Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

czwartek, 29 marca 2018

Bukszpan, żonkile i jingle bells

O tym, że nie myję okien i nie szaleję na miotle zadecydowałam już dawno temu. Albo 'wesołych świąt', albo czyste okna. I nie interesuje mnie to, że nasze mamy też pracowały, miały dzieci i błysk w domu.
Moja Mama nie pracowała od poniedziałku do piątku po 10 godzin na dobę jako lektor języka i sekretarka, mogła się zerwać z pracy i sprzątać, gotować i szaleć.
Jestem rozgrzeszona.
W planie na dzisiaj miałam zatem tylko zakupy i robienie pyszności w kuchni.
- Kochanie- obudził mnie rano Ted- wstawaj, trzeba jechać po jemiołę.
- Po bukszpan skarbie, to zielone na Wielkanoc nazywa się bukszpan. Jemioła to Boże Narodzenie- wymruczałam w poduszkę.
- Chyba jednak jemiołę- parsknął śmiechem, podnosząc roletę, czym wyrwał mnie z błogostanu.
 I zobaczyłam te dachy w białym, pierniczonym puchu.
A potem odśnieżyliśmy auto i pojechaliśmy na rynek.
Jakimś cudem kupiliśmy bukszpan i bazie, ale wszyscy sobie żartowali, że jeszcze tylko karp i święta.
Co ja mam w końcu upiec pierniki czy mazurka?
Bardzo, kuźwa zabawne.
No i nie wiem, czego Wam życzyć.
Niech będą smaczne (na to w przypadku polskich świąt zawsze można liczyć) i spokojne. Jak nie musicie, nie odkopujcie samochodów.
To się kiedyś samo roztopi 😉

środa, 21 marca 2018

Pogodzić się ze stratą...

jest ciężko.
Zwłaszcza, jak walczysz jak lew.
Ale druga strona nie walczy.
Patrzysz w oczy i widzisz brak siły.
I odpuszczasz, bo i lekarz odpuszcza i mały pacjent też.
- Musimy go uśpić- przyszła wczoraj po południu wiadomość z gabinetu weta (wszystko wydawało się być dobrze, to była tylko wizyta kontrolna po zabiegu).
Siedziałam w pracy, prowadziłam zajęcia i jedyne, co mogłam, to zapłacić.
Nie przyjadą w piątkę na święta.
Nasza mała myszka buszuje gdzieś w szczurzym raju.

Nie myślałam, że tak mnie to dotknie.
Miękka buła ze mnie.

sobota, 17 marca 2018

Problemy pierwszego świata

Nasz kumpel Jarek Molenda, pisarz i podróżnik, od czasu do czasu podróżuje dla przyjemności. Nie jedzie zdobywać materiałów do kolejnej książki, tylko gapić się i cieszyć się widokami.
Właśnie jest w Senegalu.
Spełnia swoje marzenie.
Napisał na fb, że przy wjeździe pan celnik poprosił go o... długopis.
Nie dlatego, że miał on logo wydawnictwa, z którym współpracuje Jarek, ale dla siostrzeńca, który potrzebuje go do szkoły.

A my kuźwa jęczymy, że nam w niedzielę sklepy zamknęli?
Że zima wróciła?
Że wieje?
Że ojesoo i omatko?

Mało w nas pokory.
Mało wdzięczności.
Kiedyś wyczytałam, że jeżeli myślę, że znalazłam się w czarnej dupie, to gdzieś na świecie jest ktoś, kto o takiej czarnej dupie może tylko pomarzyć.
To już.

Miłej niedzieli.
Idźmy na spacer.
Mimo, że zimno i wieje, ciągle jeszcze świeci słońce.

piątek, 9 marca 2018

Adopciaki

Rodzina nam rośnie w siłę.
Powiększa się nam.
Idziemy przez świat i zbieramy.
Poranionych, opuszczonych, zaniedbanych.
Już jakiś czas temu do naszej tróki dołączyła Aguś.
Mamy dwójkę dzieci zgodnie z zasadą, że bogatemu to się nawet byk ocieli 😁.
Potem do teamu dołączyły dwa futrzaki, tylko na chwilkę...
I tak są z nami już od prawie dwóch lat.
A ostatnio dołączył trzeci.


Schorowany, zaniedbany, biedny.
Jego leczenie, które trwa od miesiąca, kosztowało nas już tyle, że moglibyśmy kupić sobie wiadro futrów ze złotą kokardką każdy.
Jestem dumna z naszych dzieci.
Maluch po miesiącu leczenia ma się trochę lepiej i przybrał na wadze 14 gramów.
To jeszcze nie koniec walki, ale póki jest o co, trzeba walczyć.
Rozrasta się nam rodzinka.
W kupie cieplej i raźniej.
Na święta przyjadą w piątkę.

Lubię tak ❤

niedziela, 4 marca 2018

Przypadki MatkiZ

Cioteczka zaniemogła.
Leżała w niemocy dni dwa.
W trzecim na ratunek ruszyła MatkaZ.
- Musisz coś zjeść- orzekła i nie zagłębiwszy się w powód niemocy oraz braku chęci do konsumpcji, zrobiła cioci... kakao.
.
.
.
Cioteczka nie doceniła wysiłku i podzieliwszy się 'mamusinem kakałkiem' ze światem opadła na poduszki.
.
.
.
- Jesteś wyczerpana, musisz pić- postanowił fachowiec od wszystkiego, wciskając ciotce SZKLANKĘ  wody.
.
.
.
Reakcja cioci była natychmiastowa - paw numer dwa.
.
.
.
- Jak nie możesz pić, to może coś zjesz!- postanowiła znawczyni diet wszelakich. W lodówce znalazła jogurt truskawkowy !!! Odruchy obronne ciotki były za słabe, zjadła zatem DWIE łyżki tegoż.
.
.
.
Nie muszę pisać, co było potem?

Jak już fachowcowi opadły ręce i zabrakło koncepcji, zadzwonił do nas.
Jako, że ja  TEŻ leżę powalona przez JELITÓWKĘ, Ted zabrał Elektrolity i ruszył na ratunek.
Pierwsza próba podania DWÓCH ŁYŻEK elektrolitów skończyła się podobnie, jak wcześniejsze nękanie przez mamusię, tyle, że Ted na nic już nie czekał i... od wczoraj cioteczka leży w szpitalu, a mamusia nie może jej już leczyć.

Kurtyna.

A swoją drogą ciekawe, czy tak samo nękała Teda i jego brata w dzieciństwie. Ten twierdzi, że nie pamięta.
Cóż, czyżby wyparcie traumy? 😉