Wiesz co to znaczy, pamiętniczku?
Nie napędzam negatywnej energii, nie odpowiadam na nią. Milczę i to daje dobre efekty.
Dogadaliśmy się z Miśkiem, co poskutkowało kolejnymi informacjami z Polski. Jest źle. Mama nie chce. Nie pozwala sobie pomóc, odmawia zabiegów wspomagających. Jak? Zamyka usta, odwraca głowę, w ekstremalnych sytuacjach gryzie pielęgniarki. Mamy się przygotować na wszystko. Na poziomie głowy jesteśmy.
Bez względu na wszystko damy radę. Razem zawsze dajemy.
Od ponad miesiąca biorę maślan, ogromna zmiana. Pozwalam sobie na więcej, czasem nawet na kostkę czekolady i jogurt. Po kimchi nic mi nie jest. Ciśnienie, mimo kulinarnych wyskoków i ogromnej presji, jakiej poddawani jesteśmy od 2 września, ustabilizowało się na poziomie 130/90. Jest jeszcze nad czym pracować.
Nerw błędny czasem działa, a czasem nie, nie wiem, czy ma to wpływ, chociaż Jakub M. twierdzi, że ma. Robię, nie dyskutuję.
W Belgii mamy piękną jesień. Dzisiaj było 20 stopni. Pojechaliśmy się trochę powłóczyć i wróciliśmy z kurtkami bagażniku. Gdzie byliśmy? Pokażę foty w następnym poście.
Poza tym, relaksuję się, pracuję głową, męczę ciało.
Teraz leżę przed TV obok Teda i wspieram Barcę jednym okiem, bo drugim zerkam na czarną chustę dla Młodej.
W nocy zmiana czasu, pośpimy dłużej, chociaż mam wrażenie, że wizyta w Polsce już z nas wyparowała… albo nie wiem.