W rogu orodu moich Dziadków rosła grusza.
- Nie owocuje od kilku lat- powiedział kiedyś Dziadek przy obiedzie- trzeba ją będzie wyciąć.
- Daj mi rok- porosiła Babcia- jeżeli w przyszłym roku nie będzie owoców, wytniemy ją.
Grusza jest tam do dzisiaj. Babci i Dziadka już nie ma, a ona owocuje. Wiem to, bo nadal mieszka tam moja Ciocia.
Moja Babcia była mistrzynią świata kur domowych. Umiała wszystko. Uratować roślinkę, zrobić wino (z winogron, bo tylko taki napój alkoholowy jest winem), zrobić pasztet w gęsiej szyi, upiec najlepszy tort, przerobić marynarkę Dziadka na damski żakiet i... milion innych rzeczy. Mówiła po francusku i niemiecku. Była najcieplejszą osobą jaką kiedykolwiek znałam.
Obawiam się, że (mimo, iż nasze Dziecko i jej kumple uważają, że ja jestem mistrzynią w pieczeniu drożdżówek, robieniu pizzy i grzanek z parmezanem, umiem wszystko oraz rysować) nie mam przy Babci szans.
Nooo, rosną mi kwiaty i zioła na balkonie, roślinność w mieszkaniu i biurze, ale w tym roku dałam ciała.
Sie Tedowi zamarzyła papryka własna, ostra.
- Jak będę rbił penne, dodam świeżej- powiedział.
Zagapiłam się w styczniu czy lutym z wysianiem papryczek. W kwietniu staliśmy się dumnymi posiadaczami dwóch mini krzaczków. Zamieszkały na balkonie i... nic.
Kwiecie rosło, zioła rosły, a one nic.
Gdzieś tak w lipcu zaczęły wypuszczać nowe listki. Pod koniec sierpnia zaczęły im one... opadać. No jesień ;D
We wrześniu, kiedy zupełnie miałam je już gdzieś, zakwitły.
Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, kilka kwiatków zechciało uprzejmie nie opaść.
Na dworze jest już zbyt zimno, stoją więc moje papryczki przy oknie balkonowym, a szyba robi im za okienko od szklarni.
Owoce mają ;D Trzy!
Ciekawe, czy dojrzeją, czy opadną.
Warunki mają piękne. Słońce im świeci, muzyka gra...
No dupa ze mnie, nie ogrodnik.
Babciu- przepraszam ;D
))) e tam dupa
OdpowiedzUsuńnie bądz az taka surowa
papriken wymagająca jest!
Tak mówisz? Tobie wierzę, bo Tobie też rośnie wszystko ;o)
Usuńale przecież uratowałaś! no to jaka dupa? nie dupa tylko ogrodnik :)
OdpowiedzUsuń:*
No dupa, bo o tej porze roku, to one powinny być już dawno czerwone i... zjedzone ;o)
Usuńno ale o co chodzi?... przecież rośnie i owoce ma, według mnie bardzo dobrze Ci idzie :)
OdpowiedzUsuńW październiku??? Fry, ogarnij się ;o)))
Usuńa co, w październiku nie można owocować???? ... kurna, chyba leki mi za dobrze działają :))))))
UsuńGeneralnie ja ni mam nic przeciw, ale za oknem liście lecą, czy jakoś tak ;o)))
UsuńCudna jest!
OdpowiedzUsuńKażdy owoc na domowym drzewku to skarb:)
Nawet nie wiesz, jak jej kibicuję, żeby się zaczerwieniła. Nie wiem, czy potem będę ją mogła zjeść, ale przemawiam do niej czule, każdego ranka.
Usuńcudnie mieć taką babcię :-) moja nie była mistrzynią, ale tez była bardzo ciepłą osobą. dosłownie i w przenośni ;-)
OdpowiedzUsuńpiękna papryczka :-) będzie przepis na ostre penne ?
Trzeba poczekać aż twórca penne będzie miał wenę, bo do past to ja mu się nie wtrącam ;o)))
Usuńja zasadziłam żołędzia a wyrosła mi papryka właśnie... to co ja jestem?? dwie dupy ::)))
OdpowiedzUsuńNie, Ty jesteś czarodziejka!
UsuńNo z żołędzia papryka, to super. Posadź dychę, może urosną Ci setki ;o)))
Usuń:D:D:D
Usuńpróbowałam, nie działa :)
UsuńJesień, czy nie... W domu ciepło, to rosną :)))
OdpowiedzUsuńSię poczeka, się zobaczy, , się zje ;o)
UsuńSmacznego zatem :)))
Usuńno, jak widac nie taka dupa do końca. może mała dupka :)) szacun. ja nie jestem az tak wytrawnym ogrodnikiem, chociaz to moje marzenie :)
OdpowiedzUsuńHeh, wytrawnym ogrodnikiem była moja Babcia, myślałam, że to sobie ustaliliśmy ;o)
UsuńDreamu dupa...? Mimo że ma kwiatki w doniczkach...?
OdpowiedzUsuńNo to niech Dreaumu przeczyta to...
http://frau-be.blogspot.com/2012/09/80-dzieci-betonu-contra-opata.html
Jesoo, Frau, jestem w robocie, poczytam jak wrócę, bo boję się co zastanę pod linkiem, a nie mogę się głupio zacieszać :o)
UsuńNo to miłej lektury życzę, Twoja samoocena powinna po niej znakomicie się podnieść :)
UsuńWiedziałam, że w pracy nie powinnam tego czytać ;DDD Po lekturze zupełnie nie podniosła się moja samoocena, natomiast znacznie porawiło się moje samopoczucie, gdyż śmiech to zdrowie ;o)))
UsuńBardzo niedobrze. Przecież to miało być ku pokrzepieniu serc! Serca właściwie. Twojego.
Usuń:)
Cel osiągnęłaś, odciągnęłaś moją uwagę od zielonej papryki ;D
UsuńCzym mianowicie?
UsuńNo jak już ryczałam, widząc Cię oczyma wyobraźni zniechęconą, wrzucającą rękawice do ogniska, zupełnie nie pamiętałam, że mojej papryce dojrzewanie omsknęło się w czasie ;o)
UsuńAż tak się wzruszyłaś...?!
Usuń:o)
UsuńJak nie opadną, to dojrzeją (te papryczki), a wtedy zostaną zjedzone. Jak dla mnie wszystko jest w porządku, a Dreamu, może i doopa (skoro tak twierdzisz), ale za to jaka fajna ;-)))))
OdpowiedzUsuńNie pamiętam, kto ostatnio powiedział o mnie fajna dupa oraz nie jestem pewna czy jeszcze żyje ;o)))
UsuńJa w tym roku pierwszy raz w życiu siałam paprykę ,z nasion własnoręcznie zebranych po papryce a Lidla,słodką i ostrą.I szoku doznałam -udało się!
OdpowiedzUsuńA ostra jest boska!
jak masz ochotę to zerknij do mnie,znajdziesz je tam :)
No zerknęlam i utwierdziło mnie to w przekonaniu, że moje przedostatnie zdanie ma sens ;DDD
UsuńGosia lece do Ciebie!!
UsuńNo co Ty! Ja nawet nie próbowałam:) A Tobie urosło:))));*
OdpowiedzUsuńBrawo:)
Trzy miesiące po czasie, no jest powód do braw ;DDD
UsuńNawet Tobie się nie dały - zbierz nasionka i w przyszłym roku im dogodź, w ramach, że doceniasz, wiesz;-)
OdpowiedzUsuńW ramach, że doceniam, zeżrę, jak tylko urosną ;o)))
Usuńa ja sie pochwalę,choć uwierzyć mi na słowo musisz:))) ,ze mam na parapecie żółciutkie ostre papryczki.....ale używam ich baaaaaaaardzo rzadko:P
OdpowiedzUsuńJa nawet nie wiem, czy moje są żółciutkie, czy czerwoniutkie. Poczekam. Dowiem się, albo nie ;o)))
Usuńtaaaaak,cierpliwość popłaca :P
UsuńAlbo nie, bo jak nie dojrzeją, to po co mi cierpliwość?;D
Usuńdojrzeją Dreamu,muszą,mi się też wydawało,ze juz zostaną zielone a są jak cytrynki:))
UsuńŚwiat idzie na opak, to i papryce się na odwyrtkę rosnąć zachciało. A jak zachciało, to dorośnie :) Kiedyś posadziłam pestki pomarańczy i cytryny, ale nie za bardzo chciały wyjść poza 2-centymetrowe roślinki. Może jeszcze kiedyś spróbuję... :)
OdpowiedzUsuńMojej Mamie wyrosła palma daktylowa z pestki daktyla kupionego przed świętami. Była taka wielka, że trzeba było ją oddać ;o)
UsuńMoja Mama też ma taką rękę do roślin, że jak posadzi plastikowy kij od szczotki, to liście wypuści :)
UsuńA to już typ Mojej Babci :o)))
UsuńDreamu, tyś jeszcze, w takim razie, dupy-ogrodnika nie widziała. Przyjedź do mnie to się przyjrzysz z bliska. Większość moich roślin doniczkowych ani żyje ani umiera. Wyglądają nieszczęśliwie, ale umrzeć sobie też nie chcą. Jak ma przyjść teściowa Córci - najlepsza na świecie ogrodniczka (w każdym razie Ona tak o sobie myśli) to chowam moje doniczki. Bo wstyd.
OdpowiedzUsuńAle faktem jest, że z ręką do roślin trzeba się urodzić. Mój tata miał dar. Miał kiedyś taką brzoskwinię w ogrodzie, co to nie chciała ani rosnąć ani owocować. Któregoś roku, wczesną wiosną, się zdrzaźnił, chwycił drzewko w pół, zaczął trząść nim energicznie, o mało nie wyrwał i przemawiał: no rośnij do cholery, bo Cię wytnę. Dwa tygodnie później drzewko zaczęło puszczać liście i jeszcze tego roku cudnie obrodziło. I rodziło kilka lat, co rok.Gdy tata zmarł - to było 1 maja - brzoskwinia nagle zrzuciła wszystkie kwiaty. I już nigdy nie zaowocowała. Miała cudne liście co rok, ale już nigdy ani jednego kwiatu
Jak moja Mama wracała ze szpitala po 6 miesiącach, zakwitło mi drzewko szczęścia, nawet Ona była zaszokowana ;o) Ja nie jestem taką do końca dupą, tylko ogodnictwo zewnętrzne mi nie pykłó ;o)))
UsuńNo dobrze już, dobrze;-)))) Nie powiedziałam, że jesteś taka do końca. Wręcz przeciwnie. Do końca to ja jestem
UsuńO nie, Ty tylko nie maszz motywacji ;o)
UsuńA u mnie to tylko kaktusy rosną :)
OdpowiedzUsuńU mnie też... w sypialni ;o)
UsuńMoją kiedyś, w domu miałam, oblazły mszyce. Prawdopodobnie z ziemią kupiłam badziewie. Kudłata znosiła do domu biedronki. Ale nie dały rady....
OdpowiedzUsuńMogę hodować papryczki, ale biedronki? ;o)
UsuńTy się wyraźnie o komplementy prosisz. Bo jaka z Ciebie dupa ogrodnicza skoro papryczki jednak są i rosną ? Podziwiam zdjęte fotosem warzywo z rozdziawioną paszczęką... ot co:) Tu rośnie papryczka u Natthi awokado...w kompleksy wpadnę:)
OdpowiedzUsuńNiku, jakie komplementy? Taka papryczka rosła od maja zaokiennie i tamże powinna dojrzeć, prawda? A tu październik za oknem i w zasadzie już powinniśmy ją zjeść, ona zielona jak trawka na wiosnę i ani myśli dojrzewać ;o))) czyli ja jestem dupa nie ogrodnik.
UsuńKobito...są cósie i takie któsie co dojrzewają wolniej niż powinny:) jednakowoż dojrzewają:) A co Ci to szkodzi, że się konsumpcja paprykowa opóźni:)
OdpowiedzUsuńJesteś ogrodniczka całą gębą...aczkolwiek warzywka i roślinność Ci wschodzi wolniej. Cierpliwość masz, nie skreślasz pochopnie tj. nie wycinasz zielonego co nie owocuje .Tylko umiesz czekać i nadzieję żywić:) I się doczekujesz....owoców oraz plonów:)
ps. Idę sobie dymkę posadzić w skrzynce na parapecie, bo Ci pozazdrościłam tego czekania aż Ci się zielone zaczerwieni i obserwacji co z ziemi wyrośnie:) Szczypior sobie wyhoduje...a co:)
:)))) znam ten ból. Ja zbyt późno zasiałam pomidorki.... teraz wiszą zielone na balkonie.... pełno ich. A ja stoję i wróżę... dojrzeją, nie dojrzeją, dojrzeją, nie dojrzeją....
OdpowiedzUsuńPrzy takich babciach, my współczesne kobiety wymiękamy. Zupełnie. Ale może to kwestia wieku, może jak osiągniemy wiek babć, to też i nabędziemy więcej umiejętności.
OdpowiedzUsuńNie jest tak źle! W końcu trzech owoców się dochowałaś. Chylę czoła! Wszak to sukces!
OdpowiedzUsuńJa myślę ,że Babcia była by z Ciebie dumna. sezon minął a Ty masz świeżutką papryczkę .
OdpowiedzUsuń