Gości przez duże G, ponieważ przyjemność była obopólna.
Mimo zawirowań poprzednich.
Oraz pogodowych.
Sterczenie w szóstkę, pod trzydziestocentymetrowym zadaszeniem, z jedną parasolką, podczas, gdy przed nami łamały się drzewa, a z nieba leciała woda z kostkami lodu (tylko o whisky ktoś zapomniał), zaowocowało głupawką.
Do domu wróciliśmy w siódemkę, jednym samochodem osobowym, jako, że Ted właśnie wracał z pracy.
Niektórym (Młoda) spełniło się marzenie- podróż w bagażniku (no dobra, auto jest kombi)
W ciemnym domu, gdyż prąd też dał się nabrać wodzie z lodem, zapadła decyzja o Kalamburach.
Pierwsza edycja była prościzną.
W następnych dniach przeszliśmy na level expert.
Młoda wygrała pokazując przysłowie 'jeszcze przyjdą takie mrozy, że przymarznie cap do kozy' i... zgadliśmy.
Swoją drogą, skąd one wytrzasnęły niektóre przysłowia- pojęcia nie mam.
Ted po mistrzowsku pokazał 'Seksmisję', moja Bratowa 'Love Story', a mój Braciszek popędzał, jak kucyk w krainie tęczy, tyle, że bez głowy.
A ja musiałam być Abrahamem Lincolnem, Krzysztofem Kolumbem i pokazać, że gram na (!!!) waltorni.
Kuźwa! Zgadywali... śmy ;)
Teraz Goście pojechali dalej, a ja odrabiam zaległości w pracach domowych i... szykuję się na następnych.
Gości znaczy.
I ciągle mam nadzieję, że odpocznę przed pierwszym śniegiem, bo dziwnym zrządzeniem losu, roboty mam huk i trochę (moja Babcia Ania mawiała, że robota lubi głupiego... powinnam się chyba martwić).
Generalnie dzieje się dużo i dobrze.
A ma być jeszcze lepiej.
Oraz uśmiechajcie się, no matter what.
Gdyż kiedy Wy się uśmiechacie do świata, świat uśmiecha się do Was.
Wszystkiego miłego, cokolwiek teraz robicie.
Swieta prawda!! Dlatego ja sie szczerze jak gupi do sera i caly swiat sie tym zaraza:))
OdpowiedzUsuńNo czasem widzę Twoje zacieszone fotki, więc i mnie zarażasz ;)))
UsuńAle fajnie! :)
OdpowiedzUsuńno to przyjemności z kolejnych gości! O! :) :*
Mam nadzieję, że będzie podobnie miło ;)))
Usuńzanim doczytałam, że siódmy był Ted, to sobie nawyobrazalam, co się działo pod tym daszkiem ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam kalambury
będąc na urlopie tylko o włos nie wpadłam do Ciebie w gości :)
oraz
bardzo się cieszę, że u Was jest TAK :) :) :)
Teraz mi piszesz, że byłaś blisko? Nie gadam z Tobą ;)))
Usuńgdybym była blisko, to zrobiłabym wszystko, żeby wyciągąć Cię na lody :-))
Usuńbyłam - relatywnie - niedaleko.
ale
będę jeszcze :-)))
Ja jestem od wszystkich relatywnie daleko :DDD
UsuńYyyyyy....na trzy razy brałam ten fragmencik, w którym stoi napisane kogo gościłaś. Najpierw myślałam, że w puencie notki będzie, że se tak śniłaś. Potem, że od tego remontu wszystko mi się wymieszało, że to nie Twój blog czytam. Potem nawet miałam chwilę zwątpienia czy może coś przeoczyłam i masz więcej braci i bratowych... hm.... Najważniejsze, że jest dobrze. ;-****
OdpowiedzUsuńOtóż powyższa notka jest dowodem wprost na wielkość mojej Mamy. Bez słowa pozamiatała w rodzinie i... nie pamiętam, kiedy po ich wyjeździe żałowałam, że nie mogli zostać dłużej ;)
UsuńNo i jak tu w cuda nie wierzyć albo o czymkolwiek mówić, że "już nigdy" albo "już zawsze". Bez takich "cudów" życie byłoby jednak nudne. I baaaaardzo się cieszę, że się los i ludzie tak odmienili. ;-***
UsuńNo 'nigdy nie mów nigdy'. Pamiętasz, jak o tym rozmawiałyśmy? I się zdarzył cud ;)
UsuńŚpieszę Cię pocieszyć! Moja babcia mawiała, żebym nie śpiewała przy jedzeniu (śpiewałam przy wszystkim!), bo mój mąż będzie miał głupią żonę. I co? I okazało się, że to odwrotnie, ja miałam męża debila :))
OdpowiedzUsuńJest to jakieś pocieszenie, tyle, że przydałby się urlop, chociaż na pięć dni, a tu ani widu, ani słychu ;)))
UsuńTo już żadne pocieszenie, fucktycznie.
UsuńZadne oraz wcale ;(
Usuń:)))
OdpowiedzUsuńUśmiechajmy się :) :***
;)))
UsuńTA bratowa? Jeśli tak to bardzo się cieszę, że nastąpiło to co nastąpiło :*
OdpowiedzUsuńA co do koooorków, to podam Ci nowy adres niebawem :D
Tak, TA bratowa ;))) A korków jest już cały karton ;)))
UsuńTo jednak dobrze mi się wydawało... A TEJ bratowej to upał zaszkodził? Uważaj, zima za pasem :)))
UsuńKurcze, nie strasz mnie ;)))
UsuńMoże nie będzie tak źle :)))
Usuńno to przyjemnego biesiadowania z gościami ))
OdpowiedzUsuńjeśli lubisz to daj ci boże ;)
Lubię, tych, co jadą, też ;)))
Usuńjeśli dobre, to dobrze, że dużo :))
OdpowiedzUsuńA co do cudów... mój ojciec niewiele dobrego zrobił, jeśli w ogóle, ale za to kiedy umarł, zyskałam dwóch braci przyrodnich. Fajne chłopaki, powiększyła mi się rodzina :)
Fajnej rodziny nigdy za dużo, oraz gdzież byłaś, jak Cię nie było ;))) ???
Usuńtrochę na urlopie, trochę w pracy, a trochę odpoczywałam od komputera :)) czasem wpadłam tu i ówdzie na zaprzyjaźnione strony nie pozostawiając śladu, sprawdzając jedynie, czy u Was wszystko ok :)) Z tym ok bywało różnie, ale nie mogąc pomóc bezpośrednio, ani żadną dobrą radą, ponieważ niektóre rany leczy tylko czas, nie mówiłam nic.
OdpowiedzUsuńCzasem to nicniemówienie działa lepiej, niż mówienie ;) Mam nadzieję, że u Was wszystko OK, Ty zostałaś szefem zespołu transplantacj wątroby, Adam szczęśliwie pracy nie zmienił, a Juniorka dostała się na wymarzone studia ;*
Usuńwolałabym, aby u mnie w pracy nie zmieniało się nic, aby Adamowi zmieniła się praca na lepszą (a przynajmniej szef :)) ), a co do Juniorki... dostała się, ale ona niezbyt dokładnie wie, jakie są Jej wymarzone :)))
UsuńSuper! a filmik - boski :D prawie się popłakałam :) Wczoraj sama zaliczyłam atak totalnej głupawki :D
OdpowiedzUsuńGłupawka to integralna część mojej rzeczywistości, chociaż czasem nie mogę się śmiać, gdyż powaga zawodu nie pozwala ;)))
UsuńTygrys, bo skoro się chce iść z Bieszczad na Półwysep Helski (i to jeszcze na kacu...), to nie może się to skończyć niczym innym, jak głupawką... :)))))))
Usuńa mnie nie było, bo sama robiłam za gościa (może nie przez duże G, ale jednak...) ...
OdpowiedzUsuńale, że u Ciebie TEN gość, fiu fiu fiu... i jeszcze zabawa, to już w ogóle fiu fiu fiu i no no no!!!...
Phi tam bratowa, ale Młoda !! Powiadają że marzenia się spełniają tylko trzeba im pomóc, i se Młoda im pomogła i se w bagażniku pojechała i to się mi podoba :) O ile to kombi to jakieś względzie przestronne jest :)
OdpowiedzUsuńWitam :)
Babcia Ania może mieć rację. Moja dewiza to z kolei "wszystko zrobić i się nie narobić", a mama mnie za to potępia, bo jakże to, wszak pracowitość to cnota ;-)
OdpowiedzUsuńGosc w dom Bog w dom jak to mówią ....
OdpowiedzUsuńPierwszy ale nie ostatni raz u Ciebie - pozdrawiam :-)