelki, tam o czymś zapominając, jeszcze gdzie indziej zapominając o kimś, radośnie wpadając na gości i zagrażając ich bezpieczeństwu (wysokie, pełne szkło falujące na tacy itepe).
Po posiłku zapytał: 'wszystko ok?'. 'Nie kurwa, mam wrzody żołądka i hemoroidy, a jeżeli pyta pan, czy jesteśmy zadowoleni z naszego wyboru, odpowiedź brzmi TAK'- chciałoby się radośnie zakrzyknąć.
Kiedy podawał nam rachunek i usłyszał, że napiwek dostanie na karcie, wysilił się na dowcip. Za późno.
Nawet nie wiedział, że nonszalancko kopał się z koniem, a to, że przeżył zawdzięcza tylko temu, iż naszą zasadą jest, że w dyskusji z ignorantem, na naszych ustach goszczą dwie rzeczy na S- smile and silence*.

Mimo, że ryby były pyszne, nie wrócimy już do tego miejsca, zresztą za chwilę nasz kumpel otwiera smażalnię. Wolę rybę na plastikowym talerzu podaną z uśmiechem, niż kogoś, kto podaje mi plater i traktuje z wyższością.

* uśmiech i milczenie- to dla tych, którym kiedyś obiecałam 😉

środa, 2 maja 2018

Długi weekend part two

Doceniam.






Inni muszą tu przyjechać.
Ja tu mieszkam ❤

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Długi weekend

O długim weekendzie wiem tyle, co o pszczółce Mai, czyli, że 'gdzieś jest lecz nie wiadomo gdzie'.
Z oknem szaro i grzmi, ale w sumie to mi lotto, gdyż i tak siedzę w pracy.
Jedyny pożytek z majowej wolności jest taki, że dzieciaki, które z jakichś powodów muszą przyjść na zajęcia, wpadają wcześniej. Znaczy to tyle, że dzisiaj pracuję od rana oraz jest nadzieja, że nie do nocy.
Jutro w kalendarzu czerwono więc mam wolne.
Jak tylko pogoda będzie uprzejma, pójdę się powłóczyć z kijami.
W sobotę zrobiłam rozruch.
Połowa dystansu.
Czas do bani, ale liczy się fakt.


Odświeżyłam buty i kije.
Wytarmosiłam z odmętów garderoby sportowe ciuchy i jestem gotowa na więcej.
Długi weekend mnie nie rozpieszcza, mam nadzieję, że chociaż pogoda nie będzie wredna.

Odpoczywajcież, jeżeli możecie 🌞 

piątek, 20 kwietnia 2018

Ktoś tu komuś wyjada z michy

Przeczytałam dzisiaj, że przeciętny Polak wypija rocznie 100 litrów piwa, zjada 2 kilogramy frytek i 42 kilogramy cukru.
Hmmm.
Zastanawiam się kto wpier... moją działkę i czy jest z tego powodu szczęśliwy.
Bo piwo znieczula i wprawia w lekkie falowanie.
Fryyyty? No kto nie lubi frytek?
A cukier? Słodycze poprawiają nastrój, podobno.
Zakładam, że ktoś, kto wyjada z mojej michy jest szczęśliwszy zatem, ale czy trochę go to nie drażni, że ja mu zżeram jego owoce i warzywa oraz kaszę i drób z wolnego wybiegu?
Jutro jest u nas Festiwal Smaków z Food Trucków. Chyba podkręcę odrobinę swoje statystyki zwłaszcza w przypadku frytek... belgijskich i piwa.
Słońce świeci, jak oszalałe.
Tak też ma być w sobotę.
Smacznego weekendu Wam życzę.
Mam nadzieję, że mój będzie 😉

wtorek, 17 kwietnia 2018

O herbacie będzie

Gdyby nam ktoś powiedział, że na targach promujących włoskie produkty i napoje zachwycimy się herbatą, postukalibyśmy się w głowy... pięścią.
No gdzie herbata?
We Włoszech?
Ale Włoch w Chinach, brzmi już bardziej sensownie.
20 lat życia w Chinach!
Edoardo o herbacie opowiada z taką samą pasją, jak Ted o winie.
Wino i herbata mają ze sobą wiele wspólnego, proces fermentacji, polifenole i całą magię towarzyszącą procesowi produkcji.
I powiem Wam, że trzeba być niezłym magikiem, żeby zdeklarowaną wielbicielkę herbaty zielonej przekabacić na stronę czerwonej... czarnej.
No właśnie, o co chodzi z tymi kolorami?
Chińczycy dzielą herbatę według barwy po zaparzeniu, podczas, gdy my ze względu na barwę liści po fermentacji. Dlatego herbata,  o której chcę Wam opowiedzieć w Chinach jest czerwona, u nas czarna, a nazywa się Pu Erh (mówimy pu er).
To herbata, jak lekarstwo, ze swoimi silnymi zdolnościami detoksykacyjnymi, zalecana jest do spożycia podczas posiłków bogatych w tłuszcze i... alkohol ;)
Reguluje florę bakteryjną przewodu pokarmowego. Ingeruje w równowagę kwasowo- zasadową i zapobiega refluksowi. Majstruje przy poziomie złego cholesterolu. Ma działanie antyoksydacyjne.
I najważniejsza sprawa- pomaga kontrolować masę ciała :)
Temperatura parzenia to 90*C
Czas parzenia 40-60 sekund.
Liczba parzeń z jednej łyżeczki 3-4 (zawsze usuwamy liście, żeby przerwać proces parzenia czyli parzymy ją na przykład w kubku z filtrem).
Żeby spełniała swoje dobroczynne funkcje, nie zaleca się podawania jej z cukrem, cytryną ani mlekiem.
Dlaczego tak się zachwyciłam tematem?
Otóż pojechałam na targi z problemami. Od jakiegoś czasu bolały mnie nerki i mimo, że przeszłam terapię medyczną, ból nie ustawał.
Edoardo dwa dni pasł mnie swoją herbatką, na drogę dał mi jeszcze i... jest lepiej.
Nie jest idealnie, ale dajmy jej działać.
Nie mogę polecić Wam herbaty od Edoardo, bo jeszcze nie ma jej w Polsce (mam nadzieję, że będzie), szukajcie zatem herbaty poza marketami, w specjalnych sklepach, gdzie jest chociaż nadzieja, że nie została wyprodukowana przy użyciu chemii w stosunku 1:1 do herbaty.

Pijcie Pu Erh- bo warto ;)




piątek, 13 kwietnia 2018

Uwielbiam ludzi

... serio.
A najbardziej tych, którzy mają mnie za kretynkę lub udają, że nie istnieję.
Najczęściej zaprzeczenie mojego istnienia wynika z faktu, że kiedyś zakwalifikowałam ich do grupy tych, dla których warto przekroczyć granice.
To był źle zainwestowany czas.
No ale cóż, edukacja zwykle nie bywa darmowa 😉

Ja jeszcze tu jestem.
Jeżeli komuś nie jestem potrzebna, to nie jest dla mnie koniec świata.
Kolejni napotkani na mojej drodze ludzie nie mogą już na mnie liczyć.
Uczę się.

Wiem, że mnie widzisz, nie jestem przezroczysta.
Życzę Ci wszystkiego najlepszego.
Jeżeli Tobie jest dobrze, mnie jest zajebiście.



poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Słowa i wydźwięki

Dla jednych szpinak- blee, dla innych wspomnienie lata.
Dla kogoś ziemniak z parnika- symbol biedy, dla mnie najpyszniejsze, zakazane żarcie z dzieciństwa.
Dla jednych...
No właśnie.
Ekshumacja.
O jesoo, znowu!
Dla innych spełnienie marzeń.

Zrobiliśmy to.
Dla Mamy.
Dla naszej Siostry.
Dzisiaj spoczęły razem.

Mamo, Mamusiu- dotrzymaliśmy słowa.
Śpij spokojnie Małgoś- jesteś bezpieczna.

Młoda urasta do miana mojego bohatera.



piątek, 6 kwietnia 2018

Opowieści i fakty

Mam ucznia.
Dorosłego.
Ogarniętego.
Logicznego do bólu.
Czasem sobie gadamy.
O życiu.
Tak też było wczoraj.
- Wiesz, wczoraj oglądałem mecz, a mojej Małej Mi zebrało się na dyskusję- zaczął temat- czy kobietom zawsze skraplają się uczucia w czasie meczu?
- Mnie się nie skraplają- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Jak Ted ogląda mecz siadam obok niego, jak według mnie warto, albo zajmuję się swoimi sprawami, jak nuda. Wiem, że ważnych tematów nie należy poruszać, podczas, gdy jedna ze stron nie jest skupiona.
- No patrz, a Mała Mi nie wie i do tego nie przyjmuje do wiadomości prostej informacji 'chciałbym obejrzeć ten mecz, jest dla mnie ważny, porozmawiamy, jak się skończy'. Jak ona ogląda 'Przyjaciółki', ja nie wdaję się z nią w dyskusję. Obraziła się wczoraj na mnie i ostentacyjnie poszła spać.
- Bo widzisz, twoja żona nie odróżnia opowieści od faktów- skwitowałam.
- Nie rozumiem- nie rozumiał 😉
- Nasz mózg nie znosi pustki, jeżeli nie ma nic do roboty, tworzy opowieść. Fakt jest taki, że lubisz piłkę nożną.
- No tak.
- Kolejny jest taki, że we wtorki i środy gra Liga Mistrzów.
-No tak- potwierdził, bo cóż miał zrobić?
- Faceci oglądają Ligę.
- Zdecydowanie.
-No wiem, z faktami się nie dyskutuje. A teraz przyjrzyjmy się mechanizmowi. Małej Mi skropliły się złote myśli. Nie zainteresowała nimi ciebie i... zaczęła tworzyć opowieść: 'on nie chce ze mną rozmawiać, moje sprawy go nie interesują, moje uczucia go nie interesują, moje życie go nie interesuje, nie jestem dla niego ważna.' A teraz odpowiedz mi na pytanie, co z tego wszystkiego jest faktem?
- ???- zbaraniał.
- Faktem jest to, że w telewizji leci mecz! I tylko to jest faktem!
- To nie może być aż tak proste.
- Skoro ja to pojęłam...
- To co mam zrobić? Przeprosić ją?- zapytał zdesperowany.
- Nie, dla waszego wspólnego zdrowia psychicznego naucz ją odróżniać opowieści od faktów.

I nie myśl sobie Czytaczu, który dobrnąłeś aż do tych słów, że ja taka genialna jestem. Zanim Ted nauczył mnie, po męsku odróżniać opowieści od faktów, wiele fochów upłynęło 😂 i czasem wcale nie było śmiesznie.

czwartek, 29 marca 2018

Bukszpan, żonkile i jingle bells

O tym, że nie myję okien i nie szaleję na miotle zadecydowałam już dawno temu. Albo 'wesołych świąt', albo czyste okna. I nie interesuje mnie to, że nasze mamy też pracowały, miały dzieci i błysk w domu.
Moja Mama nie pracowała od poniedziałku do piątku po 10 godzin na dobę jako lektor języka i sekretarka, mogła się zerwać z pracy i sprzątać, gotować i szaleć.
Jestem rozgrzeszona.
W planie na dzisiaj miałam zatem tylko zakupy i robienie pyszności w kuchni.
- Kochanie- obudził mnie rano Ted- wstawaj, trzeba jechać po jemiołę.
- Po bukszpan skarbie, to zielone na Wielkanoc nazywa się bukszpan. Jemioła to Boże Narodzenie- wymruczałam w poduszkę.
- Chyba jednak jemiołę- parsknął śmiechem, podnosząc roletę, czym wyrwał mnie z błogostanu.
 I zobaczyłam te dachy w białym, pierniczonym puchu.
A potem odśnieżyliśmy auto i pojechaliśmy na rynek.
Jakimś cudem kupiliśmy bukszpan i bazie, ale wszyscy sobie żartowali, że jeszcze tylko karp i święta.
Co ja mam w końcu upiec pierniki czy mazurka?
Bardzo, kuźwa zabawne.
No i nie wiem, czego Wam życzyć.
Niech będą smaczne (na to w przypadku polskich świąt zawsze można liczyć) i spokojne. Jak nie musicie, nie odkopujcie samochodów.
To się kiedyś samo roztopi 😉

środa, 21 marca 2018

Pogodzić się ze stratą...

jest ciężko.
Zwłaszcza, jak walczysz jak lew.
Ale druga strona nie walczy.
Patrzysz w oczy i widzisz brak siły.
I odpuszczasz, bo i lekarz odpuszcza i mały pacjent też.
- Musimy go uśpić- przyszła wczoraj po południu wiadomość z gabinetu weta (wszystko wydawało się być dobrze, to była tylko wizyta kontrolna po zabiegu).
Siedziałam w pracy, prowadziłam zajęcia i jedyne, co mogłam, to zapłacić.
Nie przyjadą w piątkę na święta.
Nasza mała myszka buszuje gdzieś w szczurzym raju.

Nie myślałam, że tak mnie to dotknie.
Miękka buła ze mnie.

sobota, 17 marca 2018

Problemy pierwszego świata

Nasz kumpel Jarek Molenda, pisarz i podróżnik, od czasu do czasu podróżuje dla przyjemności. Nie jedzie zdobywać materiałów do kolejnej książki, tylko gapić się i cieszyć się widokami.
Właśnie jest w Senegalu.
Spełnia swoje marzenie.
Napisał na fb, że przy wjeździe pan celnik poprosił go o... długopis.
Nie dlatego, że miał on logo wydawnictwa, z którym współpracuje Jarek, ale dla siostrzeńca, który potrzebuje go do szkoły.

A my kuźwa jęczymy, że nam w niedzielę sklepy zamknęli?
Że zima wróciła?
Że wieje?
Że ojesoo i omatko?

Mało w nas pokory.
Mało wdzięczności.
Kiedyś wyczytałam, że jeżeli myślę, że znalazłam się w czarnej dupie, to gdzieś na świecie jest ktoś, kto o takiej czarnej dupie może tylko pomarzyć.
To już.

Miłej niedzieli.
Idźmy na spacer.
Mimo, że zimno i wieje, ciągle jeszcze świeci słońce.

piątek, 9 marca 2018

Adopciaki

Rodzina nam rośnie w siłę.
Powiększa się nam.
Idziemy przez świat i zbieramy.
Poranionych, opuszczonych, zaniedbanych.
Już jakiś czas temu do naszej tróki dołączyła Aguś.
Mamy dwójkę dzieci zgodnie z zasadą, że bogatemu to się nawet byk ocieli 😁.
Potem do teamu dołączyły dwa futrzaki, tylko na chwilkę...
I tak są z nami już od prawie dwóch lat.
A ostatnio dołączył trzeci.


Schorowany, zaniedbany, biedny.
Jego leczenie, które trwa od miesiąca, kosztowało nas już tyle, że moglibyśmy kupić sobie wiadro futrów ze złotą kokardką każdy.
Jestem dumna z naszych dzieci.
Maluch po miesiącu leczenia ma się trochę lepiej i przybrał na wadze 14 gramów.
To jeszcze nie koniec walki, ale póki jest o co, trzeba walczyć.
Rozrasta się nam rodzinka.
W kupie cieplej i raźniej.
Na święta przyjadą w piątkę.

Lubię tak ❤

niedziela, 4 marca 2018

Przypadki MatkiZ

Cioteczka zaniemogła.
Leżała w niemocy dni dwa.
W trzecim na ratunek ruszyła MatkaZ.
- Musisz coś zjeść- orzekła i nie zagłębiwszy się w powód niemocy oraz braku chęci do konsumpcji, zrobiła cioci... kakao.
.
.
.
Cioteczka nie doceniła wysiłku i podzieliwszy się 'mamusinem kakałkiem' ze światem opadła na poduszki.
.
.
.
- Jesteś wyczerpana, musisz pić- postanowił fachowiec od wszystkiego, wciskając ciotce SZKLANKĘ  wody.
.
.
.
Reakcja cioci była natychmiastowa - paw numer dwa.
.
.
.
- Jak nie możesz pić, to może coś zjesz!- postanowiła znawczyni diet wszelakich. W lodówce znalazła jogurt truskawkowy !!! Odruchy obronne ciotki były za słabe, zjadła zatem DWIE łyżki tegoż.
.
.
.
Nie muszę pisać, co było potem?

Jak już fachowcowi opadły ręce i zabrakło koncepcji, zadzwonił do nas.
Jako, że ja  TEŻ leżę powalona przez JELITÓWKĘ, Ted zabrał Elektrolity i ruszył na ratunek.
Pierwsza próba podania DWÓCH ŁYŻEK elektrolitów skończyła się podobnie, jak wcześniejsze nękanie przez mamusię, tyle, że Ted na nic już nie czekał i... od wczoraj cioteczka leży w szpitalu, a mamusia nie może jej już leczyć.

Kurtyna.

A swoją drogą ciekawe, czy tak samo nękała Teda i jego brata w dzieciństwie. Ten twierdzi, że nie pamięta.
Cóż, czyżby wyparcie traumy? 😉



środa, 14 lutego 2018

Lubię

Lubię dostawać.
Lubię dawać.
Powód może być banalny.
Taki jak dzisiaj na ten przykład.
Świętujcie mimo wszystko.
Kochajcie się.
Bądźcie dla siebie dobrzy.
Lub co tam sobie chcecie 😉

niedziela, 11 lutego 2018

Jest super...

Prasowanie to taka czynność, która wymaga tła.
Tłem bywa film.
Najlepiej taki z gatunku 'widziałam dziesięć razy, ale jeszcze mnie nie wkurza'.
Padło na wiecznie młodego 'Harrego Pottera', bo to wszyscy wiom, jak się skończy, a krew poleje się dopiero na końcu serii.
W piątek zatem równo  z rozpoczęciem HP w jednej stacji telewizyjnej, ja ruszyłam do ataku, a że tv oglądam ostatnio rzadziej niż rzadko, jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam reklamę nowej ramówki. Aż mi żelazko opadło.
Państwo M. będą robili z siebie głupków, tyle, że teraz za ciężką kasę oraz jadąc przez świat.
Jacyś ludzie z łapanki dadzą się zahipnotyzować, żeby potem, na trzeźwo, obejrzeć, jak palili frana.
Panie na antenie będą szukały szczęścia  pana w... basenie pod palmami, a jak będą dostatecznie przekonywujące, stacja może nawet urządzi im zaręczyny albo coś jeszcze bardziej.
A w radio, którego słucham w pracy jakiś pan, od disco polo, śpiewa, że w Zakopanem polewa się szampanem. Jesoo...
- No i co?- ktoś zapyta- miałaś przecież prasować.
- Nic- odpowiem cytując T-Love- 'jest super'.

I tylko myśl mną targa wewnętrzna, że też ktoś to ogląda...
Bo może gdyby nikt, to nie byłoby trzeba tego produkować, czasu marnować, stare odcinki 'Starszych Panów' zapodać, czy cóś...


piątek, 2 lutego 2018

Wyrzuty

Po niepowodzeniu, po wielkim dup nastaje cisza, a potem pojawiają się wyrzuty.
Jak w stosunku do Bieleckiego i Urubko, że nie poszli po Mackiewicza.
Jak w stosunku do mojego kumpla, że w wypadku, którego nie spowodował zginęło jego dziecko.
Jak w przypadku Teatra, że nie chodzi z kijami, a potem Erna kocha MatkęJadwigę.
Jak w przypadku przysłowiowego pączka, zjedzonego na diecie.
Po co?
Dlaczego tak?
Dlaczego nie?
Jak to?
I te najgorsze.
To twoja wina.
To przez ciebie.
I tu trzeba sobie zadać pytanie, co zmieni rozdrapywanie ran? Grzebanie w nich paluchem, do kolejnego krwotoku?
Czy nie można powiedzieć: hej, stało się, ale jesteśmy tu i żyjemy.
Patrzmy do przodu.
Tam jeszcze możemy coś zmienić.
Wiem, że to trudne.
Zwłaszcza dla Piotra, który, jeżeli ma koszmary, wraca w nich do wypadku, w którym zginął Alek.
Revol, zamykając oczy, pewnie widzi Tomka.
Ja zamykając oczy widzę moją Mamę w stanie krytycznym.
Czasem potrzebna jest pomoc i trzeba mieć jaja, żeby o nią poprosić, a potem ją przyjąć.
Mam przywilej obserwacji procesu otrząsania się z wyrzutów, podnoszenia głowy.
W obu przypadkach odbywa się to pod okiem fachowca.
Jeżeli nie potrafisz uwolnić się od wyrzutów, robionych sobie lub innym, poproś o pomoc.

Przepraszam.
Tak mnie jakoś naszło.
Ale to ważne.
Tak myślę.

niedziela, 28 stycznia 2018

Wymówki

Zaraz po mistrzowskim stosowaniu skrótów, jesteśmy perfekcyjni w wyszukiwaniu wymówek.
O tak.
Jeżeli nie chce mi się czegoś robić, znajdę sto powodów, dla których nie powinnam.
Jest za zimno.
Za ciepło.
To jest za ciężkie.
Nie mam czasu.
Źle się czuję.
Na bank poczuję się źle, jak to zrobię.

I...
Co wynika z moich wymówek.
Jestem tu, gdzie jestem.
Nic nie zmieniam.
I czekam...
Na co, kurwa?- że tak subtelnie zapytam.
Mój Nauczyciel mówił kiedyś, że nie mogę sadzić marchewek i potem dziwić się, że nie wyrosły mi mandarynki.

-Też  chciałabym zrzucić parę kilo- powiedziała mamusia przy okazji rozmowy o serniczku.
-To do roboty!- ja jej na to.
- Ale ja tak lubię chlebek i ziemniaczki...

Ja też.
I nie zrezygnowałam z jedzenia.
Tyle, że... 
Zrezygnowałam z wymówek.
To nie kalorie, po nocach, zmniejszają ciuchy mamusi.
To wymówki.
Pieprzone małe, robale 😉

piątek, 26 stycznia 2018

Skróty

Uwielbiamy chodzić na skróty, nawet, jeżeli grozi nam to wdepnięciem w gówno. Dosłownie i w przenośni.
Piszę w liczbie mnogiej, ponieważ ja również łapię się do klubu.
I tak znajdujemy w necie informacje w stylu 'biorąc te tabletki już nigdy nie założysz okularów', 'pij ten napój przez siedem dni, a ominie cię każda grypa w tym sezonie', 'jedz te trzyskładnikowe naleśniki codziennie na śniadanie, a będziesz chudła jak szalona'.
Kuźwa!
Ktoś w te pierdoły jeszcze wierzy?
Wszyscy jesteśmy mniej lub bardziej dorośli. Powinniśmy wiedzieć, czym skutkuje chodzenie na skróty.
Nie pamiętamy.
Chcemy natychmiastowych efektów.
Jak w necie.
Pytasz wujka gugla, a on biegusiem odpowiada.
Otóż, żeby był efekt trzeba zapierdalać.
Stale.
Dlaczego to piszę?
-Zjedz jeszcze kawałek serniczka dreamu- powiedziała babcia.
-Dziękuję, już się poczęstowałam.
-Ale zjedz jeszcze.
-Mamo, więcej nie mogę.
-Mówiłaś, że nie jesteś już na diecie- kurwa, jak ona nic nie czai!- To może jutro zjesz sobie skromniej.

Skrót.
Znowu skrót.
Przecież skróty nie działają.
Mnie zdarza się o tym czasem pamiętać.

Jeżeli czujesz się opier... to przepraszam.
Jeżeli zmotywowana/y to miło mi, że na coś się przydałam.




piątek, 12 stycznia 2018

Co to się porobiło?

Rok nie zaczął się dobrze, ale komu się zaczął, skoro wokół dobra zmiana.
Nie zamierzam o tym opowiadać, bo czasy wypisywania o każdym kichnięciu i bólu w kręgosłupie mam już za sobą.
O rzeczach ważnych, cenzuralnie, nie potrafię.
Poczucie humoru mam tylko w pracy (bo inaczej bym oszalała).
Głupota dorosłych, dowartościowujących się kosztem dzieci, mnie osłabia i odbiera nadzieję na rozsądne społeczeństwo za lat kilka.
Empatia ludzi bliższa jest kostce lodu niż czemukolwiek innemu.
Tracę nadzieję.

Zaczynam zastanawiać się nad celowością utrzymywania tego miejsca, sztucznie, przy życiu.
Jedyne, co jeszcze lubię, to odwiedzanie Niedobitków, którzy nie przenieśli się na fb i czytanie tego, co było kilka lat temu.
Było inaczej.

Czas nie stoi.
Nie będzie już tak, jak było, ale żeby było lepiej trzeba się odciąć.
Zresetować.
Ustawić fokus inaczej.
I nie wiem, czy Ostatki Które Tu Zaglądają są gotowe na taką zmianę.
Dlatego częściej milczę, niż piszę.
O pierdołach już nie potrafię.
Może kiedyś...
A tym czasem jadę odpocząć i obawiam się, że relacji nie będzie.
Nuda...
Buziaki ❤