Mawiał on ‚idź z idącymi, biegnij z biegnącymi ale nigdy nie siadaj z tymi, którzy siedzą’.
Zapytany ‚dlaczego?’ odpowiadał, że jak się zatrzymujesz to ucieka ci świat, przestajesz się rozwijać. Teraz zap… odpoczniesz później.
Otóż gówno prawda panie Jacku. A co będzie, jeśli ‚później’ nie nadejdzie? A co, jeśli w tym szaleńczym biegu dostanę zawału, udaru albo innej cholery? A co, jeżeli w biegu umkną mi najważniejsze chwile z życia moich bliskich, podczas których byłam im potrzebna?
Trzeba umieć usiąść z siedzącymi, dać wyścigowi szczurów przegalopować obok i ruszyć w swoim tempie, w swoją stronę.
Nie ma mnie tu za bardzo, trochę dlatego, że nie zamierzam się wkurwiać bloggerem, który ma mnie w dupie, a trochę dlatego, że siedzę z siedzącymi. To bardzo przyjemne uczucie móc zająć się swoją dupą, nie oglądając się na innych.
Milczę też dlatego, że nie zamierzam uszczęśliwiać nikogo moją ścieżką. Ona jest moja, może Ty takiej nie potrzebujesz.
Z pozycji siedzącego z siedzącymi świat wygląda inaczej. Jest mniej drażniący. Powietrze, mimo, że to dziwne, lepiej wypełnia płuca. Sen jest spokojniejszy. I cierpliwości jest więcej. Muzyka brzmi soczyściej i bardziej cieszy. Jest czas na spacer, na czytanie, na pasję.
Siedzę zatem i uśmiecham się do siebie. Jeszcze nie słyszałam ‚last christmas’. Pewnie dlatego, że tu, do siedzących dociera mniej bodźców.
Tak jest dobrze.
Czego i Wam życzę🙏
P.S.
Oraz kto powiedział, że jak siedzę, to się nie rozwijam?
P.S.2
Teatru, nie karm troli, nie mogę u Ciebie, to napiszę tu. Wymienienie kogoś z imienia, to jego uznanie. Ignoruj głupotę, niech się sama dławi swoją zajebistością.