Stojąc już w bramkach zaliczyliśmy ulewę życia. Mokre miałam wszystko z bielizną włącznie i... taka mokra chodziłam (podobnie jak większość uczestników koncertu bawiących się na płycie) od godziny 16:00 do 23. Chociaż w sumie, podczas koncertu głównego wyschliśmy.
Supporty, jak supporty, a potem pojawiła się Ona.
Zupełnie inna, niż wszystkie 'gwiazdy'- niegwiazdorska.
Przekazująca ważne rzeczy.
Zajmująca stanowisko.
Bawiąca się z fanami i swoim zespołem.
Zaskoczona tym, że ludzie śpiewają z nią.
Żaden wokalista, jakiego znam nie żegna się z uczestnikami koncertu latając nad tłumem i machając do wszystkich , a jednocześnie śpiewając 'so what!'
Dzisiaj ze strony oficjalnej dowiedzieliśmy się, że byliśmy jedną z najbardziej rozbawionych ekip, dla których kiedykolwiek grała.
To dobrze, że nie tylko my mieliśmy dobrą zabawę, daje nam to nadzieję, że z kolejnym turem tu wróci.
P!NK- królowa show.
P.S.
I to było BUM, od którego mieliśmy zacząć😉
Moje dziewczyny (psiapsiółki) też były i też zachwycone.Ponoć najlepszy koncert na jakim były, a Zolinka na wielu była;D
OdpowiedzUsuńZazdroszczę;D
Jest czego. Szczerze mówiąc wiedziałam, że Pink dobrze śpiewa, ale na żywo śpiewa genialnie. Na większości koncertów życie zabija wokal. Tu wokal dał utworom nowe życie
Usuńnoż przecież, że koncert na żywo jest egzaminem dla wokalisty.
Usuńbawcie się dobrze.
Wow!Normalnie zadroszczę! Ach,że mnie tam nie było!
OdpowiedzUsuńostatni "koncert" na jakim byłam, to występ zespołu pieśni i tańca "Piliczanie", gdzie średnia wieku oscylowała w granicach 80-tki.... ale piwo było dobre ... :D :D :D
OdpowiedzUsuńTo było dobre BUM! A teraz odpoczywajcie.
OdpowiedzUsuń