Pierwszy tydzień pracy za mną.
Przemielona się czuję i wypluta.
Mimo, że wracałam do pracy powłócząc nogami, gdyż bardzo nie chciałam, nie było wcale źle.
Dzieciaki mają fajną energię i nowe cele.
Ja jednak lubię tę robotę.
Gorzej radzę sobie z debilizmem systemu, kolejnymi zmianami nauczycieli, zmianą wymagań i podręczników. Jak można nie skończyć podręcznika z klasy 6 i zabrać się za materiał z 7? Co te dzieciaki mają zrobić? Wstać podczas egzaminu i obwieścić światu 'tego nie potrafię, gdyż moja pani olała 3 ostatnie rozdziały podręcznika'?
Co mają zrobić ci, którzy nie uczą się na boku?
Najbardziej jednak rozwala mnie postawa rodziców, taka bardziej roszczeniowa.
Sms do mnie z 6 września (3 września zaczęliśmy rekrutację) ' Czy godziny zajęć dzieci mogą pozostać takie, jak w ubiegłym roku?'
- A jakie były godziny zajęć w ubiegłym roku? 😉
'Proszę przenieść mojego syna na 16:15, o 18 ma basen'.
- Oczywiście proszę pani, tylko zabiję dziewczynę z 16:15, bo ona się nie zamieni, na 17:30 Alicja ma trening😉
'Proszę znaleźć mojemu synowi drugą osobę do towarzystwa, chcę, żeby miał zajęcia indywidualne, ale koszty są za wysokie'.
- Są jeszcze zajęcia grupowe, zapraszam, wywalimy inne dzieci i nam wyjdą zajęcia indywidualne, za cenę grupowych😉
'Czy zajęcia możemy przenieść na sobotę? Syn ma za dużo zajęć w tygodniu?'
- Ależ oczywiście, jak również na niedzielę, wigilię i trzeciego maja, a zapomniałam o Nowym Roku😉
Nie chcę pamiętać innych durnych tekstów.
Było ich dużo. Za dużo.
Dobrze, że fazę rekrutacji mamy za sobą.
Teraz powinno być łatwiej.
Będzie dobrze! No bo jak nie my, to kto..
OdpowiedzUsuńKtokolwiek inny? 😉
UsuńSobie dobrze możemy zrobić tylko my. Ktokolwiek inny robi dobrze ktokolwiek innemu. Wiec jak ma być dobrze to my se sobie sami.
Usuńoch bedzie coraz gorzej..i gorzej z tymi rodzicami. ja zwyczajnie mam ich w poważaniu. głębokim.
OdpowiedzUsuńI tak na koniec zostaję sama z dziećmi, ale takie smsy na początku kijowo rokują, jeżeli mamy współpracować przez jakiś czas 😉
UsuńA ofiarami tego systemu są nie tylko dzieci, nie tylko nauczyciele, ale również niedługo będą nimi wszyscy. Bo gdy powymiera stara gwardia, będą nas leczyć lekarze-idioci, żywić spożywcy-debile, sądzić prawnicy-kretyni i bronić żołnierze-psychopaci. Zaiste, godnym uznania jest chytry plan reformatorów sprzed lat.
OdpowiedzUsuńZ czasów wolontariatu w Akademii Przyszłości pamiętam, że dzieci, choć "trudne", i tak nie były nawet w połowie tak trudne jak rodzice :*
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za to, by było już lepiej...
ta... a potem się dziwią i narzekają na dzieci trudne, roszczeniowe i marudne. Mają skąd brać zły przykład. Od maleńkości,bo mam do czynienia z podobnymi "ancymonkami" i w przedszkolach trafiają się przypadki nieuleczalnej bezczelności i egoizmu.Na szczęście lubisz to co robisz i nie dasz się łatwo zniechęcić do roboty postawą "niektórych".
OdpowiedzUsuń" Jak można nie skończyć podręcznika z klasy 6 i zabrać się za materiał z 7? " - Kochana! Ja to przerabiałem od trzeciej klasy podstawówki aż do końca liceum :D Za duże wymagania, za dużo wtłaczania w ramy, za dużo materiału i zdecydowanie za mało czasu do przerobienia tego wszystkiego. Za mało cierpliwości ze strony i uczniów i nauczycieli. Nam z programu na początku roku ZAWSZE zostawało coś niezrealizowanego pod koniec roku. Albo przenosili to do programu następnej klasy, albo zostawiali nam jako "zadanie domowe" NA WAKACJE!
OdpowiedzUsuńW latach 90-tych, polska szkoła miała wyższy poziom niż amerykańska podstawówka (mówię z autopsji), ale potem się zaczęła robić paranoja. Najgorsze, że to trwa do dzisiaj...
Ściskam mocno! UR The Best, pamiętasz?
jeżeli nie włączy się nam asertywność, to Ci, którzy ją już mają zwyczajnie nas zjedzą. z drugiej strony, jak wszystkim się włączy asertywność to...hmmmm.....nastąpi wybuch? :DDDD zresztą najważniejsze, że dałaś radę :)
OdpowiedzUsuńZnam ten ból z relacji mojej córki. Księżniczka uczęszcza do siódmej klasy. Twojej mamie życzę jak najlepiej i trzymam dziś kciuki. Napisz czy wszystko jest ok. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńEch, chyba nawet wczoraj dumałam o tym, że nie tak dobijające są, hm, mało kumate dzieci, co ich mało kumaci rodzice. Istnieje duże ryzyko zabrania karabinu do pracy...
OdpowiedzUsuńZawsze trzeba myśleć, że będzie łatwiej no bo jak inaczej?
OdpowiedzUsuńTrudniej być nie może no bo nie!