Wiosną nadjeszła tak urocza, że ruszyłam w świat.
Jako, że moja wyspa jest, jak planeta Małego Księcia, nie mogłam po niej latać w kółko. Dlatego polazłam nad wodę.
I szłam.
I szłam.
I było mi szczęśliwie.
10 km mnie zabiło, więc dogorywam teraz.
Ale jest mi pięknie, czego i Wam życzę.
Ach, tego morza to ja Ci zazdroszczę jak... jak... jak... nie wiem, co i sto choler!
OdpowiedzUsuńMasz tak tez moze, ze idziesz, idziesz, idziesz...a Tu wracac trzeba :)
OdpowiedzUsuńwtedy jest daleko.
Dziękuję Ci za ten post. I za te zdjęcia - są piękne i kojące.
OdpowiedzUsuńKOchana, pisanie na telefonie, to droga przez mękę. Podziwiam i gratuluję!
OdpowiedzUsuńmorze..... ehhhh.....
OdpowiedzUsuń