Wielki.
Albo nawet jeszcze większy.
Gdyż pierdolnęło z przytupem.
Nawet się cieszę, że nie umyłam okien.
Za nimi bowiem regularna zadymka.
Śnieg pada w poziomie.
Straszą, że wieczorem przyjdzie sztorm.
Haha, jak tu poczuć Wielkanoc?
Mamy jajka... białe.
Będą piękne pisanki.
To tyle, bo w kwestii zakupów dzisiaj odmówiliśmy współpracy.
Mamy dwie zgrzewki wody, gazowaną i niegazowaną.
Zawsze to coś, do tych jajek.
A reszta?
Ekhh, jaka reszta?
Do pracy trzeba iść.
Obejrzę sobie zdjęcia może.
Zobaczę, jak powinna wyglądać Wielkanoc.
'Błogosławieni ci, którzy potrafią śmiać się z własnej głupoty, albowiem będą mieli ubaw do końca życia'- ks. Jan Twardowski
wtorek, 31 marca 2015
poniedziałek, 30 marca 2015
Wielki
Poniedziałek.
Nieświątecznie jest jakoś.
Za dużo błota wokół.
Nie mam siły się rozpychać.
Już.
Okna nieumyte, dywan niewyprany, wszędzie ogólnie zima jeszcze.
Plany świątecznego menu szczątkowe.
Posieję se rzeżuchę dzisiaj.
Może poczuję święta.
Na razie wietrzysko wciska się w każdą szparę domu.
Niech wieje, może przegoni kurz.
W cholerę.
Chcę urlopu.
Boli mnie łeb.
Idę do pracy.
Nieświątecznie jest jakoś.
Za dużo błota wokół.
Nie mam siły się rozpychać.
Już.
Okna nieumyte, dywan niewyprany, wszędzie ogólnie zima jeszcze.
Plany świątecznego menu szczątkowe.
Posieję se rzeżuchę dzisiaj.
Może poczuję święta.
Na razie wietrzysko wciska się w każdą szparę domu.
Niech wieje, może przegoni kurz.
W cholerę.
Chcę urlopu.
Boli mnie łeb.
Idę do pracy.
środa, 18 marca 2015
Przemyślenia poważnego człowieka
Skoro piszę o sobie 'poważny człowiek', a wszyscy wiedzą, że jestem porąbana, to znaczy, że jest źle.
Bo w zasadzie jest.
Chociaż, jak otwierają się nowe drzwi, to nie jest jednak.
Więc jak jest?
Jest tak, że słowa Jacka Kleyffa
Bo w zasadzie jest.
Chociaż, jak otwierają się nowe drzwi, to nie jest jednak.
Więc jak jest?
Jest tak, że słowa Jacka Kleyffa
nic już nie znaczą.
Trzyma mnie tu mój dom- pierwszy własny i praca-pierwsza własna.
Resztę zaczynam mieć głeboko tam, gdzie ma mnie reszta.
I dochodzę do wniosku, że zostawię to bez żalu, a nawet w nadziei.
Na spotkanie normalnych ludzi, z normalnym systemem wartości.
A jeżeli nie, well i tak już nie mam ochoty z nikim gadać.
To co planuję jest blisko i... daleko.
Bardziej blisko jednak.
Nie będzie rewolucji.
Będzie ewolucja, ale chyba pierwszy raz, z moją stuprocentową aprobatą.
Jeszcze tu jestem, ale mentalnie już mnie tu nie ma.
Dla Was jednak będę tu zawsze bo przecież net jest wszędzie, a i paczki i listy daleko nie będą miały przecież :)
Przepraszam Was, za to, że zniknęłam.
Dochodzenie do TAKICH wniosków ma swoją cenę, niestety.
P.S.
Tych, którzy wiedzą, co się święci (są Tacy:) proszę o nienazywanie tego po imieniu.
P.S.
Tych, którzy wiedzą, co się święci (są Tacy:) proszę o nienazywanie tego po imieniu.
czwartek, 12 marca 2015
niedziela, 8 marca 2015
Piękny Bałagan
"Masz wszystko, co dobre i złe
Jesteś rodzajem
dziewczyny,
Która może złamać
faceta,
A potem znowu go
podnieść.
Jesteś silna, ale
słaba,
Skromna, ale
zachłanna.
Bazując na języku
twojego ciała
Takie sygnały
odczytuję.
Twój styl jest
raczej wybiórczy
Umysł zaś
zuchwały.
Wydaje mi się, że
to wszystko
Właśnie nazywa
się szczęście"
Nigdy nikt, tak
pięknie, jak Jason Mraz, nie opisał porąbanego umysłu Kobiety. Piosenka nosi
tytuł 'Beautiful Mess'.
Tak jesteśmy 'Pięknym Bałaganem', ale właśnie za to
kochają nas Faceci.
Nie jesteśmy
porąbane, jesteśmy 'Beautiful Mess'.
Wszystkiego
Najlepszego Dziewczynom, w dniu naszego
święta, i Chłopakom, bo z nami wytrzymują.:*
No i muza, czyli TEN KTÓRY TO WSZYSTKO UBRAŁ W MUZYKĘ I SŁOWA
poniedziałek, 2 marca 2015
Dziwny weekend a po nim...
dziwny poniedziałek.
Zwaliło mnie z nóg już w piątek.
Ledwie dociągnęłam do końca zajęć.
Przyszłam... nie nie, to zabrzmiało zbyt dynamicznie, przywlekłam się do domu i padłam.
Telepało mną pod dwoma kocami.
Nie pamiętam, kiedy coś takiego przeżyłam.
W sobotę rano było jasne, że o pracy nie ma mowy.
Odwołałam jednym smsem wysłanym do wszystkich.
Przebumelowałam sobotę.
Ted przed pracą ugotował mi rosół.
Robiłam nic.
Nawet dziergane, na wyścigi z czasem, projekty musiałam odłożyć.
W zasadzie odłożyły się same.
Niedziela była leniwa w duecie.
Opiekował się mną Ted.
A dzisiaj...
Wszyscy popędzili zaczynać następny tydzień, a ja... zostałam w blokach.
Rozglądam się zaskoczona, że świat galopuje, a mnie to grzeje.
Nie obchodzi mnie nawet to, ile kosztuje mnie kolejny dzień lenistwa.
Ostatnio nie wyleżałam przeziębienia, skończyło się zapleniem oskrzeli.
Teraz będzie inaczej.
Jeżeli nie dam rady, jutro też odpuszczę.
O co ja się mam bić, jak nie o moje zdrowie, psychiczne również.
Nie galopujcie poniedziałkowo.
Odetchnijcie.
To jest całkiem przyjemne :)
Zwaliło mnie z nóg już w piątek.
Ledwie dociągnęłam do końca zajęć.
Przyszłam... nie nie, to zabrzmiało zbyt dynamicznie, przywlekłam się do domu i padłam.
Telepało mną pod dwoma kocami.
Nie pamiętam, kiedy coś takiego przeżyłam.
W sobotę rano było jasne, że o pracy nie ma mowy.
Odwołałam jednym smsem wysłanym do wszystkich.
Przebumelowałam sobotę.
Ted przed pracą ugotował mi rosół.
Robiłam nic.
Nawet dziergane, na wyścigi z czasem, projekty musiałam odłożyć.
W zasadzie odłożyły się same.
Niedziela była leniwa w duecie.
Opiekował się mną Ted.
A dzisiaj...
Wszyscy popędzili zaczynać następny tydzień, a ja... zostałam w blokach.
Rozglądam się zaskoczona, że świat galopuje, a mnie to grzeje.
Nie obchodzi mnie nawet to, ile kosztuje mnie kolejny dzień lenistwa.
Ostatnio nie wyleżałam przeziębienia, skończyło się zapleniem oskrzeli.
Teraz będzie inaczej.
Jeżeli nie dam rady, jutro też odpuszczę.
O co ja się mam bić, jak nie o moje zdrowie, psychiczne również.
Nie galopujcie poniedziałkowo.
Odetchnijcie.
To jest całkiem przyjemne :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)