Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

niedziela, 28 lutego 2021

Uczeń i mistrz 😉

 Ted postanowił się za siebie wziąć. Lockdown służy mu średnio. Przegadaliśmy menu, ustalił treningi i trzyma się planu. Już drugi tydzień.

Ja nie protestuję, bo sama złapałam się na tym, że mi się zasady poluzowały. Wróciłam zatem do korzeni. Upiekłam mocno czekoladowe ciastka, za 30 kcal każde, żeby mieć zabezpieczenie, w razie pilnej potrzeby złamania zasad, ale tylko trochę i walczymy.

Zabawnie jest. Ted popełnia wszystkie moje błędy sprzed lat. Próbuje jeść mniej, pomijać posiłki, ograniczać ich jakość. Gardło mam już nadwyrężone od powtarzania, że żeby schudnąć trzeba jeść. 


Dzisiaj był dzień odpoczynku. Tylko dwugodzinny spacer po plaży zakończony herbatą u MatkiZ, a potem kuchenne poluzowanie zasad w nagrodę, za pierwsze sukcesy. On gotował.


Lubię jak gotuje.

Jutro znowu wracamy do kieratu. Nie wiem ile tam jeszcze mamy do zrzucenia, bo w sumie trudno powiedzieć, skoro jest plan zamiany tkanki tłuszczowej w masę mięśniową, ale dobry nastrój nas nie opuszcza. 

Fajnie jest przekazywać tę wiedzę. 

sobota, 20 lutego 2021

Śnieg

 Nie ma go już na całej połaci. 

Stopniał w mieście w tempie zaskakującym. 

Ale...

Została jeszcze plaża.

Tam odbywa się walka zimy z wiosną.

Zima nie odpuszcza. Nasypała tyle śniegu, że ma się czym bronić.

Reset plażowy na dziś zaliczony.


Tak się teraz zbiera muszelki😉


Siedzę w kuchni i piję kawę. Taaak, to był piękny spacer.

P.S.
Mama została zaszczepiona w czwartek rano. Czuje się dobrze. Wygląda na to, że idiocie się upiekło.

wtorek, 16 lutego 2021

Tydzień idioty

 Niektórzy żyją w internecie. Cokolwiek zrobią- wiedzą to wszyscy. Skoro mają taką potrzebę, nic mi do tego ale... i tu zaczniemy moją opwieść.

Moja szwagierka jest jedną z tych influenserek internetowych, dzielących się z ludem przemyśleniami oraz wydarzeniami z życia,  oznaczającą ten lud bez względu na to, czy lud chce, czy wręcz przeciwnie.

Pisałam już, że mamy tylko firmowego fb? Otóż zostaliśmy oznaczeni jako goście na chrzcinach jej wnuka (!!!) na ten przykład. Dzisiaj, dzięki temu, można nas oznaczyć TYLKO za naszą zgodą. Netykieta to słowo obce szwagierce.

Otóż w piątek piątego lutego świat dowiedział się, że jest chora. Ojojania było w pip i trochę przy czym my nie dołączyliśmy.

W czwartek jedenastego z przeziębienia zrobił się covid. Chyba za lekko ją jebło, bo siedziała na fb i opowiadała z detalami kto się z nią kontaktuje i czego chce.

W sumie krótka opowieść o kobiecie,  która lubi istnieć, powiecie.

Niby tak, ale... pierwszego lutego do MatkiZ wpadł synuś, małżonek influenserki. Na pół godzinki. Na kawę. Liczycie? Pierwszy lutego kontakt z MatkąZ. Piąty lutego zdecydowane objawy u jego żony. Jedenasty diagnoza. W międzyczasie my byliśmy tam kilka razy, bo nie pozwalamy mamie chodzić samej po śniegu i lodzie.

W niedzielę synuś dzwoni do mamusi i opowiada, jak to u nich zajebiście, morsują, cudują, jest fest.

Tu na scenę wkraczamy my.

Jest poniedziałek, wczoraj. Dzwoni mama i prosi o podwiezienie na szczepienie w czwartek. 

- A ty mamo wiesz, że miałaś kontakt z kimś, kto ma w domu covid?- pytamy.

- Z kim?- pyta zaskoczona mamusia.

- Ze swoim synkiem- my jej na to, powodując całkowitą ciszę w słuchawce na dłuższą chwilę.- Przecież ja z nimi wczoraj rozmawiałam- mamie w końcu wrócił głos- u nich wszystko w porządku.

- Na fb twierdzą inaczej- zbiliśmy argument.

- Zaraz tam zadzwonię- chyba się mamusia wkurzyła.

- Nie, my to załatwimy.

Tu nastąpił telefon do braciszka (nie mojego, żeby była pełna jasność) i tekst który w konkursie na idiotę roku ma szansę pobić nawet naszych polityków:

- Nic mamie nie mówiliśmy, bo ta wiedza jest jej do niczego niepotrzebna.

- Nawet kurwa nie wiesz, jak bardzo jest jej potrzebna- nie wytrzymałam- ma termin szczepienia na czwartek. 

- Ale przecież może zarazić się na ulicy albo w sklepie- tłumaczył się dalej idiota.

- Ale szansa, że zarazi się od ciebie, siedzącego w jej salonie bez maski chyba trochę wzrasta, prawda?

-... i co teraz?- zapytał idiota nie wiedząc, co teraz.

Po kilku godzinach wiszenia na telefonie i konsultacjach medycznych, zapadła decyzja. Jeżeli do czwartku rano nie będzie niepokojących objawów, szczepimy. 

Jak będą, przysięgam, osobiście pierdolnę idiocie.

niedziela, 14 lutego 2021

Chyba znalazłam odpowiedź

 ... na pytanie Teatra, co tu zrobić, ale nie wiem czy mi się podoba.

Zapytano założyciela Dubaju jaką przewiduje przyszłość dla swojego kraju. Jego odpowiedź otworzyła mi oczy. Powiedział, że jego dziadek jeździł na wielbłądzie, on jeździ samochodem, jego dzieci i wnuki pewnie kupią lepsze auta. Ale prawnuki wrócą do wielbłądów. Dlaczego?

Jego odpowiedź przytaczam w całości:

"Jest kilka odwiecznych zasad, które rządzą wszystkim w życiu. Mówiąc konkretnie trudne czasy kształtują silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy rodzą słabych, a słabi tworzą ciężkie czasy. Wielu nie zrozumie, ale dobrobyt w naszym kraju produkuje pasożyty, a nie bojowników życia".

Ci, których wykreowały ciężkie czasy odchodzą. Może to, co się teraz dzieje, to ich zasługa? Chcieli swoim dzieciom po wojnie nieba przychylić. My jesteśmy ostatnim pokoleniem jeżdżącym samochodami, nasze dzieci i wnuki wrócą na przysłowiowe wielbłądy. Zaczynają się trudne czasy. One stworzą tych, którzy powiedzą "Nie". To się dzieje teraz. To nie jest niczyja wina. To rytm życia, ale czy nie można go zmienić?

Niektórzy próbują.

Dobrowolnie przesiedli się na wielbłądy.

Ryzykują zdrowiem.

Opinią.

Wiem, że mało walentynkowy ten post.

Niech chociaż obrazek będzie.



środa, 10 lutego 2021

Martin Niemöller

Echo z Dachau 1942.

Tyle w kwestii obecnych wydarzeń. 

Myślę, że nic więcej dodawać nie trzeba:

"Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. 

Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą. 

Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą. 

Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem. 

Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było."

wtorek, 9 lutego 2021

Co to? czyli falstart

Miałam dzisiaj od rana robotę biurową, a potem edukacyjną, Ted chirurga po raz piętnasty (o tym innym razem) więc on był zmianą robiącą zakupy.

Wpadł do domu z zakupami i, z dumą, wręczył mi dużą papierową torbę pełną czegoś ładnie pachnącego.

- Co to jest?- zapytałam zdziwiona.

- Pączki, nie będę jutro musiał stać w kolejce.

- Ale jutro jest środa...😂

- No przecież mówię, że nie będę musiał...😱

W czwartek rano piekę mini pączki i, między innymi, ingrediencje na nie kupił mój sierotek.

I tak tłusty czwartek zaczęliśmy we wtorek, poprawimy w czwartek i będziemy mieli szczęścia w ch... o kilogramach w bok nie wspomnę🤪

sobota, 6 lutego 2021

Nie mam pomysłu na tytuł

 ... za to na notkę bardzo tak.

O tym, że minister edukacji (małe litery zamierzone) postanowił leczyć dziewczynki z otyłości SKSem słyszeli już chyba wszyscy. O tym, że Polacy na głupotę 'elyt' reagują memami też pewnie wszyscy wiedzą.

Otóż bez głębszego researchu (takiego rozejrzenia się po świecie i internetach) pan minister stwierdził, że to dziewczynki mają problem z nadwagą. Nie będę się tu rozwodzić w temacie, bo nie zamierzam brać udziału w nagonce na tych z problemem, ani tych bez. Po tym, jak facet pierdolnął na vivat, naród odwdzięczył mu się falą memów proponując spojrzenie w lustro, różnego rodzaju diety i inne tego typu akcje NIE MYŚLĄC o tym, jak się czują ci, których (na różnych etapach życia) ten problem dotyczy.

Serio musimy ludziom zaglądać w gacie, pod kołdrę, do garów? 

Co nas to gówno obchodzi, że ktoś jest otyły? JEST I JUŻ. Może z powodów medycznych, może z psychicznych, a może ze wszystkich razem. Fala fat shamingu (wyśmiewania otyłości) przetacza się po kraju za sprawą jednej idiotycznej wypowiedzi. Czy rzeczywiście należało dołączyć do idioty, piętnując tych z problemem? 

Oni wiedzą, że go mają. Wstają codziennie rano, patrzą w lustro i najchętniej schowaliby się pod kołdrę. Nie ubierali się w ciuchy, które znowu zrobiły się za ciasne. Nie otwierali lodówki z poczuciem winy. Nie faszerowali się środkami, które dają nadzieję, a nie efekty.

Skąd to wiem? 

No wiem.

To, że mnie się udało nie znaczy, że uda się innym. Nie znaczy, że czuję się lepsza. Nie znaczy również, że ja już jestem wolna od problemu. Z otłością jest jak z piciem i paleniem. Lubi się wymknąć spod kontroli.

Panie ministrze, następnym razem, jak zechce pan pierdolnąć coś w przestrzeni publicznej, proszę skonsultować się z kimś mądrym, najlepiej psychologiem albo psychodietykiem. Powodując bowiem falę hejtu, uderzył pan, między innymi w dziewczynki, które tak bardzo chciał pan chronić.

P.S.

Przepraszam, znowu od kogoś wymagam myślenia🙈