Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

poniedziałek, 31 grudnia 2018

Jak?

Jak podsumować 25 lat w słońcu i w deszczu, w zdrowiu i w chorobie, w euforii i w depresji?
Jak podsumować czasy kiedy z 5-cioma złotymi w kieszeni błagaliśmy o cud i kiedy jedliśmy kolację w 5- cio gwiazdkowym hotelu w Las Vegas?

Kiedyś, w czasach tej piątki w kieszeni skończyły mi się ulubione perfumy. Nie mieliśmy ani kasy ani nadziei, On wtedy bezczelnie obiecał mi 'zobaczysz, przyjdą jeszcze takie dni, że nigdy ci ich nie zabraknie'. Uśmiechnęłam się tylko, bo cóż miałam powiedzieć?
On bezczelnie dotrzymał słowa.
A ja do dzisiaj pachnę nimi tylko dla Niego.
Jestem pieprzoną szczęściarą!
Mam nadzieję, że On chociaż w części też się tak czuje.

Ten dzień, zgodnie z tradycją spędzamy oddzielnie.
On w pracy...
Nikt jednak, tak jak my, nie docenia tego, że po pracy, nieważne która będzie godzina, wróci do domu i obudzimy się obok siebie.
I za to oraz za każdy rok z tych 25 dziękuję. Nie wiem komu, ale dziękuję.

Pozwólcie, że na Nowy Rok podeprę się mądrością Alberta Einsteina:
'Wyciągnij lekcję z wczoraj, żyj dniem dzisiejszym i miej nadzieję na jutro'.
... i niech ta nadzieja nie będzie matką głupich.

Dobrego Roku- Kochani❤

niedziela, 23 grudnia 2018

... I niech

...I niech nie dzieli nas w tę noc
ni gniew, ni żal, ni ściana.
Przy skromnym stole z nami siądź
 i dobra bądź jak mama.
Kolędo płyń wśród polskich zim,
wśród smutków i zamieci.
A my popatrzmy dziś na świat
oczami naszych dzieci.

 -Magda Czapińska-

Na Święta i w Nowym Roku bądźcie dobrzy dla innych i dla siebie.
I niech to dobro przyniesie Wam spokój.
Bo spokój to miłość, radość i otwarta głowa... na świat i na siebie.
I niech będzie pięknie, bo dlaczego nie?



piątek, 21 grudnia 2018

To już?

Zajęta wszystkim innym, myśli o świętach odkładałam na bok, do rowu, w krzaki, byle dalej.
Nie było czasu na wieniec adwentowy, płonące świece nie odliczały niedziel.
Porządki? Jakie porządki?
Biuro i klasa udekorowane jedynie.
I bałwanek skacze po kolejnych prezentach na choince, powodując konflikty, gdyż wszyscy chcą go przeprowadzić do kolejnego dnia.
O prezentach, chociaż początkowo miało ich nie być, ze względu na koncert, też pomyśleliśmy wcześniej.
Jakieś menu również istnieje, a ja nadal w pracy.

Wczoraj jednak ze swoim stadem wjechała z glana Młoda.
Dostaliśmy po uszach, Ted zwłaszcza, za olewanie magii świąt😉
No i dzisiaj powstaje jednak wieniec.
Odliczy jedną niedzielę😀
I choinkę ubierzemy i zapakujemy prezenty w cudne papiery, kupione w czerwcu po 20 groszy za sztukę.

W międzyczasie bywamy Mikołajami.
Ted powiedział, że skoro stać nas na wypier... fury kasy na książki i muzę, możemy ruszyć dupę, żeby inni też mieli święta.
Nie protestuję.

I tak oto za rogiem... stoją 'anioł z bogiem' i przez chwilę wracamy do dziecięcej radości ze świąt.

Dobrze, że są Dzieci 😉

sobota, 15 grudnia 2018

Ona

Kiedy ją poznałam, była Małą Pyzą.
Potem Pyza, przechodząc okres buntu, wybrała liceum w mieście na S., byle z dala od mamy.
Tam poznała Jego.
Ich drogi zeszły się i zaraz rozeszły.
Spotkali się jakiś czas potem.
W pociągu.
I wybuchła miłość.
A potem On Jej powiedział.
Że nie jest zdrowy.
Żeby się nie angażowała.
Ale było już za późno.
I tak człapali razem od źle, do dobrze.
Od chemii, do chemii.
On został zakwalifikowany do immunoterapii w Niemczech.
Miał tylko wziąć jeszcze jedną chemię...

Wiedzieli, że to się może nie udać.

Teraz Pyza została sama.
Z dziurą w miejscu serca.
Z 'taką' przeszłością, mimo swoich dwudziestu lat.

Cieszę się, że na swojej belferskiej drodze spotykam TAKICH Młodych ludzi.
Mam nadzieję, że poprosi o pomoc, jak już poczuje, że nie daje rady.
I ją znajdzie.

I niech dostanie od losu wszystko, co najlepsze.
Proszę.

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Dorosłość

Jedno z naszych dziecków, to NieNasze, wpadło na chwilę do miasta.
Przed wyjazdem pakowało się do późna i zauważyło, że u sąsiadki, starszej pani, pali się światło.
Rano paliła się ta sama lampa.
NaszeNasze dziecko zostało w domu ze zwierzyńcem i pracą licencjacką razy dwa... i tą nieprzerwanie palącą się u sąsiadki lampą.
Kolejny poranek i nie wytrzymała.
Poszła do klatki obok, zadzwoniła pod pierwszy z brzegu numer i wyłuszczyła sprawę.
Pan spokojnie wysłuchał, po czym wpuścił ją i razem poszli ratować panią.
Pani długo nie otwierała, ale w końcu podeszła do drzwi i podziękowała za troskę.
Od kilku dni słabo się czuła, ale już jest dobrze.
Jakiś czas temu Młoda pędziła do pobliskiej kliniki weterynaryjnej po pomoc dla jej jamniczka.

- Mamo- westchnęła mi po wszystkim do słuchawki- uczą nas w szkole takich bzdur, ale nikt nie uczy nas, że w pewnym momencie przestajemy być dziećmi, stajemy się dorośli i powinniśmy być odpowiedzialni, za własną dupę, ale też za innych, którzy może nie mają już siły?
Przecież tę palącą się stale lampę widziałam nie tylko ja.

Kolejny już raz przeszło mi przez myśl, że chyba nieźle wychowaliśmy dziecko.