Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

niedziela, 27 listopada 2022

O tym, że należy weryfikować wiedzę…


 … przekazaną nawet przez najulubieńszego nauczyciela.

Mawiał on ‚idź z idącymi, biegnij z biegnącymi ale nigdy nie siadaj z tymi, którzy siedzą’.

Zapytany ‚dlaczego?’ odpowiadał, że jak się zatrzymujesz to ucieka ci świat, przestajesz się rozwijać. Teraz zap… odpoczniesz później.

Otóż gówno prawda panie Jacku. A co będzie, jeśli ‚później’ nie nadejdzie? A co, jeśli w tym szaleńczym biegu dostanę zawału, udaru albo innej cholery? A co, jeżeli w biegu umkną mi najważniejsze chwile z życia moich bliskich, podczas których byłam im potrzebna?

Trzeba umieć usiąść z siedzącymi, dać wyścigowi szczurów przegalopować obok i ruszyć w swoim tempie, w swoją stronę. 

Nie ma mnie tu za bardzo, trochę dlatego, że nie zamierzam się wkurwiać bloggerem, który ma mnie w dupie, a trochę dlatego, że siedzę z siedzącymi. To bardzo przyjemne uczucie móc zająć się swoją dupą, nie oglądając się na innych.

Milczę też dlatego, że nie zamierzam uszczęśliwiać nikogo moją ścieżką. Ona jest moja, może Ty takiej nie potrzebujesz. 

Z pozycji siedzącego z siedzącymi świat wygląda inaczej. Jest mniej drażniący. Powietrze, mimo, że to dziwne, lepiej wypełnia płuca. Sen jest spokojniejszy. I cierpliwości jest więcej. Muzyka brzmi soczyściej i bardziej cieszy. Jest czas na spacer, na czytanie, na pasję. 

Siedzę zatem i uśmiecham się do siebie. Jeszcze nie słyszałam ‚last christmas’. Pewnie dlatego, że tu, do siedzących dociera mniej bodźców. 

Tak jest dobrze. 

Czego i Wam życzę🙏

P.S. 

Oraz kto powiedział, że jak siedzę, to się nie rozwijam?


P.S.2

Teatru, nie karm troli, nie mogę u Ciebie, to napiszę tu. Wymienienie kogoś z imienia, to jego uznanie. Ignoruj głupotę, niech się sama dławi swoją zajebistością.


środa, 16 listopada 2022

Patrzę za okno…

… a tam piękna, ciepła, belgijska jesień. 

Patrzę w internety, a tam wszyscy oszaleli, kupują prezenty, pakują w czerwony papier, napierdzielają pierniczki i świąteczne dekoracje. 

Gdzie jest bycie tu i teraz?- ja się pytam. 

Gdzie wzięcie głębokiego oddechu w, pachnącym liśćmi, parku. Gdzie zupa dyniowa i ciasteczka z dyni? 

Czy my musimy za czymś ciągle gonić?

Siedzę na d… popijam kawę i jem dyniowe ciasteczko. Jak się skończą, upiekę owsiane. Z cynamonem i bakaliami. Nie zamierzam brać udziału w tym ogólnym pier…u. Jak skończę szal dla Alex, zrobię 15 gwiazdek na szydełku, na drugie okno w salonie ( pierwszych 15 zrobiłam w ubiegłym roku). Prezenty, które kupuję, chowam głęboko. Wyjmę je, jak przyjdzie czas. 

Tak, jeszcze jest jesień, bardzo łaskawa tego roku, pozwalająca jeździć na rowerze. Dobra dla zatok. 

Częstujcie się. 




P.S.
Mo,  ta fotka jest dla Ciebie, chociaż mocno na przekór temu co napisałam wyżej 😂








piątek, 11 listopada 2022

O rogalach opowiastka krótka



 -Jedziemy do Brukseli po rogale?- zapytał Ted z błyskiem w oku. (w Brukseli, w cukierni Mademoiselle Meringue pieką certyfikowane).

-60 kilometrów mam jechać po dwa rogale?- zapytałam bez emocji.

-Jaktotak bez rogala dzisiaj?- zapytał z miną małego chłopca.

-Podjedźmy do polskiego sklepu, chrzanić certyfikat, może będą- zaproponowałam.

Nie było. Na pocieszenie Ted wziął cztery pączki. Ja nie jadam pączków, a gluten przyswoiłabym tylko ze względu na marcińskiego.

-Nie mamy nic dla Ciebie- Ted zauważył smutno. 

-Poczekaj- rzuciłam i ruszyłam w regały. 

W polskim sklepie kupiliśmy masę makową, w belgijskim bezglutenowe ciasto francuskie. Po powrocie w 15 minut powstały rogale, a po następnych 30 mieliśmy dwanaście pięknych, rumianych rogali. 

Są nieidealne, zupełnie niemarcińskie ale są piękne i smakują Polską. 

Po przejażdżce rowerowej smakowały wręcz wybitnie. Belgowie też dzisiaj świętują Armistice Day czyli po naszemu zakończenie I wojny światowej, a my w związku z tym odpoczywamy. Trochę tak, jakbyśmy byli w Polsce.

Happy Independence Day moja Ojczyzno🤍❤️

Dobra dla Was. 

Częstujcież się😀





poniedziałek, 7 listopada 2022

Wkur… rzyłam się

 Dziecko urodziłam w wieku 28 lat. Nie dlatego, że do tego momentu nie trzeźwiałam, ale dlatego, że zdecydowałam się poznać kawałek świata. Bo, panie nadprezesie, podróże kształcą. Poznanie innych kultur rozwija, tolerancję zwłaszcza. Umiejętność posługiwania się językami obcymi otwiera drzwi do innego świata. W tym świecie czeka moc ciekawych ludzi, z którymi nie koniecznie trzeba chlać, można z nimi rozmawiać i wiele się od nich nauczyć. Nasz amerykański kumpel mieszkający w Polsce, w zagłębiu dulszczyzny twierdzi, że jesteśmy jednymi z niewielu Polaków jakich zna, którzy nie mają polskiej mentalności. To komplement. Myślę, że moi Dziadkowie są ze mnie dumni. W moich żyłach płynie krew polska, ale i węgierska, i austriacka (pewnie dlatego tak dobrze mi w Wiedniu, chociaż w Bostonie, Montrealu, Pradze, Amsterdamie i Antwerpii też mi dobrze- taki typ).

Ale do meritum. Pan nadprezes, jak ksiądz, poucza jak żyć w rodzinie, jak płodzić i wychowywać dzieci, zachować dobre relacje z mężem lub żoną. Tylko na jakiej, ja się uprzejmie kurwa pytam, podstawie? Jest takie powiedzenie: ‚zanim kogoś osądzisz i udzielisz mu rad, przejdź rok w jego butach’. Nie sądzę, żeby ktokolwiek miał ochotę chodzić w cudzych butach, a już pan nadprezes zwłaszcza. Nie było go przy mnie, gdy ledwie miałam na chleb, gdy walczyłam o każde otwarcie oczu, o każdą najprostszą codzienną czynność, gdy na kawałki rozpadało się moje dziecko i gdy sama budowałam nasz dom, gdy przez dwanaście lat byłam matką, ojcem, szklarzem, hydraulikiem, psychologiem i nauczycielem. Nie życzę sobie zatem ocen w stylu ‚dawanie w szyję’ i innych chamskich odzywek.

Panie nadprezesie śmierć nie jest największą stratą w życiu, największą stratą jest to, co umiera w nas, gdy żyjemy. A w panu umarło wszystko, ze zdrowym rozsądkiem włącznie. 

I tak zupełnie poza tematem, czy tylko ja do tej pory nie czytałam ‚Czułej Przewodniczki’ Natalii De Barbaro? 


wtorek, 1 listopada 2022

Oddalam się

W wynikach wyszukiwania na telefonie mam już głównie hasła po angielsku i niderlandzku. Jak mi ostatnio wyskoczyła na YT reklama po polsku bardzo się zdziwiłam. 

Ale ja nie o tym.

Belgowie dzisiaj też świętują, odwiedzają cmentarze ale bez naszego zadęcia i pokazu mody nagrobnej. Symbol, świeca i do domu posiedzieć na tarasie w ostatnich promieniach słońca, do knajpy na lunch z przyjaciółmi, albo na wycieczkę po okolicy, ewentualnie po wzięciu wolnego poniedziałku na Maderę na przedłużony weekend.

Ale ja nadal nie o tym chciałam. 

Wybraliśmy się w ostatnią niedzielę do Lokeren. To miasto we Flandrii Wschodniej z trzydziestoma ośmioma tysiącami mieszkańców i niedzielnym pchlim targiem. Ten targ był naszym celem, a konkretnie upolowanie roweru za niewielkie pieniądze. W pracy mamy rowery ale dla mnie wszystkie niestety z ramami pod pachę. Dlaczego niewielkie? Bo rowery docelowe są już wybrane, ale najpierw musimy poczynić jeszcze jedną inwestycję.

Ten kupiony (kupiony!!!) w niedzielę zostanie tu i będzie się ze mną obijał po okolicy, te jeszcze w sklepie rowerowym będą z nami podróżowały. 

Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy nie powłóczyli się po okolicy, nie zajrzeli tu i tam, nie spróbowali lokalnych potraw i napojów i nie wpadli do lokalnej cukierni. Zapraszam Was zatem na wycieczkę do Lokeren.











Eklery były pyszne. Z kremem budyniowym bez zbędnych dodatków i zapachów😀

P.S. 
Przepraszam za bałagan w zdjęciach ale siedzę na tarasie, a na kolanach śpi mi niemójkot więc sami rozumiecie, że nie mogę podejść do laptopa i ich uporzędkować😂