Nie jestem przyzwyczajona do jedzenia.
Jem, bo muszę mieć siłę do pracy.
Nie grozi mi podjadanie, gdyż w pracy mogę sobie ewentualnie zrobić herbatę.
Aż tu nagle, w Wielki Piątek wparowałam do kuchni i wyszłam z niej w Wielką Sobotę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Dzięki pomocy Młodej i Teda nie musiałam się wyczołgać, czyli opuściłam kuchnię o własnych siłach.
Młoda zrobiła pisanki.
Muszę się pochwalić, że z roku na rok, stają się one coraz piękniejsze.
- Co robisz?- zapytałam w sobotę, widząc, że Młoda coś rysuje.
- Nie mogę się skupić- odpowiedziała- robię projekt na kartce, zaraz go przeniosę na jajko.
No Projektant mi rośnie ;)
Zjedzenie śniadania wielkanocnego było jeszcze znośne. Ciasto po spacerze weszło z kawą, ale potem trzeba było zjeść obiad, bo nie po to faszerowałam te kaczki od cioteczki, żeby ich nie spróbować. Ciężko było, oraz w ilościach śladowych i nawet wino nie bardzo pomogło.
W poniedziałek byłam gotowa odwołać śniadanie, a obiad zjeść na kolację, ale się nie dało, bo miałam gości.
Dzisiejsze śniadane zjadłam już za karę.
Obiad o 16:30, bo Ted jechał do pracy na 17:00, a kolacji... NIE BĘDZIE :)
Jutro zacznę jeść normalnie.
9:00 śniadanie, 16 obiad 20:15 kolacja.
W międzyczanie napiję się zielonej herbatki, albo yerba mate.
Następne święta dopiero w grudniu.
Hurrrraaaaaa!
Oraz przepraszam, że nie odezwałam się i nie odpowiedziałam na komentarze i życzenia.
Real mnie wciągnął z butami, ale mam nadzieję, że Wasze święta były piękne, jako i moje były :D
Dzisiaj jest pierwszy powszedni dzień od niepamiętamjakdawno, kiedy nic nie muszę.
Jest bossssko :D
Dreamu, delektuj się nicniemuszeniem :-)
OdpowiedzUsuńi pochwal pięknymi pisankami, pls :-)
Szczerze mówiąc najpiekniejsze już się zjadły, idę zajrzeć co tam się jeszcze da obfotografować :)
UsuńNo właśnie w grudniu to nie jest sprawiedliwe skoro od BN do ŚW upływa średnio około 3 do 4 miesięcy to następna wyżera i leżenie bykiem powinno być gdzieś na przełomie lipca i sierpnia, nobo dlaczego facet ma czekać tak długo na kolejne nicnierobienie ??
OdpowiedzUsuńOraz niestety po świątecznie :)
Desper, w połowie sierpnia jest jakiś długi weekend, wojsko polskie świętuje czy jakoś tak. Zawsze możesz sobie poleżeć bykiem... w ogrodzie, a przy okazji szczotkowania białego smoka, ugrilować coś dobrego :) No poświątecznie, tyle, że ja nie rozpaczam :)))
UsuńŁeeeee jaki długi łikend?? Sobota i niedziela i to ma być długo?? To musi być góra żarcia i polecenie odgórne aby nic nie robić oo!! A hmm no fakt sezon szczotkowana białej doopy uważam za rozpoczęty, niestety :)
UsuńTy nie gadaj na białą doopę, bo go kochasz i byś się zapłakał, jakby go zabrakło, ale rzeczywiście nie obrodziło w tym roku długimi łikendami, nawet ten majowy, jakiś do bani :(
UsuńTy mię tutaj swoimi wiedźmowskimi zdolnościami po oczach nie chłostaj, fakt że uwielbiam tego białego wariata :) No i sama widzisz, że następna porządna wyżerka i leżenie wentylkiem do góry dopiero w grudniu buuuuuuuu!!
UsuńAle jakia będzie wyczekana ;))) Docenisz bardziej niż doceniłbyś tę w lipcu :)
UsuńJa docenić potrafię nawet jakby było co miesiąc oooo :)
UsuńCo miesiąc święta??? Jaja se robisz, normalnie. I ja mam tak zapier... w kuchni co miesiąc?
UsuńOj tam to taki wiesz, odreagowywacz na pms-a, szaleństwa kuchenne :)
UsuńJak będę potrzebowała odrobiny szaleństwa kupię sobie kilogram lodów i zjem łyżką oglądając 'Śniadanie u Tiffaniego', nie muszę piec sernika, mazurka i babki cytrynowej oraz faszerować kaczek i udek kurzeńczych, piec białej kiełbasy i robić jaj na 5 sposobów.
UsuńTe lody to ty TY tak sama se wciągniesz?? Weź się podziel trochę co?? No nie bądź takim nieużytkiem :)
UsuńZapraszam, obecnie mam czekoladowe, Ted zrobił sos zabajone, przynieś truskawki :)
UsuńSądziłem, że tylko ksiądz może się cieszyć na powszedni dzień. Albo aktor w teatrze - ale tylko w poniedziałek.
OdpowiedzUsuńZ roku na rok coraz głośniej "wyrażam pretensje" do Koleżanki Małżonki, że tyle pichci na te święta. I przynosi to skutek - z roku na rok jakby coraz mniej, za to bardziej wymyślne. Ale i tak za dużo tego wszystkiego. Miało to sens za króla Ćwieczka, gdy ludzie pościli przez półtora miesiąca - ale teraz?
Teraz jesteśmy zmęczeni tym świętowaniem. Zaczynam post.
UsuńMyślałem, że chodzi o post, w znaczeniu "notka". I czekam, i czekam - i nic!
UsuńChodziło o post w znaczeniu natychmisatowego powrotu do pracy i całkowitego braku czasu na konsumpcję poza wyznaczonymi ramami czasowymi :)
Usuńpodoba mi się ton tego posta ;))) a ze Świętami już tak jest ... trzeba przez to przejść ;)))) :******
OdpowiedzUsuńUff, dobrze, że już po... :)
Usuńuuuuuf, normalnie się zmęczyłam na samo wspomnienie :) chociaż wyjątkowo w tym roku post zaczęłam już w poniedziałek......złamany czasami resztkami ciasta, które przecież mus zjeść, zanim się zeschnie :)
OdpowiedzUsuńJa nadal jem, ciasta zwłaszcza :(
Usuńz tym jedzeniem jakoś nawet w miarę w tym roku mi się udało podjadać małymi kęsami :)
OdpowiedzUsuńJa sie przemknęłam przez Boże Narodzenie, z Wielkanocą mi nie wyszło :(
UsuńŻarłam w te święta "ażdoniedobrze" i nie mam wcale a wcale wyrzutów sumienia z tego powodu. Dodam, że moja waga (czy to po, czy przed świętami, czyli ogólnie kiedybądź) zwisa mi i powiewa zgniłym kalafiorem. Może kurna() "cóś" ze mną nie tak....
OdpowiedzUsuńAkularu, kurwaaaa!!! Odpisz mi na maile, bo Cię dorwę i zabiję. Wiem, że są to groźby karalne, ale one Ci też zwisają zgniłym kalafiorem, więc tylko odpisz.
UsuńOdpisałam wszak ;-) Se może pocztę sprawdź abo cóś. Jak nie dostałaś, się poświęcę i wyślę jeszcze raz. I nie klnij bi Ci bozia język upier....
UsuńOraz Cię kocham i tak!
Kur... to się poświęć, bo nie ma, ani w spamie, ani nigdzie oraz na onet prosze tę pocztę nie na uznam ;D Ja tesz Cię kocham ;)
UsuńDobrze Cię widzieć, Aku. Przynajmniej wiem, że żyjesz.
Usuńzante
Ano właśnie... kto to wymyślił takie zwyczaje ? Dojadam i dojadam to świąteczne żarło i końca tego nie widać.:)
OdpowiedzUsuńJa już połowę zamroziłam :D
Usuńkurcze, wygląda na to, że mnie się w tym roku udało zaburzyć tradycję... nie dość, że się nie objadłam ()i nie dlatego, ze nie było co...) to jeszcze nie muszę niczego dojadać (to co zostało, w ciągu dwóch dni zutylizował Młody...) ... :))))))
OdpowiedzUsuńbuźka :*
Wcisnęłam Młodej, co mogłam, resztę sami musimy zjeść... niestety :)
UsuńKocham jeść, mam wspaniały apetyt. Zawsze jednak uważam aby nie przesadzić. Ostatnim posiłkiem jest kolacja o 17.00 i to mnie trzyma przy życiu. Lubię święta i gości w domu i dobre jedzonko na stole i to, jak wszystkim smakuje. Do majowego weekendu niedaleko, i znów zastawię stół jedzeniem. Nie napisałam tego złośliwie, przysięgam, że tak mam. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie mogę zjeść kolacji o 17, gdyż pracuję do 20:15, a majowy weekend spędze w pracy opanowując ataki paniki maturzystów, więc nie będzie żarcia, może jakaś wyprawa w nieznane, może krótki wypad na konie, ale jeść hurtem będę dopiero w grudniu :)
Usuń