Zaraz po tym, jak wprowadziliśmy się tu, gdzie mieszkamy dzisiaj, Młoda dostała na Mikołaja karmnik.
Zamontowaliśmy go na balkonie w salonie tak, żeby ze swojego pokoju widziała tę ptasia stołówkę.
Fatalny był to karmnik.
Za duży.
Prowokował mewy do rozrywania siatek z ziarenkami w tłuszczyku.
Wielkie kretynki same nie zeżary i mniejszym nie dawały.
Jesienią roku ubiegłego zapadła jednogłośna decyzja, gdyż na chwilę ogłuchłam, że wywalamy stare pudło.
Na balkonie pojawiła się specjalna tuba z dwoma stanowiskami dla bardzo małych ptaków (nie będzie fotek, bo tam pizga i śnieg jest, a przez okno kijowo wychodzą :)
W tubie słonecznik i orzechy laskowe, cierpliwie siekane przez Teda.
- Nakarmiłeś ptaszory?- pytam co wieczór po tym, jak wraca z ostatniego papierosa.
- Nie- odpowiada wrednie- już mnie nie kochasz, zależy ci tylko na ptaszorach... nakarmię je rano.
I karmi, a one odwdzięczają mu się girlandą z sikorek i wróbli, które są najpiękniejszą ozdobą naszego balkonu.
Dreamu - chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie zaprzeczasz i ograniczasz się do sprawdzenia czy rano Ted dał ptasiorom jeść.
OdpowiedzUsuńRano nie pytam... wymagam ;DDD
UsuńTo Ted ma jeszcze złudzenia, że po tylu latach jeszcze go kochasz ?
OdpowiedzUsuńA tak na serio ja nasze głodne dzioby co nam karmnik ogołacają zwę ptaśki :) bardziej pieszczotliwie tak.
ps. Natchłaś mnie...w temacie dzisiajszego posta. mła:)
Ale, że jak Cię natchłam. Że każę Tedu karmić ptaszory? I tak tam łazi i jara, niech będzie z tego też coś dobrego ;D
Usuńja mam ograniczone możliwości przez moje koty...
OdpowiedzUsuńale jabłka z tarasu jedzą i ziarnem sypnę))
a srają wam?
Żeby złąpać ziarenko muszą usiąść na takiej małej żerdzi, a to już poza balkonem jest. Srają te, co stoja w kolejce, na poręczy, ale im wybaczam ;D
UsuńIdeał sięgnął bruku - Ted pali ;-(
OdpowiedzUsuń;-)
No sorry, nigdy nie mówiłam, że jest ideałem ;DDD do tego jeszcze dorabia sobie bezczelnie do tego palenia filozofię w stylu 'jak zrobię dyplom, to rzucę'. A tu, żeby zrobić dyplom trzeba rzucić, bo potrzebny jest węch i samk idealny... Pomyśl tylko, jak wyczulone ma zmysły, że pali, a mimo to jest sommelierem.
UsuńZazdroszczę Ci widoku tych ptaszorów - w przyszłym roku pomyślę o karmniku - ku uciesze Gzubka:))
OdpowiedzUsuńKarmnik możecie zrobić sami z butelki po wodzie minaralnej. U nas musi być mały, bo mewy rozrywaja wszystko, nawet worki na śmieci które ktoś postawi obok koszy. Roznoszą śmieci po całej ulicy w poszukiwaniu jedzienia.
Usuń:)
OdpowiedzUsuńA co z mewami? Taka mewa nakarmiona i oswojona, moze być fajnym towarzyszem do palenia na balkonie. Można ją nawet palić nauczyć i już Twój Ted nie bedzie musiał sam na balkon wychodzić, żeby sobie zapalić.
OdpowiedzUsuńO mewie napisze następną notkę ;D
UsuńPtaszory!? Ptaszyny chyba!
OdpowiedzUsuńTo so ptaszory DD, bo żro ;DDD
UsuńMewa też człowiek, chciałoby się powiedzieć. :)))
OdpowiedzUsuńAle oczywiście tym maluszkom też się coś należy.
Powodzenia!
Maluszkom należy sie najbardziej ;D
UsuńDuży Pan i jego małe ptaszki :)))
OdpowiedzUsuńNie powiem Mu tego ;DDD
UsuńCzemu?
UsuńŻeby Mu się łebku nie pomieszało od Dużego Pana ;D
Usuńnie mogę robić stołówki dla ptaszorów, ponieważ wtedy moje kocury miałyby swoją stołówkę...
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wiesz, czy nie wiesz, ale ja z ptakami aż tak zażyłych stosunków nie utrzymuję. Nigdy nie utrzymywałem. Kilka lat temu bezczelnie zeżarły mi tort urodzinowy pozostawiony (pod przykryciem!) na balkonie... A kiedy byłem taki ledwo odrośnięty od ziemi, przyleciały całą paczką nagle i dobrały się do moich ciastek, co to je jadłem na balkonie... Ciastka stracone, talerz poszedł w drobny mak a ja posiwiałem ze strachu.
OdpowiedzUsuńOd tej pory unikam wszystkiego co fruwa, grucha, dziobie, gdacze i jest większe od wróbla luboż motyla... Wszystkiego, poza samolotami :)