Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

niedziela, 20 października 2024

Piękną macie jesień…

 w Polsce. 

Widziałam ją w trasie do szpitala i z powrotem. 

To był bardzo trudny wyjazd. 

Konieczny.

Wiedzieliśmy w co się pchamy. Mieliśmy daja vu sprzed 11 lat. Byłam napięta, jak struna, ale byliśmy w tym razem. Młoda, Ted i ja, Tedowy brat i jego żona. 

Już w drodze do domu zajechaliśmy do mamy pierwszy raz. Genialna opieka, fantastyczni ludzie i ona. Leżąca i patrząca w sufit. 

Doświadczenie nie pozwoliło nam dać się zmieść. Trzy głębokie wdechy, uśmiech na twarz i jedziemy. Przywróciliśmy ją do świadomości, ściskała nam dłonie, ręką komunikowała potrzebę, próbowała się uśmiechać. Cały czas ją głaskaliśmy, stymulowaliśmy. Na koniec ją uśpiliśmy i pojechaliśmy do domu, który nie był pusty. Czekały na nas Mała z moją bratową i szarlotka. 

Kolejna wizyta była chyba jeszcze lepsza. Zastaliśmy u mamy Miśka z żoną. Stali przy jej łóżku, jak przy trumnie. Oboje ze łzami w oczach. Trzy wdechy i weszliśmy na scenę. Stymulacja, pobudzanie, masaż, głaskanie i nagle zaczęła się magia. Reakcja, uśmiech, praca dłonią, a na koniec ‚papa’ do brata. 

Poszliśmy na kawę. Oni nie potrafią w emocje. Nie potrafią z takim człowiekiem z afazją. Na emocje pozwolił sobie Ted. Jestem z niego taka dumna. 

I tak sobie jeździliśmy 140 km codziennie, stąd widziałam jesień, bo pogoda była piękna.

Najlepszy był ostatni dzień. My weszłyśmy do mamy, a Ted wrócił do samochodu po wodę. Mama wyraźnie zauważyła nasze wejście, popatrzyła na Młodą i na mnie i powiedziała ‚Ted’. Przez cały czas była aktywna, coś nam opowiadała, a my masowaliśmy, stymulowaliśmy, głaskaliśmy. 

Nie wyszliśmy od niej, zanim jej nie uśpiliśmy. Nie oglądała naszych pleców, spała spokojnie, zmęczona pracą, którą wykonała i emocjami. Nie pytajcie, jak to robiliśmy, odpowiedzią jest medycyna chińska. 

Ceną za nadrabianie miną, wnoszenie mega energii i latanie do szpitala było to, że w czwartek do pracy wróciliśmy wyprani ze wszystkiego. Dobrze, że przed nami były tylko dwa dni. Przez czwartek jakoś się przekulaliśmy, w piątek za to zaczęliśmy z przytupem, a skończyliśmy wieczornym eventem.

Sobotę przespaliśmy.

Dzisiaj próbowaliśmy się rozpakować. 

Niczego nie żałujemy, dobrze, że pojechaliśmy.



3 komentarze:

  1. cena jest wysoka. Dreamu. ale chyba warto. .. trzymajcie się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak w przypadku mojej mamy, uśmiech na twarz i walczymy do końca, załamać możemy się po wyjściu.

      Usuń
  2. Do tego potrzebny jest ktoś taki jak Wy. Ja, szczerze mówiąc, nie wiedziałbym zupełnie jak się zachować i raczej emocje odebrałyby mi resztki rozsądku. Pewnie też stałbym jak nad trumną.
    Dziękuję za lekcję - oby nie była potrzebna.

    OdpowiedzUsuń