Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

poniedziałek, 27 marca 2023

Pomyślałam sobie, że historię fighterek

 … przeniosę na chwilę do dzisiaj oraz zamykając temat portretu zza szafy, zamknę temat rodzinny. 

Macie chęć poczytać? 

To czytajcie😉

Pamiętacie, jak pisałam Wam o śmierci Julii, siostry Dusi- mojej mamy? To Julia mieszkała w starym domu Anny i Stefana, a tam w szufladach i na ścianach znajdowała się historia rodziny. Julia odeszła i zostawiła testament, wyznaczając na swoje spadkobierczynie dwie córki swojego najmłodszego brata Bolka. Anna i Stefan mieli w sumie szóstkę dzieci; dwie najstarsze córki zmarły w czasie wojny,  potem w kolejności urodzili się Julia, Roman, Dusia i Bolek. Chłopaków w poprzedniej opowieści pominęłam, bo temat dotyczył bab z jajami, ale faceci w tej rodzinie też mają jaja. Ale o tym potem. 

Do brzegu zatem. Testament był napisany odręcznie, bez świadków i zawierał błędy rzeczowe. Był absolutnie do podważenia. Spadkobiercami ustawowymi byliśmy my: Roman, jako brat, ja z moim bratem, jako dzieci nieżyjącej Dusi i dwie córki nieżyjącego Bolesława, podążacie?

Ja nie, bo ten testament, chociaż miał sprawy uporządkować, zrobił bałagan. Rodzina nie zamierzała go kwestionować licząc na polubowny rozdział pamiątek. Panny dziedziczki na początek okłamały, że nic nie wiedzą o testamencie, a zaraz potem i długo potem nic nie zrobiły w kwestii pamiątek. Otwarcie testamentu w sądzie odbyło się ponad dziewięć miesięcy po śmierci Julii, a ‚mój’ portret ślubny dziadków nadal stoi za szafą i porasta go kurz.

A teraz wróćmy do facetów z jajami. Po rozprawie nestor rodu czyli Roman zgarnął rodzinę, czyli mojego brata i Młodą, która reprezentowała mnie, i zabrał ich na obiad. Siostrzyczek, które na rozprawie zasłoniły się prawnikiem, nie zaprosił, bo z kłamcami przy stole nie zamierzał siedzieć. 

I tak, chyba jednak portret ślubny moich dziadków nie jest mi pisany, bo po rozprawie nie było dobrej woli w kwestii pojechania do domu (mieli do przejechania aż 17km) i jednocześnie tracąc, coś zyskałam. Odnowił się kontakt z Romanem, którego Julia zawsze spychała na dalszy plan, oraz wiem, że Młoda jest zafascynowana opowieściami wujka, bo cioteczka Julia zawsze kręciła i kłamała, a wujek ‚tak jakoś brzmi rozsądnie’. Oraz wiem, że gdyby coś się działo oni wszyscy ruszą na pomoc Młodej, a Młoda im, a to jest teraz dla mnie najważniejsze. 

Bo, jak skonstatował wujek Roman ‚w trumnie nie ma kieszeni, żadna z nich nic stąd ze sobą nie zabierze, nażarły się, ale straciły rodzinę’. Ja nie straciłam, ja odzyskałam. 

To chyba tyle w kwestii pamiątek z tamtego domu. 

Zostały zarąbiste wspomnienia, a o te nie muszę nikogo prosić.

6 komentarzy:

  1. kurcze, to w sumie bardzo przykre jest...i niezbicie dowodzi prawdziwości maksymy, że z rodziną na zdjęciu najlepiej a jak widać i ze zdjęciami może być problem. Teatralna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mi nie jest przykro Teatru. Jestem zażenowana pazernością dziewczyn. Dostały wszystko, tak trudno jest odpuścić starą fotografię zza szafy? No nic, niech mają. Nie mam z nimi zbyt wielu fotek, nie muszę wycinać dziur w zdjęciach.

      Usuń
    2. tylko wiesz ...to mogłaby być wspólna, piękna rodzinna historia

      Usuń
    3. A wiesz, że kiedyś był taki plan? Cioteczka nie miała dzieci, za to miała dwie chrześniaczki jedną z panien dziedziczek i mnie, zawsze mówiła, że dom odziedziczymy na spółkę, a my miałyśmy taki plan, że go wyremontujemy, zostawimy w stanie niezmienionym i będzie to nadal nasz dom rodzinny, baza do spotkań, wspólnych świąt. No cóż… wyszło inaczej. Nie bez mojej winy, bo to ja odcięłam się od rodzinnej toksyny, ale to już opowieść na zupełnie inną historię

      Usuń
  2. Dziś łatwo skopiować obraz. Mamy skanery, mamy fotografię. Koniecznie musisz mieć oryginał? Skopiuj ten portret i ciesz się nim. One pewnie nawet nie spojrzą na oryginał, ale Ty wciąż będziesz miała swoją ukochaną kopię. I z tej kopii oni będą uśmiechać się do Ciebie o wiele cieplej, niż z oryginału za szafą, na który pazerne ciotki nawet nie spojrzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nit, ja nigdy już nie wejdę do tego domu. Nie mam szansy zrobić kopii, zdjęcia, odetchnąć tamtym powietrzem. Nic już nie mogę. Mogę mieć jedynie nadzieję, że wrzucając śmieci do kontenera przypomną sobie, że o niego prosiłam

      Usuń