Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

wtorek, 1 października 2024

Tak już mam

Kiedy dzieje się tyle, że nie wiem o czym pisać, nie piszę nic.

Czasem myślę, że szkoda, bo to są rzeczy fascynujące, a czasem myślę, że wręcz przeciwnie. Te wszystkie rzeczy są moje, są wynikiem mojej pracy, istnieją, bo nie gadam, tylko robię. 

 Jedną z tych rzeczy niesamowitych jest fakt, że nie marznę. Przyszła jesień, a ja nie rzuciłam się spać w skarpetkach. Co robię? Tradycyjna medycyna chińska jest na to odpowiedzią. I nie mów mi, że te szamańskie metody nie działają, bo właśnie napisałam, że działają. 

Dzisiaj nastawiłam kolejne kimchi, tak, w słoikach po ogórkach kiszonych, kupowanych w polskim sklepie.Tym razem po bożemu, bo w końcu mam gochugaru. Wszystkie próby jedzenia po łyżce odpalały mi histaminę w kosmos, do dzisiaj. Dzisiaj nie było rzutu, ani rumienia!!! Zobaczymy, jakie jutro będzie ciśnienie (ponieważ post pisałam wczoraj- odpowiedzią na to pytanie jest: wysokie)

Od piątku biorę maślan. Nie wiem, czy to jest przyczyna, że zareagowałam na kimchi inaczej. Nie wnikam. Obserwuję zmiany i cieszę się efektami. Jeżeli tak ma wyglądać moje zdrowienie, to ja jestem bardzo za.

Oraz niby jesień mnie przybija, a energię mam, jak w lipcu. 

Dzisiaj moja mama miałaby imieniny. Jechalibyśmy do niej przez lubuskie lasy. Szkoda, że tego, co wiem dzisiaj nie wiedziałam wcześniej… 

No nic, mam nadzieję, że patrzy gdzieś z góry i uśmiecha się szeroko. 

- Tak Mamuś, daję radę, Ty mnie tego nauczyłaś.

Tak sobie poględziłam, nie ględząc, pamiętniczku.

A teraz wracam do pracy.