Nigdy nie lubiłam tego dnia jako dzieciak. Trzeba było wstać bladym świtem i jechać do Głogowa gdzie pochowana była moja siostra. Nigdy jej nie poznałam, nie czułam tego emocjonalnego czegoś, co pozwoliłoby mi zrozumieć dlaczego zamiast, jak moi koledzy, iść na spacer na cmentarz, spędzam dzień w podróży, w chłodzie ‘bo tak trzeba’.
Jako dorosła oczywiście wiele zrozumiałam, zrozumiałam przede wszystkim moją Mamę i jej potrzebę bycia przy tym grobie, bo kiedy moja siostra umierała, Mamy przy niej nie było.
Dzisiaj na te dni patrzę z innej perspektywy.
To dobry czas.
Czas, w którym dusze przodków, roślin i ludzi łączą się w jeden rytm. Możemy czuć, i często tak jest, spadek energii. Myślami wracamy do wspomnień, relacji, czujęmy tęsknotę bez powodu, potrzebę ciepła. Zanim nowe światło zapłonie, stare musi się wypalić.
Zauważyliście, że w wielu kulturach 31 października jest w zasadzie tym samym świętem? U nas Dziady, Samhain u Celtów, All Hallows’ Eve w tradycji chrześcijańskiej, Dia de los Muertos w Ameryce Południowej i Święto Lampionów w Azji. To czas, kiedy granice światów tych obecnych i już nieobecnych zacierają się. Możemy usłyszeć, poczuć i zrozumieć to, co wcześniej było zablokowane. To czas ciszy i ognia. To nie jest święto śmierci, to powrót do źródła mocy.
Mając tę świadomość łatwiej podchodzę do tego, że świece na grobach moich bliskich zapłoną za sprawą Młodej i Krzysia. Ja mam ich wszystkich w sercu. Moc mojej Mamy nadal jest ze mną i to czuję. Odziedziczyłam jej traumy, ale też mądrość.
W takim dniu, jak dzisiaj, czuję tylko wdzięczność, że mądrość, dobroć i siła Kobiet z Mojego Rodu są we mnie, są w Młodej.
To dobry czas, doceńmy go.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz