Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

czwartek, 21 czerwca 2018

Czasem

Idąc pod górę mierzysz się ze sobą.
Z własną słabością.
Z własnym bólem mięśni.
Z własnym, jakże krótkim oddechem.
Nie patrzysz na boki.
Obok idzie ktoś, kto toczy swoją walkę.
Nie ma to dla Ciebie znaczenia, czy ma dobre buty.
W dupie masz, czy są to sandałki, czy glany.
Nie obchodzi Cię czy zamiast markowego T-shirtu ma bluzeczkę w panterkę.
Co Ci do tego, że zamiast plecaka przez ramię ma przewieszoną torbę.
Twój cel jest na horyzoncie.
Podnosisz głowę i marzysz, żeby nam być.
Zasapany odpowiadasz 'dzień dobry' tym, którzy wracają.
Serce bije Ci w podobnym do innych, przyspieszonym rytmie.

Tak jest w górach.
A wszędzie indziej?
Oceniamy, porównujemy, zazdrościmy.

Czasem każdy powinien pójść w góry.
Dla higieny.
Psychicznej zwłaszcza.


Widok ze Śnieżnika na czeską stronę.

wtorek, 19 czerwca 2018

Zgodnie z zasadą

Idź tam, gdzie najbardziej czujesz, że żyjesz, poszliśmy.


25 kilometrów.
Trudnej, zróżnicowanej trasy.
Dobrej zabawy.
Głębokich oddechów.
Wsłuchiwania się w las...
I w siebie.

Tak!

piątek, 15 czerwca 2018

To już

Dzisiaj jest ostatni dzień naszej pracy z Dzieciakami. Są już takie rozkojarzone, że nie ma o czym z nimi gadać. Gramy więc w gry, jemy ptasie mleczko i żegnamy się do września.
W niedzielę jedziemy na urlop.
W góry oczywiście.
Tym razem Stołowe.
Jedziemy w atmosferze, delikatnie mówiąc, kijowej. Nasz współpracownik wystawił nas do wiatru i zarobione na urlop pieniądze do nas nie trafią na czas. Tylko tyle i aż...
Próbuję tym razem do tematu podejść inaczej, spokojniej (nie jest to pierwszy taki numer), ale Ted nie potrafi.
Podjęliśmy decyzję, zgodnie z moją sugestią.
Ciekawe, czy za jakiś czas Ted wygłosi znienawidzone przez wszystkich zdanie 'a nie mówiłem'?
Nie umiem się cieszyć.
Kurna!
A tak czekałam na ten urlop!!!

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Zaginął pies

Nasi znajomi, jakimś dziwnym, niezrozumiałym dla nas sposobem, skręcili w kierunku snobizmu.
Od jakiegoś czasu kontakty bardzo się rozluźniły, nie wiedzieliśmy zatem, że stali się posiadaczami psów.
Dwóch.
Drogich w ch...
Co mnie to w sumie, zapyta ktoś, obchodzi.
Otóż w sobotę na fb pojawił się apel o pomoc, u niej i u niego.
Zaginął jeden z nich.
Pobiegł za lisem.
A, że to pies myśliwski jest, wiadomo było raczej, że albo on przyniesie lisa, albo lis wykończy jego.
Miałam kiedyś wyżła, wiem, jak to działa.
Tylko bardzo dobrze ułożony pies zareaguje na komendę, rezygnując z łowieckiego instynktu.
Pies był młody.
Przegrał z impulsem.

Jest mi przykro, oraz mimo to, że raczej na zawsze, nasze drogi się rozeszły poprosiłam (łamiąc zasadę, gdyż nasz fb jest tylko firmowy) naszych uczniów i znajomych o pomoc w poszukiwaniach.

Nic z tego.
Nie ma pasa.
Uciekło kupę forsy, ulokowane uczucie, towarzysz tego drugiego...

I tu pada pytanie o sens.
Nie umiesz ułożyć psa, kup sobie chomika.
Nie umiejąc o niego zadbać robisz krzywdę sobie, jemu i innym.
Zwierzę to nie jest zabawka.
Zwierzę to istota.
Czuje, myśli, wymaga uwagi.

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Takietam poweekendowe...

 Niedziela. Wyjeżdżają nasi goście. Przy pożegnaniu pada pytanie o spotkanie  latem.
- Mamy nowego pracownika, może nam się nie udać wspólny przyjazd- odpowiada mój brat (tak to jest, jak para pracuje w jednym miejscu)- najwyżej ja przyjadę z tylko z Młodą w ostatnim tygodniu lipca.
- Zaraz, zaraz- odzywa się Starsza- ja kończę praktykę 31 lipca!
- No i...- nikt z nas nie zauważył związku.
- Ktoś musi mi pomóc się spakować i wynieść na strych- rzuca oburzona.

Tu musi nastąpić wyjaśnienie. W ubiegłym roku po takiej akcji przeprowadzkowej na strych akademika mój braciszek, a tatuś Starszej wylądował w szpitalu. Odkleiła mu się siatkówka. Przeszedł DWIE operacje. NIE MOŻE DŹWIGAĆ. Zgrzewka wody to dla niego za dużo. Do dyspozycji jest jeszcze mamusia z problemami zdrowotnymi i młodsza siostra, jak trzcinka chudzieńka.

- Spakuj się w małe kartony i zacznij przenosić się wcześniej. Sama dasz radę to zrobić- ja jej na to, pomna faktu, że w kwietniu nasze Dzieci przeżyły przeprowadzkę i nikt z tego powodu nie wylądował w szpitalu.
- Kartony będą takie duże, jakie przywiozą mi oni- Starsza nadal nie zauważyła, że przegina.
- Kochanie idź do pobliskiej Biedronki i uśmiechnij się ładnie do pani. Ty myślisz, że to ja, 350 km, wiozłam Kit kartony na przeprowadzkę?
- Powiem tak- Starsza postanowiła się pogrążyć do reszty- nie obchodzi mnie kto, ktoś mi musi pomóc!

Tu zapanowała krępująca cisza i każdy udał się na z góry upatrzoną pozycję, oni do swojego samochodu, my do swojego.

Odpalając nasz, Ted przerwał ciszę:
- Boszsz, jak dobrze wychowaliśmy nasze dziecko- jęknął.