Sprawdziłam na liście świąt dziwnych, nie ma tam dzisiaj dnia bloga, ani blogera.
W zasadzie nie brałabym udziału w imprezie, do której zaprosiła mnie Thundrstorm (fajny nick btw), ale celebrowanie tego święta dzisiaj, w dniu, kiedy ze świąt dziwnych nie obchodzimy ani dnia kota, ani krawca niteczki wydało mi się tyleż absurdalne, co fascynujące.
Co ja tam miałam napisać?
Dlaczego piszę.
Otóż jakiś czas temu dostałam propozycję współpracy z pewnym lokalnym portalem. Napisałam jeden tekst. na próbę, gdyż lubię pisać i piszę od zawsze. Reakcja zbiorowości internetowej mnie przerosła.
Ponieważ był to tekst o czymś i w jakimś celu, liczyłam na reakcję czytelników. W odpowiedzi dowiedziałam się jaką mam doopę, czym różni się od mojej głowy (a raczej, że niczym), czym zostałam zrobiona i dlaczego moja mama powinna być za aborcją.
Kiedy teraz to piszę śmieję się w głos ;o)))
Postanowiłam, że zacznę pisać bloga, gdyż blogownia to taki bardziej przyjazny obszar, Heh!
Sens mojego pisania wyłuszczyłam już
w pierwszej notce. Pierwszy komentarz pod nią pojawił się po kilku miesiącach ;o))) W zasadzie od tamtej pory cel pisania się praktycznie nie zmienił.
Zmieniło się wszystko inne.
Dla niektórych z Was robiłam już gołąbki i piekłam sernik, innym ciągle jeszcze winna jestem upieczenie chleba.
Byłam członkiem 'pewnej sekty mamroczącej mantry' i miałam honor mienić się blogową znajomą ś.p. Petroneli.
Nasze bezsensowne dialogi obserwowała połowa blogowni z matki O. 3/4 z nich było przekonanych, że jesteśmy walnięci. Wam to powiem pierwszym: mieli rację ;o)
Płakaliście ze mną, kiedy tęskniłam i ciszyliście się, kiedy Adam wracał.
Świętowaliście, kiedy postanowił zostać.
Byliście świadkami, jak los, kolejny raz rzucił nas na kolana i wspieracie, kiedy wolniutko się podnosimy.
Większości z Was nigdy nie widziałam, ale jest w Was coś takiego, że poprosiłam Was o pomoc ujawniając wszystko, co kiedyś skrzętnie skrywałam za nickiem
dreaming in metaphors (pod nickiem jest piosenka inspiracja).
Pozycjonujecie nam stronę. To piękny, i dla nas bardzo ważny, gest - dziękuję.
Tu jest mi dobrze.
Na Matce O. nie odważyłabym się na taki ekshibicjonizm.
Celem mojego pisania jesteście Wy.
Jedne z najmilszych komantarzy to takie: 'od kilku dni czytam wszystkie twoje notki, na obu blogach, bije z nich ciepło' - standardowe 36,6 ale zdarza się i więcej ;o)))
Czasem to jedno zdanie 'nie wymiękaj' napisane w jedną, albo drugą stronę pozwala podnieść się, otrzepać dłonie i iść dalej.
Oj! Wyszła mi laurka, ale nie dało się inaczej.
Pałeczki nie przekazuję, ale Wy to już wiecie i za to też Was lubię.
Pięknego dnia Wam życzę, blogera, sapera, milionera whatever.