Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

wtorek, 6 sierpnia 2019

Historia pewnej relacji z perspektywy wielu lat ciężkiej pracy

Będzie o mnie (bo to mój blog) i MatceZ (niemojej matce😉).
Początek tej znajomości datuje się gdzieś w okolice powstania piramid i zaczęłyśmy ch... słabo.
Mamusia swoim upierdliwym stosunkiem do świata odstraszyła Tedowi kilka panien (Ted jednakowoż nie walczył do krwi ostatniej, czekając zapewne na mnie😉).
I pojawiłam się ja.
Nie można mnie było sprawdzić w US, obgadać mi rodziców, zajrzeć przez okno do domu, gdyż zamieszkiwałam na onczas w bezpiecznej odległości, ale to dopiero początek.
Ted, przed naszym pierwszym spotkaniem dołożył swoją cegiełkę, co ja mówię, głaz (!!!) informując mamusię w te słowy: 'za tydzień przyjedziemy tu z dreamem, to jest TA kobieta i jeżeli coś przykrego usłyszy, wyjdziemy razem i to będzie nasze ostatnie wyjście'.
No i na starcie miałam przeje... rąbane 😀
Wiele razy usłyszałam przykre słowa, początkowo się przejmowałam, potem przywykłam, a na koniec olałam.
Koniec końców, to nie nasze małżenstwo się rozpadło (a plan był kuźwa inny) i zostałam jej jedyną synową😀
Kiedyś byłam 3xZA:
ZA głupia-ZA brzydka-ZA biedna.
Dzisiaj też jestem:
ZAjebistą gospodynią-ZAjebistą matką-ZAjebistą żoną.
Tyle, że dzisiaj jej opinię mam ZA nic.
I tu pojawia się perełeczka, która daje obraz mamusi i mojego do niej stosunku.
Podczas naszej nieobecności mamusia podlewała nam kwiaty w biurze (żeby nie musiała się gramolić do domu). Zabiła dwa, co miałam radośnie gdzieś, poszłam do sklepu i nabyłam nowe.
Siedzę ja sobie w domu i dzwoni:
- Dreamu ja Ci odkupiłam kwiatki- słyszę w słuchawce- zostawiłam je w biurze, idź i weź, żeby nie umarły.
- Jak to?- zdziwiłam się- Była mama na dole i nawet mama nie zadzwoniła? Zeszłabym!(mieszkamy dwa piętra wyżej!!!)
- No nawet widziałam, że jesteście, bo balkon był otwarty, ale tak pomyślałam i tak zrobiłam.
Oto cała mamusia.
Gdybyśmy jej postawili kwiaty na wycieraczce i zadzwonili, byłby foch po hotyzont, ale ona pomyślała i zrobiła i ch...
Ta kobieta nie może mnie już niczym urazić.
Niczego od niej nie oczekuję, ale Tedowi znowu zrobiło się przykro.
Podobno sytuacje analogiczne przydarzają się nam tak długo, aż odrobimy lekcję. Ted musi w takim razie przestać oczekiwać, bo ja od lat mam w dupie.
To tyle Star w kwestii relacji.
Pięknie napisałaś, że ciężar ich budowania leży po tej doroślejszej stronie.
Ja dorosłam.
Zrozumiałam, że nic nie dostanę i dobrze mi z tym😉
Bez żalu.
Bez goryczy.
Uff!

P.S.
Chyba, że pustego smsa😀
Kiedyś ruszyłabym na ratunek. Dzisiaj czekam. Jeżeli czegoś ode mnie chce, musi zadzwonić i poprosić.
Uczę się wolno, ale zapamiętuję na dłużej.

16 komentarzy:

  1. Masz racje, jestes wyraznie ta doroslejsza i dojrzalsza. W sumie to MatkaZ ma na co zasluzyla, tylko dziwne, ze takie matki nigdy nie pomysla o tym co traca. Ja sobie nie wyobrazam, nie dopuszczam takiej mysli zebym mogla stracic syna przez wlasna glupote. Albo co najmniej postawic go w sytuacji miedzy dwoma kobietami, ktore kocha, oczywiscie kazda inna miloscia. I chyba zorzumienie tych "innych milosci" jest najwiekszym problemem. Czesto widzialam matki konkurujace (??? czy takie slowo istniej) z synowymi na zasadzie "ja go wychowalam, ja wiem lepiej".
    Normalnie rece i cycki opadaja, bo ja uwazam, ze wlasnie dlatego nie wiem lepiej, ze go wychowalam:))) W czasie procesu wychowawczego w mniejszym lub wiekszym stopniu musial robic co ja chce. Teraz jest dorosly i wybral sobie partnerke, ktora zdecydowanie wie lepiej co dla niego dobre niz ja, szczegolnie w dziedzinach damsko-meskich:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona nie ma pojęcia ile razy mówiłam 'zadzwoń', 'jedź", 'pomóż'. On wybrał wiele lat temu i jest konsekwentny. Mogła mieć nas oboje, ma Jego w małej części. Każdy ponosi konsekwencje swoich decyzji.

      Usuń
    2. Moja synowa nie bardzo przepada za wlasnymi rodzicami, ponoc wlasnie z powodu, ze oni zawsze maja sposob na jej zycie. Ale jezdzi do nich raz w miesiacu, bo jak twierdzi "to jest moj obowiazek, oni sa moimi rodzicami i ich kocham mimo, ze mnie wkurzaja". I bardzo to w niej cenie, te umiejetnosc dostrzegania roznicy i podejmowania wlasciwych decyzji.
      Wyobraz sobie, ja mialam operacje, wiadomo, ze wyszlam nastepnego dnia. Jeszcze przed operacja Junior sie upieral, ze musi mnie odwiedzic. Wytlumaczylam ze naprawde nie ma takiej potrzeby tym bardziej, ze to byly akurat dni kiedy on pracowal w nocy. W dniu operacji poznym wieczorem przyjechala do mnie do szpitala Meaghan, sama tez pracowala pozno ale mimo moich sprzeciwow przyjechala.
      I wlasnie w czasie tej wizyty powiedziala mi, ze nie powinnam tlumaczyc Juniorowi, ze nie musi mnie odwiedzac, bo ona mu caly czas kladla w glowe, ze wlasnie MUSI.
      Na co ja zaczelam tlumaczyc, ze to przeciez taki krotki pobyt w szpitalu i naprawde bedzie lepiej jak przyjedzie do domu. A ona na to "tak, masz racje, ale ja chce zeby on byl dobrym synem, bo wiesz jak sie wyprowadzicie to ja bede musiala przypominac ze ma do ciebie dzwonic co tydzien. wy bedziecie dalej niz moi rodzice, wiec mozliwosci odwiedzin tez beda bardziej sporadyczne".
      Przynalam jej racje i naprawde zaskoczyl mnie fakt, ze ona mysli juz tak na wyrost... my sie planujemy przeprowadzic latem przyszlego roku. Ona juz dzis uklada cegielki.

      Usuń
    3. Mądra ta Twoja Meaghan i dobra. Tak po ludzku. Junior nie mógł przyjechać, Ona go zastąpiła. Ja nigdy nie zastąpię Teda, ale dzisiaj przyjmuję to jak fakt, nie zarzut.

      Usuń
  2. Miałam podobne przyjęcie do rodziny. Mój przyszły pokazał rodzinie gdzie ich miejsce. Potem było dobrze.Ważne, że trzymamy się kupy już 53 lata. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas nie było, nie jest i nie będzie dobrze. Przez wiele lat brałam winę na siebie. Dzisiaj wiem, że to nie jest moja wina, więcej, to nie jest mój problem. Tak jest dobrze. Mnie. Jak jest jej? To nie jest moja sprawa. Już nie.

      Usuń
    2. Popieram dreamu w 100% popieram. Ty zrobilas swoje, jej pracy nikt nie jest i nie byl w stanie wykonac.

      Usuń
    3. Tak, każdy ma do wykonania swoją pracę. Dziękuję ❤

      Usuń
  3. Ja już nie mam teściowej. Pozbyłam się z resztą inwentarza. Ale historie można pisać do dzisiaj, bo czego to ja się nie dowiaduję o sobie. W dalszym ciągu. Tyle, że ja też mam to w dupie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj się okazało, że ja mam w dupie, ale ona nie 😁😁😁 Jesteśmy ważni i liczy się z nami😂😂😂
      I co ja jej mam powiedzieć?

      Usuń
    2. :)))) ukochaj ja:))) moze jej zaszkodzi :P

      Usuń
    3. 😂😂😂 kocham Cię Star 😍😍😍

      Usuń
  4. Hmmm, wiesz ile mi zajęło czasu maniewdupie? Ponad 20 lat , ponad 20 lat starań wkupowania się w ich łaski (poza niematką są jeszcze 3 siostry- wiedźmy) Poda 20 lat ignorowania mnie, ponad 20 lat impertynecji bez odpowiedzi, ponad 20 lat płaczu żalu i upokorzeń. A teraz ja też przestałam oczekiwać, mam gdzieś. Tylko mi męża szkoda, bo nie raz oberwał po nosie, ale za to on mnie pilnuje żebym nie zniszczyła swoich kontaktów z rodzeństwem i żeby nie było jak u niego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie praw komplementów siostrom😉 Wiedźma wie. Jeżeli jakieś babsko jest dla mnie wredne zyskuje miano 'gupia pelargonia'.
      Walczyłaś zatem z 'gupiom mamusiom i stadem gupich pelargonii'. Teraz brzmi to właściwie? 😁 Nie warto marnować energii na stado 'gupich'. Dbaj o realacje ze swoimi, na resztę szkoda czasu😙🌸

      Usuń
    2. Błachacha cha ... Pelargonie :) kiedyś lubiłam te kwiatki.Często jeszcze walczyłam z osobistym mężem który był notorycznie ustawiany przez stado pelargonii. Ale i on przejrzał na oczy. Chwała mu za to. Moich potrafię ustawić i powiedzieć co mnie boli. Nikt się nie obraża.

      Usuń
  5. moja, odkąd stałam się byłą synową, ciągle występuje z propozycjami wspólnych obiadków, tudzież kawką "byśmy sobie siadły, pogadały...." a ja się niezmiennie dziwuję i konsekwentnie, z niekłamaną przyjemnością, odmawiam....

    OdpowiedzUsuń