Tak, do dupy, ale w tytule, który pojawi się Wam na blogach nie wszyscy muszą to widzieć.
Do dupy jest, bo jesień. U mnie w standardzie jesień działa dodupnie.
Do dupy jest bo u Dzieci jest słabo w porywach do chooyowo. Najgorsze jest to, że nie możemy pomóc. Bezsilność nas rozwala.
Jest do dupy, bo zwijanie biura idzie opornie, mebli nie ma. Trzeba się wyprowadzać, a nie ma się jeszcze gdzie wprowadzić. Chaos nie sprzyja koncentracji. Niczemu nie sprzyja, więc jest jeszcze bardziej do dupy.
Jest do dupy, gdyż boli mnie serce. Kuźwa, początkowo myślałam, że to stres, że może oskrzela od zatok, jak zwykle, ale nie... Zupełnym przypadkiem posłuchałam sobie jednego pana doktora i, jak rasowy hipochondryk, zauważyłam u siebie wszystkie symptomy. Wyguglałam temat i w części 'jak możesz sobie pomóc' poczytałam o zdrowym stylu życia, sporcie przez godzinę dziennie, suplementacji, zmianie nawyków żywieniowych, porzuceniu alkoholu i papierosów i doszłam do wniosku, że od pięciu lat pomagam i nic. A, zapomniałam o jednym, mam unikać stresu. Zaaajefajnie. Zaraz uniknę, jak tylko życie zrozumie, że ma mnie nie stresować, nasi klienci zrozumieją, że opóźnienia w płatnościach mnie stresują, ludzie przestaną mnie wqoor..., covid zniknie, a Polska stanie się rajem na ziemi.
Podajcie mi jeden powód, dla którego NIE jest do dupy.