Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

piątek, 31 grudnia 2021

Może jednak

 Na Nowy Rok

Milczę Ci 

Wszystkiego, 

Czego nie mogę 

Życzyć sobie.

Bo przecież 

To nierealne.

Ale i tak

Ci to milczę.

Z całego serca.

Bo może jednak.


- Maciej Wierszycki


Poetą się podpieram, bo nie wiem. 

Wszystko co przychodzi mi do głowy jest jakieś takie banalne. 

W Nowym Roku dbajcie o siebie zwyczajnie.

A resztę Wam milczę, a Wy wiecie❤️

niedziela, 26 grudnia 2021

Święta, święta

 Kiedy Młoda dowiedziała się, że nie przyjeżdżamy do Polski na święta, opadły jej skrzydła. Z nami jednak nie ma opcji opadających skrzydeł. Kilka dni, drobny reaserch, dwadzieścia godzin w podróży i… zaczęła się magia świąt. 

- Co to będą za święta- jęczała- wy będziecie w pracy prawie do końca Wigilii…

Tak. Do kolacji usiedliśmy o 22:00.

I co z tego?


Potem już była tylko magia. W połowie kolacji zadzwonili moi z Zielonej Góry. Towarzyszyli nam podczas jedzenia pierogów. Następnie było rozpakowywanie prezentów i gadanie do 2:40.

Pierwszy dzień, to leniwe wstanie, śniadanie, spacer po okolicy, żeby pokazać Młodej, gdzie mieszkamy oraz domowe ciasta i obiad z winem, jak zwykle. Baaardzo dobrym winem (nie podam nazwy bo mi znowu ktoś zarzuci, że polecam wina nie dla zwykłych zjadaczy chleba).  Oraz oglądanie filmu, ale o nim pisze Teatr, ja sobie zatem odpuszczę. A dzisiaj po śniadaniu ruszyliśmy w miasto. Jak dzieci, cieszyliśmy się z dekoracji i światełek. Jak dzieci jaraliśmy się przejażdżką na The View. Przeszliśmy po uliczkach starego miasta. Zatrzymaliśmy się na gorącą czekoladę i gofry, a jakże. A potem zmarznięci wróciliśmy do domu.









Było bez napinki, z potrawami, które lubimy, ze spacerem, bo mamy ochotę i makowcem z piernikami na obiad. A teraz lecimy z kolacją. I z winem (mamy tego więcej 😂). I z deserem. 

To są piękne święta (jeszcze są).

Młoda mówi, że warto było tłuc się tyle godzin. 

Mówiłam, że dom jest tam, gdzie przy stole siedzą Twoi ludzie❤️

czwartek, 23 grudnia 2021

Święta

 … i niektórzy mają odruch- uciekać. Okopać się. Nie być. Z tymi ludźmi, pod tym dachem, przy tym stole. 

I tak sobie myślę, że jeżeli gdzieś głęboko ukryte, jest w Tobie wspomnienie dobrych, spokojnych i bezpiecznych świąt, obudź je. Nie daj sobie obrzydzić tego, na co kiedyś czekałeś cały rok, tylko dlatego, że inni postanowili być wredni.

Nie dziel się opłatkiem z gejem, lesbą, pisiorem, peowcem, lewakiem, narodowcem, żydem, uchodźcą ani z całym złem tego świata. Podziel się opłatkiem z CZŁOWIEKIEM, który boi się tak, jak Ty, ma nadzieję, jak Ty, kocha, jak Ty i jak Ty ma stracha przed Wigilią. Odłóż telefon, politykę i sarkazm. Ciesz się ciepłem choinkowego blasku, smakiem potraw, które tak rzadko jadasz, doceniaj tych którzy z Tobą są i zrób sobie dobre święta.

‚Ano cóż, paskudny otacza nas świat (…) Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Dobra nam trzeba’

Andrzej Sapkowski/ Miecz przeznaczenia

Kochani na Święta życzę Wam zatem dobra, czymkolwiek ono dla Was jest i zdrowia, resztę ogarniecie sami. 

Przytulam❤️

sobota, 18 grudnia 2021

Jako komentarz

 do tego co w kraju tamtejszym



 
Zdjęcie z grafiki goggle, niestety nie znam autora, ale podziwiam kreatywność i dosadność.

Nie wiem czy bardziej jest mi przykro, czy wstyd.
Tak Babciu, wstyd😭



niedziela, 12 grudnia 2021

Czarna Owca

 Czarną owcą w rodzinie była moja Mama.

Wyrwała się z mentalności wielkopolskiej ( dużo by tłumaczyć, zjawisko ogólnie można podsumować zdaniem ‚co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie’). 

Początkowo nie rozumiałam dlaczego ‚uciekła’ z rodziny, w której byli babcia i dziadziuś, tyle tylko, że babcią i dziadziusiem byli dla mnie. 

Wielkopolska rodzina jest rodziną hierarchiczną. Nie odmawia się starszym, nie odmawia się rodzinie, jako takiej, plany rodziny są ważniejsze od twoich planów, rodzina ma zawsze rację, wie lepiej, co jest dla ciebie dobre, dlatego też możesz przedyskutować swoje plany z rodziną, ale jak nie wprowadzisz w życie jej sugestii, masz przerąbane oraz nie przewiduje się odstępstw od tych zasad. Zrozumiałam, jak dorosłam i doceniłam ten akt odwagi mojej Mamy. Uroczystości rodzinne planowane bez mojej wiedzy i bez pytania o moje plany skutecznie olewałam. Sugestie rodziny co do mojego życia osobistego i zawodowego miałam serdecznie w dupie, a wyrażane przeze mnie głośno poglądy sprawiły, że przyklepano mi łatkę pyskatej. Bo przecież co wolno wojewodzie… zostałam zatem czarną owcą. W moje ślady idzie Młoda. Chorująca na covid w Poznaniu ratowana była przez ludzi z Zielonej Góry, bo wolała się męczyć, niż poprosić o pomoc tych, co na miejscu.

Po co ja to wszystko piszę kreując taką radośnie przedświąteczną atmosferkę? Otóż obejrzałam film ‚Czarna owca’ z Arkiem Jakubikiem w roli… komediowej (no dobrze, komediowo-dramarycznej) Magdą Popławską i genialnym Włodzimierzem Pressem, który w filmie wygłasza jedno zdanie, w dodatku PO NIEMIECKU. To jest film o tym co należy, co trzeba i co wolno robić, żeby być częścią hierarchii i jednocześnie walczyć o siebie. Obejrzyjcie go sobie zamiast latać po ośnieżonych parapetach pucując okna. 

Zbliżają się święta, a nie kontrola z sanepidu.

sobota, 4 grudnia 2021

Nie jestem

W jednej z przeczytanych ostatnio książek znalazłam dowcip o tasiemcu. 

Pyta synek tasiemiec ojca tasiemca:

- Tatoo, dlaczego inni mieszkają tam, gdzie jest pięknie, pachnąco i barwnie, a my siedzimy tu, w smrodzie i  cali upaprani.

- Bo tutaj synu- odparł ojciec- jest nasza ojczyzna.

Nie jestem zatem tasiemcem. Moja ojczyzna jest tam, gdzie na ławie, obok kawy stoi mój sernik. Gdzie stoi moja choinka (zaraz stanie) i gdzie przy stole siedzą ci, których kocham.

Mój Dziadek długo nie mógł przyzwyczaić się do Wielkopolski, tęsknił za Lwowem. Mój Lwów jest na jednej, wcale niemałej, wyspie. Może się kiedyś przyzwyczaję do tutejszego języka, leje prawie tak, jak na mojej wyspie, a polskie sklepy mam już ogarnięte.

środa, 24 listopada 2021

Miałam inny tekst napisać

 Zabawny. Zrelaksowany.

Ale się nie da.

Wiecie że kurator oświaty z Krakowa odradza (ODRADZA) zabieranie dzieciaków na ‚Dziady’ grane w teatrze Słowackiego ponieważ spektakl ów, zawiera treści, które nie wpisują się w cele systemu oświaty określone w art. pkt 1-3’.

Does it ring a bell?

Do sejmu wpłynął wniosek w sprawie rejestracji ciąż. (Boshh ja mam Dziecko w tym ciemogrodzie)

Does it ring a bell?*

Co za tym idzie zaraz pewnie ograniczony zostanie dostęp do środków antykoncepcyjnych.

Does it ring a bell?

Gomułka to mało, zmierzamy, jako kraj, w kierunku cywilizacji Kima I.S., Józefa S. czy Fidela C.

Ten kraj nie chroni swoich obywateli przed pandemią, bo niezaszczepieni klakierzy, wspierający rząd, poczują się urażeni (URAŻENI k…, a że umierają to już ch… Umierają nieurażeni, przekonani o tym, że są ważni).

Does it ring a bell?

A naród napierdala się o to, kto kogo ogranicza w wolności, zaszczepieni niezaszczepionych czy wręcz odwrotnie. O ceny gazu i benzyny. O to kto głupszy Tusk bez prawa jazdy czy idiota czujący zagrożenie bo politykowi opozycji ‚nóż się w kieszeni otwiera’.

Obudźmy się z tego chocholego tańca zanim nie ‚rozdziobią nas kruki, wrony’.


P.S.

Młoda ma covid. Przechodzi go źle bo ma astmę. Tu też bym się chętnie wypowiedziała, bo w pewnym wieku dostajesz pulsoksymetr i wydzwaniają do Ciebie kilka razy na dobę, ale, jak jesteś młody, to zdychaj.

Co się kurwa porobiło w naszym kraju z logicznym myśleniem?

Przepraszam, jednak mi się wyrwała…


*przypomina Ci to coś

sobota, 6 listopada 2021

Nie wiem, czy to co się ze mnie uleje

można jakoś zatytułować bez używania epitetów. 

Spróbuję jednak bez, mimo, że się cisną na usta, aż boli.

Nasz pobyt w Polsce był jednym wielkim szokiem. Nie dlatego, że zrobiłam się po pół roku, taka zagraniczna, że zaszokowała mnie polskość. Raczej dlatego, że z oczu tych, których tam zostawiliśmy bije kompletna beznadzieja.

Jestem Polką więc odpowiadam tu na pytanie ‚o co chodzi?’ i muszę się wstydzić.

Moja babcia zawsze mawiała ‚nigdy nie wstydź się swojej ojczyzny i swojej wiary.’.

Przepraszam babciu. 

Wstydzę się.

Wstydzę się za ludzi, którzy podpierając się wiarą ojców plują na tych, którzy nie podzielają ich poglądów.

Wstydzę się, kiedy katoliczka (nie ma opcji, żebym przytoczyła jej nazwisko) w przestrzeni publicznej mówi do człowieka ‚brzydzę się tobą’.

Wstydzę się za tych, którzy mając siłę sprawczą, zamiast budować stoły i nad nimi dachy, budują mury i zapory. 

Wstydzę się za tych, którzy decydują, że kobiety w naszym kraju mogą umierać za ich poglądy.

Wstydzę się za ciemnogród, który daje się prowadzić spasionym, moralnie zgniłym dziadom w purpurze, którzy, jeżeli piekło istnieje, będą tam robić za podpałkę pod kotłami.

Wstydzę się za to, że katolicki naród zapomniał o pierwszym i najważniejszym przykazaniu. Przykazaniu miłości.

Wstydzę się, że nie pamiętamy, że ‚cokolwiek uczyniliście najmniejszemu z braci moich, mnieście uczynili’.

Zaraz Boże Narodzenie i co?

Pójdziesz jedna z drugim do kościółka litować się nad Jezuskiem, dla którego ‚nie było miejsca w gospodzie’? 

A zaprosisz do swojego stołu brudnych uchodźców z lasu? 

Podasz rękę gejowi?

Zwrócisz życie dziewczynie, która umarła, bo ci, którzy mogli ją uratować zwyczajnie się bali? 

Oddasz kasę biednym, bo masz 50kg nadwagi i grozi ci zawał z przeżarcia?

Obudź się Człowieku!

Obudź, zanim twoja córka nie umrze w szpitalu na… ciążę.

Obudź, zanim ktoś wpakuje twojemu synowi nóż między żebra, tylko dlatego, że jest gejem.

Obudź, zanim na swoim progu nie znajdziesz ciała kogoś, komu mogłeś pomóc.

‚Kiedyś mieszkałem w Paryżu, niedaleko mojego domu jakaś kobieta rzuciła się pod pociąg. Na ławce zostawiła małe dziecko i list, w którym wyliczyła miejsca, gdzie daremnie szukała pomocy. Nie daj Boże, żebym się znalazł na tej liście. A może u kogoś na takiej liście jestem?’

Ks. Adam Boniecki

Myśl Człowieku!

Kochaj bliźniego, jak siebie samego, albo, kurwa, niczego nie zrozumiałeś.

P.S.

Pisząc rzeczownik Człowiek wielką literą ciągle jeszcze mam nadzieję…


piątek, 22 października 2021

Chyba zawsze…

 Chyba zawsze byłam emigrantem. Z domu rodzinnego poniosło mnie w Karkonosze. Z Karkonoszy wróciłam na Ziemię Lubuską, ale już nie do domu. Z Ziemi Lubuskiej pognało mnie za Atlantyk. Stamtąd na chwilę do domu, by zaraz potem wyrzucić mnie na piaszczyste plaże Mojej Wyspy. 

Na Wyspie urodziło się Nasze Dziecko. Osiadłam tu zatem na chwilę, żeby dać Jej korzenie. Wiecie jednak doskonale, że mój nomadzi charakter tylko czekał, aż Młoda wyfrunie z gniazda. 

Dzisiaj, od kilku dni, jestem tu. Cieszy mnie widok z okna naszego domu. Cieszy mnie jego spokój, minimalizm. Jego biel. Cieszą mnie spotkania z tymi, którzy tu zostali i czekają. Nie oglądam tv i nie czytam wiadomości co sprawia, że jest mi dobrze. 

O domu w Belgii mówię dom. Nie Mo, nigdzie się nie wybieram. Jeżeli tylko pozytywnie przejdziemy okres próbny, zostajemy. I nawet jeżeli na święta nie dostaniemy urlopu, tam też będzie dobrze. 

Jak to jest, że wszędzie mi dobrze? 

To chyba taki skill. Robię dom tam, gdzie jestem. W second handzie kupuję obrusy, na wyprzedaży kwiaty i jest dom. W sumie robimy dom razem, co znaczy, że tworzymy niezły team.

Nie chce mi się wracać, bo to 950km do przejechania. Ale tam też lubię być. 

I w niedzielę wracam. 

Żeby nie patrzeć na tych, którzy zastali Polskę murowaną, a zostawią zrujnowaną.

Kurcze to właśnie w Belgii się teraz nad nami pastwią. Może poproszę o azyl, a jako powód podam mema Sekcji Gimnastycznej?



sobota, 16 października 2021

 Zamiast dać półtora miliona na chleb, ubrania i dach nad głową ludziom, którzy nie mają domu, Sejm w trybie pilnym zdecydował wydać tę kasę na ZAPORĘ.

Człowieczeństwo level expert. 

Właśnie wjechaliśmy do Polski. 

sobota, 9 października 2021

On

 Przy okazji tekstu o przeprowadzce z Holandii do Belgii ktoś napisał, że jesteśmy porąbani, ale najwyraźniej sprawia nam to radość. 

Otóż ja jestem Bykiem, domatorem, spokojną jednostką z wewnętrzną potrzebą ruszenia w świat, ale dopiero po przeżuciu kolejnej porcji trawy. 

To wszystko On- On przekłada najgłupszy pomysł na akcję. 

On nie ma strefy komfortu. Gdziekolwiek się znajdzie jest dobrze. Nie jest za zimno, za ciepło, za mokro, za sucho. Jest ok. Każdy pomysł wart uwagi potrafi zrealizować. Ma też wybitny dar przekonywania, gdyż w realizację głupich pomysłów wciąga mnie. Co gorsze, coraz bardziej mi się to podoba.  Potrafi też przyznać się do błędu, jak pomysł przekracza granicę. 

Kiedy siedzi i myśli, zaczynam się bać. Oznacza to bowiem, że następnej trawy spróbuję na innej łące, albo coś w tym stylu. 

Ale wiecie co? To dobrze. Lepiej się bać, ale iść do przodu, niż żuć tę samą trawę i mieć wszystkiego dosyć. 

On siedzi obok podczas, gdy piszę ten tekst. Siedzi i knuje coś w internetach. Nie wiem co, ale nie mam zamiaru protestować😂


niedziela, 3 października 2021

O zapomnianym marzeniu

 Zawsze, kiedy myślałam, że polecę jeszcze do US byłam przekonana, że będzie to NY bo lubię NY. Ale potem umarła Aretha Franklin, a Star się wyprowadziła. 

I odpuściłam marzenie (ciągle jeszcze mam ważną wizę btw 😂).

Człowiek zapętlony w temacie mieć, zapomina czasem  być. Niby nie, niby dbamy o siebie, cieszymy tym gdzie jesteśmy (ostatnio jakby bardziej 😉)  co nas otacza, a jednak uciekają nam marzenia. Zacierają się jak stare zdjęcia. 

Ale od czasu do czasu pojawia się notka gdzieś na blogu. Szczęśliwa Mo na ten przykład opisuje koncert, na który czekała od początku pandemii. Poleca wykonawcę, poleca utwór i wywołuje lawinę. 

Solidnie poczytałam i udałam się pod wskazany adres wysłuchać wykonawcy. Odsłuchałam piosenki, a potem… 

YT zaproponował kolejną. Już miałam wyłączyć, bo Ted coś chciał, ktoś dzwonił, nie pamiętam. Pamiętam tylko podpis Nowy Orlean, Luizjana i… zostałam. 

Chłopak siedzi nad rzeką (wiadomojaką), gra na gitarze i śpiewa. Rusza w miasto i… nagle ciemnoskóry chłopiec, oparty o hydrant, za pomocą kilku dźwięków trąbki budzi marzenie, o którym dawno zapomniałam. 

Nikt nie robi takiej muzy jaką robią w Nowym Orleanie. I tak!  Pojadę tam kiedyś zdecydowanie! Wejdę do pierwszego z brzegu klubu i będę słuchała muzyki, a potem, w środku nocy pójdę do Café du Monde zjeść najlepsze pączki, o francusko brzmiącej  nazwie, beignets. Oraz, w związku z tym, że jestem żarłokiem, spróbuję gambo. Dam się oczarować lokalnej kulturze i tradycji. 

Następnie wrócę do domu (gdziekolwiek on będzie) i  wepnę kolejną flagę w mapę spełnionych marzeń. 

Dziękuję Ci Mo za wake up call w postaci pana Christope’a Maé. 

Je suis tombé sous le charme…  😀

A jak się Krzyś napatoczy gdzieś pod rękę, pójdę na koncert, bo warto.

niedziela, 19 września 2021

Trzy- part seven z soboty

 Trzy pozytywy z soboty opisane w niedzielę w związku z późnym powrotem z kolacji i absolutnym niechciejem

- wstaliśmy po 10, wiem, że to bez sensu ale w piątek zaczęliśmy godzinę wcześniej i mieliśmy niedobór snu

- udało nam się w końcu ruszyć na zakupy i kupiliśmy trochę ciuchów do pracy

- wczoraj był nareszcie czas, żeby uczcić urodziny Teda fajną kolacją z winem i bajerami. Francis Ford Coppola 100% Zinfandel koniecznie do spróbowania, jak będziecie mieli okazję

sobota, 18 września 2021

Trzy- part six z wczoraj zaległe

 Wczoraj dopadł mnie piątek i przewrócił na lewą stronę gdyż to w piątek właśnie mam najwięcej pracy, stąd zupełna niemoc w kwestii napisania notki aleee były i pozytywy:

- odgruzowałam w końcu jedno miejsce, które było mi wyrzutem i znalazłam całe mnóstwo skarbów

- napiliśmy się wieczorem wina i zrobiliśmy deskę serów a do wina…

- obejrzeliśmy Robin Hooda z Russellem Crowe, niby Robin Hood, ale inny. I Kate Blanchett, i Max von Sydow, i Ridley Scott za sterami. Taki piątkowy chill.

- mam też weekendowy czwarty pozytyw. Piękna, jesienna tarta z jabłkami. Nie mam moich foremek z kwiatkami za to znalazłam gwiazdki 😉



czwartek, 16 września 2021

Trzy- part five

 Trzy pozytywy na dzisiaj: 

- dojadamy czekoladowy tort urodzinowy Teda, który wczoraj stanął nam w gardle. Jest pyyyyszny. Chyba jestem fanem belgijskiej czekolady.

- wczorajsza czarna dziura nie zieje już taką beznadzieją. Taki pozytyw- punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

- pogadaliśmy sobie z moim bratem. Na chwilę usiedliśmy z nimi w kuchni, przy ich stole. Umówiliśmy się, że w sobotę napijemy się razem wina. Już to trenowaliśmy. Zawsze jest zabawnie.

Trzy- part four

 Tyle z moich pozytywów z wczoraj.

Dzień był piękny. 

Ted miał urodziny. 

Dzień skończył się słabo. 

Nawet nie wiem, czy jest nadzieja, żeby dzisiaj było lepiej.

Straszna jest bezsilność, kiedy patrzysz, jak Ktoś Ważny rozpada się na kawałki i nie możesz pomóc

wtorek, 14 września 2021

Trzy- part three

 Trzy pozytywy na dzisiaj:

- wstałam dzisiaj cała poobijana po wczorajszej jodze. Co to za pozytyw? ktoś zapyta. Ano taki, że zrobiłam całą praktykę, pierwszy raz i ani razu nie wylądowałam na twarzy😂Wraca mi pełen zakres ruchu. Odpuszcza stres. To jest pozytyw.

- znalazłam dzisiaj piękny sklep ze świeżymi rybami. Chciałam kupić wszystko. Kupiłam polędwicę z dorsza. Na piątek zamówiłam łososia i mrugały do mnie przegrzebki. Oj będzie to mój ulubiony sklep😀

- kupiłam Tedowi na urodziny dwie butelki wina. Jedno zna i lubi, drugie to wino z Luksemburga. Będzie ciekawe doświadczenie, no… chyba, żeby to była bolesna lekcja😂



poniedziałek, 13 września 2021

Trzy- part two

Post drugi z cyklu ‚Trzy’ 

Trzy pozytywy z dzisiaj:

-zrobiłam rezerwację na urodzinową kolację dla Teda. W pięknej knajpce, z fajnym menu, blisko domu. 

- zrobiłam fantastycznego kurczaka caprese. Boshhh jaki był pyszny. 

- byłam na spacerze. W lesie. Z psami. Bo moi szefowie mają dwa psy. Czasem, jak ich nie ma, proszą nas o opiekę nad nimi. I tak, nie mając psów, mamy psy.

niedziela, 12 września 2021

Trzy- part one

 Moja fumfelka Ula ma słabszy czas. Jęczy znaczy. Fejsbuk przypomniał jej taką zabawę z przeszłości i wrzuciła ją, jako wspomnienie, na tablicę.  

Ponieważ mam tylko firmowego fb nie dołączyłam ani wtedy, ani teraz. Ale w sumie dlaczego nie?

Zabawa polega na tym, żeby przez tydzień znaleźć i zapisać trzy rzeczy/ wydarzenia z dnia, które nas ucieszyły, które doceniamy, za które jesteśmy wdzięczni. I… Mo mi przypomniała📌 te rzeczy nie mogą się powtórzyć 📌Początkowo jest łatwo, bo weekend, bo wolne ale potem… 

Spróbuję codziennie napisać post. Wymienić trzy rzeczy. Bez komentarza, bez tłumaczenia. 

- dzisiaj jest leniwa niedziela, zaczęliśmy późnym śniadaniem

- znaleźliśmy miejsce na spacery, piękne, zielone, z wodą i lasem

- w drodze powrotnej zajechaliśmy do naszej ulubionej cukierni, gdyż tak, mamy tu już ulubioną cukiernię




Szkoda, że można wymienić tylko trzy😉

To co? Pobawisz się ze mną?

Zapraszam.


niedziela, 5 września 2021

O celebrowaniu codzienności będzie

Jak już ogarnęliśmy wir w postaci przeprowadzki i zadomowienie się w nowym miejscu jednocześnie pracując, zaczęliśmy się rozglądać. 

Plusy nam wyszły ujemne jednakowoż. Wolałabym się przeprowadzać w drugą stronę. Po mieszkaniu w Holandii, Belgia wypada blado. Drogi, jak w Polsce. Antwerpii chyba nie polubimy gdyż jest komunikacyjną masakrą w przeciwieństwie do Amsterdamu. Poziom angielskiego zupełnie inny. Rozumieją dranie, ale odpowiadają po swojemu. Mieszkamy w części niderlandzkojęzycznej więc jest śmiesznie. Co to za język, nie macie pojęcia. Mieszanka angielskiego z niemieckim (Ted ma fory) ale wymowa!!! Płaczę, aleeeee walczę. Tego się da nauczyć😂 Jakość produktów w pobliskim dużym markecie zdecydowanie gorsza (warzywa i owoce),

Aleeee jest jeden mega plus dodatni. Praca. Kultura pracy. Komunikacja. To ja mogę odpuścić zwiędniętą rzodkiewkę i brak koperku oraz kalarepy😂

Od wczoraj włóczymy się po okolicy. Wczoraj komunikacyjny fuck up czyli Antwerpia, dzisiaj wokół domu, gdyż, na szczęście, do Antwerpii mamy 15 minut jazdy😉

I tak, co ważne, namierzyliśmy miejsce na spacery. Duuuużo miejsca. Prywatny park. Problem w tym, że udostępniony do zwiedzania tylko do 15 września. Za tydzień ruszamy szukać dalej 😉 

A Wy tymczasem popatrzcie😀

















niedziela, 22 sierpnia 2021

Głupie pomysły

 … są chyba wpisane w naszą naturę😂

Nie, to nie była wakacyjna wycieczka do Belgii na frytki, to była przeprowadzka.

A zatem od tygodnia mieszkamy w Belgii. Piękny AMsterdam zamieniliśmy na równie uroczą ANtwerpię. 

Dlaczego?

Życie jest za krótkie, żeby marnować je na współpracę z ludźmi, którzy nie doceniają tego, co robimy. Nie marnowaliśmy czasu zatem. Po powrocie z Polski wykonaliśmy szybkie ruchy. Rozejrzeliśmy się tu i tam, my mamy nową pracę, a nasz były szef (wiemy to od nieboraków, którzy zostali) nadal szuka kogoś na nasze miejsce😂  

Wracam do czytania, wracam do robienia chust, wracam do życia bo tę robotę ciężko odchorowałam. Przez 3 tygodnie leżałam, jak wór, pochłaniając antybiotyki, jak cukierki. 

Taaak. Nauczyliśmy się, że nie można działać przeciw sobie. Oboje mieliśmy poczucie, że mimo, iż uwielbiamy Amsterdam i po trzech miesiącach czuliśmy się tam, jak u siebie, trzeba się stamtąd zawijać. 

Za tydzień na chwilę tam wracamy zabrać resztę rzeczy i… wpaść do Van Gogh Museum, bo wierzcie mi, pracując tam nie mieliśmy na to ani siły, ani ochoty.

P.S. 

9 minut od nas jest polski sklep. Jesteśmy w siódmym niebie😂



czwartek, 29 lipca 2021

Wiem, wiem…

miałam napisać o czymś fajnym, co nam się w całym tym wariactwie z poprzedniej notki wydarzyło. Już się poprawiam.

Otóż udało nam się coś na co od wielu miesięcy nalegała Młoda. W środku nocy, w zamkniętym gabinecie zrobiliśmy sobie (kumpel Młodej nam zrobił) analizę składu ciała. I tak dowiedziałam się ile ważą moje kości i czy jestem zagrożona osteoporozą, ile mięśnie, ile tłuszcz. Czy jestem zagrożona chorobami krążenia i czy piję wystarczająco dużo wody. 

Wszystkie wyniki były odpowiednie lub lepsze w odniesieniu do mojego wieku, a z tych czterech kilogramów, które załapałam dwa już zgubiłam, dbając tylko o odpowiednie nawodnienie. 

Młoda jest spokojna, że rodzice są w dobrej formie, a my wiemy co mamy robić, żeby tego nie spaprać.

Jeżeli traficie na dietetyka, który robi takie badanie (jest ich niestety niewielu w Polsce) koniecznie dajcie się namówić. Następne urządzenie, które Was tak rozłoży na części to rezonans magnetyczny tyle, że różnica w cenie jest kosmiczna. 

Oraz… z czystym sumieniem mogę teraz ganiać Teda, że za mało pije… WODY😂

czwartek, 15 lipca 2021

Nikt nie podróżuje tak, jak my

 Nasz szef poleciał na tydzień urlopu. A, że bardzo ściśle z nim współpracujemy powiedział, co tu będziecie robić beze mnie, też zróbcie sobie urlop.’ Z dziką chęcią skorzystaliśmy.

Plan był prosty. W niedzielę zaraz po szczepieniu (nie, jeszcze nie łączę się z Gatesem) wsiadamy w naszą czarną strzałę i jedziemy do Zielonej Góry na finał mistrzostw Europy i urodziny mojego brata, w poniedziałek rano jedziemy do Poznania spotkać się z Młodą, a wieczorem jedziemy do domu. Proste jak drut, aleeeee…

W drodze przez Niemcy czarna strzała mrugnęła do nas oczkiem czerwonej kontrolki i już z trasy (dzięki ci losie za kumpla, specjalistę od czarnych strzał w Z.G.) umawialiśmy się z mechanikiem.

Piotr nawet ucieszył się na nasz widok, ale po podłączeniu samochodu do komputera nie cieszył się już tak bardzo, chociaż nie było źle. Padła jakaś tam sonda i cewka sztuk jedna. Panowie zamówili części, a Piotr zaglądając do dowodu rejestracyjnego stwierdził, że kończy nam się przegląd więc w oczekiwaniu na te cosie z hurtowni możnaby go zrobić. I tu zaczyna się śmiesznie. Jest poniedziałek, godzina 14, o 16 będą części i ciągle jeszcze przed nocą, po szybkiej kawie z Młodą w Poznaniu, możemy dotrzeć do domu. 

-Ma pan walnięty wahacz- orzekł pan na przeglądzie- podbiję panu dowód ale zaraz po dotarciu do domu musi pan go zrobić.

Ted wrócił do Piotra, opowiedział mu co się stało i tu do akcji wkroczył specjalista od czarnych strzał:

- Nie wypuszczę cię z walniętym wahaczem, bo jak ci padnie na trasie, to koło położy ci się płasko, gdyż taka jest uroda czarnych strzał i będzie większy problem, niż możesz sobie wyobrazić. 

Zamówili wahacz, a my wkur… zdenerwowani troszeczkę rozpoczęliśmy obchody imienin brata (tak ma je zaraz po urodzinach). We wtorek o 13 samochód był gotowy do drogi, a my przestaliśmy się ścigać z czasem. Pojechaliśmy do Młodej, ruszyliśmy w miasto, zjedliśmy kolację w fajnym miejscu i zdecydowaliśmy, że zostajemy na noc. Wyspaliśmy się i w środę o 12 pojechaliśmy dalej. Spotkaliśmy się ze Starszakami zaraz po przyjeździe i zaopatrzeni w ciasto z morelami i pierogi z jagodami dotarliśmy do domu o 19.

Liczycie? Ponad trzy doby!!! Trasa Amsterdam Świnoujście z pitstopami w Z.G. i Poznaniu.

Dzisiaj jest czwartek, latamy po urzędach, a jutro…

Musimy wracać😂😂😂

Może jeszcze uda nam się zamoczyć nogi w morzu.

Chwilowo wzrosła nam religijność i modlimy się o to, żeby nasz szef przedłużył sobie pobyt w Italii 😂😂😂

Módlcież się z nami🙏

P.S.

W następnej notce opowiem Wam o jednej zajefajnej rzeczy, którą (mimo tego wariactwa) udało nam się zrobić.


niedziela, 11 lipca 2021

W nawiązaniu...

do posta Teatra (link po prawej) taką fotkę zapodaję w temacie, jak dobrze wykorzystać miejsce kultu.., 



Tak, jestem katoliczką.

Nie, nie identyfikuję się ze spasionymi mafiozami w purpurze.

P.S. 

Chociaż od tego powinnam zacząć:

Krajanu,

„. .., niech Ci tam więc przestrzennie będzie (...)

płaczę jak bóbr, lecz Ty się śmiej...” [*]


poniedziałek, 28 czerwca 2021

O wyższości


jazdy taczką nad jazdą rowerem i chodzeniem pieszo.

Ktoś zapytał, czy mamy już rowery. Otóż jeszcze nie, co wcale nie znaczy, że na nich nie jeździmy, gdyż rowery są na wyposażeniu w pracy. 

Wczoraj po wizycie w Decathlonie wybraliśmy dwa składaki, żeby zabierać je do Polski. Kupimy je za chwilę, albo dwie, gdyż nadal mieszkamy trochę w rozkroku (nasze mieszkanie się dopiero buduje) i nie mamy gdzie ich trzymać. Jak znam Teda zaraz pouśmiecha się do kogo trzeba i znajdzie się miejsce 😉

A w tak zwanym międzyczasie dostaliśmy służbowe biro. Co to takiego? To pół samochodu. Trochę taczka, trochę koszyk na zakupy, ale jak leje, na głowę nie kapie i w wodzie po kostki brodzić na trzeba, to kit z tym, jaki jest komfort jazdy. Jazda tym... czymś to przedziwne doświadczenie, gdyż jest to elektryczne i jeździ po ulicach, ale też drogach rowerowych. 

Żeby dać Wam obraz, jak wygląda to coś ustawiliśmy rzeczone cudo obok normalnego samochodu😂


Bawcie się dobrze, a w komentarzach możecie mi napisać o co chodzi z ekscelencją sołtysem i czy to się dzieje naprawdę😂😂😂

poniedziałek, 21 czerwca 2021

Małe radości

W parku, który lubimy jest takie miejsce, biblioteka pod chmurką. 

Kilka razy próbowaliśmy zrobić mu zdjęcie, ale miejsce to jest bardzo oblegane. 

Ostatnio byliśmy tam wieczorem i... udało nam się. 

Szliśmy i nagle oboje mieliśmy tę samą myśl. 

Ciekawe... 



... czy jest tam jakaś polska książka?
Podeszliśmy bliżej i... 





hasło ‚nasi tu byli’ nie wywołało w nas poczucia obciachu.
Oraz tak... po naszym odejściu ta książka nadal tam została 😉

poniedziałek, 14 czerwca 2021

Zdziwiona permanentnie

Mieszkamy w południowej części miasta, tej spokojnej, zielonej.

Tu też są kanały, też jest woda, jest też cisza i spokój i...  takie obrazki, że aż szok.

Jedziesz sobie na rowerze (ja! na rowerze!) a tu na latarni siedzi czapla siwa. 

Po wodzie pływają łodzie i... kaczki, które w nosie (w dziobie?) mają łodzie. 

I te obrazki, które w PL się nie zdarzały mimo, że woda nas również otacza.





Chwilka cierpliwości i mamy takie fotki. 

Bez zoomu. 

niedziela, 30 maja 2021

Ustaliliśmy sobie chyba

 w poprzednim poście, że wszyscy, którzy obstawiali Amsterdam (Ci z insta się nie liczą) wygrali medal z ziemniaka? 

To dobrze, zabiorę Was wszystkich w nagrodę na spacer po jednym z fajniejszych miejsc, jakie dotychczas tu odkryliśmy, to miejsce to Amstelpark. 



Wzdłuż rzeki Amstel znajduje się spora połać zieleni, która w 1972 roku została przepięknie zagospodarowana. W chłodne dni można tu spacerować, ale w taki dzień, jak dzisiaj wszystkie większe łąki zamieniają się w wielki piknik. 

Sam park, obok alejek, atrakcji dla dzieci, to kilkanaście wydzielonych ogrodów, które pozostały po targach ogrodniczych Floriade, mieszczących się tam wcześniej. 


Oczarowała nas Rhododendron Valley ze (uwaga!!!) 139 rodzajami tego krzewu, niektórymi sięgającymi 4m wysokości.





Wychodząc z parku tylną bramą trafiamy na rzekę pełną łodzi, i słynny młyn Rieker (fotka w poprzedniej notce) z 1636 roku. 




Jak się dobrze rozejrzymy, zobaczymy również pomnik Rembrandta, który lubił się podobno tamtędy przechadzać, czerpiąc inspirację do swoich pejzaży.




W parku wydzielone są również ogromne powierzchnie dla zwierzaków, które podchodzą do płotów na głaski i przytulanki.

Jeżeli kiedyś będziecie w Amsterdamie, zarezerwujcie sobie kilka godzin na piękny spacer. Sprawdźcie tylko, czy nie będzie lało, bo dzień bez deszczu w tym mieście to... anomalia😂





niedziela, 23 maja 2021

Na Wasze zgadywanki...

 powiem tak:



Daleko od bagienka polityczno-społecznego.
Jedynie z koroną jak wszędzie, ale ze szczególnym wskazaniem na zakaz sprzedaży alkoholu po 20, czyli ni ma wina po pracy, ale ten temat da się obejść.
Ze znajomymi, którzy cieszą się z każdego kontaktu. 
I z planami...
I nadzieją, że będzie dobrze.

Pozdrawiamy Was od serducha.
Nie dajcie nię❤️