CioteczkaI miała wczoraj urodziny.
Okrągłe.
MatkaZ zamówiła za nią mszę w środku nocy (nie było opcji, że się pojawimy), a my chcieliśmy przygotować dla niej uroczystą kolację niespodziankę.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy, pewnego dnia usłyszałam w słuchawce głos:
- Dreamuuuuu, ja bym was bardzo chciała zaprosić na obiad, na sobotę, na piętnastą.
Ciocia jest jednostką panicznie bojącą się odrzucenia i oceny. Miałam ułamki sekundy na reakcję, po której nie poczuje się źle.
Odmówię- przesrane. Zaproponuję kontrimprezę- źle, bo moja lepsza od tej, którą przygotuje ona.
Uśmiech na twarz, jak zbroja i usłyszałam swój własny głos:
- Będzie nam bardzo miło, dziękujemy za zaproszenie.
- I co teraz?- pomyślałam.- Kolację musimy odpuścić, bo przecież Ciocia, zajęta szykowaniem sobotniego przyjęcia, nie da się zwabić do MatkiZ.
Ustaliłyśmy zatem, że zamiast kolacji będzie uroczyste śniadanie. Zaprosiliśmy niezłą ekipę na tę mszę w środku nocy. Całe czwartkowe popoludnie i wieczór spędziłam w kuchni. Wstaliśmy wczoraj o 5:30. O 7:15 byliśmy z kateringiem u Mamy. O 8:30, wraz z wejściem gości wszystko było gotowe. Na zimno, na ciepło, pięknie, pachnąco, świeżo. Strzelił szampan (tak, szampan), był wytrawny tort i dmuchanie świeczek. Wszyscy byli zachwyceni.
Tylko Cioteczka była jakaś milcząca.
Początkowo zakładaliśmy, że to szok, ale nie...
Jak wychodziła, opierdoliła mnie, jak kozę za obierki.
Nie Teda (jej ukochanego siostrzeńca), tylko mnie.
Kurwa!!!
Na moje okrągłe urodziny, zostałam wkręcona, uprowadzona i nagle, w środku Polski, w knajpie za miliony monet zobaczyłam trzydzieści najważniejszych dla mnie osób. Nie wyobrażam sobie, że gdzieś między przystawką, a daniem głównym miałabym z tego powodu zrobić Tedowi awanturę.
Jedyne, na co było mnie stać, to 'dziękuję'.
Dlaczego nie można zwyczajnie podziękować?
Dlaczego nie przyjąć daru z głębi serca, mimo, że może niespodziewanego.
Dzisiaj jest ten cholerny obiad.
Zaraz.
Idę tam, jak na ścięcie.
W planie mam ugryzienie się w język.
Raz, może drugi, ale nie wiem, na jak długo starczy mi zacięcia.