Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

niedziela, 27 września 2020

Jest do...

 Tak, do dupy, ale w tytule, który pojawi się Wam na blogach nie wszyscy muszą to widzieć.

Do dupy jest, bo jesień. U mnie w standardzie jesień działa dodupnie.

Do dupy jest bo u Dzieci jest słabo w porywach do chooyowo. Najgorsze jest to, że nie możemy pomóc. Bezsilność nas rozwala. 

Jest do dupy, bo zwijanie biura idzie opornie, mebli nie ma. Trzeba się wyprowadzać, a nie ma się jeszcze gdzie wprowadzić. Chaos nie sprzyja koncentracji. Niczemu nie sprzyja, więc jest jeszcze bardziej do dupy.

Jest do dupy, gdyż boli mnie serce. Kuźwa, początkowo myślałam, że to stres, że może oskrzela od zatok, jak zwykle, ale nie... Zupełnym przypadkiem posłuchałam sobie jednego pana doktora i, jak rasowy hipochondryk, zauważyłam u siebie wszystkie symptomy. Wyguglałam temat i w części 'jak możesz sobie pomóc' poczytałam o zdrowym stylu życia, sporcie przez godzinę dziennie, suplementacji, zmianie nawyków żywieniowych, porzuceniu alkoholu i papierosów i doszłam do wniosku, że od pięciu lat pomagam i nic. A, zapomniałam o jednym, mam unikać stresu. Zaaajefajnie. Zaraz uniknę, jak tylko życie zrozumie, że ma mnie nie stresować, nasi klienci zrozumieją, że opóźnienia w płatnościach mnie stresują, ludzie przestaną mnie wqoor..., covid zniknie, a Polska stanie się rajem na ziemi.

Podajcie mi jeden powód, dla którego NIE jest do dupy.


wtorek, 22 września 2020

Koniec lata oraz już wiem

Lato, jak kiedyś już napisałam, kończy się dla mnie z końcem wakacji. Piasek na plaży robi się zimny i już nie lubię tego stanu.

Potem jest mi zimno w domu, a następnie, w piździerniku (literówka zamierzona) jest mi już wszystko jedno.

Na balkonie wrzosy próbują trzymać fason, ale bywam tam rzadko i rzadko je podziwiam.

Upiekłam pierwsze dyniowe ciastka i za to, ewentualnie, mogę polubić ten czas... trochę. Zaraz kupię następne dynie do pieczenia. Będzie zupa i kolejne ciastka.

Oraz już wiem, dlaczego rozsypały się nasze puzzle. Młodej się rozjebało. Dobrze, że tu jesteśmy. Dobrze, że nie odliczamy dni do podjęcia poważnego wyzwania. Jesteśmy dla niej. Może chociaż to da jej trochę spokoju.

Dzisiaj rozumiem moją Mamę mówiącą 'małe dzieci, mały kłopot...'

Ehhhh...

sobota, 19 września 2020

Z pamiętnika instagramera

 Od miesiąca jestem na insta i chodzę sobie po nim zdziwiona.

Fajne jest to, że pokazuje on moją aktywność w minutach/ godzinach. Wiem, jak bardzo i czy w ogóle marnuję czas.

Polubiłam swoich kulinarnych i fitnesowych guru. Dobrze jest mieć szybki podgląd nowości i staroci, do których warto wracać. Odrobinka motywacji też nie zaszkodzi.

Oczywiście podziwiam całą masę rękodzielników, którzy niezmiennie uczą mnie czegoś nowego i wynoszą zwykłą pasję do rangi sztuki. 

Podglądam moich ulubionych podróżników i zachwycam się fotami z ich wypraw. Patrzę, czego jeszcze nie potrafię. Czerpię inspirację.

Jedyną celebrytą, którą obserwuję jest Celeste Barber. Kobieta parodiuje reklamy, filmy i zdjęcia innych celebrytów. Ma przy tym mistrzowski dystans do siebie. Każdy jej post to perełka. 

Wszystko o czym piszę do tej pory jest po coś ale na insta posty są również po nic. Znane twarze, z rodziną, w kuchni, w łazience, w łóżku, masakra. Jest tego mnóstwo i samo włazi w oczy. Jakby ktoś im kazał listę obecności podpisać na insta każdego ranka.

Wiem, że tak, jak na blogu, nikt nie zobaczy tam mnie, ani mojej rodziny. Dzielę się moimi małymi zachwytami, bez słowa komentarza i czasem się chwalę😁

Chyba zostanę tam na dłużej🙃

P.S.

Dziękuję z Waszą obecność również tam🙏

sobota, 12 września 2020

Za każdym razem...

 Za każdym razem, kiedy sobie pomyślę, że jesień jest do dupy, a pojawiam się na lokalnym ryneczku, zmieniam zdanie.

Kolory jesieni przeczą jesiennemu przygnębieniu, kipią energią.

- Jesień nadchodzi stale, permanentnie- wygłosiłam ostatnio teorię nieuchronności.

- Nawet wiosną?- zapytał zaczepnie Ted.

- No tak, gdyż potem, jak wiatr przemyka lato i... co nadciąga?- odbiłam piłkę.

- Jesień?- wyrwany do tablicy, zareagował, tak jak przewidzialam Ted- Źle się czujesz, więc siejesz defetyzm.

No źle! Zrobiło się chłodniej i mnie złamało. Wpierniczam świństwa podpieram się miodem, imbirem i ziołami oraz próbuję do poniedziałku stanąć na nogi. Chwilowo idzie mi marnie. Ale zakupy jednak ucieszyły moją skołataną duszę. 

Popatrzcież (fota również na insta)🍁 



wtorek, 8 września 2020

Dzień święty święcić 🙃

 Dzisiaj jest Dzień Marzyciela. Podobno. Tak gdzieś wyczytałam.

Z tymi marzeniami to ciężko jest, wiesz?

Bo człowiek je ma i się do nich uśmiecha, a potem coś się dzieje i one stają się bez sensu.

A z drugiej strony, jak się dobrze rozejrzysz w miejscu publicznym, to człowiek o najsmutniejszych oczach najpewniej nie ma marzeń.

Więc (wdupiemam to więc na początku zdania) co z tym zrobić? Mieć czy nie mieć? Marzyć czy nie?

Ja wybrałam jednak 'marzyć' bo mój mózg nie potrafi przestać. Aleeee, moje marzenia są malutkie. Wyjść w góry. Usiąść na kawę w wąskiej, ocienionej uliczce. Wypić wino w pizzerii pod gołym niebem.

Te duże marzenia rozkladam na mniejsze i staram się realizować. Krok po kroku. 

Czasem nie wyjdzie, jak ostatnio. Porażka jednak to nie tatuaż (chociaż nic nie mam przeciwko tatuażom), to tylko siniak. Wczoraj natknęłam się na tekst, w którym autor usilnie twierdził, że zawód sprawia, że otwieramy oczy i zamykamy serce. Nie zgadzam się. Tylko Ty sam/a możesz zdecydować, kiedy stajesz się zgorzkniały, zamykasz serce. Nie pozwól sobie na to. Gorzkich nikt nie lubi.

Już przestaję, już...

Parafrazując jedno fajne powiedzenie:

 'Nie przestajesz marzyć, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz marzyć.

Happy Dreamers Day.

Keep on dreaming❤

sobota, 5 września 2020

Życie na nowo z kawałków składane

 Też tak macie, że jak coś pierdolnie, nastaje cisza? 

Tym razem cisza trwała wybitnie krótko. Niecałe 24 godziny po tym, jak trzy miesiące naszej pracy obróciły się w pył, zupełnym przypadkiem, do domu wpadła Młoda. 

Zrobiła wir.

Rzuciła kilka zdań. 

Wymierzyła parę klapsów na otrzeźwienie.

Ehh, mądre mamy dziecko...

Sprawiedliwość trzeba tu również oddać mojemu bratu. Do pierwszego kroku popchnął nas on. My nie myśleliśmy trzeźwo, co ja piszę, nie myśleliśmy w ogóle.

I tak, od wtorku kreujemy sobie nową rzeczywistość. 

Piekę ciasto ze śliwkami. Piorę. Sprzątam. Układam plan.

W międzyczasie szykujemy nowe biuro.

Idzie nowe.

Kurwa.

Nie o takie nowe nam chodziło, ale i to przyjmiemy, bo cóż było robić...