Przyschnięte bandaże zerwał listopadowy wiatr.
Zerwał jakoś tak zaskakująco boleśnie.
Przecież tydzień temu tam byłam.
Sprzątałam liście żółtymi, dziecinnymi grabkami.
Wycierałam tablicę mokrymi chusteczkami, śmiejąc się ze spontanicznej akcji.
A wczoraj dotarło ze zdwojoną siłą.
Nie będzie już jazdy na wariata przez złote lasy.
Na imieniny.
Będzie świeczka na grobie...
Dobrze, że wczoraj był ten obiad.
Był, co spowodowało, że na chwilę uwolnił mnie od uwierającego bandażu.
Gdzie ja go kurwa mam, że tak zabolało?
I ze zdziwieniem stwierdzam, że wcześniej ten ból chciałam uśmierzyć.
Teraz chcę go zatrzymać.
Żeby pamiętać.
A Ty śpij spokojnie
Teraz mój poprzedni komentarz wydaje się bardzo nie na miejscu. A do pisania tego biorę się już kolejny raz. Świeczka nie daje mi spokoju.
OdpowiedzUsuńech jak pasuje ten Możdżer, ta kołysanka dla dziecka Rosemary do klimatu i świąt i tych okoliczności z Polańskim w głównej roli ...
OdpowiedzUsuńpoza tym uwielbiam tę kołysankę właśnie
krążąc wczoraj po cmentarzu, mijając świeże, ukwiecone groby, myślałam o bólu pierwszych świąt.
OdpowiedzUsuńmyślę, że jak każdy ból, ten też mija.
a pamięć i ciepło w sercu zostają :-)
nie wiem jak to jest - w tym roku po raz piąty, a bolało bardziej;/
UsuńDreamu -przytulam;*
dreamu, mam tak jak Ty... jak pomyślę, że za parę dni urodziny Mamy a ja mogę jej tylko zapalić znicz na grobie...
OdpowiedzUsuńsześć lat a dalej...
przytulam
Jak wiesz, przeżyłam odejście nie tylko rodziców ale także młodszego brata.
OdpowiedzUsuńPatrząc z perspektywy, uśmierzałam i maskowałam ból po odejściu brata, bo mierzenie się z nim było ponad moje siły. To był błąd, że gdy był na to czas, nie pozwoliłam sobie na stanięcie twarzą w twarz z tym co sie stało. W efekcie ponad 5 lat po tym nadal nie radzę sobie. Nie jestem w stanie iść na grób, by mnie nie rozrywało, nie potrafie wyrzucic z telefonu numeru, nie potrafię tak zwyczajnie o tym mysleć, by nie czuć uderzenia w żołądek.... niosek: wszystko ma swój czas i należy sobie pozwolić na żałobę, chocby bolało nie do wytrzymania. Jak to ładnie nazwałaś "bandażowanie" grozi ciągłym zrywaniem opatrunku, a pod spodem żywa rana
święte słowa, zante... :(
Usuń