Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

wtorek, 31 grudnia 2019

Dzisiaj

Jak zwykle, cały świat pier... fajerwerkami (że też ludzkości nie szkoda kasy) na naszą cześć.
To już tyle lat (26 na papierze), a nam się nadal chce😉
I w końcu jest nadzieja, że następnego Sylwestra spędzimy razem.
Może w pracy, ale razem.

A temczasem pozwólcież, że Wam złożę.

Niech Wam będzie dobrze.
Niekoniecznie rozsądnie.
Koniecznie zdrowo.
I żebyście zawsze mieli jedno marzenie do spełnienia i jedno pozostające jedynie w sferze... bo nigdy nie wiemy jakim sposobem i dlaczego. Ale jak go nie będzie, to po co nam sposób?😉

Keep it simple.
Happy New Year!





sobota, 28 grudnia 2019

Plaster...

miodu😉
Święta i ruchy okołoświąteczne minęły nam spokojnie.
Nie napinam się i wychodzi lepiej, niż pod napięciem.
Taki paradoks.
Młoda obserwuje nas z perspektywy.
Widzi.
Luz.
Uśmiech.
Dystans.
Duuuuużo dystansu.
To zawsze powód do dobrej zabawy.
Beka z siebie.

Brakuje nam jednakowoż.
Dystansu do MatkiZ nam brakuje.
I mimo, że nie wkurzyła mnie wbiciem się na kolację wigilijną dużo przed czasem (na tyle, że miałam jeszcze mokre włosy), każda jej złota myśl nadwątła.
Nasze zen, kuźwa, nadwątlała.


- Mamo luz- usłyszałam- ty rzucisz jakimś tekstem i pójdziesz dalej, bo twoje życie toczy się dynamicznie, a ona z tym zdaniem zostanie na całe tygodnie.
- No tak- przyznałam, bo w sumie miała rację.
- Trenuj na niej zen- kontynuowała Młoda.- A ty myślisz, że dlaczego ja się jeszcze przyjaźnię z Manią? Ona mi pokazuje, że ludzkość jest zapieczona w swoich pogladach i ch... mi do tego. Na niej uczę się ten fakt akceptować. Durne to, ale ją lubię.
Głupi ludzie istnieją. Nie każdy czuje, kuma i ogarnia tak, jak ty. Babcia jest twoim zadaniem domowym. Patrz jej w oczy. Tam będzie twój feedback czy ci wychodzi.

I w związku z tym, podreptałam wczoraj do MatkiZ przed treningiem.
Potrenować.
W kieszeni miałam kawałek pieczonego boczku.Ogarnęłam jej pralkę do następnego razu (pralka ma dwa lata i jest bardzo intuicyjna, ale panie się jakoś nie zaprzyjaźniły).
Przepraszała mnie, że o ten boczek w ogóle poprosiła. Ja ją, że nie zjem z nią placków ziemniaczanych.

Dałam radę.
Chyba😉

Dobrze mieć mądre Dziecko.

wtorek, 24 grudnia 2019

Święta

Nie pierogi.
Nie barszcz.
Nie pierniczki ani nie makowce.
Święta w naszym domu zaczynają się, kiedy gotowy jest chleb.
To taka nasza pierwsza gwiazdka.
Już jest.


Zaczynajmy.
Jeżeli świętujesz, niech będą piękne, jak 'Cicha noc'.
Jeżeli odpoczywasz, niech będzie smacznie i słonecznie.
Jeżeli jest Ci źle, niech otoczy Cię nadzieja.
Bądźmy dla siebie dobrzy.
Teraz... i zawsze.

czwartek, 19 grudnia 2019

O książkach na prezent

- Dostałam książkę w prezencie od Lidla- chwali się MatkaZ.
Zajebiście Lidlu, dzięki. Chcieliśmy obu Starszakom wcisnąć po jednej, gdyż rzecz jest o zdrowym odżywianiu, a one nie mają z tym tematem wiele wspólnego niestety. Liczyliśmy na moc sprawczą znanych nazwisk.
- To super książka, mamo!- próbowałam się ucieszyć, mimo wszystko.
- Ale ona jest zafoliowana, nawet do niej nie zaglądam- MatkaZ na to.
- Dlaczego?- nie zrozumiał Ted.
- A po co mi to?- zapytała MatkaZ i, jak zwykle, sama udzieliła sobie odpowiedzi- Ja mam swoje przyzwyczajenia i nie będę ich zmieniać.
- Przecież zawsze płaczesz mamo, że nie umiesz gotwać 'po nowemu' i już nie wiesz, co masz jeść- docisnął Ted z nadzieją.
- Ale MNIE SIĘ NIE CHCE CZYTAĆ o TAKICH rzeczach.
Tu zapadła cisza, a potem nastąpiła gwałtowna zmiana tematu i szybki koniec rozmowy, bo to się szczęśliwie przez telefon działo.

- Wiem- podsumowałam po dłuższej chwili milczenia- kupimy jej książkę Olgi Tokarczuk. Będzie miała zafoliowaną Noblistkę i jej się nie zniszczy.

Kurtyna.

sobota, 14 grudnia 2019

Zapachy

Siedzę w kuchni.
Otacza mnie zapach placuszków jogurtowych.
Powinnam dodać do nich owoców jagodowych, ale to nie ten sezon.
Obrałam jabłko, dorzuciłam rodzynki i cynamon.
Boshh, jak to pachnie!
Ryba, która była planowana na obiad nie dostąpiła zaszczytu.
Zjem ją na kolację.
Teraz, w tych oparach szarlotki, siedzę z kubkiem herbaty.
Muszę trochę zwolnić, bo od powrotu pędzę.
W biegu pogryzł mnie pies sąsiadów.
Ja to mam szczęście. Nadal lubię psy, tyle, że nie wszystkie.
Wiem, że zaraz święta, ale jak dzisiaj nie odpuszczę, nie będzie przyjemnie.
W majestacie prawa zatem idę się poobijać.
Czego i Wam życzę.

Chyba nie umyję okien 👀

No i wysiedziałam ciasteczka migdałowe😉


czwartek, 12 grudnia 2019

Dobranoc

FB mi przypomniał, że dzisiaj miałby urodziny.
Jeremi Przybora.

Jakimż pięknym językiem wytykał narodkowi, że brudny, zaniedbany, grubiański i nieprzyjazny.
Oraz nieuczciwy.
Tekst aktualny, jak nigdy.
Albo jak zawsze.
Bo Chrystus Narodów nie musi się zmieniać.
Jest Chrystusem przecież.


"Dobranoc, dobranoc ojczyzno,
Już księżyc na czarnej lśni tacy,
Dobranoc.I niech Ci się przyśnią
Pogodni, zamożni Polacy.
Że luźnym zdążają tramwajem,
Wytworną konfekcją okryci
I darzą uśmiechem się wzajem i wszyscy do czysta wymyci!
I wszyscy uczciwi, od rana, od morza po góry aż hen,
Dobranoc ojczyzno kochana, już czas na sen."

Śpij spokojnie narodzie.
Obudzisz się z ręką... w nocniku.
Kuźwa, miało nie być politycznie.
Nie wyszło.
Przepraszam.

P.S.
Fajnie, że jesteś. Szkoda, że zwyczajnie nie napiszesz 'cześć'.

poniedziałek, 9 grudnia 2019

Ludzie mówią

Mądrze i głupio mówią.
Z troską jedni, z bezczelnym grymasem na twarzy inni.
Odbieram te bodźce oszołomiona.
Bo Olga T. dostała Nobla kiedy byliśmy za granicą. Pośród 15 nacji. Duma nas rozpierała, a ja wiedziałam, że Księgi Jakubowe leżą jeszcze w sypialni, przy łóżku.
A z drugiej strony mentalne disco polo zalewa ten kraj.
Do polityki już nawet nie nawiązuję, gdyż od nazwiska niejakiego Banasia odmienianego na wszystkie możliwe sposoby zakręciło mi się w głowie, podobnie jak od Black Fridaya.
MatkaZ zamówiła sobie robota kuchennego na już, chociaż pod choinkę, bo tamten 'umar'.
Popędziliśmy zatem do sklepu. Nabyliśmy. Zawieźliśmy, żeby świąteczne wypieki mogły się odbyć i...
- Nie wyrzucaj mi starego- rzuciła MatkaZ.
- Mamo, masz małą kuchnię, po co Ci w niej śmieci?- zapytał zaskoczony Ted.
- On się jeszcze trochę nadaje.
- Do czego?- jęknął Ted.
- Do bicia piany...

Nie słuchać ludzi...
Zaraz zacznę żałować, że wróciliśmy.
To absurd jakiś jest.


piątek, 6 grudnia 2019

Mikołaju,

Wszyscy piszą do Ciebie listy, to ja se też napiszę.
Chcę takich rzeczy, których nie możesz mi dać, więc nawet nie wspominam.
Niematerialne są wszystkie, niestety.


Teatr nie chce skarpet.
A ja poproszę.
Tak, żeby dostać coś.
Koniecznie takie ze zdjęcia.
Idealnie pasują do mojego obecnego stanu.

Fota z grafiki google.


niedziela, 1 grudnia 2019

Z dystansu

Od tygodnia jesteśmy w Polsce.
Wnioski, jakie nam się nasuwają nie są optymistyczne.
Jak się tak rozglądamy, ogarnia nas przekonanie, że jesteśmy na dobrej drodze... chociaż...
Tak Nit, to, co zrobiliśmy, to był ośmiotysięcznik.
Dla nas.
Jeszcze nie bardzo wiemy, co z tą zdobyczą zrobić. Tu jest jakaś taka bezużyteczna.
Błotko mentalne nas nie wciąga tylko dlatego, że nie rozglądamy się za bardzo.
Odsypiamy.
Ja w biegu, bo od środy pracuję.
Myślę sobie, co Wam napisać i nie wiem.
Ostatnie dziesięć tygodni było tak nierealne, że chwilami zastanawiam się, czy się w ogóle odbyły.
I po co?
To jest chyba jakiś zespół odstawienia.
Muszę to przeczekać.
Dzisiaj poszliśmy sprawdzić, czy jest morze.
To jest nasz punkt odniesienia.
Zawsze będzie.


Potrzebuję kupić świece do adwentowego wieńca. Za cztery tygodnie święta.
Głową jestem gdzieś we wrześniu.
Muszę poszukać zimowych butów bo się w końcu przeziębię.
Ktoś mi buchnął jesień, co ja gadam, sama ją oddałam.
Nadal nie wiem, czy było warto.
Podobno tego się dowiem za czas jakiś.
Czekam.

sobota, 23 listopada 2019

Skala

Skala zniszczeń jest ogromna.
Od krańcowego wyczerpania do połamanych do krwi paznokci.
Skala sukcesu?
Przeżyliśmy.
Mamy nową 'rodzinę'.
Mamy to, o co odważyliśmy się zawalczyć.
Otwierają się drzwi.
Zaglądamy skromnie.
Bo ostatnie dziesięć tygodni było przede wszystkim lekcją pokory.

Potrzebujemy snu.
12 godzin nieprzerwanego niczym snu.
Ale jeszcze nie teraz.

Teraz wracamy.

niedziela, 3 listopada 2019

Nawet

Nawet nie wiedziałam, że był pierwszy listopada.
Nie, żeby mi zależało na udziale w konkursie 'kto pier... większą cepelię na grobie dziadka', ale tak jakoś zrobiło mi się żal spacerów po starych cmentarzach w liściach po kolana.
Przedłużający się matrix pogrubił mi warstwę ochronną.
Zaczynam mieć wyjebane, jak nigdy wcześniej.
To nowa umiejętność.
Lekcje kosztują.
Zobaczymy, czy wiedza jest warta ceny.
Hmmm...

niedziela, 29 września 2019

Zdrowo

Jestem.
Bez telefonu przez większość dnia.
Odcięta od bitewki na kiełbaski wyborcze.
Bez telewizji.
Bez czasu na refleksję.
Patrząca tylko do przodu.
Oddycham pełną piersią chociaż nie powinnam.
Głowa oczyszcza się sama.
Ciało oczyszcza się samo.
Jest dziwnie.
Ciężko czasem.
Nabieram dystansu i...
Ku mojemu zaskoczeniu, siły.

Trzymajcie kciuki, bo lekko nie jest.
A to dopiero początek.

P.S.
Za oknem napierdala wiatrem.
U Was też?

piątek, 13 września 2019

Ostatni

Ostatni to taki kategoryczny przymiotnik.
Mierzymy się z nim już jakiś czas.
Dzisiaj było ostatnie spokojne śniadanie.
Wczoraj ostatni wyluzowany obiad z MatkąZ.
Wszystko przygotowane do wyjazdu.

Nie będzie innego komentarza do naszych planów niż ten poniżej.

Otóż dawno temu w Spatifie Pan Jan Himilsbach, pobrawszy uprzednio 'płyny ustrojowe zewnętrzne w dawce too much' zakrzyknął: 'Inteligencja! Wypierdalać!'
Obecny w lokalu Pan Gustaw Holoubek na takie dictum wstał, pozbierał swoje rzeczy i rzekł: 'Nie wiem, jak państwo, ale ja wypierdalam'.
W nawiązaniu do słów Pana Gustawa... wypierdalamy.

Dziękuję ❤

wtorek, 10 września 2019

Listopad

Z zupełnym pominięciem września i października nastał listopad.
Leje, wieje i zimno.
Chodzę po domu i maniakalnie zamykam okna.
Potrzebne mi to zimno, jak koszula w dupie (jak mawiała Babcia Ania Wielkopolska).
Energii zero, a roboty full.
Finiszujemy z dopinaniem wszystkiego i ruszamy zajmować się sobą.
Tak trzeba, żeby nie oszaleć.
Żeby nie brać udziału.
Żeby się nie dać upodlić.

Noście szaliki.
Zdrowo się odżywiajcie.
Dbajcie o siebie.
Przytulam Was do wyziębionej klaty.

niedziela, 1 września 2019

'Rozstaliśmy się...

chciałabym, żebyście dowiedzieli się tego ode mnie'.
Zajęci własnymi planami, galopujący przed siebie, organizujący z ołówkiem najbliższe dwa tygodnie zostaliśmy zatrzymani.
Obuchem.
Dziewczyna po przejściach, Chłopak z historią, znaleźli się, pokochali i...
Po dwóch latach od sakramentalnego 'tak' zwyczajnie się rozstali.
Ona w rozpaczy, przecież w końcu miało być dobrze.
On podjął decyzję za rodzinę.
Co jest kurwa z ludźmi nie tak?
Znudziło mi się, jak zdjęcie w tle na fb, więc wypierdalaj?
A odpowiedzialność?
A szacunek?
O miłość już nie pytam.

A my?
Odliczamy dni.
Będzie ciężko, ale wiemy, że będziemy walczyli razem.
RAZEM.

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Marzenia do spełnienia

Siedzę w kuchni z nogami na stole i jem loda. Magnum z migdałami.
I tak sobie myślę, czy ludzie w pewnym wieku mogą mieć jeszcze marzenia?
Marzenia, przez duże M?
Jeżeli tak, to jak z realizacją?
Bo nie chodzi przecież tylko o to, żeby je mieć.
Jeden krok dzieli nas od realizacji najbardziej szalonego z naszych marzeń (przebija je tylko  chęć zdobycia Kilimandżaro,  ale to potem).
Od marca układamy puzzle.
Został jeden.
Jak ten ostatni wpadnie na miejsce, wszystko Wam opowiem.
Albo nie? 😉
A teraz trzymajcie 👍
Boshh!!!
Co my narobiliśmy? 😂😂😂

wtorek, 13 sierpnia 2019

Objawienia i odkrycia

Nuda panie, bo ja jeszcze o Grechuta Festivalu, nie czytaj, jak nie musisz😉
Ale gdybyś jednak...

Jest tak, że znamy jakiś utwór i nie bardzo się skupiamy na tekście.
Może to brak koncentracji, a może głos wokalisty, od którego oczekujemy romantycznych uniesień.
A ten wokalista śpiewa o rzeczach najważniejszych, kardynalnych.
I musi przyjść inny, mniej romantyczny (inaczej?) i wyśpiewać dobitniej, w twarz.
Tak było w moim przypadku z piosenką Marka Grechuty 'Wolność'.
Przepraszam, nie słyszałam, chociaż zdawałam się słuchać.
I przyszedł Młody Człowiek- zwycięzca ubiegłorocznego konkursu. Pośród prężących na Markowej Gali klaty 'znanych i lubianych' stanął skromnie.
I zaśpiewał.
I dotarło.
Że Młody Człowiek jest Artystą.
Nadał moc słowom Marka G.
I dotarło coś jeszcze.
Według definicji Marka G. nie jestem wolna.
Nikt z nas nie jest.
Staram się nie podsycać politycznego ognia, ale jak słyszę pana ministra kultury (małe litery w pełni zamierzone) pouczającego Olgę Tokarczuk, żeby zachowywała się rozsądnie, to muszę się odezwać.
Artysta?
Rozsądnie?
Rozsądna jest moja księgowa.
Artysta robi to, co gra mu w duszy, panie ministrze, i wdupiema konsekwencje.

Bo wolność - to wśród mądrych ludzi żyć 
Widzieć dobroć w oczach ich i szczęście 
Wolność - to wśród życia gór i chmur 
Poprzez każdy bór i mur znać przejście 

To tyle, że się tak Panem Markiem podeprę.

P.S.
Poszukaj sobie na YT Kamila Franczaka, a jak będziesz na Śląsku wpadnij do teatru muzycznego w Chorzowie, on tam ciągle gra recital 'Dni, których nie znamy' i śpiewa.
Ach, jak śpiewa...



niedziela, 11 sierpnia 2019

Artysta do końca i dłużej

Grechuta Festival za mną.
Za nami.
Mam swoje zachwyty i odkrycia, jak zwykle (o jednym jeszcze będzie).
Ostatni dzień zostawił mnie z taką oto refleksją:
'nie ma Człowieka od dwóch lat, a orkiestra nadal gra i zaczyna koncert... od Bacha'.


wtorek, 6 sierpnia 2019

Historia pewnej relacji z perspektywy wielu lat ciężkiej pracy

Będzie o mnie (bo to mój blog) i MatceZ (niemojej matce😉).
Początek tej znajomości datuje się gdzieś w okolice powstania piramid i zaczęłyśmy ch... słabo.
Mamusia swoim upierdliwym stosunkiem do świata odstraszyła Tedowi kilka panien (Ted jednakowoż nie walczył do krwi ostatniej, czekając zapewne na mnie😉).
I pojawiłam się ja.
Nie można mnie było sprawdzić w US, obgadać mi rodziców, zajrzeć przez okno do domu, gdyż zamieszkiwałam na onczas w bezpiecznej odległości, ale to dopiero początek.
Ted, przed naszym pierwszym spotkaniem dołożył swoją cegiełkę, co ja mówię, głaz (!!!) informując mamusię w te słowy: 'za tydzień przyjedziemy tu z dreamem, to jest TA kobieta i jeżeli coś przykrego usłyszy, wyjdziemy razem i to będzie nasze ostatnie wyjście'.
No i na starcie miałam przeje... rąbane 😀
Wiele razy usłyszałam przykre słowa, początkowo się przejmowałam, potem przywykłam, a na koniec olałam.
Koniec końców, to nie nasze małżenstwo się rozpadło (a plan był kuźwa inny) i zostałam jej jedyną synową😀
Kiedyś byłam 3xZA:
ZA głupia-ZA brzydka-ZA biedna.
Dzisiaj też jestem:
ZAjebistą gospodynią-ZAjebistą matką-ZAjebistą żoną.
Tyle, że dzisiaj jej opinię mam ZA nic.
I tu pojawia się perełeczka, która daje obraz mamusi i mojego do niej stosunku.
Podczas naszej nieobecności mamusia podlewała nam kwiaty w biurze (żeby nie musiała się gramolić do domu). Zabiła dwa, co miałam radośnie gdzieś, poszłam do sklepu i nabyłam nowe.
Siedzę ja sobie w domu i dzwoni:
- Dreamu ja Ci odkupiłam kwiatki- słyszę w słuchawce- zostawiłam je w biurze, idź i weź, żeby nie umarły.
- Jak to?- zdziwiłam się- Była mama na dole i nawet mama nie zadzwoniła? Zeszłabym!(mieszkamy dwa piętra wyżej!!!)
- No nawet widziałam, że jesteście, bo balkon był otwarty, ale tak pomyślałam i tak zrobiłam.
Oto cała mamusia.
Gdybyśmy jej postawili kwiaty na wycieraczce i zadzwonili, byłby foch po hotyzont, ale ona pomyślała i zrobiła i ch...
Ta kobieta nie może mnie już niczym urazić.
Niczego od niej nie oczekuję, ale Tedowi znowu zrobiło się przykro.
Podobno sytuacje analogiczne przydarzają się nam tak długo, aż odrobimy lekcję. Ted musi w takim razie przestać oczekiwać, bo ja od lat mam w dupie.
To tyle Star w kwestii relacji.
Pięknie napisałaś, że ciężar ich budowania leży po tej doroślejszej stronie.
Ja dorosłam.
Zrozumiałam, że nic nie dostanę i dobrze mi z tym😉
Bez żalu.
Bez goryczy.
Uff!

P.S.
Chyba, że pustego smsa😀
Kiedyś ruszyłabym na ratunek. Dzisiaj czekam. Jeżeli czegoś ode mnie chce, musi zadzwonić i poprosić.
Uczę się wolno, ale zapamiętuję na dłużej.

sobota, 3 sierpnia 2019

Powrót

Nic tak nie budzi do rzeczywistości, jak wysypująca się ze skrzynek poczta (tej realnej i wirtualnej).
No to jesteśmy obudzeni😉
Nie mam pojęcia o czym mam pisać, bo zdarzyło się tak dużo.
Nie wiem, czy to się w ogóle da ubrać w słowa.
To może polecę obrazem, gdyż ten 'jest wart tysiąca słów', czy jakoś tak.
Najpierw było różowo: (to już wiecie).


Potem było sielsko: (o tym już również było)



A na koniec, za sprawą naszych znajomych, wylądowaliśmy w Dolinie Charlotty, na Festiwalu Gwiazd Rocka i urlop zakończyliśmy tak:


Koncert Status Quo był wisienką na tym, co przypadkiem zupełnym wyszło nam z (początkowo niewinnie zapowiadającego się) wyjazdu na jeden koncert, a 'później się zobaczy'...
Ostatnio najlepiej wychodzi nam spontan.
W radiu Pink- kuźwa!
Słyszałam/widziałam Ją na żywo. 
Ciągle jeszcze na plecach ciary.
'What about us?'*
Chyba dobrze.
W domu😊


____________________________________
* to tytuł jednej z piosenek z płyty 'Beautiful Trauma' (Co z nami?)

piątek, 26 lipca 2019

Opowieści spod drzewa

Siedzę w cieniu.
Pod drzewem.
Widok mam obłędny.
Jestem w świecie bez netu i komórki.
Cudownie niedostępna.
Marzyłam o takim miejscu.
Okazało się być zupełnie blisko nas.
Słyszę klekot bocianów, cykanie świerszczy i rżenie koni.
Głaszczę jednookiego kota Ruperta.
Gdzieś pobiegł pies- Nora.
Boshhhh, jak tu pięknie.

P.S.
Chwilowy przypływ przyniósł net, nie wystarczył jednak na dodanie zdjęć.
Będą, jak wrócę.




niedziela, 21 lipca 2019

Urlopowo

To był najgorszy, a zarazem najlepszy koncert na jakim byliśmy.
Stojąc już w bramkach zaliczyliśmy ulewę życia. Mokre miałam wszystko z bielizną włącznie i... taka mokra chodziłam (podobnie jak większość uczestników koncertu bawiących się na płycie) od godziny 16:00 do 23. Chociaż w sumie, podczas koncertu głównego wyschliśmy.
Supporty, jak supporty, a potem pojawiła się Ona.
Zupełnie inna, niż wszystkie 'gwiazdy'- niegwiazdorska.
Przekazująca ważne rzeczy.
Zajmująca stanowisko.
Bawiąca się z fanami i swoim zespołem.
Zaskoczona tym, że ludzie śpiewają z nią.
Żaden wokalista, jakiego znam nie żegna się z uczestnikami koncertu latając nad tłumem i machając do wszystkich , a jednocześnie śpiewając 'so what!'
Dzisiaj ze strony oficjalnej dowiedzieliśmy się, że byliśmy jedną z najbardziej rozbawionych ekip, dla których kiedykolwiek grała.
To dobrze, że nie tylko my mieliśmy dobrą zabawę, daje nam to nadzieję, że z kolejnym turem tu wróci.
P!NK- królowa show.


P.S.
I to było BUM, od którego mieliśmy zacząć😉

niedziela, 14 lipca 2019

W kwestii lata

Mogę wypowiadać się jedynie obrazami w tej kwestii.
Właśnie wyjechali moi goście.
Piorę, ogarniam dom i...
Pakujemy się.
W tym roku delikatnie, bo jednak mamy nadzieję na realizację 'planu' we wrześniu.
Jest jeden punkt na trasie, który będzie pier... jednakowoż.
Ale o tym po fakcie.
A dzisiaj tylko słonecznie Was pozdrawiam.

Cieszcie się latem.
Bądźcie dla siebie dobrzy.
Howgh!



wtorek, 25 czerwca 2019

Lato

Powiem Wam, że lato...


niedziela, 23 czerwca 2019

Ojczenasz

... tak o Tedzie mówi Młoda, Tatkie, tak o nim mówi Aga.
W obu przypadkach jest to wyraz szacunku i uwielbienia.
Dzisiaj Potwory od rana były zajęte, ale telefon kontrolny z pytaniem 'do której pracuje Ojczenasz' już był.
Zostanie Mu tradycyjnie odśpiewane i odegrane 'sto lat' na organkach, przerywane jakże uroczym 'kur...' przy każdej pomyłce i dzikimi rykami.
One wiedzą, że On jest najlepszym Ojcem na świecie, a On się dla nich zmienia i rozwija. Inspirują się wzajemnie. Motywują tekstami 'chodźcie grubasy idziemy potrenować'.
A przy pierwszym spotkaniu gdzieś sobie pójdziemy poświętować.
Razem.
Bo razem jest najlepiej.

wtorek, 18 czerwca 2019

Nic tak dobrze nie robi

Nic tak dobrze nie robi na głowę, jak przepędzenie własnych myśli po plaży osiem kilometrów w te i wew te.
Idziesz i czujesz piasek pod stopami, słońce na plecach i ten zapach... do innych niepodobny.
Idąc tak uświadamiasz sobie, jakim jesteś szczęściarzem.
Ludzie, którzy Cię mijają wybulili kupę szmalu, żeby tu być, a Ty idziesz.
Po swojej plaży idziesz.
Myślisz sobie, że trzeba kupić bule, będzie kolejny powód, żeby popołudniami tu wracać.
Albo latawiec, na wietrzne dni.
Planujesz piknik, z białym winem, serami i winogronami, na leżakach ustawionych w kierunku zachodzącego słońca.
Usiądziecie głęboko oddychając.
Uśmiechając się do siebie.
Gadając jedno przez drugie albo wręcz przeciwnie.
Lato nadeszło nieodwołalnie.
Uwielbiam.



środa, 12 czerwca 2019

Wiem, wiem...

Nie mieszkam na Marsie.
Mieszkam na wyspie.
Tej, gdzie drogi nie dochodzą.
Wam gorąco, a nade mną przewalają się masy jakiegoś gówna.
Łeb napier...
Drugi dzień z rzędu dostajemy alerty.
Kwiaty na balkonie trzeba zabezpieczyć.
Ted wróci z pracy w nocy.
Pewnie nie będzie gdzie zaparkować.
Trzeba będzie stanąć pod drzewami.
Wolę Wasz upał niż to:



Tylko mnie nikt o zdanie nie pyta.

niedziela, 9 czerwca 2019

Jeżeli

Jeżeli tak ma wyglądać lato, to ja to pier...
Od kilku dni, wieje, leje i grzmi na zmianę z powietrzem falującym gorącem, jak w Arizonie.
Łeb mi w związku z tym faktem rozpieprza tak, jak dawno nie rozpieprzało.
Generalnie bowiem, jako osobnik cierpiący na przewlekłe zapalenie zatok, do bólu o umiarkowanej mocy jestem przyzwyczajona, do tego stopnia, że chwilami muszę się zastanowić, czy go odczuwam.
Ten jednak odczuwam z całą mocą.
Zanim jeszcze otworzę oczy, odczuwam.
Nie mam się w związku z tym siły cieszyć, że to już prawie lato.

Plaża się zagęściła ludziem spragnionym słońca, a mnie się nie chce.
Czy ja mogę uprzejmie poprosić, żeby się zdecydowało jednak.
Bo perspektywa lata w takim stylu wcale mi się nie podoba.
Tylko kto mnie słucha? 😉


P.S. Wiecie po czym poznaje się turystę?
Miejscowi wiedzą, że odchody mew niszczą tkaniny więc ich nie karmią😁

wtorek, 4 czerwca 2019

Ojoj!

Wakacje potrzebne od zaraz.
Pod tym hasłem upływa mi przedostatni tydzień pracy.
Otóż... zrobiliście sobie kiedyś herbatę bez herbaty?
Ja tak.
Dzisiaj.
Raczej nie pijam herbaty z pampersa, a od spotkania z pewnym szalonym Włochem, jeżeli piję, jest to pu-erh albo liściastą zieloną. Jednak w pracy nie mam czasu na pieszczoty. Worek zielonej z lidla do kubka termicznego i gazu.
Tak też uczyniłam dzisiaj po obiedzie.
Usiadłam do komputera, wyczyściłam pocztę z ofert: nauki języka, przedłużenia penisa, przerobienia mi strony internetowej na znacznie bardziej intuicyjną i kredytów w ilości stu pięćdziesieciu. Zaczęły się złazić dzieciaki, chciałam więc szybko wyjąć wór, zakręcić kubek i ruszyć do boju. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w kubku stwierdziłam absolutny brak wora.

Jest źle.
Odliczam dni.
Potrzebuję słońca.
Wolności.
Sportu.
I urlopu.
Tyle, że ten ostatni jest mocno w sferze teorii.

sobota, 1 czerwca 2019

Nasze święto

'Once you're grown up,
you can't come back'
- Peter Pan*

Jak sobie wspominam moją Mamę, widzę Ją z błyskiem w oku. Proszona o chwilę powagi mawiała 'nigdy'.

Dzisjaj jest Dzień Dziecka.
Życzenia od MatkiZ przyjęte.
Dzieci obdarowane.
Zakupy zrobione.
Lody w zamrażarce.
Jogurtowe muffiny upieczone.
Świętujemy.
Wzorem mojej Mamy, nie zamierzam spoważnieć.
Mogę brać na klatę 'dorosłe' problemy.
Mogę na chwilę zrobić poważną minę.
Mogę nawet wypowiedzieć poważne zdanie, ale zaraz potem przypominam sobie, że 'jestę ajfonę' i tu się kończy moja powaga😁
Ktoś mi kiedyś powiedział, że 'dorosłość to umiejętność zaopiekowania się dzieckiem, które w sobie noszę'.
No, to idę się sobą zaopiekować.
Między zupełnie dorosłym praniem i prasowaniem, zamierzam świętować.
Dla siebie.
Dla mojej Mamy.

Wy też świętujcie.
Tak jak lubicie najbardziej💕



__________________

'Jak tylko dorośniesz, nie ma odwrotu'-  Piotruś Pan.


wtorek, 28 maja 2019

Za co ten wpier...

- To pani zrobiła ten bałagan?- wpadły z pytaniem na ustach Potwory w poniedziałek.
- Obawiam się, że po części ja- odpowiedziałam.  Wyglądali, jakby nie uwierzyli.
A potem zaczęło się tłumaczenie.
Głosowaliśmy PRZECIW.
Dlaczego?
Bo nie mamy swojego ZA.
Na pytanie 'czego byś chciał?' nie potrafili odpowiedzieć. My też nie potrafimy.
Ale zapytani czego nie chcą, jadą z listą w podpunktach. Podobnie, jak my.
Dobrze jest kogoś krytykować, gorzej wyjść do ludzi, wymyślić i zrealizować coś z sensem.
Sygnować swoją twarzą.
Wziąć odpowiedzialność.
Odpowiedzialność wzięli beneficjenci 500+, 1000+
I o co oraz do kogo żal?
W niedzielę wieczorem fb zalał się lamentem.
Dreamu nie była popularna, kiedy zacytowała Dwayne'a Johnsona:

'When you focus on you, you grow.
When you focus on shit, shit grows.
Read that again'.*

Ale czy to nie jest prawda?
Zapierniczyliśmy się w akcji.
PIS to, Kaczyński tamto... a my?
Ty?
Ja?

Potwory szybko zrozumiały co się wydarzyło.
Kto jest odpowiedzialny za ten bajzel.
Wymyślmy czego chcemy.
Tolerancji?
Uczciwości?
Szacunku?
Opakujmy to w DZIAŁANIE i MOŻE coś się zmieni.

Za co dostaliśmy baty?
Za brak koncepcji.
Bez koncepcji nawet urlop nie wyjdzie, a co dopiero życie.

Więcej komentarzy politycznych w rzeczonym temacie nie będzie.
Przepraszam i za ten.

____________________________
* Kiedy skupiasz się na sobie, ty rośniesz.
Jak skupiasz się na gównie, ono rośnie.
Przeczytaj to jeszcze raz.

sobota, 25 maja 2019

Lubię ciszę

... wyborczą.
Nikt mi nie wciska, co dla mnie zrobi.
Nikt mnie nie straszy, co mi zrobi, albo o czym zapomni opcja przeciwna.
Przez chwilę milczą trolle.
Jest normalnie.
Chociaż to cisza przed burzą oczywiście, bo jutro przez wszystkie przypadki odmieniony zostanie rzeczownik 'wybory'.

Ale jeszcze jest cicho.
O tak...


Urodzinowy prezent w fazie testów😉

środa, 22 maja 2019

Jestę ajfonę

Wczoraj rozmawiałam z mamą jednego z moich chłopaków.
Walczyłam, jak lwica.
Trudno rozmawia się z kimś, kto kroczy jedynie słuszną drogą.
Po zakończeniu rozmowy napisałam do Młodego:
- Nie daj plamy, broniłam Cię własną, cherlawą klatą.
- Mamusia wie lepiej- przyszła odpowiedź.
- Daj się wykazać, jeszcze nie skończyłam- poprosiłam o cierpliwość.
- Stare urządzenia nie są kompatybilne z nowymi, więc słabo to widzę- zwątpił Młody- ta generacja już się nie rozwija.
- JA jestem pokolenie twojej mamy- zauważyłam uprzejmie.
- Tak, ale pani jest Iphonem*, a one się aktualizują całe życie.

Jesoo, jestę ajfonę!!!
To chyba drugi największy komplement, jaki usłyszałam, zaraz po tym, że nie jestem nauczycielem tylko człowiekiem.

...i dlatego jeszcze to robię.

*myślę, że nie muszę pisać co to jest Iphone😉

sobota, 18 maja 2019

Podobno

Podobno tylko śmieci płyną z nurtem.
Słabo to o mnie świadczy, gdyż dałam się porwać🙈
Ale już jestem.
Wypłynęłam na powierzchnię.
Wyspałam się (dzisiaj wstałam o 11:30) i rozglądam się po świecie.
Słońce świeci.
Jem gorzką czekoladę.
Jest dobrze.

Ostatnie trzy tygodnie były jakimś Matrixem.
Wychodziłam do pracy rano, wracałam wieczorem.
Ze wszystkich egzaminów został nam jeden, FC, ale dopiero w czerwcu.
Reszta zdana.
Generalnie bardzo dobrze, z jednym wynikiem poniżej oczekiwań. Tylko przebieram nóżkami, żeby tatusiowi wytłumaczyć dlaczego.
- Proszę pani, on nie zadzwoni, on jest tchórzem- powiedziała mi właścicielka tatusia.
- A szkoda, szczerze żałuję- odpowiedziałam.
Ona wie, co ja wiem. Co widzę.
Wczoraj, na dorżnięcie obejrzeliśmy film Sekielskich.
- Widziałam 'Kler'- myślałam.
- Tamto, to była fikcja- uprzedził Ted- tu będą rzetelne fakty.
Na wszelki wypadek było wino.
Tylko 1/3 wytrzymałam siedząc. Resztę spędziłam idąc. Złamał mnie dorosły człowiek, który opowiadając o tym, co go spotkało, stał się na powrót małym, zagubionym dzieckiem.
Wniosków nie będzie, bo nie ma tylu przekleństw w polskim słowniku, żebym mogla dostatecznie precyzyjnie się wypowiedzieć.

W tak zwanym międzyczasie, z zupełnym pominięciem moich urodzin, obeszliśmy imieniny MatkiZ.
Jak zwykle robiłam za katering.
Robię to dla Teda.
A ona zaczęła doceniać, że jesteśmy.
Miłe to, chociaż jestem tak zapalona w boju, że kupuję to połowicznie.

Dzisiaj ogarniam rzeczywistość.
Piorę.
Sprzątam.
Jutro mamy wolny dzień.
Pójdziemy na dłuuuugi spacer.
Zjemy gdzieś coś dobrego, a wieczorem może pójdziemy na koncert, tak robią normalni ludzie.
Tyle, że my nie jesteśmy normalni więc to tylko plan😉

poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Efekty już są

Dzisiaj pierwszy raz od początku strajku Nauczycieli pracowałam w normalnych godzinach.
Dzieci psioczą, że musiały wrócić do szkoły na dwa dni.
Lenistwo je wykończyło.
Zaledwie kilku rodziców pilnowało, żeby pracowali na programie do nauki słówek, ćwiczyli czasowniki nieregularne czy inne niepotrzebne pierdoły.
Niektórzy (dzieci i o zgrozo, rodzice) nawet się zastanawiali po co mają przychodzić do mnie, skoro nie ma szkoły.
Po wiedzę, kuźwa?
Nadmiar w tym temacie, z tego co wiem, nie zabija.

Na chwilę wpadła Monia.
Odchodzi z edukacji.
Boi się, ale od strachu ważniejszy jest spokój.
Zapisała się do psychiatry.
Nie daje rady.
Wiem o jeszcze dwóch Cudnych Dziewczynach, które odchodzą z zawodu.
- Podnoś ceny dreamu i zatrudnij drugiego lektora- powiedziała Monia- od września nie opędzisz się od nowych, zdesperowanych, w edukacji zostaną nieudacznicy i emeryci- dodała z żalem.

No tak.
Dobra reforma, tylko efekty zje...

A Evita odwołała wycieczkę ze swoimi.
I dobrze.
40 godzin to ona spędzi w Warszawie, więc do końca maja musiałaby leżeć i pachnieć.
No trzeba sobie dawkować przyjemności.
Na przykład iść przed siebie, wiosny poszukać...


piątek, 19 kwietnia 2019

Tęsknię

Na początku moim przedświątecznym zadaniem było posiekanie bakalii, otarcie skórki z cytryny albo przesiane mąki.
Potem byłam mistrzem robienia pisanek.
Przebiła mnie Młoda, cóż uczeń przerósł mistrza.
Zawsze latałam z koszyczkiem.
Taka była rola najmłodszego członka rodziny.
A potem, jak już miałam 'własne pieniążki', z tym koszykiem gnałam na rynek i kupowałam żółte żonkile.
Dla Mamy.
Za to, że bez względu na wszystko, święta były zawsze piękne.
Jak w salonie pojawiały się świeże kwiaty, mogły być święta.
Dzisiaj to mnie kupuje się kwiaty.
W domu pachnie cytrynowa baba.
Stygnie sernik.
Dumnie prężą się mazurki.
Tak.
Lubię te rytuały.
Baaardzo.
Zaraz przyjedzie Młoda...
Ted wróci z pracy.
Na śniadanie przydrepczą Babcie.
Potem wpadnie Aga.
Będzie komlpet.
Mogą być święta.

Niech będą dobre i spokojne.
Smaczne i we właściwym gronie.



I tak sobie myślę o Tych, dzięki którym pokochałam tę krzątaninę.
I tęsknię.

P.S.
Nie, nie umyłam okien.
Czekam na święta, a nie na inspekcję z sanepidu😉


poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Ja się...

Ja się kur... uprzejmie pytam, czy wiosna mogłaby się zdecydować czy jest wiosną, czy zimą?
Zatokę mi rozrywa, pizga złem i słońce świeci, jak popieprzone.
Skoki ciśnienia rozsadzą mi łeb.

I co z tego, że pięknie.

Ted w końcu dzisiaj wraca.


czwartek, 11 kwietnia 2019

Dobry Człowiek?

Po tym wszystkim, co dzieje się wokół nas doszłam do wniosku, że wraca do nas karma.
Zaczęłam się zastanawiać czy jestem dobrym człowiekiem, bo przecież 'normalni ludzie' nie dostają po dupie z taką mocą i regularnością.
I na te moje wszystkie rozważania dostałam, dostaliśmy odpowiedź.
Ted poleciał do Hamburga.
Po co, opowiem później, bo nie o tym jest historia.
Wyprawa zaczyna się jutro, dzisiaj siedzi w hotelu. Zrobił się problem i potrzebna była  apteka.
Z hotelu w czarnej d... za lotniskiem miał dotrzeć do niewiadomokąd.
Pani w recepcji poinformowała go dokąd iść, a idąc zobaczył przystanek autobusowy.
Kiedy podjechał autobus zapytał kierowcę o aptekę i chciał kupić bilet. Nie dostał go, a chłopak, też obcokrajowiec, powiedział 'nie sprzedam ci biletu, bo nie wiem dokąd cię wiozę'.
Razem znaleźli tę aptekę i po uściśnięciu dłoni  kierowcy, Ted wysiadł.
Niestety apteka była zamknięta, ale Ted znalazł supermarket i tam kupił lek.
Ruszywszy w drogę powrotną, uszedł jakieś 150 metrów, gdy obok niego, między przystankami, zatrzymał się autobus, a w nim ten sam, uśmiechnięty kierowca.
- Masz tabletki? zapytał.
- Mam.
- Wsiadaj, wracamy do hotelu.
- To teraz proszę o bilet -uśmiechnął się Ted-  wiem dokąd jadę.
- Jaki bilet?- zapytał w błyskiem w oku kierowca.
I tak Ted wrócił do hotelu po 30 minutach z tabletkami w kieszeni i z dziwnym uczuciem, że COŚ/KTOŚ nad nim czuwa.

Może jednak nie jesteśmy tacy źli?

piątek, 5 kwietnia 2019

Czarne puzzle

Od kilku lat życie gra ze mną w jakąś dziwną grę. Czuję się, jakbym grała w Jumanji (obejrzyjce remake z Dwaynem Johnsonem).
Jak już sobie poukładam te czarne puzzle, które mam na stole, dziwnym trafem dopasuję kształty, ktoś dorzuca mi nowe (albo przetacza się po nich huragan).
Wszystkie w tym samym kolorze, podobnego kształtu. Nic nie pasuje.

Wczoraj dostałam kolejną porcję i tak się zastanawiam ile jeszcze uniosę, zanim coś jebnie?

Idę do apteki po coś na uspokojenie (w sumie nie wiem co, bo nigdy nie brałam). Muszę jakoś przeżyć do chwili, aż nie będę musiała się uśmiechać.

Nie mogę iść pobiegać, a szkoda bo mam taką chęć na bieg, do bólu, po którym zwymiotuję... krwią.

Chyba sobie trochę pomilczę, bo na to stado słoni, które wczoraj przebiegło po stole z puzzlami nawet Mistrz de Mello nie miałby odpowiedzi. A może by miał, tylko ja jestem nadal za głupia, żeby ją dostrzec.

Frajer ze mnie ciężki. Myślałam, że pomoże mi wdech i wydech, a od wczoraj, histerycznie poszukuję odrobiny tlenu.

Oops, taka kolejna lekcja.

środa, 3 kwietnia 2019

Czekając na...

nie, nie! Nie na Godota, na strajk.
Staram się nie czekać na jutro, na piątek, na weekend i na wakacje.
Z tego co mam do dyspozycji dzisiaj wyciskam max.
Tego uczę moich uczniów, ale teraz czekamy, razem, na strajk🙊
Żeby odpocząć bo atmosfera gęsta.
Żeby zrobić zajęcia wcześniej i mieć wolne.
I żeby potem były ferie.
I święta.

Jadę na oparach.
A jeszcze przed świętami Teda czeka slużbowy wyjazd. Piękny, ale w niewłaściwym momencie, a z drugiej strony, trzeba z dzisiaj wyciskać max, jak wspomniałam wcześniej.

Więc niech się dzieje.
Wdech, wydech... dam radę🙈

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Nic śmiesznego

Od wczoraj przez internety przechodzą takie niusy, że nie wierzę.
Dzisiaj ktoś znowu nożem wyraził poglądy.
MatkaZ schudła 10kg, ale ona nie jest niedożywiona, tylko jakoś tak słabo się czuje 'topewnieprzeztęwiosnę'.
I może jakieś 'przepraszam, będzie trochę hałasu, zaczynamy remont'? Bo przecież my tu uczymy języka migowego, nic nie musimy słyszeć. Tyle, że moja Babcia mawiała, że 'od gęsi owsa nie dostaniesz' i bardzo miała rację.
A nauczyciele próbują przebić się przez pustostan umysłowy.

Jak tu zrobić komuś jakiś żart kiedy, kuźwa, jest tak śmiesznie, że łzy po policzkach lecą?

Przy życiu trzyma mnie nadzieja na dobrze rozpoczętą jesień.

czwartek, 28 marca 2019

O kreatywności

- Mamy napisać dziesięć zdań na temat jakiejś akcji charytatywnej- wparowały i zameldowały od wejścia potwory.
- To piszcie.
- A pani nam nie pomoże?
- Moja pomoc będzie polegała na poprawieniu błędów- ja im na to.
Ich zawód na twarzy był epicki.
45 minut później miały po CZTERY zdania, o błędach nie wspomnę.

- Zagramy w Story Cubes*?- naciągają inne.
- Bardzo proszę- zgadzam się natychmiast wiedząc, że to trudne.
Wybierają po 5 kości. Mają wokół umieszczonych na nich obrazków ułożyć opowiastkę. Jedna kość- jedno zdanie.
Piszą.
Każdy na swój piątoklasowy sposób.
Czasem jest ciekawie, niekiedy rewelacjnie, ale bywa, że opowiadacza stać jedynie na ponumerowanie nieistniejących zdań.

Gadam z maturzystą.
Ma wymyślić, jakie rozrywki mi zapewni, jak przyjadę do jego miasta.
- Ale ja nie umiem lać wody.
- Nigdy się nie zastanawiałem.
- Co ja mam powiedzieć?

No kur... nic.
Trzeba było o tym myśleć wcześniej.
Czytać.
Czytać.
Czytać.
Samodzielnie myśleć.
Podejmować wyzwania.

Co?
Zagalopowałam się?   
No tak, nie w naszym systemie edukacyjnym.

P.S.
Znalazłam adekwatną ilustrację w internetach

(źródło grafika Google)

________________________________________
*jest to gra składająca się z 9 kości, na których umieszczone są uproszczone obrazki dotyczące emocji, podróży, akcji itepe. Gra służy do kreatywnego budowania opowieści. W naszym przypadku dodatkową 'atrakcją' jest język obcy.

poniedziałek, 25 marca 2019

O negocjacjach

Jeżeli ktoś na negocjacje z nauczycielami przychodzi i jako pierwsze wygłasza zdanie: 'najważniejsi są uczniowie' to położył je, zanim je jeszcze zaczął.

To trochę tak, jakby spotkać się w parku z kumplem i na powitanie powiedzieć 'fajnie, że jesteś, ale bardziej intetesuje mnie twój pies'.

To chyba tyle.

sobota, 23 marca 2019

O szacunku i docenianiu

'Po powrocie z podróży Mistrz opowiedział doświadczenie, które uznał za przypowieść o życiu:
Podczas krótkiego postoju podszedł do schludnie wyglądającej lady, na której podawano lunch. Stały tam talerze smakowitej zupy i gorące potrawy, a także rozmaite kuszące dania.
Zamówił zupę.
- Czy jesteś z autobusu?- spytała sprzedawczyni. Mistrz kiwnął głową.
- Nie ma zupy.
- A gorące curry z ryżem gotowanym na parze?- spytał zaskoczony Mistrz.
- Nie, jeżeli jesteś z autobusu. Możesz dostać kanapki. Całe rano przygotowywałam to jedzenie, a ty masz zaledwie dziesięć minut, by coś zjeść. Nie pozwolę ci skosztować jedzenia, gdy nie masz czasu, by się nim rozkoszować'.

Po co zacytowałam fragment 'Minuty nonsensu' Anthonego de Mello?

Może po to, żeby przyjąć do wiadomości, że nie każdy duchowny katolicki to idiota zapatrzony w ludzkie portfele, spasiony knur z ego wybujałym po horyzont, albo pedofil? De Mello był Jezuitą łączącym naukę KK z myślą Dalekiego Wschodu w fascynującą, jak dla mnie, mieszankę.

Może po to, żeby zająć stanowisko w sprawie nauczycieli? Jeżeli oni nie zaczną się szanować, nikt inny nie doceni, jaką ważną rolę pełnią.

Możliwe, że jako reakcję na roszczeniowe podejście rodziców i dzieci do tego, co robię ja?

A może tylko dlatego, że to fajna historia o kobiecie, która doskonale znała wartość swojej pracy.

Doceniać i szanować.
Jakież to proste i jak trudno ten stan osiągnąć.
Doceniajmy.
Szanujmy.
💕

poniedziałek, 18 marca 2019

Pozwól?

Ted ma 'gupiom szefowom'.
Biedna kobieta, samotna, niespełniona, czas spędza głównie w pracy.
Standardy pracy pani i Teda jednakowoż się rozmijają.
W niedzielę przed wyjściem do pracy ja do Teda:
- Nie krzycz na nią.
- Durna jest to się wściekam- słyszę w odpowiedzi.
- Ja nie po to, żeby jej bronić, tylko po to, żebyś się nie denerwował. Pozwól jej być sobą, niech rozwija się w wybranym przez siebie kierunku...

Jak czytam, że Ministerstwo Zdrowia ostrzega przed seksem pozamałżeńskim, to myślę, że niektórzy się w tym rozwoju zagalopowali...

Zawsze wydawało mi się, że głupota to taki stan, na który osoba w nim pozostająca nie ma wpływu. Coraz częściej dochodzę do wniosku jednak, że głupota jest świadomym wyborem.
Przeraża mnie ten fakt.

piątek, 15 marca 2019

Jakiś kijowy jest ten tydzień

Zaczęło się burzą z piorunami.
Potem nastała cisza, w oku cyklonu tak podobno jest.
Jako kolejny nastąpił gwałtowny zwrot akcji.
A na koniec jedna z mamusiek rozstała się ze mną smsem, bez rozliczenia (hehe! takich tematów płazem już nie puszczamy).
W tym wszystkim próbuję nie zwariować.
Pracować.
Zaczynamy knuć i kombinować.
Na lepsze?
Na inne?
Mamy nadzieję.

Dobrze, że dzisiaj piątek.
Idziemy do kina.

sobota, 9 marca 2019

Gdzieś między Dniem Kobiet, a Mężczyzn

W radio, którego słucham w biurze usłyszałam, jak reporter podpytywał panie przed Dniem Kobiet, jaki byłby ich prezent idealny.
Co te kobity wygadywały!
- Coś eleganckiego, biżuteria, albo bielizna.
- Niech mnie zaskoczy.
- Coś ekstremalnego, skok na bungie, albo nurkowanie z rekinami.
😁
Kiedyś zadowalały się goździkami i rajstopami, a dzisiaj?
Facet, bez urodzin i rocznic, bez sensu (przepraszam, jeżeli któraś z pań czuje się dotknięta) ma z portfela wytrzepać kasę na marcową wyprawę na Karaiby, bo jego lejdi (tak, napisałam lejdi) chce popływać z rekinami
😁

A ona?

Czy zafunduje mu jazdę Ferrari na torze wyścigowym?
Bilety na finał Ligi Mistrzów?
Skok ze spadochronem?
Może on też lubi ekstremalnie i z zaskoczenia?

- Masz jakieś życzenia z okazji Dnia Kobiet?- zapytał Ted.
- A bardzo się upierasz?
- Trochę tak- upierał się już mniej.
- To kup mi tulipany w lidlu, a jak będziesz miał wolny dzień poświętujemy razem, dobrze?

I tak, dzisiaj zrobimy sobie Ceasar Salad i wypijemy butelkę dobrego silvanera z Rheinhessen (romantycznie po niemiecku 😉). Jeżeli o nas chodzi nie musi być ekstremalnie, ekskluzywnie i inne eks... Nudni jesteśmy zwyczajnie.
Jutro jest Dzień Mężczyzny. Tak samo ważny, jak ten nasz, tyle, że nie wszystkie panie są uprzejme o tym pamiętać.


Wszystkiego najpiękniejszego Panowie.
Dobrze, że Was mamy.

poniedziałek, 4 marca 2019

W ramach odstawiania szklanki

postanowiliśmy zjeść coś, czego zwykle nie jadamy i obejrzeć coś, czego zwykle nie oglądamy oraz spróbować nowych smaków.


Sushi na słodko pozytywnie nas zaskoczyło,  podobnie, jak smak japońskiego piwa.


A Katarzyna Warnke i angielski Piotra Adamczyka nas zaskoczyły przeokrutnie. Tak, widzieliśmy 'Kobiety mafii'😀

To tak w ramach, że nie tylko gadam o odstawianiu szklanki i wyłączaniu trybu  automatycznego. 
Praktykuję w zachwycie 😉

czwartek, 28 lutego 2019

Waga szklanki

czyli Miśce i wszystkim innym, którzy potrzebują, dedykuję.

- Ile waży ta szklanka?- zapytał, podczas zajęć, nauczyciel swoich uczniów. Ci spodziewali się raczej pytania o to, czy widzą ją do połowy pełną, czy pustą. Zaskoczeni zaczęli zgadywać.
- 250 gramów, nie, 300!
- To dużo, czy mało?- dociekał nauczyciel.
- Mało- orzekli wspólnie uczniowie.
- Mało, jeżeli trzymam ją w dłoni przez chwilę, więcej, jeżeli przez pół godziny, po godzinie trzymania, jej ciężar nas przytłoczy.
Podobnie jest z myślą, która nas prześladuje.
Jeżeli przeleci przez głowę, zajmie tylko chwilę. Jeżeli zostanie na dłużej, stanie się nieznośna* To się nazywa stres.
Stres, zajmujący nas za długo powoduje, że nasz umysł odpala tryb automatyczny.**
Odruchowo zamykamy samochód, drzwi mieszkania, wyłączamy żelazko, a potem, w ciągu dnia przychodzi pytanie 'czy ja zamknęłam dom?'. Pół biedy, jak można wysłać smsa 'dreamu, czy ja zamknęłam mieszkanie?' i po chwili dostać zwrotne 'tak😉'.
I co my mamy zrobić, przecież każdy z nas dźwiga swoją szklankę, każdy działa 'w automacie'?
Jest taki termin 'uważność (mindfulness)'. Przyglądam się zagadnieniu od jakiegoś czasu na okoliczność braku skupienia u moich Potworów.
Robimy ćwiczenia.
To działa.
Skup się na tu i teraz.
Wczoraj już było, jutro może nie nadejść.
Jesteś dzisiaj.
Odłóż telefon.
Usiądź wygodnie.
Weź łyk wody i pomyśl, co  czujesz.
Jaka jest woda? Zimna? W temperaturze pokojowej? Ma smak? Zapach?
A może nigdy nie przyglądałeś się wodzie w ten sposób? Przecież to tylko woda. Pijesz ją automatycznie.
Kontemplując wodę jesteś tu i teraz. Im dłużej tu jesteś, tym mniej myślisz o ciężarze szklanki.
Dzisiaj jest Tłusty Czwartek.
Spróbuj zjeść pączka uważnie.
Powąchaj go.
Przyjrzyj się strukturze.
Zliż lukier.
Pięknie pachnie, prawda?
Ciesz się każdym odgryzionym kawałkiem.
Trafiłeś już na marmoladę? Jakaż eksplozja smaków!
Może jedząc pączka w ten sposób pierwszy raz go docenisz.
Może nie sięgniesz po następnego. A może wręcz przeciwnie.

Jedząc uważnie pączka odstawiłeś szklankę.
Przyjemne uczucie, prawda?

P.S.
Frau, możesz to ćwiczenie zrobić z czmś, co nie jest pączkiem, nawet dzisiaj😀

* Jest takie buddyjskie powiedzenie 'otwórz okna i drzwi, zaproś do środka swoje myśli, ale nie serwuj im herbaty'.
** Mechanizm opisany w ogromnym skrócie.

niedziela, 24 lutego 2019

Czas

Czas zapier... jak szalony.
Od miesiąca jestem chora i tylko wiosna jest mnie chyba w stanie doprowadzić do stanu sprzed wielkiego gluta.
Oraz jest nadzieja.
Na wiosnę ofkors.

Zmuszam się do spacerów.
Każde wyjście to pogorszenie i ból.
Z każdym nabieram sił, mimo wszystko.
I żeby nie było- pracuję na pełnym gazie.
Tylko potem padam, jak kawka.

Strzała* zakołowała w okolice.
Przejęła obłędny ośrodek.
Przeczuwam wietrzenie zatok u niej, przy pierwszym wspólnym, wolnym weekendzie.

A dzisiaj w nagrodę za ból w policzkach było tak:



* Strzała jest jedną z tych kobiet, o której mówi się Fighterka i zawsze przez duże F.

piątek, 8 lutego 2019

Jest takie powiedzenie

'Chcesz rozbawić Boga- zaplanuj coś'.
Otóż planów było wiele dwa tygodnie temu i euforia z wolności wanikająca.
A potem było stado jeży w gardle, meduza w zatokach i helikopter w głowie oraz diesel w oskrzelach.
No i mamy koniec ferii.
Stoję w pionie.
Jutro wieczorem na chwilę wpadają dzieci.
Więc planuję co ugotuję, co upiekę.
Będzie fajnie.

No nie.
Ostrze tarki do warzyw mnie zaatakowało podczas przygotowywania Strogonoffa z pieczarek ( innych grzybów nie jadam, przepisiku nie będzie).
Nie zatrzymało się na paznokciu.
Posunęło się dalej.
I tak jestem ranna w palec środkowy dłoni prawej (tak kurwa! jestem praworęczna!).
Przecięty w połowie wraz z paznokciem i tym co pod nim napierdala i pulsuje.
Nagle okazuje się, że ten oto, środkowy palec jest potrzebny do wykonania KAŻDEJ , kurwa, czynności.

I znowu muszę nauczyć się odpuszczać.
Dzieci same zrobią sałatkę.
Ugotuję rosół, jak Ted obierze warzywa.
Ciasto jogurtowe mogę upiec, bo przy nim trzeba machnąć silikonową szpatułką pięć razy.
Na tyle mnie stać.
Tak, że ten...
😂
Nic mi innego nie zostało.


poniedziałek, 4 lutego 2019

Krzesło

Zatrzymanie mi służy.

Mam czas.

Taki czas na zmianę perspektywy.

Zastanawialiście się kiedyś, że zwykle nie ma nas tu i teraz?
Paprzemy się w przeszłości, prowadząc wyimaginowane dialogi i reagując tak, jak byśmy chcieli, a nie pozwolił nam 'refleks klatki schodowej'.
Galopujemy do przodu. Na coś czekamy.
Na weekend, na wiosnę, na urlop na cholerawieco.
I zapominamy.
Że życie toczy się teraz.
Teraz smakuje nam herbata z miodem, kawa z kardamonem, pączek z lukrem.
Tego filmu, który tak nas oczarowuje właśnie w tej chwili, nigdy nie zobaczymy już pierwszy raz.
Nowa książka raz otwarta staje się nasza- teraz.
I obdarowani uśmiechem mamy czas na reakcję w tym momencie.
Jak się tak przyjrzeć temu, co nas omija, bo pędzimy niewiadomodokąd, to może się nawet okazać, że omija nas życie.

Siedzę tak sobie uśmiechając się do każdego oczka mojej autorskiej chusty i myślę, że fajnie jest zmienić perspektywę.
Zmienić krzesło
Siadam na miejscu Teda, kiedy jem kolację, a jego nie ma w domu.
Tak naszą kuchnię widzi On.
Gorzej, lepiej?
Inaczej.
Inaczej nic nie znaczy.
To tylko stwierdzenie faktu.
Stwierdzanie faktów jest przyjemniejsze niż ocenianie.
Siedzę zatem na Tedowym krześle.
Zachwycam się chustą w szarościach i różu  (!!!) i myślę, że fajnie mi tu i teraz mimo, że ciągle jeszcze szarpie mną kaszel.

Ale jak jest pięknie, kiedy przestaje 😉

P.S.
Z dedykacją dla Jagi (nie jest gotowa, nie ma bordiury).

czwartek, 31 stycznia 2019

Ktoś o mnie zadbał

Nawet bardzo.
W celu usadzenia mnie na dupie zadbał.
Ale od początku.
- Mam jeszcze kilka dni zaległego urlopu, może w czasie ferii wyskoczylibyśmy gdzieś?- zapytał Ted na początku stycznia.
- Taaaak!- zareagowałam z euforią- Choćby do SPA w Wisełce.
I tak żartowaliśmy sobie, z tego SPA i już prawie zrobiłam rezerwację.
Ale coś mnie powstrzymało.
Nie wiem co.
Aż tu w ubiegłym tygodniu przyznany już urlop się zdematerializował z powodu gdyż oraz ponieważ, nie pytajcie.
No i w poniedziałek zaczęły się ferie.
Miałam tylko 3 godziny zajęć, potem do mojego gardła wprowadziło się stado jeży, a zatoki pulsowały tak, że nie mogłam się skupić.
Od wczoraj jestem regularnie chora.
Inhalacje, sracje, naświetlania i walka, żeby się z tego gówna zapalenie oskrzeli nie zrobiło.
Tak, że ten.
Odpoczywam.
W SPA nad morzem😃
Dziękuję za uwagę.
Do usłyszenia.
Jak odzyskam głos 😉


piątek, 25 stycznia 2019

Kalambury

Graliśmy.
Kiedy byłam mała.
Pasjami.

I dzisiaj.
Z uczniami.
I tak się zastanawiam dokąd zmierzamy?
Ten kraj, ten świat znaczy.
-Zabieram ci możliwość wypowiadania słów, a ty mi pokaż, jak sobie z  tym poradzisz.
-Nie radzisz sobie?
-Spróbuj chociaż!
-Pokaż!
-Narysuj!
-Porozumiewaj się!
-Podawaj hasło po kawałku.
-Do celu.
-Baw się!
-Dlaczego sądzisz, że nie potrafisz?
-Bo to głupie.
-Bez sensu.
-Przecież umiem mówić!
-A umiesz sprawić, żeby inni cię zrozumieli?
-Nawiązywać do wspólnych wspomnień?
-Do emocji?

-To nawiąż.
-Bo same słowa już nie działają.
-Niosą tylko złość, hejt (swoją drogą, dlaczego hejt, skoro hate?)

Jeszcze chwila, jeszcze moment i niedobitki pogadają sobie przy pomocy maczug.
Może to i lepiej.

piątek, 11 stycznia 2019

Już jest tylko śmiesznie

Ted ma charakterystyczne imię. Imieniny obchodzi w bardzo specjalnym dniu.
Fszszszyscy pamiętali.
A mamusia, która spędzała wieczór u nas, nie.
Zrobiło mi się przykro.
W Sylwestra mieliśmy bardzo okrągłą rocznicę ślubu.
Fszszszyscy pamiętali, a mamusia nie.
W Nowy Rok zadzwoniła, jak już otworzyliśmy oczy i na 'obrażonych łapkach' złożyła nam życzenia. Wszystko byłoby ok, gdyby na koniec nie dodała:
- Ja pamiętam, że wczoraj mieliście rocznicę ślubu, ale nie pamiętam, 22 czy tam 23...
- 25 mamo- podpowiedział uprzejmie Ted.
Zrobiło mi się przykro.
W sumie od 32 lat mamusia ma mnie gdzieś. To nie małżeństwo Tedowego brata miało się rozpaść, a tu psikus.

Mnie jest przykro.
Za Niego.
Moja rodzina pamięta o Jego święcie, o urodzinach, rocznicach, a Jego własna... ekhhhh.

Aż tu we wtorek rano telefon.
- Synku, potrzebuję twojej pomocy...
Ted, rzuciwszy wszystko co robił, popędził do apteki.
O Jego uroczystościach nie pamięta, ale grypa jelitowa przewietrzyła pamięć?
Przez dwa dni leciała do mnie z każdym pytaniem. Jaki lek odstawić, jaki kontynuować, co jeść, co pić. Co się utrzymało, a co nie i jaką drogą poszło.
Uprzejmie przypominam, że NIE jestem lekarzem.

Może nawet zapamięta, gdzie w telefonie jest numer do syna, tak na wypadek, gdyby we wrześniu, znowu, bezczelnie miał urodziny.

To tylko emocje, wiem.
Już pozwoliłam im odejść.

Ale jest takie fajne powiedzenie 'jak ludzie pokazują ci, że mają cię gdzieś, wierz im'.

Uśmiecham się tylko.
Wierzę.