Jutro wracają z nart nasi szefowie, a tymczasem jeden kot oficjalnie się do nas wprowadził, a drugi próbował włamać się dzisiaj przez okno w kuchni. Niestety oba koty się nie trawią, dlatego czarny nie został wpuszczony, bo biały smacznie spał w fotelu. O psach nie mówię, bo one tylko czekają na zachętę.
W tygodniu sprzątnęłam świąteczne dekoracje bo z tą ‚wiosną’ za oknem jakoś mi nie współgrały. Inaczej było, jak rozbierałam choinkę w Polsce 4 stycznia. Moje świąteczne serduszko jęczało ‚za wcześnie’. Paskudne uczucie, kiedy wszyscy jeszcze siedzą przy choince, a ty musisz sprzątnąć te aniołki i bałwanki, bo jak przyjedziesz tu znowu, potrzebne będą raczej kurczaki i bazie.
Zaraz zakwitną przebiśniegi. Tu wszystko jest jakoś wcześniej.
Oraz Ted się ostatnio przeziębił i tak patrzy na mnie, i czeka, a ja nic..,
Wczoraj, po zjedzeniu kimchi, ze zdziwieniem zauważyłam, że nie mam wyrzutu histaminy, nie zalewa mnie pąs, nie piecze twarz, nie wyglądam jak stary alkoholik. Oraz mogę jeść pistacje😀
Co to wszystko znaczy?
Można na malutkim fleciku odegrać mini fanfarki. To, co robię od kwietnia zaczęło przynosić korzyści. Malutkie, ale jednak. Ted mówi, że odtrąbi sukces, jak napiję się z nim wina i przygotuję deskę serów. Nawet sobie nie wyobraża, jak ja o tym marzę.
Obejrzeliśmy ‚Kuleja’, szpetne czasy skonstatował Ted. Nie zazdroszczę jego żonie dorzuciłam ja. Ale film fantastycznie zmontowany, dobrze udźwiękowiony, co w przypadku polskich produkcji nie jest takie pewne, z dobrą muzą i ciekawymi kreacjami aktorskimi. Polecam, jak lubicie zajrzeć w czyjeś ciekawe życie.
Idę się sobotnio poobijać ale najpierw pójdę poszukać tego małego, czarnego oszołoma. Biały nadal śpi, teraz, dla odmiany, na kocyku pod grzejnikiem.
No jak go tu nie wpuścić?