… ciśnienia, jak teściowa.
- Mamo, czy ty odstawiłaś zestaw witamin, które przyniosła ci pani Jola (pielęgniarka)?
- Nie, dlaczego?- odpowiedziała zagadnięta MatkaZ.
- Bo cię prosiliśmy tydzień temu, żebyś ich nie brała?
- No ja mówiłam pani Joli, że on zawiera witaminę B6, której nie powinnam brać, ale pani Jola powiedziała, że taka ilość nie powinna mi zrobić krzywdy.
Jej kurwa nie, ale wchodzi w interakcję z lekiem na chorobę Parkinsona i znacznie osłabia jego działanie. Skąd to wiemy? No nie od wujka gugla. Wszystkie leki mamy są konsultowane ze specjalistą ochrony farmaceutycznej w geriatrii. Tak, nasz mały Aniołek jest pieprzonym mózgiem i oprócz farmacji skończyła jeszcze ochronę farmaceutyczną, a teraz robi specjalizację drugiego stopnia. No i tak sobie myślę, po cholerę słuchać tej smarkuli, którą się widziało jeszcze w pampersie, jak można słuchać pani Joli, która skończyła pielęgniarstwo zaocznie?
Nie wierzymy w naukę, wierzymy że witaminy, które pomogły pani Joli, pomogą i nam. Tyle tylko, że tak możemy wierzyć my, którzy nie bierzemy leków ratujących życie. Jest tylko jeden preparat, który spowalnia postęp choroby Parkinsona, nie leczy, SPOWALNIA, a mamusia podcina gałąź, na której siedzi, bo jej pani Jola powiedziała, że może.
Ja pierdole!
Oraz patrzenie jak Biały tęskni z Rudzielcem łamie nam serca. Ktoś ma pomysł, co z tym zrobić?