Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

niedziela, 29 maja 2022

Ros Beiaard van Dendermonde




 Obiecałam, że napiszę o najsłynniejszej paradzie w Belgii, która odbywa się dzisiaj, 29 maja. 

Tytułowy Beiaard to koń, ogromny koń. Ma pięć metrów wysokości, prawie sześć, jeśli liczyć pióropusz, pięć długości i dwa metry szerokości. Bez jeźdźców waży osiemset kilogramów. Jeżeli zaś chodzi o tych, którzy mogą go, zgodnie z tradycją, dosiąść, muszą to być rodzeni bracia, w wieku od siedmiu do dwudziestu jeden lat. Zarówno jeźdźcy, jak ich rodzice oraz dziadkowie muszą być urodzeni w Dendermonde i mieszkać w mieście lub gminie. 

Koń z jeźdźcami to tylko jedna z atrakcji, wokół niego pojawia się około  dwudziestu platform ciągniętych przez najprawdziwsze konie i dwa tysiące statystów w historycznych strojach występujących przy akompaniamencie muzyki. Akrobaci i efekty specjalne tylko podnoszą wartość widowiska. No i jak można się domyślić wydarzenie jest dumą mieszkańców oraz ogromną atrakcją dla przybyszów.

Plan był taki, żeby to zobaczyć, ale nie wyszło, gdyż dzisiaj o 16:00 gwałtownie i niespodziewanie kończy nam się długi weekend😔

Fotka zatem z netu, a w przyszłym roku zrobiona osobiście, mamy nadzieję. 

Ale, żeby nie było, że my tu w długi weekend siedzimy na d.., wpadliśmy do naszej małej Holandii, a tam, na naszej ulubionej starówce stało jakieś pięć scen w różnych miejscach. Od rocka, rapu po jazz. Po ulicach robiąc niebywały hałas, chodziły nieprzebrane ilości kapel grających nowoorleański jazz i zbierając wokół siebie gapiów. 

Bawiliśmy się trochę, jak dzieci zatrzymując się to tu, to tam. Nie przeszkadzały nam nawet tłumy, ponieważ całe to zamieszanie miało swój urok.

Popatrzcie na nazwę zespołu😂 byli świetni nawiasem mówiąc.


Oraz muszę się Wam do czegoś przyznać. Tak, pojechaliśmy z Belgii na frytki do Holandii 😂





czwartek, 26 maja 2022

Zawsze myślałam…

że długie weekendy to domena naszej nacji ale się zdziwiłam. Otóż Belgowie też potrafią. 

Dzisiaj jest Hemelvaart- Wniebowstąpienie. Cała Belgia się obija. Z tej okazji przez niektóre miasta przechodzą procesje, ta najbardziej znana odbywa się w Brugii. Procesji przewodniczy biskup Brugii, a mieszkańcy przebierają się w kostiumy historyczne i odgrywają sceny biblijne oraz scenę przejazdu Księcia Flandrii z relikwią Krwi Świętej przez miasto. W 2009 roku uroczystość ta została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO. Był plan, żeby to zobaczyć, ale dzisiaj musieliśmy pojawić się w pracy na trzy godziny, więc odpuściliśmy wycieczkę. 

Jutro niby święta nie ma (jest w Holandii) ale większość Belgów nadal się obija. W związku z tym i my dołączyliśmy do większości. Ted ogląda Huberta Hurkacza albo Igę Świątek (grają oboje), a ja robię grube, rasowe… nic. Może nawet odkopię chustę, którą zaczęłam rok temu, no chyba, że Iga zacznie szaleć😉

Pozdrawiam Was spod parasola. Niby jest chłodno, ale jak wyjdzie słońce, da się siedzieć na tarasie, co niniejszym czynimy.


W szkołach wolny jest poniedziałek, a we wtorek strajkują nauczyciele. I tak, niektórzy będą mieli pięć dni wolnego. 
Belgowie dają radę😂


wtorek, 24 maja 2022

Zakupy na nielegalu


W Belgii, w niedziele, podobnie jak w Polsce sklepy, z wyjątkiem niektórych spożywczych, są zamknięte na głucho. Nauczyliśmy się, że wszystkie pomysły zakupowe realizujemy w soboty, w niedzielę jedynie spacerując, rozglądając się tu i tam, albo robiąc nic. 

Ale nie po to mieszkamy 30 km od granicy z Holandią, żeby z tego faktu nie skorzystać. Wpadamy czasem do Bredy na zakupy, coś zjeść i generalnie pokręcić się w poszukiwaniu natchnienia- ostatnio mebli ogrodowych. Holendrzy są uprzejmi, otwarci i przesiadają się na angielski bez mrugnięcia okiem i przysłowiowego przewracania oczami. Ortopeda Poli, Belg zwykł mawiać ‚lubię czasem wyskoczyć na zakupy do Holandii, czuję się tam tak miło obsłużony’. Tak, Belgowie jako nacja nie są mili. Oczywiście są wyjątki, jak Mark, który przyłapał nas kiedyś na robieniu fotek kwiatkom przed jego domem. Za każdym razem, kiedy tamtędy przechodzimy macha nam przyjaźnie, albo zagaduje. Albo Greg, nasz nowy ogrodnik, który niestety pracuje z Leo. Mamy nadzieję, że nie nasiąka jego wredotą, bo wydaje się w porządku. 

Holendrzy mają fantazję i poczucie humoru. Oto party- riksza. Jedziesz, pijesz i pedałujesz, a w dodatku jesteś atrakcją dla gapiów. 


Następny wypad- kierunek Rotterdam😀 

W niedzielę oszszywiście😀

piątek, 20 maja 2022

Tydzień trzeci

Od trzech tygodni jem bezglutenowo i bezlaktozowo. Czy robi mi to różnicę w przygotowaniu posiłków? Zupełnie nie, chyba, że weźmiemy pod uwagę przypał z naleśnikami. Czy robi mi to różnicę w samopoczuciu? Niewielką, ale ważną. Wstaję z większą energią. Po posiłkach nie mam kryzysu w stylu ‚same mi się oczy zamykają’. 

Największą różnicę widzę w odczuwaniu smaków i zapachów. Wszystko nabiera innej intensywności. 

Właśnie siedzę przy pierwszej, od trzech tygodni, kawie. Dobrze, że nie zrobiłam tak mocnej, jak zwykle, bo nie dałabym rady jej pewnie wypić. Mleko owsiane w kawie daje radę. Kawa jest pyszna. 

Dowiedziałam się wczoraj na szkoleniu, że żeby ogrzać organizm muszę wrócić do jedzenia mięsa. No dobrze, mus, to mus. 

I najważniejsze, nie chcę się jeszcze cieszyć, ale przestały mi histerycznie marznąć stopy. Jak ogarnę ten temat to się chyba upiję ze szczęścia😀

Już prawie weekend. 

Odpoczywajcie. 

Bądźcie dla siebie dobrzy❤️

Posyłam Wam dobrą energię. 


P.S. 

Blogger nadal ma mnie głęboko w dupie i szczerze mówiąc ja się im chyba odwdzięczam tym samym. Raz w tygodniu piszę z prośbą o pomoc, a oni mnie raz w tygodniu olewają. Zobaczymy za którym razem przeczytają wiadomość😉 Omm 


środa, 18 maja 2022

Akcja ratunkowa

Okaczyły nam się kaczki w stawie. Wykluło się pięć maluszków. Wczoraj po południu szef, wracając ze spaceru z psami zobaczył, że dwa maluszki nie mogą wejść do domku- gniazda, bo oderwała się deseczka, która do niego prowadziła. Ruszyli z Tedem na ratunek. 

Zanim ruszyli jednego już nie było, a drugi słabł. Mama i tata pływali w pewniej odległości z dwójką, gdzieś był trzeci. 

Szef wyłowił tego przy gnieździe, nigdzie nie znalazł już drugiego. Ted obchodząc staw z drugiej strony znalazł ostatniego. Tonął biedulek, cały zanurzony w wodzie, ostatkiem sił trzymał się dzióbkiem trzciny. Jak go Ted wyłowił, wróciły mu siły witalne, zaczął się drzeć w mini niebogłosy i swoim manieńkm dziobalkiem postanowił skaleczyć… swojego wybawcę. 

Panowie, oba uratowane, pisklęta zainstalowali w domku na środku stawu i z brzegu obserwowali czy matka wróci je ogrzać. Po jakimś czasie kacza mama stwierdziła, że zagrożenie w postaci ludzi minęło i wróciła do gniazda, zostawiając dwa pozostałe maleńtasy pod opieką taty. Niestety nie udało się odnaleźć piątego pisklaka😢

Nie wierzcie, że kaczki nie mogą się utopić.




Na zdjęciu mini topielec- fighter na rękach jednego z wybawców😀

poniedziałek, 16 maja 2022

Dreamu i bezglutenowe naleśniki

 Myślę, że jeżeli zechcecie tu zaglądać i obserwować moje potyczki z TMC, będziecie mieli duuużo powodów do śmiechu, jako i ja je mam😂

Podchodzę do poważnego tematu zupełnie niepoważnie. 

Ale może poważnie wytłumaczę dlaczego zrezygnowałam z glutenu i laktozy. Otóż nie jestem uczulona, ale jak mówi TMC nawet jeżeli nie jestem, mogę być na któryś z nich wrażliwa. Nie mogę zrobić żadnych testów (testy wykazują jedynie uczulenie), więc jedyny logiczny krok to odstawić laktozę i gluten na czas jakiś i obserwować samopoczucie. 

No to odstawiłam i obserwuję. Nie jem pieczywa, nie piję kawy z mlekiem i takie tam. Dzisiaj wymyśliliśmy, gdyż Ted mi w tym eksperymencie dzielnie towarzyszy, że mamy ochotę na naleśniki. No co za problem, ktoś zapyta. Ano taki, że mąka bezglutenowa jest inna. Podobno, pierwszy mąż i pierwszy naleśnik są zwykle nieudane. Zawsze zadawałam temu kłam, bo Ted mi się udał nad wyraz, a i pierwszy naleśnik zwykle był już jadalny. Do czasu spotkania z mąką bezglutenową😂 Odpokutowałam wszystkie te razy, kiedy każdy pierwszy naleśnik był idealny i gdy już traciłam nadzieję, pojawił się pierwszy promyk, że jednak zjemy dzisiaj po jednym albo nawet kilka😀 Dobrze, że zrobiłam dużo ciasta, ponieważ połowę wypaprałam na próby dogadania się z ciastem i patelnią😂

Moje umiejętności kulinarne zostały wystawione na poważną próbę, ale zjedliśmy naleśniki! Jak się domyślacie były inne, ale smaczne. 

Ciekawe co nam teraz strzeli do łbów, bo ciasta bezglutenowe piekę już od jakiegoś czasu i są pyszne😀

Nadal twierdzę, że przepisiku i foteczek nie będzie😂😂😂

sobota, 14 maja 2022

Back on the track

 Ten tekst jest nawiązaniem do niegdyś napisanego na temat czerwonej bluzy, palenia świec i dogrzewania organizmu. 

Tradycyjna Medycyna Chińska (TMC) to temat do studiów na lata. Chwilowo wiem, że nic nie wiem, ale to, co już wiem, działa. 

14 stycznia napisałam o tym, że jest mi ciągle zimno i trafiłam na webinar o TMC. Od tamtej pory jest mi nadal zimno, wiem, nie brzmi to zachęcająco, ale…

Wiem, że dogrzewanie organizmu trwa latami, więc jestem cierpliwa.

Wiedza, te skrawki, które posiadłam do tej pory, o TMC sprawiła, że jadam trzy ciepłe posiłki dziennie. Uwierzcie mi, jest to do zrobienia.

Dowiedziałam się, że tyjemy pod wpływem stresu (popatrzcie jak wyglądał Johnny Depp w reklamie Diora i jak wygląda teraz w sądzie) i moje tycie, to cena nieprzepracowanego Amsterdamu. Od dwóch tygodni waga idzie w dół. Dwa i pół kilo to już coś. 

Woda, odrzucenie laktozy i glutenu robi robotę.

Odtruwam się, a jest z czego. Nigdy w życiu nie przeszłam porządnego oczyszczania organizmu stąd też przewlekła choroba zatok i częste przeziębienia pęcherza.

18 maja mam kolejny webinar i kupiłam dwie książki. Nie jest to żadne szamaństwo, gdyż napisał je lekarz medycyny, co ja mówię, doktor nauk medycznych Georg Weidinger.

Jestem zdziwiona, jak daleko odeszliśmy od natury, jak daliśmy się ucywilizować w najgorszy z możliwych sposobów. Jemy śmieci, oddychamy półgębkiem i karmimy się gównianymi informacjami i strachem. 

Nie mam prawa Wam radzić, mogę tylko napisać, że ja się czuję inaczej. Jeszcze nie lepiej, inaczej. Odtrąbię sukces, jak przestanę spać w skarpetkach i marznąć w żołądek. 

A teraz idę sobie palnąć bezglutenowe naleśniki (przepisiku i foteczek nie będzie😀) na lunch, a potem idziemy na spacer bo pogoda jest piękna. 

Dbajcie o siebie.

Pijcie wodę.

Jedzcie dobrze.

I oddychajcie głęboko, a za jakiś czas opowiem Wam o postępach w dogrzewaniu i na wadze. 

Dobrego weekendu❤️

P.S. 

Blogger ma mnie nadal serdecznie w dupie. Mogę to obejść logując się od strony URL bloga, tyle że z telefonu nie zawsze to działa.

Omm🙃

czwartek, 12 maja 2022

O CiotceJ i rodzinnych srebrach

 Teatrowi dedykuję. 

CiotkaJ jest najstarszą siostrą mojej Mamy i jakby głową rodu, chociaż jak ona przejęła berło, ród jakoś zaniemógł w kwestii spotkań. 

Rodzinne srebra nie istnieją, zostały porzucone we Lwowie, w domu moich dziadków. Głębiej w historię rodziny, która jest fascynująca nawiasem mówiąc, ale odbiega od tematu, nie będziemy sięgać.

Do brzegu zatem.

Teatr napisała o MatceJ takie słowa, które otworzyły mi oczy, zanurzyły we wspomnieniach i przyprawiły o dreszcz. Jak ja Cię Teatru rozumiem!

CiotkaJ mieszkała z moimi Dziadkami, a co za tym idzie była częścią moich letnich wakacji. Uwielbiałam ten czas i nienawidziłam zarazem. Byłam dzieckiem, ale wiedziałam, że coś jest nie tak. Moja Mama była bardzo stabilna emocjonalnie. Historie, które dźwigała nie rozchwiały jej. Jej siostra, mimo, że historie mojej Mamy obserwowała z boku, była niestabilna. Jako dzieciak nie znałam znaczenia tego słowa w odniesieniu do człowieka, wiedziałam jednak, że reakcje Mamy dało się przewidzieć, natomiast CiotkiJ zupełnie nie. Obrażała się na mnie z powodów zupełnie absurdalnych i potrafiła nie odzywać się całymi dniami. Pierwszy stanik Triumpha dostałam od niej… bo kupiła zły rozmiar. Piękny zegarek na bransolecie dostałam, bo nie widziała na nim, która jest godzina. Takie opowieści mogłabym mnożyć. Każdy prezent był okraszony opowieścią, jaki był drogi, kupiony w Pewexie, spod lady, w trudzie i znoju. I o każdy zostałam zapytana. Gdzie jest golf, który dostałam w czterdziestym piątym, tak mi było w nim ładnie, a ona tak żałuje, że dla niej był za mały. 

Aż dochodzimy do rodzinnych sreber. Na moje okrągłe urodziny Ted uprowadził mnie do Poznania. Tam ściągnął naszą rodzinę i przyjaciół i urządził przyjęcie- niespodziankę. Zaprosił też CiotkęJ. Dostałam okrągłą ilość róż i adekwatne prezenty. Od CiotkiJ dostałam JEDNO anturium i srebrną, trzypiętrową paterę. Na oko z chińskiego bazaru oraz koło srebra raczej nigdy nie leżącą. Ted poczuł się dotknięty, ja czekałam na ciąg dalszy, bo to nie mógł być koniec. Jeszcze podczas przyjęcia dowiedziałam się, że patera przyjechała z Baku. W dniu następnym usłyszałam, że jednak z Hiszpanii, a na koniec że z jej pierwszego wyjazdu do Berlina, po upadku muru. Ted nie wierzył, Młoda lała ze śmiechu. Ja miałam, kolokwialnie mówiąc, wylane. 

Podczas następujących po incydencie urodzinowym rozmów padło kilka pytań na temat użytkowania i dbania o paterę, gdyż była droga. A ja, postanowiłam jej używać. Na każde święta patera była pieczołowicie skręcana i używana do słodyczy, owoców i ciast. Zawsze ktoś wtedy rzucał sarkastyczne hasełko o rodowych srebrach od cioteczki. 

Ostatni raz rozmawiałam z nią przy okazji pogrzebu mojego ojca chrzestnego, którego ostatnio widziałam jak byłam w liceum. Nawet gdybym mogła, pewnie nie pojechałabym 400 km, żeby go pożegnać, sorry. Usłyszałam wtedy, że cioteczka nie ma już mi nic do powiedzenia. Poczułam się… jakby mi się śmieci same wyrzuciły. 

Zrozumiałam, że z tą relacją nic nie da się zrobić. Kobieta ma ewidentny problem. Nie jestem specjalistą, nie będę jej zatem diagnozowała, chociaż mam kilka typów. Mój biedny brat nadal utrzymuje z nią kontakt. Podobno nic takiego (nie mam ci już nic do powiedzenia) nie powiedziała, nadal mnie kocha i się za mnie modli. 

Czasem do mnie dzwoni, jestem w jej książce telefonicznej obok jej przyjaciółki na K, ale litościwie nie odbieram. 

Długo leczyłam się z tej relacji. Nie umiałam jej odciąć, jest siostrą mojej Mamy, fizycznie podobną, ale nic więcej. Chciałam mieć namiastkę mamy, po tym, jak moja odeszła, ale cena była za wysoka. 

Opieprzała mnie jak szczeniaka tak,  jak nigdy nie robiła tego moja Mama. Żądała lojalności. Odczytywania jej myśli. Wdzięczności za pradzieje. Nie mogłam jej tego dać. Może mogłam, ale już nie chciałam. Po tym, jak zniknęła z mojego życia poczułam, że wszystkie puzzle pasują, niczego nie brakuje, jest dobrze. 

Ja mogłam sobie pozwolić na odcięcie tego wora, nie musiałam już za sobą ciągnąć tej chorej relacji. Nie mówię, że to było łatwe. Wcale nie było. 

Dzisiaj jednak oddycham pełną piersią bez obawy, że ktoś do mnie zadzwoni i zacznie mnie pouczać, jak gówniarza. 

A przy okazji Wielkiej Nocy w Belgii, ktoś rzucił: ‚kurcze przydałaby się rodowa patera’ i wiecie co? Może ją tu nawet przywiozę😂

sobota, 7 maja 2022

O istocie blogowania będzie

 Zawsze mi się wydawało, że istotą blogowania jest interakcja z czytelnikiem. Inaczej, niż w przypadku artykułu ktoś może się ze mną nie zgodzić, wyrazić zdanie odrębne w ten czy inny sposób. Poprzeć mnie lub pocieszyć, jeżeli trzeba opierniczyć i takie tam inne rzeczy.

Aleee człowiek uczy się całe życie. 

#blogger postanowił dać mi lekcję. 

Nie ma interakcji gdyż platforma nie czyta mojego konta google. Znaczy to tylko i aż tyle, że u siebie jestem anonimem, a u innych, na przykład u Teatra nie mogę komentować w ogóle. Co ciekawe notkę opublikuję pod swoim nickiem, bo jestem zalogowana, ale już nie odpowiem na komentarz, bo nie jestem. 

Rozumiecie coś z tego? 

Zastanawiam się czy nie napisać tekstu naszpikowanego kurwami, bo może wtedy ktoś z #bloggera zechce się tu pojawić i mnie zablokować na przykład i wówczas ja dla odmiany weszłabym w interakcję z adminem. Jak dotąd piszę sobie prośby o pomoc w naprawieniu błędu w kosmos, bo od tygodnia #blogger ma mnie serdecznie w dupie. 

Przepraszam Was za ten tekst.

Myślę co zrobić, bo lubię to miejsce. I Was lubię. Ale ktoś mi burzy spokój więc po co mi problem?

Dbajcie o siebie i nie pozwólcie nikomu odebrać Wam spokoju (szczególnie Ty, Teatru- nareszcie wiem o czym piszesz, nasmaruję dla Ciebie tekst o rodzinnych srebrach).