Nasz szef poleciał na tydzień urlopu. A, że bardzo ściśle z nim współpracujemy powiedział, co tu będziecie robić beze mnie, też zróbcie sobie urlop.’ Z dziką chęcią skorzystaliśmy.
Plan był prosty. W niedzielę zaraz po szczepieniu (nie, jeszcze nie łączę się z Gatesem) wsiadamy w naszą czarną strzałę i jedziemy do Zielonej Góry na finał mistrzostw Europy i urodziny mojego brata, w poniedziałek rano jedziemy do Poznania spotkać się z Młodą, a wieczorem jedziemy do domu. Proste jak drut, aleeeee…
W drodze przez Niemcy czarna strzała mrugnęła do nas oczkiem czerwonej kontrolki i już z trasy (dzięki ci losie za kumpla, specjalistę od czarnych strzał w Z.G.) umawialiśmy się z mechanikiem.
Piotr nawet ucieszył się na nasz widok, ale po podłączeniu samochodu do komputera nie cieszył się już tak bardzo, chociaż nie było źle. Padła jakaś tam sonda i cewka sztuk jedna. Panowie zamówili części, a Piotr zaglądając do dowodu rejestracyjnego stwierdził, że kończy nam się przegląd więc w oczekiwaniu na te cosie z hurtowni możnaby go zrobić. I tu zaczyna się śmiesznie. Jest poniedziałek, godzina 14, o 16 będą części i ciągle jeszcze przed nocą, po szybkiej kawie z Młodą w Poznaniu, możemy dotrzeć do domu.
-Ma pan walnięty wahacz- orzekł pan na przeglądzie- podbiję panu dowód ale zaraz po dotarciu do domu musi pan go zrobić.
Ted wrócił do Piotra, opowiedział mu co się stało i tu do akcji wkroczył specjalista od czarnych strzał:
- Nie wypuszczę cię z walniętym wahaczem, bo jak ci padnie na trasie, to koło położy ci się płasko, gdyż taka jest uroda czarnych strzał i będzie większy problem, niż możesz sobie wyobrazić.
Zamówili wahacz, a my wkur… zdenerwowani troszeczkę rozpoczęliśmy obchody imienin brata (tak ma je zaraz po urodzinach). We wtorek o 13 samochód był gotowy do drogi, a my przestaliśmy się ścigać z czasem. Pojechaliśmy do Młodej, ruszyliśmy w miasto, zjedliśmy kolację w fajnym miejscu i zdecydowaliśmy, że zostajemy na noc. Wyspaliśmy się i w środę o 12 pojechaliśmy dalej. Spotkaliśmy się ze Starszakami zaraz po przyjeździe i zaopatrzeni w ciasto z morelami i pierogi z jagodami dotarliśmy do domu o 19.
Liczycie? Ponad trzy doby!!! Trasa Amsterdam Świnoujście z pitstopami w Z.G. i Poznaniu.
Dzisiaj jest czwartek, latamy po urzędach, a jutro…
Musimy wracać😂😂😂
Może jeszcze uda nam się zamoczyć nogi w morzu.
Chwilowo wzrosła nam religijność i modlimy się o to, żeby nasz szef przedłużył sobie pobyt w Italii 😂😂😂
Módlcież się z nami🙏
P.S.
W następnej notce opowiem Wam o jednej zajefajnej rzeczy, którą (mimo tego wariactwa) udało nam się zrobić.