W 2007 roku na moim starym blogu, 26 maja ukazał się taki oto wpis:
Piszę tę notkę, chociaż wiem, że moja Mama jej nie
przeczyta. Nauczyła się posługiwać telefonem komórkowym, ale od
komputera trzyma się z daleka. Pomyślałam sobie, że tą notką, tak dla
siebie, podziękuję Jej, że jest.
Odkąd pamiętam, nasz
dom to była Mama. Taty nie pamiętam. Kiedy zaczęłam rejestrować
rzeczywistość On już nie żył. Przed śmiercią Taty Mama straciła w
wypadku samochodowym córeczkę... Potem pojawiłam się ja i wszystko miało
wrócić do normy. Miała być Mama i Tata i dwoje dzieci, mój starszy brat
i ja. Ale życie nie jest sprawiedliwe więc Ojca też zabrakło. A
Mama... walczyła. O to, żeby nie pamiętać tego, co najgorsze, żeby
godnie nas wychować, żeby nie zabrakło nam chleba i miłości. W swoim
codziennym zabieganiu zawsze miała czas, żeby nas wysłuchać i przytulić.
Kiedy mój brat był w liceum, żeńska połowa jego klasy przychodziła do
nas na plotki i zwierzanie się...
Potem brutalne
życie znowu dało znać o sobie. Podczas rutynowych badań Mama dowiedziała
się, że ma guza mózgu. Ale nie poddała się. Walczyła ze słabością i
uśmiechała się. Przeżyła bardzo trudną operację, potem naświetlania i
rehabilitację. Wyszła z tego tylko z lekkim lewostronnym niedowładem.
Mówiłam, że jest 'fighterką'?
Kiedy dorosłam i
pokończyłam 'szkoły' pojawiła się szansa wyjazdu za granicę, legalnej
pracy i nauczenia się czegoś nowego. Miałam jednak jakąś blokadę w
głowie, że' nie mogę wyjechać, muszę opiekować się Mamą '. Wtedy Ona, widząc, że ze sobą walczę
usiadła przy mnie, i powiedziała :' Nie czekaj
aż umrę, żeby zacząć korzystać z życia. Ja się nigdzie nie wybieram,
będę tu, kiedy wrócisz'.
Pojechałam, a Ona czekała.
Kiedyś
powiedziała mi, że Ted nie jest facetem dla mnie. Przez kilka lat Ted
dowodził, że się pomyliła. Przyszła do mnie i powiedziała:
'Przepraszam, nie miałam racji'.
Potem dopadł ją
wylew. Bardzo ciężki. Nie chodziła i nie mówiła. Nogi i i ręce miała
niewładne. Nikt nie zabronił Jej jednak myśleć, walczyła więc i... znowu
wygrała. Zaczęła chodzić i mówić.
Gdy było Jej już ciężko mieszkać samej, zapytaliśmy Ją z bratem, z którym z nas chce zamieszkać. ' Z żadnym'- padła odpowiedź.
Sama
znalazła sobie specjalistyczny ośrodek, do którego się przeprowadziła.
Powiedziałam Jej wtedy, że mam wyrzuty sumienia, że to nie my opiekujemy
się Nią. 'To jest mój wybór' usłyszałam w odpowiedzi.
Mieszka
sobie teraz 300 kilometrów ode mnie za to mój brat odwiedza Ją
codziennie w drodze do domu. Mama nie pozwala nam na opłacanie Jej
pobytu w ośrodku ( chociaż jest to kolosalna suma ). Sprzedała
mieszkanie. 'Stać mnie na to, żeby tu być' mówi.
I dalej walczy z chorobą. Guz usunięty wiele lat temu znowu dał o sobie znać. Tyle tylko, że tym razem serce Mamy nie zniesie kolejnej operacji. Ale Ona się nie poddaje, chociaż już była bliska rezygnacji. 'Chodzę codziennie na spacery'- mówi -'sama nie na wózku'
I dalej walczy z chorobą. Guz usunięty wiele lat temu znowu dał o sobie znać. Tyle tylko, że tym razem serce Mamy nie zniesie kolejnej operacji. Ale Ona się nie poddaje, chociaż już była bliska rezygnacji. 'Chodzę codziennie na spacery'- mówi -'sama nie na wózku'
Kiedy mam tylko
okazję jadę do Niej z Kitty, żeby moje dziecko zobaczyło, jak się walczy
z życiem, jak nie należy się poddawać. Wiem, że Ted jutro do Niej
zadzwoni. Dla niego moja Mama też jest ważna.
I
jeszcze jedno, nigdy nie powiedziałam do Niej Mama, nie przeszłoby mi to
przez gardło. Kiedy miałam 5 lat znajoma Mamy zapytała mnie czy ta pani
ze mną to moja mama. Opowiedziałam jej wtedy:
JA NIE MAM MAMY, JA MAM MAMUSIĘ, i tak zostało do dzisiaj.
Od tamtej pory zmienił się tylko Jej stan. Na gorsze, niestety. Ale ciągle jest i walczy.
są posty, które nie wymagają komentarza, więc idę się przymknąć.
OdpowiedzUsuńJaka Mamusia, taka Córcia :) Silna i walcząca :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJest, i pielęgnuj te krótkie chwile gdy możesz jeszcze porozmawiać, pobyć, ciesz sie tymi chwilami póki trwają.
OdpowiedzUsuńcoś mnie ściska w gardle...
OdpowiedzUsuńTrzy lata temu moja mama zachowała na zapalenie oskrzeli - jeden antybiotyk, drugi, trzeci..szpital...umarła........
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twój wpis!
Teraz wiem skąd masz tyle siły i mądrości w sobie
OdpowiedzUsuńZazdroszcze Mamy, moja jest twarda. Nigdy pochwala nie przeszla jej przez gardlo, strach I "twarda reka" byly metoda na wszystko.
OdpowiedzUsuńSama jako mama jestem inna, pokazalam, ze chcec to moc.
Dzwonie, pisze, dziekuje, martwie sie, pomagam. Bo taka jestem, mama odbiera jako naleznosc:)
Pozdra2iqm Twoja Mamusie.
Wspaniała Kobieta!
OdpowiedzUsuńPiękne słowa Dreamu...
Się poryczałam normalnie!
OdpowiedzUsuńWaleczna kobieta z Twojej mamy, aż mam gęsią skórkę tak mnie wzruszyłaś.No cóż, kciuki trzymam, pozdrowienia wysyłam i uśmiecham się promiennie.
OdpowiedzUsuń...
OdpowiedzUsuń