... w poniedziałek wieczorem.
- Jedźmy gdzieś!- rzucił Ted- mam wolną niedzielę i poniedziałek.
- Jedźmy!- podjęłam tę grę.
Szybkie decyzje zapadły i destynacją okazał się Poznań, gdyż tam, w tym roku, wakacje (z racji obowiązków 'służbowych' ;) spędza Młoda.
- Hej, mam dla Was niespodziankę- wieczorem do telefonu zaćwierkała Młoda- będę w domu na weekend.
- Weź sobie tu coś zaplanuj- jęknął Ted.
- Słuchajcie, szykuje się piękny weekend, może byście wpadli do nas, zrobimy grilka, posiedzimy, pogadamy- zaraz potem, z propozycją zadzwoniła Tedowa Bratowa, czym wydatnie poprawiła mu nastrój.
- Jasne- ucieszył się, żądny podróży.
I pojechał. Pojechaliśmy.
W strugach deszczu, z wichurą szalejącą nad głową i w korku po horyzont, bo wszyscy wiali znad morza, gdzie pieprz rośnie.
Potem jednak było już tylko przyjemnie, strugi deszczu się wyczerpały, a my jedliśmy borówki, maliny, porzeczki wszelkiej barwy i włóczyliśmy się po alejkach, na błoniach, leniwie popijając kawę i piwko.
I jeszcze zostało nam to
Było tego tyle, że udało nam się obdarować kilka osób ;)
P.S.
Frau masz u mnie zimne lody nad zimnym morzem :*
I my odpoczywaliśmy burzowo;))
OdpowiedzUsuńjak następnym razem zaplanujecie Poznań to zadzwoń;**
Jadę do dziecka, więc sorki, ona jest celem podróży :)
Usuńpiękny weekend mieliście :-)
OdpowiedzUsuń... i smaczny :)
Usuńmniam mniam! :)
OdpowiedzUsuńDreamu, potrzebuję się z Tobą skontaktować. Nie widzę nigdzie Twojego maila, może napisz do mnie...
OdpowiedzUsuńAle czad! Trochę przygody, trochę leniuchowania i dobrego jedzonka - czego chcieć więcej? ;)
OdpowiedzUsuńfajnie! i smacznie :) cóż więcej trzeba.... :) :***
OdpowiedzUsuńTo wlasnie Ja wracam z nad morza w korku z niedziele, także cos wiem o korku po horyzont ;)
OdpowiedzUsuńjak na grilla, to to Wasze menu jakieś dziwne... :))))))))
OdpowiedzUsuńa jak towarzystwo dobre, to i wichury nie straszne ...
Aaaaach!
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zobaczyłam dopisek!
Życie mi ratujesz!!! :))
Ty mi uratowałaś twarz :D
UsuńNawet nie wiesz, jak ja Ci tego zimnego morza zazdroszczę. Kocham je od dziecka. Nigdzie nie ma takiego drugiego...
UsuńWow! Szczęściarze.
OdpowiedzUsuńA my w tym czasie pożeraliśmy pyszne lody własnego wyrobu. Cóż, taki mamy klimat.
OdpowiedzUsuńno i takie wyprawy najbardziej lubię, niezaplanowane, spontaniczne...ale nie mam szans (((
OdpowiedzUsuńWidać Bóg nieco skorygował Wam plany, ale i tak wcale źle na tym nie wyszliście ;)))
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno!!
Jakie przepyszne jagody! Albo borówki! Nieważne, pyyyyychaaaa!!!!
OdpowiedzUsuń