Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

środa, 30 kwietnia 2014

Spacer po...

Nie mam w perspektywie długiego weekendu.
Nic to, takie jest życie.
Dobrze, że jest praca, odpocznę w lipcu albo innym październiku.
Jutro wyrwę kilka godzin Pierwszemu Majowi, gdyż jest plan, żeby wziąć kije i przetestować nową trasę daleko od domu, a wyprawę zakończyć słynną kanapką z rybą ;D
Potem rozłazimy się do pracy na resztę weekendu więc jutro pogoda będzie piękna! Howgh!

Jeżeli tylko macie ochotę i czas między wycieczką rowerową, a grillem, zapraszam Was na spacer.
Spacer szczególny.
Spacer, podczas którego zobaczycie barwne miasto.
Zobaczycie je oczami kogoś, kto widzi inaczej, widzi więcej.
Żadne ze zdjęć nie zostało obrobione w programie do obróbki zdjęć.
Wciągnijcie przed siebie dłoń, za rękę chwyta Was... Młoda.
Ruszacie z Nią na wyprawę po Berlinie.


























\










Dziękuję w imieniu Przewodniczki.
Miłego weekendu.




poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Moja prywatna pielgrzymka

Bałam się.
Jak cholera się bałam.
W samochodzie powietrze było gęste od emocji.
Decyzja zapadła w ułamku sekundy.
Jutro!
Od grudnia informacje o stanie mojej Mamy przekazywała mi Nestorka rodu.
Brat milczał.
Wczoraj Młoda miała urodziny.
- Jedziemy po buziaka od Babci- postanowili z Tedem.

Przywitał nas nieobecny wzrok.
Ale zaraz potem wiedzieliśmy, że Ona wie.
Wzrok przenoszony z twarzy na twarz, bardzo świadomy.
Następnie w oczach pojawiła się 'psota'.
Ogniki, które od zawsze są Jej ulubionym sposobem pokazania światu, że jest OK.
Na koniec dostaliśmy uśmiech.
Delikatny, na miarę Jej możliwości, ale dla nas znaczący wszystko.
Nawet nie marzyliśmy o takiej nagrodzie.
Potem trzeba było wyjść, bo Pacjentka była zmęczona naszą wizytą.

Już knujemy, jak akcję powtórzyć.
Nie potrzebuję niczyjej łaski, po Jej uśmiech pojadę sobie sama, nawet, jeżeli muszę przejechać 600 kilometrów, żeby spędzić tam pół godziny.

Urodzinowego buziaka Młoda wzięła sobie sama, ale to nic nie szkodzi.

Muza.

P.S.
Przepraszam tych, którym obiecałam wizytę,
W Z.G. i w Poznaniu, wczoraj, najważniejsze były Mama i Młoda.

środa, 23 kwietnia 2014

OMC

Kto wie co to znaczy?
Ostatni tydzień był cały OMC.
OMC byłam zdrowa.
OMC zdążyłam z przygotowaniami.
OMC były święta.
Pogoda i nastrój nie były OMC.
Stół zdobiły jajka OMC Faberge.
 

Wtorek przespałam.
Dzisiaj jestem w pracy.
OMC w dobrej formie.

Kumpel mnie leczy alternatywnie.
Ma być lepiej.
Na razie jest... OMC

niedziela, 13 kwietnia 2014

No i dupa

Poprzednia notka zaczęła się od słów 'za szybko wróciłam do pracy'.
I było to głupie- mogę dorzucić dzisiaj w akcje samokrytyki.
Kiedy w klacie dudniło Fugą Bacha, Ted się zdenerwował.
Wiedział, że nie mam kiedy pójść do lekarza, napuścił więc na mnie swojego kumpla i od wczoraj do mojego menu dołączył antybiotyk z wykopem i jeszcze mocniejszy preparat wyksztuśny.
Trzeba cię zatruć Młoda, powiedział kumpel.
Uwielbiam go za tę Młodą ;DDD

Kuźwa, tydzień do świąt, a ja w standardzie, jestem chora.
Mam nie przeginać (czyt. nicnierobić).

Hahahahaha!!!
Utopista!

Wczoraj na poprawę nastroju, albo jak kto woli, na zdrowie, otrzymałam smsa następującej treści:
T-Mobile Sieć Rodzinna: Twój numer został usunięty z grupy rodzinnej.
Pokazałam go Tedowi, a on z uśmiechem skwitował:
- Widzisz jaka jesteś głupia? Ty nie chciałaś robić im przykrości (potrzebowałam w sieci Młodej, żeby mieć do Niej rozmowy za darmo, a nie można być w innej Sieci Rodzinnej, kiedy zakłada się swoją, ale nie chciałam podnosić temperatury), a oni nie mieli z tym problemu.

No cóż, może mam więcej  wspólnego z kolegą utopistą, niż mi się wydaje.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Podobno jest lepiej

Za szybko wróciłam do pracy.
Stanowczo.
Został mi kaszel, który mnie tak męczy, że po każdym ataku, chcę już tylko usiąść i nicnierobić.
Uczniowie, zwłaszcza maturzyści, znoszą to dzielnie, gdyż na plecach czują już oddech... maja.
Nie wiem, co jest takiego przerażającego w miesiącu maju, ale cień rzuca na biedaków, jak stary dąb.
Bez odrobiny słońca.
Bez wiary, że potem będą mieli najdłuższe wakacje w życiu.
Za rok będą się z tego śmiali.

Zaraz święta, a ja tradycyjnie słaba, jak niemowlę.
Na zrobienie pisanek, upieczenie chleba i kaczki siłę znajdę, resztę mam uprzejmie gdzieś. 

Wydziergoliłam świątecznie, to się pochwalę.
Może poprawi mi się nastrój...



czwartek, 3 kwietnia 2014

Wiedziałam... z dedykacją

Nasz, obecnie miłościwie panujący, system edukacji wszędzie na świecie wygląda tak samo.
Matematyka, języki, przedmioty inne, sztuka.
Dlaczego?
Poniewaz powstał w XIX wieku, kiedy budowano świat oparty na industrialiźmie.
Dzisiaj, kiedy popędził już tam, gdzie chciał i gdzie nie chciał też, możemy zacząć edukować inaczej.
Dlaczego tego nie robimy?
Bo tak jest wygodniej?
Tylko wygodniej dla kogo?
Ci, którzy na pierwszym stopniu (matematyce) wybijają sobie zęby, dochodzą do wniosku, że nie przedstawiają sobą żadnej wartości. Czyż nie jest to dla nich krzywdzące?
W 1926 roku w Anglii urodziła się pewna dziewczynka.
Była 'specyficznym' dzieckiem. Miała problemy z koncentracją i cierpiała na przedziwną nadpobudliwość. Mama dziecka o pomoc w jej leczeniu zwróciła się do znanego psychiatry. Zebrało się konsylium, ględzili godzinę, po czym postanowili udać się na naradę. Zostawili dziecko w pomieszczeniu, pan najważniejszy doktor włączył jej radio, żeby się nie nudziła, a matce kazał obserwoać ją zza drzwi. W chwili, kiedy dorośli wyszli, mała zeskoczyła z wielkiego krzesła i zaczęła... tańczyć.
Psychiatra podszedł do matki i powiedział 'ona nie jest chora, ona jest tancerką, proszę zapisać ją do szkoły baletowej'.
Tą dziewczynką była Gillian Lynne- światowej sławy choreograf, słynąca z choreografii do musicali 'Koty' i 'Upiór w Operze'.

'Każdy z nas rodzi się artystą, problem w tym, żeby nim pozostać, kiedy już dorośniemy'- powiedział Pisasso.

Nie skazujmy dzieci na życiową banicję tylko dlatego, że nie ogarniają ułamków. Szukajmy im pasji.
To z niej w przyszłości uczynią swoje źródło dochodów. Bądźmy wyrozumiali i cierpliwi, a one nam odpłacą, sukcesem albo zwyczajnym, spokojnym życiem.
____________________________________

Ta notka powstała z dedykacją.
Dla eMki i Jej Starszej oraz każdego, kto ma taki kłopot. Ja też go miałam. Moja Młoda nie rozumiała i  nienawidziła matmy (chyba, że była to geometria i dało się to narysować przestrzennie).
Ta notka powstała z inspiracji TYM FILMEM, który dostałam właśnie od Młodej.
Cieszę się, że pozwoliłam Jej kuleć matematycznie i rozwijać się w każdą inną stronę. Gdzieś pod skórą wiedziałam, że tak trzeba.
Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła pokazać Wam Jej prace.
____________________________________

eM, dla Ciebie i dla Twojej Myszki, bo ja ciągle wierzę, że odkryjecie TO COŚ, muza (głośniki na full)- najpiękniejsza z pięknych, bo w połowe polska. ('cały świat patrzy, jak się podnosisz...')

środa, 2 kwietnia 2014

Asertywna

Okazało się dzisiaj, że ta przyjaźń, o krórej ostatnio piasłam, nigdy nią nie była.
Okazało się również, że osoba, której sprawa dotyczy, zupełnie pozbawiona jest klasy.
Byłam asertywna.
Nie lubę tego robić, ale 'odświeżyłam' jej pamięć.
Nie była na to gotowa, stąd reakcja, w której wylazł brak kultury osobistej.
Byłam jak



Nadal jestem chora, ale czuję się znacznie lepiej.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Tak bardzo

Tak bardzo chciałam opisać mój weekend.
Weekend bez galopu, w przyjemnym towarzystwie.
Weekend z niespodziankami, bo Młoda wpadła na chwilę z dużego miasta i Gunia z innego kraju.
I żarełko było pyszne, i wino i nie tylko.
Magnolie kwitną w jednym dużym mieście na północnym zachodzie.


Żeby nie było, że tylko biegnę, pędzę i pracuję.
Los jednak postanowił zwolnić za mnie.
Powrót z dużego miasta okazał się katastrofą.
Już wczoraj Teda odesłali do domu, bo tak się telepał, że wprawiał w wibrację resztę kolegów.
Ja nie dotrzymałam do końca dnia i odwołałam ostatnie zajęcia.
Dzisiaj od rana rozsyłałam wiadomości o odwołaniu kolejnych, opatrując je informacją 'to nie jest żart'.
Kochane te moje dzieciaki, wszystkie odsyłały smsa zwrotnego z życzeniami zdrowia.

Teraz siedzę pod kocem, piję herbatkę z malinami, cytryną i imbirem i mam wszystko gdzieś.
Ted w sypialni dogorywa jakoś bardziej... kuźwa Facet!
No to tyle w sprawie udanego weekendu i okolic.
Mam nadzieję, że nie zarażam przez monitor, bo to coś bardzo niefajne jest.