Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

środa, 11 stycznia 2023

Chciałabym…

 Wam napisać, że urlop w Polsce był piękny. Wróciłam zrelaksowana i wypoczęta, ale to nie byłaby prawda. 

Prawda jest taka, że trochę odetchnęliśmy w Poznaniu u Młodej. Wypiliśmy dobrą kawę. Poznaliśmy jej przyjaciółkę, która stwierdziła, że Młoda ma rodziców 15/10😂 i zjedliśmy genialnie po włosku w miejscu, którego nie znaliśmy. 

W drodze do domu (mam problem z decyzją gdzie jest teraz nasz dom) wpadliśmy do Tedowego brata na herbatę  i już 30 grudnia w nocy byliśmy na wyspie. W ciągu kilku godzin zrobiliśmy zakupy i pierd… imprezę sylwestrową dla naszych Starszaków, a następnie opuściła nas adrenalina. W Nowy Rok weszliśmy o 12 w południe dojadając sylwestrowe sałatki i makowiec (tak makowce też upiekłam😂) i oglądając Koncert Noworoczny z Wiednia oraz odgrażając się, że kiedyś zrobimy to na żywo. 

A potem dopadła nas rzeczywistość. Pamiętacie historię nestorki naszego rodu? Odeszła w czerwcu, bezpotomnie. Zostawiła testament, a spadkobierczynie koncertowo zje… temat. Zamiast otworzyć go, jak przystało na światłe kobiety, sądownie, na pogrzebie ogłosiły, że nic nie wiedzą o testamencie, a potem chciały zataić jego treść przed spadkobiercami ustawowymi. A ponieważ chytry dwa razy traci, bez oficjalnego otwarcia dokumentu nie mogą dobrać się do ciocinej kasy na koncie i teraz muszą otworzyć go jak należy. Palą głupa przed najstarszym bratem mojej mamy i zmarłej cioteczki, że nie znają daty rozprawy. Durne torby. Jedna krótka rozmowa z kumplem, radcą prawnym i pismo do sądu z zapytaniem o termin otwarcia testamentu jest już w drodze gdyż tak, mój brat i ja jesteśmy również spadkobiercami ustawowymi i sąd musi udzielić nam takiej informacji. Po co to całe zamieszanie?- ktoś zapyta. Otóż w  domu ciotki są pamiątki po naszych dziadkach, a rodzicach wujka. Ja ciągle mam nadzieją na ten portret ślubny moich dziadków zza szafy. Nikt z nas nie chce nic, jeżeli taka była wola ciotki, ale mamy prawo do pamiątek, które baby jagi (żona najmłodszego brata mojej mamy i jej dwie córunie) mają serdecznie w dupie, bo zawsze dawały wszystkim odczuć, że są paniami z dużego miasta, w przeciwieństwie do reszty. Tak, że lżejsza o parę stów, które zostawiłam u notariusza upoważniając Młodą do reprezentowania mnie w sądzie, mogłam już nawet odpocząć😂

Lało, wiało i nawet plaży nie zobaczyłam, ale za to idąc za ciosem zrobiliśmy porządki w papierach u Cioteczki I. dzięki temu mamy nadzieję nie mieć kłopotów, jak ona odejdzie. Oraz byliśmy w kinie i wypiliśmy noworocznego szampana, albo kilka z paroma fajnymi ludźmi. Znaleźliśmy również fajne miejsce, gdzie karmią bajecznie i przepadliśmy, tak tylko piszę, żeby nie było, że wyjazd był zupełnie do dupy.

Obiecaliśmy sobie też, że następnym razem, jak będziemy chcieli odpocząć, pojedziemy w przeciwną😂

Taaaak, w nagrodę za cierpienia przytuliliśmy w końcu Netflixa. Nie! Nic mi nie polecajcie, mam już tego całą długaśną listę od największej fanki kinematografii. 

To co? Do zaczytania za pół roku?😂😂😂

poniedziałek, 2 stycznia 2023

Są takie marzenia

po które sięga się, jak po chleb. Cyk, i są spełnione i są takie, z którymi jest pewien problem, bo niby są w zasięgu, ale jakoś nie po drodze nam z nimi. Tak było w naszym przypadku z pewnymi muzeami w Amsterdamie. Jak tam mieszkaliśmy, ważne były inne sprawy, jak pojechaliśmy tam po swoje rzeczy, nie było biletów. 

I tak, kiedy dowiedzieliśmy się, że święta spędzamy w Belgii, a na Sylwestra jedziemy do Polski zaświtała mi pewna myśl. Do Polski będziemy wracali z Młodą, może zatem zatrzymamy się na moment (albo dwa) w Amsterdamie, pokażemy jej, gdzie mieszkaliśmy i wpadniemy do Rijks i do Van Gogha. Kupienie biletów w listopadzie było łatwe. Wybraliśmy dogodne daty, godziny i hotel. Wszystkie bilety i rezerwacje wydrukowaliśmy. Spakowaliśmy w kopertę, przewiązaliśmy wstążką i położyliśmy pod choinką pośród innych prezentów. 

Jakaż to była euforia! Młoda oszalała!

27 grudnia zaczęliśmy od Rijks. Co ja sobie myślałam o malarstwie holenderskim nie miało znaczenia, było tam coś więcej niż obrazy. Była grafika, nad którą, w związku z zainteresowaniami, rozpływała się Młoda, sztuka użytkowa, moda i nawet jeden samolot. Odczarowałam tych holenderskich twórców, którzy zawsze wydawali mi się ponurzy, a ich malarstwo ciężkie. Rembrandt! Vermeer! Jej, jak ja mogłam tak ich nie doceniać? Tak, po to była mi wyprawa do Rijks. Musimy tam oczywiście wrócić. Zostało nam do obejrzenia jeszcze półtora piętra. Wywalili nas… bo zamykali😂

Dzień następny to wizyta u Vincenta, zupełnym przypadkiem połączona ze spotkaniem z Gustavem, który miał swoją czasową wystawę w Amsterdamie. 

O ile Rijsk oglądałam jak kibic, do Vincenta poszłam spełniać marzenie. Zobaczyć ‚Almond blossom’ - taki był plan. Dlaczego akurat ten? Vincent namalował go będąc szczęśliwym. Jego bratu urodził się syn, który dostał na imię Vincent. Jako, że ‚Kwiaty Migdałowca’ zostały zadedykowane malcowi obraz nigdy nie został sprzedany, a dorosły już Vincent Junior ufundował muzeum, w którym wyeksponował geniusz wuja. Ten obraz jest tak inny od wszystkiego, co malował Van Gogh, mimo, że motyw kwitnących gałązek migdałowca pojawiał się w jego twórczości, że postanowiłam, iż muszę go zobaczyć. W ramie. Na ścianie. Żeby nie wyglądał, jak plakat. Jak tapeta. Żeby było widać pociągnięcia pędzla. Nadmiar farby. I stałam tam przez chwilę, i gapiłam się, jak cielę. I prawie zapomniałam zrobić zdjęcie. Później okazało się, że podobne ciary Młoda miała przed ‚Słonecznikami’, a Ted przed autoportretami

Na deser po Van Goghu wpadliśmy na wystawę prac Klimta i kolegów, którzy byli… fanami Van Gogha. 

I tak, w jednej sali, na jednej ścianie spotkali się Van Gogh, Klimt i Munch i to dopiero było spełnienie marzeń.




Na koniec poszliśmy do naszej ulubionej knajpki z widokiem na Rijks i umówiliśmy się, że za rok trzeba tu wrócić, bo Młoda nie widziała Moko, zostały nieodkryte piętra Rijks i muzeum sztuki współczesnej. Tak, że plan na przyszłe święta już jest oraz na wspólny wypad… do Wiednia😂


Spełnianie marzeń jest suuuuuper. 

I pozwólcie, że jeszcze raz pojaram się ‚Kwiatami Migdałowca’😍