Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

sobota, 21 października 2017

Zniszczyć Człowieka.

Tylko i aż.

Jesteś średnio atrakcyjną kobietą po 40. Możesz to sobie wyobrazić?
W życiu wyszło Ci niewiele.
No, dziecko Ci wyszło, ale geny takie bardziej po tatusiu. Z tatusiem relacje, mówiąc delikatnie, rozjeżdzają się od lat.
Masz pracę, która Cię przerasta, bo dużo chcesz, ale niewiele możesz. Nie masz wiedzy, doświadczenia, obycia w temacie
W pracy masz kumpla.
Przystojny kurwa, oblatany, z luzem gdzie trzeba, zna temat i... chuj Cię trafia. Bo życie rodzinne mu się układa, dzieciaka ma zdolnego i świata poza żoną nie widzi.
A przecież Ty też jesteś kobietą.
Nikt tak pięknie się nie mści, jak niewykorzystana kobieta.
Fabrykujesz jakieś dowody, coś tam modzisz i kombinujesz i co?
Idziesz skurwiela podpierdolić i jeszcze dwie głupie koleżanki namawiasz, żeby mu ten bezczelny uśmiech z twarzy zetrzeć.
Jesteś jednak taka głupia, że zapominasz sprawdzić, czy kolega był w pracy, w dniu, kiedy podobno popełnił okrutne przestępstwo.
Jesteś taka chujowa, że nawet stuprocentową szansę na pozbycie się konkurencji zjebałaś.

Zabawna jest ta opowiastka, ale tylko do pointy.
To się zdarzyło naprawdę.
To się zdarzyło nam.

Kurtyna.

czwartek, 19 października 2017

O disco polo będzie, wrażliwych uprasza się o nieczytanie

O disco polo, od czasu, jak swoimi poglądami rozwaliłam kiedyś kameralnego sylwestra, staram się nie wypowiadać.
Mam na temat tego gatunku (rzeczownik 'muzyka' nie przechodzi mi w tym przypadku przez gardło) wyrobiony pogląd oficjalny i brzmi on następująco: 'jeżeli muzyka łagodzi obyczaje, to w moim przypadku nie jest to muzyka'. Tu kończę dyskusję, a na 'zaszokowane pytania dlaczego' odpowiadam jedynie, że ten rodzaj pobudza moją kreatywność w dziedzinie siarczystych przekleństw.
Jak niektórzy wią, albo nie wią, to się właśnie dowiedzieli, mieliśmy ostatnio przyjemność wzięcia udziału w weselu.
Wesele było bardzo nietypowe i bardzo udane i piszę to w pełni świadomości na ciele i umyśle.  Tak bardzo, jak mi się nie chciało jechać, każdą chwilą utwierdzało mnie w przekonaniu, że było warto, ale ja nie o tym.
Rozumiem, że konwencja imprezy narzuca biesiadność i rubaszność. Mimo tego jednak Młodzi prosili o ograniczenie disco polo do minimum.
Jakież było zdziwienie DJa, kiedy rozbawiony tłum znikał mu z parkietu, kiedy wjeżdżał z hiciorami gatunku.
Takich numerów zrobiliśmy mu kilka.
W końcu zaprosiliśmy go, żeby przyszedł się z nami napić.
Kilka drinków później zrozumiał.
Głos straciłam na 'Thunder' ACDC. Na ochłodzenie emocji grał Pink Floyd, a małolaty (czytaj: następne pokolenie) patrzyły na nas w zachwycie, jak na równi z nimi ruszyliśmy do pogo.
To wesele napawa mnie nadzieją.
Że kultura muzyczna w kraju tutejszym, jak mawia Teatr, jeszcze nie umarła i nie kończy się na zielonych oczach, przez które jeden pan oszalaaaaaał.
Niektórym do końca nie udało się złamać kija w dupie (była żona tedowego brata z małżonkiem) ale tłumaczę sobie ten fakt tym, że oni chyba nie lubią ACDC 😉

sobota, 14 października 2017

Dyniowe wspomnienia

Babcia Ania Wielkopolska miała słabość do dyni.
Robiła z niej wszystko. Zupy kremy, zupy na mleku z zacierkami, kompoty, zagryzkę do wódeczki w occie i puree, oraz pewnie kilka innych rzeczy, których nie pamiętam.
Beneficjentem jej uczuć do dyni byłam również ja, mimo, że w okresie jesiennym mnie tam nie było.
Mój pierwszy, po dyniowych żniwach, przyjazd do Niej wiązał się ze złożeniem na moje spragnione łapki ogromnej puchy pestek. To były cuda w puszce i wszystko moje, gdyż nikt nie podzielał moich zachwytów.
Dzisiaj, w mojej kuchni oddaję hołd dyni.
Piekę ją na puree, z którego powstanie zupa i ciasto.
I... suszę pestki.
Ten zapach cofnął mnie do TAMTEJ kuchni.
Chyba też mam słabość...