Jesiennie jest. Niebo zlewa się z ziemią, herbata już dawno ostygła, a motywacja… została pod kołdrą i śpi snem sprawiedliwego. Pies obok śpi również zwinięty w kulkę, oddycha spokojnie, jakby nic na świecie nie miało znaczenia. A ja próbuję zebrać myśli i zmusić się do pracy, mimo, że tu też jest dzisiaj święto.
Czasem trudno się rozpędzić, gdy świat zwalnia. Ale może właśnie w takich chwilach warto zwolnić razem z nim? Zacząć od małego kroku. Jednego zdania. Jednej myśli. Potem następnej.
Wracam jeszcze na chwilę do niedzieli. Do kolejnego spełnionego marzenia. Może za szybko, bo to dopiero listopad, a na scenie stała choinka. Ale co tam, zawsze marzyłam i obiecałam sobie, że sprawię, że i Ted doceni. Najpierw było tak:
Potem tak:
W międzyczasie działa się magia wyczarowana ręką dyrygenta, geniuszem Piotra Czajkowskiego i talentem tancerzy. Tak, Dziadka Do Orzechów można odznaczyć na liście.
- Myślę, że jestem gotowy na Jezioro Łabędzie- powiedział Ted po wyjściu.
I tak spełnia się marzenia, Mo😂
A teraz wracam do pracy. Zanim się obejrzę, zrobię co trzeba, a Emma pewnie nadal będzie spała nieświadoma, że była moją małą motywacją.
Świętujcie pięknie.
Wszystkiego spokojnego, Polsko.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz