Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

niedziela, 30 stycznia 2022

Nie ma jak…

 


wyzdrowieć w odpowiednim momencie, żeby zawalczyć o naklejkę❤️

Tak, od wielu lat wspomagam wośp. Dlaczego? Na początku była to zabawa w zdobycie serduszka, ale po urodzeniu się Młodej nie była to już zabawa, ale wdzięczność. Młoda nie urodziła się spokojnie. Urodziła się z przebojami. Na jej inkubatorze było czerwone serduszko. W całej swojej ‚nieprzytomności’ zanotowałam ten fakt. I w następnym roku, z wózkiem łaziłam po mieście na mrozie tak długo, aż znalazłam wolontariuszy z puszką. Pierwsze serduszko po jej urodzeniu przykleiłam do wózka. Trzymało się tam do wiosny.

Myślałam, że w tym roku została mi tylko elektronika, aleeee od czego jest polski sklep? W innym kraju, inną walutą, ale tradycji stało się zadość. W moim kalendarzu  znalazło się serduszko. 

Nie tłumaczcie mi, że Owsiak to i tamto… Idźcie do szpitala i zobaczcie ile tam sprzętu oznaczonego charakterystycznym sercem. I tak, wolę dać Owsiakowi niż wszystkim innym opowiadaczom, którzy raczej obiecują, niż działają.

Nie chcesz, nie dawaj, ale na wszelki wypadek noś przy sobie oświadczenie woli, że nie życzysz sobie, żeby ratować cię sprzętem wośp, bo, że na taki trafisz, nie mam wątpliwości,

czwartek, 20 stycznia 2022

Z pamiętnika anemika

 To już tydzień od pierwszych objawów. Jak worek leżałam tylko trzy dni. Nie straciłam (nie straciliśmy) węchu ani smaku. Ted ma się już zupełnie dobrze, tyle, że jest osłabiony. Za mną ciągnie się zapalenie zatok, opuchnięta śluzówka i dyskomfort. Jestem słaba, ale nie jest najgorzej.

Nie chcę wyrokować, bo nie jestem lekarzem ale najgorsze jest już chyba za nami. Wczoraj konsultowaliśmy odstawienie leków i dostaliśmy po łapach. Nie osiadamy na laurach i z medykamentami lecimy dalej. 

Czyli jest dobrze, ale nie do końca. Od pracy jesteśmy wolni jeszcze do wtorku. Mam nadzieję, że się pozbieram, bo chodzenie po świecie w stanie sflaczałym wcale nie jest zabawne.

Młoda wydzwania do nas codziennie. Sprawdza, czy jemy,  pijemy i bierzemy leki. Jest zadowolona. Stwierdziła, że nasz omicron kopie lżej, niż jej delta.

Czy ja pisałam, że nie tylko my jesteśmy chorzy? 

Laura, dziewczyna z którą ściśle współpracujemy też zarobiła, a rykoszetem jej mąż, tylko jej córka się uchowała. Zamiast przywozić nam zakupy, sami siedzą zamknięci. 

Nasze życie jest zatem w rękach Belgów. Trzymajcie kciuki, bo z wyobraźnią u nich słabo😂

No to wracam na sofę w poduchy. 

Bądźcie zdrowi.


niedziela, 16 stycznia 2022

Klik i z zapalenia zatok…

 zrobił się covid.

Ponieważ mnie zatoki trzymają od czwartku, bliżej przyglądaliśmy się Tedowi. Wszystko było ok do wczorajszego wieczora. Dreszcze i gorączka dopadły go zupełnie nagle. 

Dzisiaj rano, po wczorajszym, wieczornym odprawieniu czarów w postaci medycyny konwencjonalnej i niekonwencjonalnych herbatek, było lepiej, ale jak mu ze wzruszenia, po skręceniu szafki z ikei skoczyła temperatura do 38,8, wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy zrobić testy. Taaak. 

W ciągu godziny oddzwoniła pani z informacją (jakbyśmy tego nie wiedzieli😂), że oboje jesteśmy pozytywni. No i mamy bana na wychodzenie z domu przez 10 dni. Ja krócej, bo zaczęłam wcześniej. Konsultacja z lekarzem lub farmaceutą ustaliła tok leczenia, poinformowaliśmy szefów i tylko psów żal. Wyprowadzamy je w maskach, nie możemy się z nimi bawić i mamy się trzymać od nich z daleka. Dzwonił do nas miły pan z Centrum Covidowego z Brukseli i wiemy co nas czeka w ciągu najbliższych dziesięciu dni.

Czujemy się nieźle. Lekko osłabieni. Mamy węch i smak oraz klasyczne objawy przeziębienia i zapalenia zatok. Dostaliśmy zalecenia, co pomaga w nabieraniu sił, od młodej farmakolożki i grzecznie się ich trzymamy. 

Na wszelki wypadek nie sprawdzam co na temat naszego stanu mówi medycyna chińska😀

Trzymajcie kciuki.

Bądźcie zdrowi❤️

piątek, 14 stycznia 2022

O tym dlaczego dreamowi jest ciągle zimno

 … i jak temu zaradzić. 

Zimno jest mi od jakiegoś czasu, ale szczególnie zimno zrobiło mi się, jak schudłam. 

- Krążenie- padała diagnoza wszystkich w koło. Ale jak z krążeniem problemy może mieć ktoś, kto regularnie uprawia sport? I jak to się ma do krążenia, że najbardziej jest mi zimno w okolicy żołądka? 

Z terminem ‚wyziębiony organizm’ spotkałam się dawno temu, ale nigdy nie podejrzewałam o to siebie, bo przecież wszyscy twierdzili, że mam słabe krążenie, a wszystko przez pracę ‚siedzącą’. 

Otóż od kwietnia siedzę za biurkiem znacznie mniej, a mój organizm nie raczył tego zauważyć. Chyba jednak nie o krążenie chodziło. Oops. 

Mój Nauczyciel zwykł mawiać, że jak uczeń jest gotowy, znajdzie się nauczyciel. No i znalazł się. 

Na Insta mignęło mi gdzieś info o webinarze w temacie niedoboru yang w nerkach. Uśmiechnęłam się tylko nie czając zupełnie, że to do mnie. Odpuściłam. Ale info wróciło w formie pytań: jest ci ciągle zimno? często się przeziębiasz? masz problemy z zatokami? Ponieważ na wszystkie pytania odpowiedziałam ‚tak’ zajrzałam głębiej. Powiem więcej, wzięłam udział w tym webinarze. Myślę, że jeżeli trafia do mnie uczeń z ogromnymi zaległościami, a ja mówię do niego adekwatnie do poziomu, jaki powinien reprezentować, biedak czuje się tak, jak ja na tym webinarze. Zrozumiałam jednak wystarczająco dużo, żeby nie odpuścić i zobaczyć go do końca. I tak:

- mam wyziębiony organizm

-źle się odżywiam jeszcze bardziej mu dokopując

-na to, jak czuję się dzisiaj zapracowałam trzy miesiące wcześniej

-tak, dieta pięciu przemian, z której to nabijaliśmy się pasjami, ma sens. 

I jak zwykle tam, gdzie nie pomaga medycyna konwencjonalna, do akcji wkracza alternatywa, czyli w moim przypadku medycyna chińska. Myślę, że to już ostatnia zima, podczas której marznę.  

To nie jest post z cyklu ‚zajrzyj gdzieśtam , to zmieni twoje życie’. To jest tekst o tym, że dreamowi było zimno i nie umiała nic z tym zrobić, bo jak tu powiedzieć lekarzowi, że marznie ci żołądek i nie pamiętasz kiedy ostatnio spałaś bez puchatych skarpet oraz nie ma to znaczenia, że jest lato? 

Jeżeli też tak masz, poszukaj odpowiedzi u specjalistów od medycyny chińskiej. Mogą Cię zaskoczyć tym, co mają Ci do zaoferowania. I nie zrażaj się tym, że nic nie rozumiesz. Skup się na tym, co rozumiesz, ‚Odrzuć banany i cytrusy’ rozumiesz, prawda? Na Yin, Yang Jing i Qi jeszcze przyjdzie czas. Ja go sobie daję. 

A teraz lecę poszukać czerwonej bluzy od dresu, żeby w niej chodzić po domu, bo nie ma opcji, żemym do ludzi wyszła w czerwonym sweterku😂

Szukam jej online, bo właśnie leżę plackiem powalona kolejnym zapaleniem zatok. 

Tak, że rozumiecie, że tylko Chińczycy mogą mnie uratować?

Zdrówka Wam życzę. 


niedziela, 2 stycznia 2022

Podsumowanie, albo wręcz przeciwnie

 Dwudziesty Pierwszy był inny. Ten kto tu zagląda wie. 

Czy można go odtrąbić jako rok sukcesu? 

Po tym, jak w Amsterdamie plasnęliśmy mordą w błoto zupełnie się na to nie zanosiło. Te trzy miesiące w Holandii były jednak bardzo ważne i potrzebne. Pomogły docenić Antwerpię i to, co tu robimy. 

Na to gdzie jesteśmy dzisiaj i co robimy teraz pracowaliśmy kilka lat. To nie wydarzyło się, jak pstryknięcie palcami. Nie ma to jednak znaczenia, Antwerpię zapisujemy na plus Dwudziestemu Pierwszemu. 

Nie mam czasu na nic i… mam czas. Wróciłam więc do jogi. Mój kręgosłup bardzo o nią poprosił. Dałam mu ją. Dałam ją sobie. Uwielbiam ten stan po praktyce, kiedy ciało jest rozluźnione. Tak, postanowiłam być dla siebie dobra. Namawiam też do tego Teda, ale jego wewnętrzny krytyk stawia opór. Poczekam aż zrozumie, że to ważne.

Kolejny plus Dwudziestego Pierwszego to fakt, że w całym tym zamieszaniu udało mi się zatrzymać kilkoro uczniów. Lubię to robić, chociaż Ted, słysząc, jak pracuję obrzuca mnie tylko współczującym spojrzeniem. Nic nie rozumie. Te dzieciaki to moje zen. Na nich trenuję. Mój spokój staje się ich spokojem i patrzę, jak rosną, a mnie rośnie serce.

Zawsze chciałam mieć psa, teraz mam dwa. Co prawda zupełnie nie moje, ale jak nasi szefowie wyjeżdżają, to my się nimi zajmujemy. Biegamy z nimi po lesie i jest pięknie. Taaaki pozytyw Dwudziestego Pierwszego. 

I jeszcze pozytywy rykoszetem. Pozytywy dotyczące Młodej, jej pracy i zdrowia. Uff, tyle Wam powiem w tym temacie, bo przez chwilę było słabo i nie myślę tu o covidzie.

Żeby nie było idealnie, utyłam 4 kilogramy i nie potrafię ich zrzucić. To pokłosie amsterdamskiego stresu. 

Przez pobliskie kanały i wysoką wilgotność mam permanentne zapalenie zatok, chyba gorsze, niż na mojej wyspie.

Oraz jakiś cymbał zalał nam mieszkanie oraz pomieszczenie gospodarcze w Polsce. Nie ma nas tam, więc nie możemy nikomu twarzy obić, a szkoda.


Taaak. To był zupełnie inny rok. 

Jestem wdzięczna za każdy sukces i każdą porażkę. Przyjmuję je z pokorą i nadzieją, że porażki są odrobioną lekcją, a sukcesy nagrodą.

Plany na Dwudziesty Drugi? 

Pojechać do Polski na urlop. Zobaczyć ukochane mordy. Może pochodzić po górach gdzieś w Austrii. Wspierać Młodą, bo to ważny dla niej rok. Pokręcić się po okolicy. Zaliczyć kilka fajnych miejsc w Antwerpii, dotrzeć do Gandawy i Brukseli oraz wrócić do Amsterdamu, do Rijks i Van Gogha. 

Reszta będzie spontanem, bo to wychodzi nam najlepiej. 

P.S. 

Już wiem, czego Wam życzyć. 

W Dwudziestym Drugim życzę Wam szczęścia. Ci na Titanicu mieli zdrowie i kasę, ale szczęścia im zabrakło. 

To życzenia od tedowego brata, ale przekazuję je dalej bo sensowne są bardzo, nieprawdasz? 😂